Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Elvenpath
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Elvenpath - Elvenpath (2011)

[Obrazek: 299692.jpg?5343]

Tracklista:
1. For Our Liberty 05:13
2. Into The Future 05:40
3. Guardians of the Underground 06:43
4. Moria 06:19
5. Enflaming Demands 05:40
6. Cellars of Doom 04:54
7. Metalwar 07:36
8. War of Steel 08:27
9. Metalsteel 08:24

Rok wydania: 2011
Gatunek: Traditional Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dragutin Kremenovic - śpiew
Till Oberboßel - gitara
Oliver Rossow - gitara
Christian Flindt - bas
Boldie von Herbolder - perkusja

ELVENPATH w dziesiątą rocznicę swego istnienia wydaje w marcu swój trzeci album.
Nigdy ten zespół nie zdobył jakiejś większej popularności i w ciągle zmieniających się składach stanowił raczej dalsze zaplecze niemieckiej power metalowej sceny podziemnej, bo i kontraktu płytowego z żadną wytwórnią nigdy nie podpisał. Obecny skład różni się znacznie od tego ostatniego i obecnie trzon zespołu tworzą ludzie związani z mało znanym PUKY SPOON, którego działalność została jakiś czas temu zawieszona. Ten PUKY SPOON tu słychać, bo na tej płycie ELVENPATH gra inaczej niż dla przykładu na swoim debiucie. Miejsce rozwlekłych kompozycji power fantasy zajęły kompozycje bardziej przesycony tradycyjnym heavy metalem, odegranym jednak z powerową energią.

Ta mieszanka jest nieco dziwna, bo te riffy są często bardzo łagodne i galopujące w stylu typowego, lekkiego melodic power metalu, a same melodie zaś zupełnie odmienne, true metalowe i wszystko okraszone tym zamaszystym wokalem Dragutina Kremenovica. To taki wokalista niemal epickiego wymiaru, ekspresyjny i o dumnym głosie, który już prezentował w PUKY SPOON.
W efekcie mamy taki prosty i naiwny zestaw kompozycji rycerskich i sławiących metal najprostszymi środkami, także w tekstach. "For Our Liberty" daje do zrozumienia już na początku z czym będziemy mieć do czynienia. Sławienie metalu ma dużo prostodusznego wdzięku w "Into The Future" zbudowanym na cytatach z klasyki w warstwie tekstowej i samej muzyce, prostej i rytmicznej. Trzeba jednak powiedzieć, że to wszystko jest bardzo sprawnie zagrane i szczególnie sola gitarowe stoją na wysokim poziomie. Muzycznie miesza się wszystko od MANOWAR po IRON MAIDEN i zespół wcale tego nie kryje. Także i w samej muzyce jest dużo tych cytatów. Gdy grają bardzo true jak w "Guardians of the Underground" to mamy mieszankę SOLEMNITY i melodic power, przy czym to jest zgrabne i ma swój wdzięk. Nie ma wątpliwości, że te gitarowe szarże są autentycznie pełne zaangażowania. Tam, gdzie ten bardziej tradycyjny heavy bierze górę i graja nieco wolniej jak w "Moria" słychać pewne echa WIZARD czy METAL LAW i ogólnie niemieckiego heavy metalu, wynikającego wprost z tradycji lat 80-tych. "Enflaming Demands" bardziej nawiązuje do początków muzycznych zespołu i tu już niestety lekko zanudzają, bo gdy próbują tworzyć klimat fantasy wychodzi to blado.  Odrobina energii i gitarowych ataków i już w "Cellars of Doom" coś się dzieje, a przede wszystkim można podziwiać epickie wokale Kremenovica w niemal operowym stylu. Co by się nie powiedziało o samej muzyce, to ten wokalista naprawdę dysponuje ciekawym true metalowym głosem. Końcowa część tej płyty to trzy utwory długie. Naprawdę ładnie brzmi hymnowy "Metalwar", znów zbudowany z cytatów, ale to jest bardzo dobre połączenie. Średnie tempo, dostojnie, dumnie i tak maszerują ci Metal Soldiers od epickich zwrotek do operowego refrenu. Oby MANOWAR miał takie utwory na nowej płycie. Świetnie się rozpędzają i rozwijają to wszystko w solach. Stalowego Marszu ciąg dalszy w "War of Steel". Też średnie tempo, udane chórki rycerskie i wszystko w duchu klasyki lat 80-tych. Jest też i nastrój podniosły i ta surowość Miecza. Może lekko komiksowe i przerysowane, ale słucha się bardzo dobrze. Tak jak i "Metalsteel". Czy może być coś bardziej true niż Metalowa Stal? No przecież nie może. Tu jednak trochę zawiodła sama melodia przy ciekawych, ostrych, ciętych riffach. Trochę rozwlekłe to sławienie tym razem.

