Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Children of Bodom
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Children of Bodom - Something Wild (1997)

[Obrazek: R-722421-1151915743.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Deadnight Warrior 03:21
2. In the Shadows 06:02
3. Red Light in My Eyes, Part 1 04:28
4. Red Light in My Eyes, Part 2 03:50
5. Lake Bodom 04:02
6. The Nail 06:17
7. Touch Like Angel of Death 07:57

Rok wydania: 1997
Gatunek: Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Alexi Laiho - śpiew, gitara
Alexander Kuoppalla - gitara
Henkka Blacksmith - bas
Jaska Raatikainen - perkusja
Janne Wirman - instrumenty klawiszowe

O tej płycie napisano już całe tomy, eseje i niezliczoną liczbę recenzji.
Napiszę i ja.
Pomijając specyficzne okoliczności wydania tego albumu przez Spinefarm, sama płyta jako taka jest niezwykła. Nie będę tu bronić tezy, że jest to pierwszy album z takim ujęciem metalu melodyjnego, ale agresywnego, bo może nie jest to teza do końca prawdziwa. Z pewnością jednak połączenie agresji z klawiszami i mozartowskim uzupełnieniem całości to novum.
Black metalowe korzenie Laiho i neoklasyczne fascynacje Wirmana stworzyły razem nową jakość, która określana była jako power metal with harsh vocals, a dziś bardziej extreme melodic metal czy melodic death metal, przy czym z tym drugim się nie zgadzam.

Melodic jak najbardziej. Extreme też. Petarda w postaci "Deadnight Warrior" pokazuje, że mamy do czynienia z nową jakością. Drobne wartości, gęsta, szybka perkusja, harsh, ale i niezwykle wystudiowane sola gitarowe i rozległe klawisze, choć w tej kompozycji podane z umiarem.
"In the Shadows" to metaliczny bas i blasty oraz klawisze, stosowane wcześniej w melodic black metalu, tu zaś dostosowane do bardziej power metalowej filozofii. "Red Light in My Eyes" w dwóch odsłonach to zadziwiająca mieszanka harshu, growlu, screamo, krzyku, potężnych riffów, wziętych z black metalu, thrashu, klasycznego heavy Mozarta w tle i taka muzyka musiała ekscytować i fascynować, gdy się ta płyta ukazała i choć w dobie obecnej znalazła sporo naśladowców, to pozostaje wciąż świeża i dla większości poziomem wykonania nieosiągalna. No i ta melodyjność jest przebogata. Te melodie są tu różne, niby powiązane, a czasem przecież wręcz niemal się wzajemnie wykluczają, stoją na przeciwległych stronach metalowego mostu. Nagromadzenie neoklasyki, podanej w nowoczesny sposób ogromne. Ale sensem tego albumu i rodzącego się gatunku jest "Lake Bodom" i to ten rytm i takie gitarowe ataki stały się podstawą jego dalszego rozwoju. Tak też jest i w przypadku "The Nail" z wstępem zaczerpniętym z filmu "Ben-Hur" i gwałtownymi nawałnicami, budowanymi przez gitary i sekcję rytmiczną. Mniej prostej melodii, więcej grania twardego, momentami thrashowego w rytmice, ale pełnego klasycznych motywów klawiszowych i fragmentów o niemal filmowym rozmachu dźwiękowym.
Wreszcie "Touch Like Angel of Death" oraz niespodzianki, jakie spotykają słuchacza, gdy zapada na jakiś czas cisza. Tu można powiedzieć jedno. W tej niesamowitej kompozycji jest chyba jeden z nielicznych punktów stycznych CHILDREN OF BODOM i KALMAH. A nawet wiele punktów.

Wspaniałe jest wykonanie na tej płycie. Ta muzyka jest trudna wykonawczo. Zdecydowanie to nie jest monotonna łupanka ich naśladowców NORTHER. Tu jest maestria i to nie tylko Warmana.
Tu jest splot niemal natchnionego grania całej ekipy. Okiełznanie chaosu. Osiodłanie agresji.
Można by o tym albumie pisać tomy. Już je napisano. Można też posłuchać po raz kolejny.

Warto. Polecam.


