Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Black Fate (GER)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Black Fate - Commander of Fate (1986)

[Obrazek: R-3516509-1345419082-8129.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Heaven Can Wait 03:18
2. Champagne 03:36
3. Child Of Hell 06:03
4. Wild In The Streets 03:16
5. Warchild 06:00
6. Frozen Heart 06:04
7. Prelude 00:42
8. Midnight 05:12

Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Hüttemann - śpiew
Michael Roll - gitara
Stefan Witt - gitara
Frank Sondermann - bas
Ralf Berndt - perkusja

BLACK FATE przemknął po niemieckiej scenie jak meteor i zgasł.
Nagrali tylko ten jeden album i nic więcej po sobie nie pozostawili. Grupa została założona w 1984 w niemieckim metalowym zagłębiu, Nadrenii Westfalii. Udało im się szybko przygotować zestaw kompozycji na płytę, którą wydała wytwórnia Fate Records na fali zainteresowania rodzimym tradycyjnym heavy metalem, w tym przypadku nieco odmiennym od stylu ACCEPT czy GRAVE DIGGER.

Średnio szybkie tempa i surowa gra pary gitarzystów Roll/Witt przypominała nieco styl grup brytyjskich z rejonu Newcastle, choć sam sposób wykonania był jak najbardziej tradycyjnie niemiecki - precyzyjny i nieco bezduszny. Tak surowo brzmi tu i czasem wokal Hüttemanna, trochę przesadnie szorstki do tej i tak wystarczająco szorstkiej muzyki. "Heaven Can Wait", "Champagne" zwarte, krótkie, z wyrazistymi refrenami i sprawnie odegranymi solami gitarowymi dają niemal pełny obraz tego albumu od strony niemieckiej.
W numerach dłuższych są nieco łagodniejsi i próbują bardziej urozmaiconej gry z pewnym melancholijnym klimatem i dawką mroku, jak w "Child Of Hell", gdzie dużo ostrego niekomercyjnego heavy rocka pokazuje, że ten zespół stać na więcej niż tylko kwadratowe germańskie granie. Także gdy wokalista w tym graniu prostych riffowych kompozycji nie wrzeszczy wypadają zupełnie dobrze, tyle że z drugiej strony stają się zbyt ugrzecznieni.  Na pewno nie zawodzą tu gitarzyści i to spokojne rozgrywanie w "Warchild" ma dużo wspólnego z tym, co robił TANK w dłuższych kompozycjach. Zespół z jednej strony niemiecki, a z drugiej taki brytyjski... Jest tu ballada "Frozen Heart", jakiej się w Niemczech po prostu nie nagrywało w tym czasie, bo to numer wypływający wprost z angielskiej tradycji pojmowania łagodnego, rockowego balladowego grania i analogii można szukać wśród nagrań na płytach grup z kręgu głównego nurtu NWOBHM. Piękna, oszczędna w środkach wyrazu kompozycja, a przy tym o niekomercyjnym charakterze.

UK, a może nawet i amerykańskość cechuje zamykający ten album, bardzo interesujący "Midnight". Tu, gdzie styka się i heavy metal rycerski w tych dostojnych płynących w średnim tempie zwrotkach z jakimś innym graniem, bardziej odnoszącym się do klasyki heavy rocka. Tak, to niemiecko-brytyjska płyta z heavy metalem o brytyjskim brzmieniu z pierwszej połowy lat 80-tych.
Zespół nietypowy poniekąd i trochę szkoda, że tak nagle zniknął bez śladu.


Ocena: 8/10

7.01.2009