Tak czy inaczej, chyba ten album sami muzycy potraktowali lekko z przymrużeniem oka. Tyle sławienia Metalu nagromadzonego w jednym miejscu nie było już od dawna i dawno tyle razy nie pojawiło się słowo Metal. W dobie false metalu i podobnych przypadłości trapiących metalową muzykę, krucjata ELVENPATH jest jak najbardziej słuszna.Popieram tym bardziej, że wokalnie to wyszło znakomicie, a gitarowa robota też bez zarzutu.
Jak na produkcję self to brzmienie jest znakomite i to jest brzmienie true, ale bez kwadratury i toporności ani też bez zbytniego ułożenia.
Główny bohater ? Dragutin Kremenovic. Nagroda Złotego Buzdygana dla niego.

Heavy Metal Is the Law!

Ocena: 7.9/10

28.03.2011
Elvenpath - Piece of Fate (2015)

[Obrazek: R-7568583-1444214070-8162.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Mountain of Sorrows 07:02
2. Battlefield of Heaven 04:54
3. Sons of the Blood Cult 07:36
4. The Liars' Dance 05:29
5. Testament of Tragedy 08:44
6. Wild Boars of Steel 05:54
7. Coming Home 02:31
8. Sentinel of the Past 06:06
9.Queen Millennia 06:47
10.On the Elvenpath 13:21

Rok wydania: 2015
Gatunek: Traditional Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dragutin Kremenovic - śpiew
Till Oberboßel - gitara
Oliver Rossow - gitara
Christian Flindt - gitara basowa
Manuel Appel - perkusja

Jest to druga płyta ELVENPATH  w odnowionym składzie, przy czym pojawił się nowy perkusista Manuel Appel. Jest to ponownie album wydany nakładem własnym. Chciałoby się napisać  - "jest to ponownie potraktowany z przymrużeniem oka, nadęty tradycyjny rycerski heavy metal", ale tym razem grupa podeszła do tematu nieco poważniej.

Słychać to już na początku w Mountain of Sorrows, dosyć długim i standardowo heroicznie melodic power metalowym, bez błysku  ale z bardzo dobrą gitarową częścią instrumentalną. Chcą brzmieć trochę jak w miarę późny IRON MAIDEN w Battlefield of Heaven czy Sentinel of the Past, ale wychodzi to jak STEELWING, tylko nieco gorzej wyprodukowany.
Te wszystkie kompozycje nie są złe, są dobre, ale tak bardzo wtórne i pozbawione indywidualnego piętna zespołu, że zazwyczaj w połowie przestają przykuwać w uwagę, jak te zrobione pod tradycyjny amerykański heavy metal Sons of the Blood Cult oraz Queen Millennia. Klasycznego sławienia metalu nie brakuje w rytmicznym Wild Boars of Steel w tradycji JUDAS PRIEST, ale najfajniejsze jest tu chrząkanie świni (a może dzika?) na samym początku.
Pewnym ukłonem w kierunku tego, co grali na poprzedniej płycie, jest The Liars' Dance, zgrabna mieszanka true metalu i rock/metalu stadionowego, a jeszcze głębiej sięgają do swojej historii w długim songu barda Testament of Tragedy zagranym dosyć ciężko i wolno i ta kompozycja, oparta na wielokrotnych powtórzeniach jest nużąca, mimo patetycznego charakteru.
Album zamyka kolos epicki On the Elvenpath rozpoczynający się od dobrze zrobionej części wstępnej w tradycji BLIND GUARDIAN z gitarami akustycznym i elementami rycerskiego folka, potem jest miejscami ciężej, miejscami bardziej melodic power w niemieckim stylu, a nad tym wszystkim dominuje najlepszych na całej płycie  true epicki wokal Kremenovica. Wszystko to jest jednak za długie, a nieustanne repetycje i wysokie wokalizy drażniące.
Umiejętności członków zespołu były i pozostały na średnim poziomie i trudno tu kogokolwiek wyróżnić. Niestety, Dragutin