Ocena: 9.5/10

10.09.2008
Children of Bodom - Hatebreeder (1999)

[Obrazek: R-4511135-1367428146-8075.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Warheart 04:07
2. Silent Night, Bodom Night 03:12
3. Hatebreeder 04:21
4. Bed of Razors 03:56
5. Towards Dead End 04:54
6. Black Widow 03:58
7. Wrath Within 03:54
8. Children of Bodom 05:14
9. Downfall 04:34

Rok wydania: 1999
Gatunek: Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Alexi Laiho - śpiew, gitara
Alexander Kuoppalla - gitara
Henkka Blacksmith (Henri Samuli Seppälä) - gitara basowa
Jaska Raatikainen - perkusja
Janne Wirman - instrumenty klawiszowe

Prezentując w 1999 album "Hatebreeder" CHILDREN OF BODM miał już ugruntowaną pozycję swoim debiutem oraz obok potencjału samych muzyków także realną wizję muzyki. Ten ekstremalny rodzaj power metalu z harshem stał się gatunkiem bardzo pożądanym na rynku muzycznym, stał się modny i  COB musiał stworzyć płytę atrakcyjną, bo konkurencja, głównie w samej Finlandii wyrastała jak grzyby po deszczu.

Jeśli uznać debiut za coś wyjątkowo świeżego i natchnionego niespotykanymi dotąd pomysłami to "Hatebreeder" jest jego dojrzalszym wyrażeniem. Dojrzalszym to nie znaczy lepszym. Taka specyficzna potoczystość i maestria powiązań klawiszy i gitar, tkanie motywów z nieprzewidywalnego zastąpione zostało twardą melodyjną rutyną, określonym, nieco innym niż poprzednio tempem głównym kompozycji oraz pewnym przesunięciem w kierunku melodyjnego gotheburga, przede wszystkim odnoszącego się do stylu IN FLAMES z tego okresu ("Colony").
Warheart to bardzo dobre otwarcie, może mało odkrywcze i nośne, ale solidne, lecz już obiecujący w tytule Silent Night, Bodom Night jest taki sobie poza perfekcyjnym wykonaniem, a tego w tym okresie nie można było Dzieciakom nigdy odmówić. Moc i potęga ataku to podstawa tytułowego Hatebreeder, ale pewnego rodzaju black metalowa osnowa (choć i nieco neoklasyczna) plasuje ten utwór bliżej melodic black metalu, choć nie na tyle blisko, żeby nie zauważyć niemal radiowo przebojowego refrenu. Gdy na tym LP zespół gra trochę wolniej i trochę bardziej classic power metalowo to jest średnio atrakcyjny jak w Bed of Razors, gdzie całościowo od lekkiego znudzenia monotonią ratują kapitalne ozdobniki Warmena i gitarzystów, może nawet najlepsze na całej płycie. Z drugiej strony taka pozorna lekkość w połączeniu z brutalną niedbałą przebojowością Towards Dead End jest bardzo interesująca.
Bardziej interesująca jest jednak klasyczna szybkość i energia w zwartych, melodyjnie brutalnych Black Widow i Wrath Within kompatybilnych z nagraniami z debiutu.
Najlepszy numer to z pewnością pasjonujący i super energiczny Children of Bodom. Oczywiście można się z tym twierdzeniem nie zgodzić, ale ten kawałek wyrasta dwie klasy wyżej ponad pozostałe. Jest tu ta sama magia, jaka panowała w roku 1997 na " Something Wild", ta sama pełna swobody zabawa instrumentalistów w mieszanie motywów i stylów. Część instrumentalna, oparta na motywach neoklasycznych jest dewastująca. Podobnie zresztą jest w przypadku
Downfall.

