Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Black Steel
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Black Steel - Destructor (2001)

[Obrazek: R-3093820-1463302696-2705.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Breaking the Chains 05:04
2. Time Marches On 03:52
3. Bonded by Steel 06:02
4. Vengeance of the Damned 06:07
5. Hells Gates 07:56
6. Destructor 05:38
7. Too Wild to Tame 05:02
8. Forever 05:37
9. Hail of Fire 05:06
10. Rise Up 06:19

Rok wydania: 2001
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Australia

Skład:
Matt Williams - śpiew
Jamie Page - gitara
Andrew Distefano - gitara
Dave Harrison - gitara basowa
Damien Petrilli - perkusja

Ten australijski zespół powstał w roku 2000 z inicjatywy Jamie Page'a, gitarzysty sławnego onegdaj zespołu ANGUS MCDEATH.
Tym razem, wspólnie z wokalistą Williamsem postanowił on stworzyć grupę grającą klasyczny heavy metal i taki styl zespół ten reprezentuje. Australijski metal to zawsze było granie łączące Europę i Amerykę, z tą jakże rozpoznawalną nutką własnej tożsamości. Czerpią pewne wzorce od najlepszych i jednocześnie robią to w sposób swoisty i niepowtarzalny.
To najlepsza płyta z klasycznym heavy metalem, jaka ukazała się w Australii i jedna z najciekawszych pozycji z tego gatunku w obecnym stuleciu. Wydana została w pierwszej wersji przez niedużą krajową wytwórnię MGM Distribution we wrześniu 2001 roku.

"Breaking the Chains" to utwór w stylu Judas Priest, ze znakomitymi zaśpiewami Williamsa, leniwie poprowadzonym refrenem i nietypowym, frapującym solem gitarowym. "Time Marches On" to mix SAVATAGE w zwrotkach i HELLOWEEN z Kiske w refrenach, a wszystko w klasycznej heavy metalowej konwencji z domieszką neoklasyki. "Bonded by Steel" ma w sobie coś z IRON MAIDEN, z drugiej jednak strony brzmi to bardzo epicko, przy czym wart uwagi jest też fragment melodic metalowy i udana część instrumentalna. "Vengeance of the Damned" to wejście w stylu BLACK SABBATH z ery Tony'ego Martina, a potem Williams udowadnia, że potrafi znakomicie śpiewać, subtelnie, w delikatnym w gruncie rzeczy utworze, mocno osadzonym w brytyjskiej tradycji rockowej. Druga część kompozycji zbudowana po mistrzowsku z naprzemiennych motywów o charakterze kontrastowym.
"Hell's Gates" często określa się mianem najdoskonalszego utworu zespołu, wynosząc go z powodu monumentalnego połączenia brytyjskiej i amerykańskiej stylistyki epickiego grania. Tu akurat nie do końca się zgadzam. Owszem, momenty przypominające najlepsze chwile BLACK SABBATH z jednej strony i patos MANOWAR z drugiej, są wspaniałe, jednak jakoś na końcu utwór ten siada i brak mu rzeczywiście godnego zwieńczenia. Bardzo dobry, ale tylko i wyłącznie tyle. "Destructor:" to utwór typowo painkillerowy, ale w jakże ciekawy i szyderczy muzycznie sposób jest łamany w refrenach. Znakomite, niszczące solo Page'a i doskonałe zakończenie. "Too Wild to Tame" to bardzo dobry numer heavy metalowy, nie wybiega on jednak poza standardy. Z całego LP przypadł mi do gustu najmniej. "Forever" następujący po nim utrzymany w podobnym stylu, ale melodia i swoboda wykonania godna podziwu. Ten numer to perła australijskiego heavy metalowego grania. "Hail of Fire" jest w części pierwszej bardziej zbliżony do amerykańskiego stylu klasycznego heavy metalu, ale w drugiej części słychać wpływy brytyjskie, w tym IRON MAIDEN. Refren to jeden z najbardziej udanych momentów na tym LP.
Album zamyka "Rise Up", czyli również niezmiernie udana, klasycznie metalowa kompozycja, udziwniona nieco przez zabawny w sumie wokal.

Całość godna podziwu. Zero szarpaniny, średnie i średnio szybkie tempa, perkusista Petrilli osiąga efekt prostymi środkami, mocny słyszalny bas, dobrze ustawiona perkusja. Miękkie, ale mocne gitary, niekiedy wspomagane bardzo delikatnymi ciekawymi i ukrytymi w tle partiami wspomagających je klawiszy.
Takie albumy nie powstają zbyt często. Tym razem Australijczycy udowodnili, że też potrafią stworzyć atrakcyjny, osadzony w tradycji materiał.
Ostatecznie jednak zespół nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W roku 2005 przypomniał jeszcze o sobie topornym heavy/thrashowym LP "Hellhammer" i choć nigdy już nic nie nagrał, to jako swojego rodzaju przedsięwzięcie klubowo-towarzyskie istnieje po dziś dzień.


Ocena: 9.5/10


12.10.2007