Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Bitches Sin
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Bitches Sin - Predator (1982)

[Obrazek: R-1595468-1340531230-3364.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. April Fool 04:33
2. Haneka 02:09
3. Runaway 03:34
4. Lady Lies 03:02
5. Dirty Women 02:08
6. Fallen Star 03:07
7. Strangers On The Shore 03:16
8. Looser 02:56
9. Riding High 03:59
10. Aardschok 03:08

Rok wydania: 1982
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Anthony Tomkinson - śpiew
Pete Toomey - gitara
Ian Toomey - gitara
Martin Orum - bas
Mark Biddiscombe- perkusja

Zespół ten założony został w roku 1980 w Londynie przez braci Toomey i zdobył najpierw pewną popularność w Holandii, zanim został dostrzeżony we własnym kraju.
Duża w tym zasługa prezentera radiowego Kappena, uhonorowanego nagraniem "Haneka". Pierwszą płytę zdołał wydać dosyć szybko, w 1982 roku, na fali zainteresowania brytyjskiej wytwórni Heavy Metal Records młodymi zespołami.

Grupa, choć zatytułowała ten album bardzo drapieżnie, przedstawiła jednak muzykę tylko częściowo wyrażającą estetykę NWOBHM. W znacznym stopniu czerpała z dorobku grup hard rockowych lat 70-tych, w pewnej mierze odwoływała się też do glamu zza Oceanu.Ten rock i hard rock został jednak poddany w specyficznej formie i tu główna zasługa należy do wokalisty, Tomkinsona, który przed nagraniem tego albumu zastąpił współzałożyciela, Alana Cockburna. Mocny, rockowy śpiew, gdzieś z echami chwytów wokalnych Alice Coopera, wyrazista linia basu, kołysząca rytmika i tak prezentuje się otwierający ten LP "April Fool". Ta bujająca rytmika gdzieś się zatraca w szybszych kompozycjach, jak "Runaway" czy "Haneka", które są raczej toporne i nieociosane, niezbyt też atrakcyjne wykonawczo poza bardzo udanymi dialogami gitarowymi braci Toomey. Te dwie kompozycje chyba najbardziej są tu typowe dla grania głównego nurtu NWOBHM, bo już "Lady Lies" to utwór do złudzenia przypominający nagrania DIAMOND HEAD i jest to numer dobry, gdzie Tomkinson pokazuje, że potrafi śpiewać także w inny sposób. W pewnym stopniu inspiracje tym zespołem wychwycić można też w "Fallen Star" z ciekawą partią basu. Brak tu jednak w obu przypadkach tego "czegoś", co czyni wczesne nagrania ekipy Tattlera i Harrisa tak niezwykłymi. Może najbardziej udany z tych podchodzących pod DIAMOND HEAD numerów, to zamykający album"Aardschok", utrzymany w szybszym tempie i interesująco zaśpiewany przez Tomkinsona. "Dirty Women" odwołuje się do hard rocka brytyjskiego lat 70-tych, a w solo Toomeya można odnaleźć coś gry Bourge z BUDGIE. Do najciekawszych kompozycji należy tu "Stranger On The Shore", może nie pod względem samej melodii, ale z powodu przenikania się tu różnych wpływów brytyjskiej muzyki heavy rockowej. Momentami wydaje się, że mimo posiadania w składzie dwóch gitarzystów, BITCHES SIN brak ewidentnie mocy. Zagrany w średnim tempie "Looser" ze znakomitymi, ciętymi solówkami braci Toomey byłby dużo lepszy, gdyby to zostało zagrane ciężej i z większą dynamiką. Zespół miał też problem z przygotowaniem atrakcyjnej kompozycji o cechach radiowego przeboju. Takim miał być "Riding High", ale tu znów za mało jest po prostu chwytliwości.

Na pewno największym atutem grupy były na tym albumie zagrywki gitarzystów. Bracia Toomey należą do niesłusznie pomijanych duetów gitarowych NWOBHM, a na pewno należeli do najlepszych. W sferze kompozycyjnej jednak nie wykazali się zbytnio, niepotrzebnie wchodząc na obszary DIAMOND HEAD i niezbyt fortunnie czerpiąc z tradycji rockowej dekady poprzedniej. Dobrze spisała się też sekcja rytmiczna, bardzo sprawna i grająca momentami bardzo fantazyjnie. Produkcyjnie, ten LP prezentuje się dobrze na tle innych z tego okresu, jednak brak z pewnością większego ciężaru. Z masywniejszym soundem i jeszcze ostrzejszymi gitarami, ta muzyka brzmiałaby lepiej i może wtedy nazwani by zostali "DIAMOND HEAD na sterydach"? Album cieszył się niezbyt dużym zainteresowaniem i było to dla grupy zaskoczeniem. Doszło do serii kolejnych przetasowań i zanim wreszcie doszło do wydania drugiej płyty w roku 1986, zespół już faktycznie nie istniał.
Po pewnym czasie, w 1988 roku, bracia Toomey powrócili z nowym zespołem, FLASH POINT.


