Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Consfearacy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Consfearacy - Consfearacy (2011)

[Obrazek: R-4228276-1359131004-8187.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Pain Infantry 03:25
2. Ritual Sacrifice 04:49
3. Fall from Grace 04:19
4. World Domination 04:32
5. Live Again 04:48
6. Dying to Kill 03:22
7. Forever Falling 04:37
8. Unbreakable 03:48
9. Flesh & Bone 04:24
10. Your Dead to Me 05:00

Rok wydania: 2011
Gatunek: power metal
Kraj: Niemcy/USA

Skład zespołu:
Brian O'Connor - śpiew
Fabian Schwarz - gitara
Ira Black - gitara
Günter Auschrat - bas
Timo Weis - perkusja

Gdy w roku 2009 powstał CONSFEARACY, początkowo jeszcze pod nazwa PROPHESY wiele obiecywano sobie po tym nowym projekcie. W skład grupy weszli muzycy z Niemiec i USA i z pewnością takie nazwiska jak Brian O'Connor (VICIOUS RUMORS) czy Ira Black (HEATHEN, CHRIS CAFFERY , VICIOUS RUMORS itd) przyciągały uwagę. Niemiecka część zespołu może nie była tak znana, ale grupy w jakich się pokazywali wcześniej także nie były anonimowe. Połączenie amerykańskiej i niemieckiej stylistyki grania power metalu, czy też mówiąc precyzyjniej power/thrashu mogło dać interesujące rezultaty, tym bardziej iż zespół zapowiadał coś nowego i oryginalnego w swoich próbach odświeżenia skostniałej formuły. Płyta została zaprezentowana przez Massacre Records 1 lipca 2011.

Rzeczywistość okazała się jednak inna i tego albumu nie można uznać za udany.
Dziesięć kompozycji i poza jedną żadna z nich nie wyróżnia się niczym, poza mętnymi i nieczytelnymi aranżacjami i brakiem myśli przewodniej.
Wygląda to tak, jakby każdy z członków zespołu upychał tu to co było najlepsze w tych grupach gdzie grali wcześniej, a w efekcie powstał koktajl niestrawny.
Niekiedy nieuporządkowanie w takim graniu to specyficznie podana progresywność, tu jednak jest to po prostu zwykłe nieuporządkowanie w numerach pozbawionych jasno określonych melodii. Jest tu mnóstwo pomysłów zaczerpniętych z thrashu, nieco z groove, podanych w formie power metalowej, przy czym ani tej mocnej amerykańskiej, ani twardej i bezwzględnej niemieckiej. Nie można odmówić CONSFEARACY tego, że w każdej kompozycji coś fajnego przemycają - a to wycyzelowaną solówkę, a to dosyć oryginalny riff, a to niezłe zagrywki basu. Ogólnie chcą być jednak oryginalni na siłę i stają się niezrozumiali, no może poza "Dying to Kill" - faktycznie killerem i żałować należy, że tylko raz zdobyli się na takie granie rezygnując z nieporadnej brutalności i udziwniania na siłę. Brian O'Connor wypada w tym numerze fantastycznie i ten jeden raz pozwala się mu tu rozwinąć skrzydła. W pozostałych numerach musi nieustannie walczyć z nieuzasadnionymi zmianami rytmu, tempa lub przebijać się przez gitarowe szarże duetu Ira Black - Fabian Schwarz, który chyba nie zawsze się do końca rozumie. Wokalista jest tu najmocniejszym punktem i szeroka gama środków wyrazu jakich używa - od głębokiego gardłowego śpiewu po wysoki i bardzo czysty budzi szacunek.
Oczywiście, nie można oczekiwać, że ten zespół musi podążać potulnie drogą prostego agresywnego melodyjnego power/thrashu z łatwymi refrenami i przewidywalna budową kompozycji jednak aby wyjść z tego schematu, trzeba mieć faktycznie pewien plan. CONSFEARACY nie ma go i te numery są albo produktem działania pospiesznego, albo powstawały zbyt długo i stały się ofiarą przekombinowania. Kto szuka tu czegoś zbliżonego do VICIOUS RUMORS nie znajdzie wiele dla siebie, a ci którzy liczą na granie niemieckie, zawiodą się zupełnie.
Ta ekipa chciała wypaść nowocześnie, wykorzystując przy tym bardzo tradycyjne środki. Rwane riffy, chórki typowe dla lat 80tych, uproszczona dosyć mechaniczna gra perkusisty, mało wnoszące sola obu gitarzystów. W pewnym stopniu ten zespół poszedł w ślady innej amerykańskiej formacji DARK EMPIRE z drugiej płyty i poległ w meandrach sztucznie budowanej złożoności, z której niewiele wynika. Do nowoczesnego podejścia FLOTSAM AND JETSAM zabrakło jeszcze więcej, przede wszystkim jasno wyrażonego klimatu i autentycznie wzbudzającego zainteresowanie wykonania.

Album ma jeszcze jedną wadę. Jeśli już grają to co grają, to przynajmniej brzmieniowo powinni rozrywać na kawałki. Tymczasem gitary kopią średnio, sekcja rytmiczna nie ma odpowiedniej mocy, a sama produkcja jest mało wyrazista i pewne momenty są niezbyt czytelne.
Być może znajdą się tacy, którym muzyka CONSFEARACY przypadnie do gustu, na pewno nie będą to jednak ci, którzy najwyżej cenią precyzyjnie i energicznie wykonane melodie, także te typowe dla Ameryki. Tym na pocieszenie pozostaje tu "Dying to Kill" z kapitalnym solem Blacka.
Mało.

Ocena: 5,5/10

1.07.2011