Kremenovic, który tak interesująco wypadł w barwnym występie na "Elvenpath" tym razem jest bez formy, śpiewa przeciętnie i wspierany jest bardzo przeciętne chórki rodem z czwartoligowych grup z Zagłębia Ruhry.Brzmienie całości jest dobre, ale bardzo typowe dla niemieckich produkcji niskobudżetowych nie ma cech własnych. Bas ii perkusja ustawione są ciekawiej niż gitary, w pewnych miejscach także wokal wydaje się trochę zbyt cofnięty.
Grający na poważnie wtórne rzeczy ELVENPATH jest po prostu solidnym zespołem rzemieślniczym, bardzo przewidywalnym, którego muzyka nie przykuwa uwagi na dłużej.

ocena 6,9/10

new 25.03.2019
Elvenpath - The Path Of The Dark King (2019)

[Obrazek: R-13616528-1557590258-6949.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Combat Zone Europe 04:35
2. One Strong Voice 07:03
3. Targaryen Fire 06:51
4. The Sword of Gideon 11:52
5. On the Verge of Insanity 06:51
6. Devil's Game and God's Masquerade 09:10
7. Black Wings 05:42
8. About Nightmares and Kings 06:18
9. The Mountain Curse 15:30

Rok wydania: 2019
Gatunek: melodic power metal/ epic heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dragutin Kremenovic - śpiew
Till Oberboßel - gitara
Oliver Rossow - gitara
Christian Flindt - gitara basowa
Manuel Appel - perkusja

Po raz czwarty ELVEN PATH prezentuje w marcu 2019 album nagrany nakładem własnym w stabilnym od lat składzie.
Jest to płyta bardzo długa i zawiera ponad 70 minut muzyki.

Grupa nie wychodzi poza zaklęty krąg fantasy power metalu inspirowanego BLIND GUARDIAN i może nieco ciężej zagranego flower metalu włoskiego, a jeśli już wychodzi, to ponosi totalna porażkę, jak w openerze Combat Zone Europe, który jest fatalnym, chaotycznym numerem speed power metalowym, z okropnymi piszczącymi zaśpiewami i chórkami typowymi dla słabego thrash metalu.
Zasadniczo jednak jest to w stylu powtórka z poprzedniego albumu i większość kompozycji obraca się w tych samych klimatach i riffach, a wykorzystanie w pewnych momentach harfy i skrzypiec niczego tu nie zmienia, podobnie jak chórków w stylu symfonicznym. Po raz kolejny pojawiają się dłużyzny w najbardziej rozbudowanych kompozycjach, takich jak The Mountain Curse czy The Sword of Gideon z melodiami znanymi już z licznych innych albumów mnóstwa innych zespołów. Dostojne galopady mają po części charakter tradycyjnie heavy metalowy, a rytmika przypomina w pewnych miejscach późny IRON MAIDEN. Brytyjczyków na myśl przywodzi także Dragutin Kremenovic, który jest w nie najwyższej formie i nieraz słyszymy niedysponowanego Dickinsona. Dodatkowe wysokie wokale poboczne są kompromitujące, zaś łagodne partie z pozostawieniem dużej ilości wolnej przestrzeni zazwyczaj ubogie. Klimaty się mieszają i tak w Devil's Game and God's Masquerade jest miejsce na posępną surowość, na melancholię i na epickość, tyle że to wszystko po prostu jest bardzo mało pomysłowe i uwagi nie przykuwa.
Próbują także dyskontować udane sławienie metalu z albumu "Elvenpath" (2011) w One Strong Voice i On the Verge of Insanity, ale to bardzo sztampowe numery, gdzie hymn bojowy nie powoduje chęci wyciągnięcia miecza. Melodic power w stylu fantasy w jednorodnej formie to Targaryen Fire i Black Wings. Bardzo to przeciętne, bardzo wzorowane na zespołach włoskich i najbardziej bliskie jest to graniu KALEDON.
Najlepszy i zdecydowanie zwracający na siebie uwagę jest dynamiczny power metal z epickim zacięciem About Nightmares and Kings. Potoczysty, zdecydowanie i naturalnie zaśpiewany przez Kremenovica, z porywającymi atakami gitar we fragmentach instrumentalnych mocarny i porywający. To jednak mało jak na cztery lata prac i rozwoju zespołu.