Wyborny harsh Alexi Laiho, wyborne klawisze Warmana, choć o klasę niższe niż genialne na "Something Wild", bardzo dobra perkusja, ale ponadto jakoś to wszystko w opcji instrumentalnego kunsztu tym razem nie porywa.
Ogólnie można odnieść wrażenie, że CHILDREN OF BODOM jakby się przestraszył nowatorstwa z 1997 i teraz powraca na nieco bezpieczniejsze wody melodic black w najmniej ekstremalnej odmianie oraz szwedzkiego gothenburskiego melodeath w złagodzonej wyrazistymi klawiszami odmianie. Co do brzmieniato jest ono mocniejsze i lepsze niż na pierwszej płycie, ale to nie zawsze jest najważniejsze i to się sprawdza przy okazji tego albumu.
Bardzo dobra płyta, godząca w gusta słuchaczy różnych odmian extreme melodic metalu, ale krok w tył w stosunku do debiutu.


ocena: 8,2/10

new 27.02.2019
Children of Bodom - Hexed (2019)

[Obrazek: R-13290753-1552511688-6402.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja vinyl Nuclear Blast NB 4043-1)
1. This Road 04:33
2. Under Grass and Clover 03:33
3. Glass Houses 03:27
4. Hecate's Nightmare 04:09
5. Kick in a Spleen 03:34
6. Platitudes and Barren Words 04:13
7. Hexed 05:03
8. Relapse (The Nature of My Crime) 03:26
9. Say Never Look Back 04:23
10.Soon Departed 04:54
11.Knuckleduster 03:27

Rok wydania: 2019
Gatunek: Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Alexi Laiho - śpiew, gitara
Daniel Freyberg - gitara
Henkka Blacksmith (Henri Samuli Seppälä) - gitara basowa
Jaska Raatikainen - perkusja
Janne Wirman - instrumenty klawiszowe


No tak, to już dziesiąta płyta Dzieciaków, którą od pierwszej dzieli lat dwadzieścia i dwa. Swoisty jubileusz uhonorowany przez Nuclear Blast serią różnych wydań specjalnych tego albumu, który ukazał się w marcu.
CHILDREN OF BODOM tym razem nie zaskakuje niczym, poza tym, że jak się okazuje nadal można iść po własnych śladach, tworząc muzykę wtórną, ale przecież nadal dla fanów atrakcyjną. Gdy nie ma death & rolla na wysokich obrotach to jest klasyczny death melodic power, czyli melodyjny extreme metal i po raz pierwszy jest także więcej niż na singlu Daniel Freyberg, który w dawniejszych czasach krótko tylko wytrzymał w NORTHER, a jak wiadomo NORTHER to konkurent COB na tym poletku. A Król może być tylko jeden.

Poza tym wszystko po staremu. Nie wdając się w głębokie analizy w rodzaju "... z której wcześniejszej płyty to zostało podebrane" można posłuchać sporej dawki encyklopedycznego extreme melodic metalu CHILDREN OF BODOM.
Harsh Alexi Laiho jak zwykle znakomity gitary tną ostro i głęboko, sekcja rytmiczna napędza wszystko jak należy, a Janne Wirman, choć dochodzi do steru niezbyt często, to po raz kolejny wymyślił serię znakomitych partii klawiszowych, czasem nieco neoklasycznych a czasem bardziej pokręconych. Nie wiadomo, czego oczekiwać w tej konwencji, ale czapki z głów przed masakrującym, ultra dynamicznym i ultra melodyjnym refrenem z This Road.
Trochę nieco nowocześniejszego grania prowadzi w ślepą uliczkę w Under Grass and Clover, natomiast jak zwykle gdy grają szybko z wolniejszymi fragmentami i ponownie się rozpędzają w brutalny sposób (Glass Houses) to są atrakcyjni, niezależnie ile razy stosowali ten chwyt w przeszłości. Jest i nieco szarzyzny jak  Relapse (The Nature of My Crime). COB jest jednak nudny, gdy gra w takim miarowym tempie jak w Soon Departed i Hecate's Nightmare i tu wyszło to także topornie, mimo że Warmen tworzy klimat grozy swoimi klawiszami. Jest także męczący, gdy stara się być bardzo brutalny (Kick in a Spleen i Say Never Look Back.
Numer tytułowy jak zwykle się wyróżnia, tym razem neoklasycznymi ozdobnikami i potężnymi natarciami gitar z monumentalnymi klawiszami w tle. CHILDREN OF BODOM czasem gra na poważniej i tu akurat robi to znakomicie.
Najgorzej na końcu w Knuckleduster niemal metalcore'wym, gdyby nie wstawki klawiszowe.