Ocena: 6.8/10

20.06.2008
Bitches Sin - Invaders (1986)

[Obrazek: R-5970116-1407694169-4077.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ain't Life a Bitch 04:40
2. Invader 03:30
3. Bitches Sin 02:48
4. No More Chances 02:50
5. Day In Day Out 05:50
6. Out of My Mind 03:17
7. Heavy Life 02:42
8. Ice Angels 06:00
9. Round-a-bout 05:22
10. Dawn of Destruction 05:46

Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Frank Quegan - śpiew
Pete Toomey - gitara
Ian Toomey - gitara
Mike Frazier - bas
Mark Biddiscombe- perkusja

Chociaż od nagrania poprzedniej płyty minęły cztery lata to BITCHES SIN w zasadzie poza zmianą na stanowisku basisty i wokalisty, którym został Frank Quegan, w samej muzyce niczego specjalnie nie zmienił. W Wielkiej Brytanii moda na "korzenne" granie NWOBHM mocno już osłabła i na winylu wydała ten album malutka amerykańska wytwórnia King Klassic, przez co w Europie ten album był bardzo mało znany.

Frank Quegan na pewno nie był wokalistą o głosie rasowego rockmana, raczej przypominał tych wszystkich frontmanów NWOBHM, którzy dysponując małymi umiejętnościami śpiewali średnio wysoko i beznamiętnie i tu w tym aspekcie na tym LP BITCHES SIN zbliżał się do chłodno prezentujących się ekip z Newcastle, przy pozostawaniu wiernym mniej lub bardziej świadomemu kopiowaniu DIAMOND HEAD. Tym razem typowo rockowych - hard rockowych kompozycji jest tu mniej i w zasadzie są one nieudane. Ani No More Chances, ani Day In Day Out, ani Out of My Mind, ani tym bardziej Heavy Life, gdzie melodie są marne, a Frank Quegan śpiewa źle.
Round-a-bout z bardzo pastelową częścią wstępną sięga rocka i hard rocka lat 70tych i tu jest tu nieźle, zwłaszcza wokalnie w części łagodnej i z fantazją zagranej końcówce. To zasługa gitarzystów i doprawdy, bo mimo ogólnej miałkości tego materiału bracia Toomey zagrali wybornie, z rozmachem i fantazją w solach, o jakich większość gitarzystów brytyjskich tego okresu mogła tylko pomarzyć. Wspaniały popis dali w ascetycznym, niemal speed metalowym Ain't Life a Bitch, gdzie połączyli stylistykę RAVEN z DIAMOND HEAD. Można by sądzić, że właściwym celem jest tu właśnie ekspozycja kunsztu gitarzystów. Krótkie i zwarte, wzorowane po części na stylu BLITZKRIEG Invaders i Bitches Sin są także bardzo dobre, oczywiście przede wszystkim dzięki grze braci Toomey. Udany, ale zdecydowanie spóźniony w czasie co najmniej o sześć lat jest typowy dla wczesnego NWOBHM niezbyt szybki i nastrojowy Ice Angels. Na zakończenie dają najlepszy zdecydowanie do tej pory swój numer Dawn of Destruction, piękną bogato ilustrowaną gitarami kompozycję z wyjątkowo udanym wokalem Quegana i osobliwym klimatem, oraz wyjątkowo zapadającą w pamięć melodią. Mordercze wysublimowane sola są solą tego utworu.

Płyta, zrealizowana skromnymi środkami ma jak na rok 1986 bardzo słabe, czy mówiąc oględniej- ascetyczne brzmienie nagrań NWOBHM z przełomu lat 70tych i 80tych. Na obecne standardy może zadowolić tylko fanów garażowych osobliwości. Na CD ten album ukazał się w wersji zremasterowanej dopiero dwadzieścia lat później w roku 2007, zresztą jako wydanie własne.
W roku 1986 BITCHES SIN chyba sam nie wierzył w sukces i grupa została rozwiązana, chyba jeszcze zanim pierwsze egzemplarze "Invaders" dotarły do Europy. Co ciekawe muzycy BITCHES SIN oraz Quegan nie mogli długo wytrzymać bez grania i w 1987 powołali do życia heavy metalową grupę FLASHPOINT, która z pewnymi przerwami przetrwała do roku 2008, nagrywając trzy płyty. W roku 2008 została przekształcona ponownie w BITCHES SIN i istnieje do dziś, ale to już zupełnie inna historia.


ocena: 6,5/10

new 23.06.2019