Tradycyjnie solidna produkcja typowa dla niemieckiego power metalu nie budzi ani zastrzeżeń, ani większego zachwytu.
Jedni mają większy talent i metalowy dar, inni mniejszy.
ELVENPATH pozostaje zespołem drugiego planu niemieckiej sceny niezależnej.

ocena 6,8/10

new 29.03.219
Elvenpath - Faith Through the Fire (2023)

[Obrazek: 1125813.jpg?3957]

Tracklista:
1. Overture of Steel 00:33
2. Shajan – Legend of the White Wolf 05:14
3. Satan’s Plan 05:32
4. All Across the Universe 01:57
5. Ocras Agus Neart 02:07
6. The Famine Year 09:58
7. Faith Through the Fire 05:50
8. Hail the Hammer and Warrior Wind 03:23
9. Silesian Winter 09:26
10.The Smoke That Thunders 05:29
11.Epiclogue 00:28

Rok wydania: 2023
Gatunek: power metal/heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dragutin Kremenovic - śpiew
Till Oberboßel - gitara
Christina Schleicher - gitara
Christian Flindt - gitara basowa
Erhan Söney - perkusja

Tym razem ekipie ELVENPATH udało się podpisać kontrakt z niemiecką wytwórnią El Puerto Records i to ona wydaje 9 czerwca 2023 kolejny album tego zespołu. W składzie się trochę pozmieniało. Odszedł Oliver Rossow, zastąpiony po kilku wcześniejszych roszadach w 2023 przez gitarzystkę Christinę Schleicher. Jest też od roku 2020 nowy perkusista Erhan Söney.

Zaszły zmiany, ale pozostał problem z muzyczną tożsamością ELVENPATH, a raczej jej brakiem. Jest to power metal łączący niemiecką siermiężność z zakręceniem, które jednak trudno nazwać pozytywnym. Intro i outro raczej bez sensu, bo że to jest nowa płyta to oznajmiać tu wszem i wobec nie ma potrzeby, zagrany na basie instrumentalny Ocras Agus Neart wnosi znacznie mniej niż taki basowy przerywnik, jak ten Burtona z roku 1983, a pierwszy z konkretnych utworów Shajan – Legend of the White Wolf to wokalnie udziwniany bez sensu i formalnie nieuporządkowany power metal z teoretycznie epickim zacięciem. Dragutin Kremenovic jest dobrym wokalistą, potrafi zaśpiewać konkretnie i bojowo, a tu stale pojawiają się jakieś irracjonalne udziwnienia w liniach wokalnych, nieraz zupełnie bez sensu. Dużo tu czegoś, co można określić jako metalowy pastisz i parodia, czasem zawstydzającego i w zasadzie to jakichś sensownych utworów pogranicza power i heavy metalu tutaj nie ma, bo teatralne podjazdy epickie w Satan’s Plan, czy też Hail the Hammer and Warrior Wind prezentują się raczej komiksowo i ten ostatni to pewnie ma być jakaś własna wersja stylistyki MANOWAR, czy nie oddalając się z Niemiec - WIZARD. Giitarowo jest ogólnie nad wyraz przeciętnie, nie wiem co tu wnosi nowa gitarzystka, a sola po prostu ubogie. Jak się lubi IRON MAIDEN, to jakoś idzie posłuchać Silesian Winter po wygładzonym wstępie. Długie, za długie, tym bardziej że w partiach solowych mało interesujące, a i zakończenie z akustycznymi ornamentacjami takie sobie. Drugi, podobnej długości kolos, The Famine Year jest już prawie niesłuchalny i ani to zabawne, ani w opcji melodii nie interesujące. Ciągłe powtarzanie tych samych motywów w pewnym momencie przy tej długości po prostu męczy. Umiarkowanie udany jest refren w heroicznym Faith Through the Fire i to pewne jedyny, który został zrobiony z sensem natomiast The Smoke That Thunders to taki przykład, jak bardzo przeciętnie gra się niemiecki heavy/speed oparty na wzorcach lat 90tych XX wieku.

Gdyby szukać pozytywów, to jest to na pewno bardzo dobry, klarowny sound całości oraz pełna zaangażowania gra perkusisty Erhan Söney'a, który często na siebie zwraca uwagę, gdy gitary grają mało ciekawe motywy. Najsłabsza od 2011 płyta ELVENPATH.
Ogólnie, to jest przerysowany i przekolorowany heavy metal pozujący na epicki, ale tylko na niego pozujący i w zasadzie tylko go parodiujący.


ocena: 5,5/10

new 16.04.2023

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni El Puerto Records