Jak na okrągłą 22 rocznicę wydania pierwszego albumu jest mocno średnio. To znaczy dobrze jest, ale do zachwytów daleko. Taki typowy metalowy wybryk Dzieciaków z okolic Jeziora Bodom.


ocena: 7/10

new 6.07.2019
Children of Bodom - Follow the Reaper (2000)

[Obrazek: R-652769-1452450659-6911.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Follow the Reaper 03:47
2. Bodom After Midnight 03:44
3. Children of Decadence 05:34
4. Everytime I Die 04:03
5. Mask of Sanity 03:59
6. Taste of My Scythe 03:58
7. Hate Me! 04:45
8. Northern Comfort 03:49
9. Kissing the Shadows 04:32

Rok wydania: 2000
Gatunek: Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Alexi Laiho - śpiew, gitara
Alexander Kuoppalla - gitara
Henkka Blacksmith (Henri Samuli Seppälä) - gitara basowa
Jaska Raatikainen - perkusja
Janne Wirman - instrumenty klawiszowe

Trzecia płyta, trzecia płyta...
Czasem to brzmi złowieszczo, czasem jest gwoździem do trumny, a czasem...

No właśnie, "Follow the Reaper" jest albumem nieco innym od dwóch pierwszych. Innym, więc porównania nie są specjalnie na miejscu, choć przecież gatunek ten sam. Extreme melodic metal zwany także power with harsh lub melodic death metal with harsh, albo death/ melodic power metal. Wszystko to jest na tym albumie, wydanym przez Spinefarm Records w październiku roku 2000. 
Co jest więc inaczej? Zapewne jest to pierwszy album z jasno wyrażonym naciskiem na moc i energię bez ubarwień łagodzących, pierwszy taki album COB, ale i pierwszy tej szkoły fińskiej, która postawiła na prostotę przy zachowaniu wirtuozerii klawiszowej. Jednak już nie takiej i nie takiego rodzaju jak w roku 1997. Tytułowy Follow the Reaper jest swoistym credo zespołu dojrzałego i wytyczającego pewną nową linię, ale czy ciekawszą niż na debiucie? Muzyka COB staje się potoczysta i twarda, nadal melodyjna, ale wrażenie niewymuszonej lekkości jest już tylko fragmentaryczne i ulotne. Jasne, że Bodom After Midnight gniecie i porywa, ale tej niszczącej maestrii już nie ma. Nowocześniej w partiach klawiszowych, nowocześniejsze, mniej czytelne sola, brutalniej, mimo wszystko brutalniej (Children of Decadence, Mask of Sanity, Northern Comfort) nawet wtedy, gdy jest wolniej i bardziej klimatycznie (Everytime I Die), choć w tej kompozycji można usłyszeć najłagodniejsze zagrywki i ozdobniki gitarowe i zapewne najbardziej rozpoznawalny refren. Z całą pewnością bardzo wysoki poziom prezentuje Taste of My Scythe, agresywny, ale z doskonałym planem klawiszowym, dalekim i eterycznym, ale na pewno bardzo klimatycznym. W Hate Me! zadziwia gra duetu gitarzystów i tu czuje się, że grają najlepsi - od unisono poprzez pojedynek na sola, aż po te zwaliste kruszące riffy przez partię klawiszową. Cały czas czegoś jednak brakuje... I to chyba jest klimat ogólny, którego mimo obecności Kosy, tak naprawdę nie ma.
Klimatu nie da się wytworzyć jedynie niepodważalną maestrią instrumentalistów i porażającym harshem Laiho.

Mocarna, potężna i krystaliczna produkcja, fenomenalne brzmienie wszystkich instrumentów, które może teraz nie przedstawia się tak nowatorsko jak w roku 2000, ale wtedy to było po prostu Coś Niezwykłego. Te gitary jak piły łańcuchowe z łańcuchami z kryształu górskiego.
Klimat. No, tego zabrakło i tego już się nigdy wraz z tą chwytliwą przebojowością odbudować nie udało.
A tymczasem także w roku 2000 debiutował Bagienny Potwór KALMAH i nic w extreme melodic metalu z Finlandii nie było już takie samo jak w wieku XX.


ocena: 8/10

new 14.06.2020