21.06.2018, 09:04:49
HammerFall - Chapter V: Unbent, Unbowed, Unbroken (2005)
Tracklista:
1. Secrets 06:06
2. Blood Bound 03:49
3. Fury of the Wild 04:44
4. Hammer of Justice 04:38
5. Never, Ever 04:06
6. Born to Rule 04:08
7. The Templar Flame 03:41
8. Imperial (instrumental) 02:30
9. Take the Black 04:47
10. Knights of the 21st Century 10:19
Rok wydania: 2005
Gatunek: heavy metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Joacim Cans - śpiew
Oscar Dronjak - gitara
Stefan Elmgren - gitara
Magnus Rosén - bas
Anders Johansson - perkusja
Ocena: 7.8/10
23.07.2008
Tracklista:
1. Secrets 06:06
2. Blood Bound 03:49
3. Fury of the Wild 04:44
4. Hammer of Justice 04:38
5. Never, Ever 04:06
6. Born to Rule 04:08
7. The Templar Flame 03:41
8. Imperial (instrumental) 02:30
9. Take the Black 04:47
10. Knights of the 21st Century 10:19
Rok wydania: 2005
Gatunek: heavy metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Joacim Cans - śpiew
Oscar Dronjak - gitara
Stefan Elmgren - gitara
Magnus Rosén - bas
Anders Johansson - perkusja
"Unbent, Unbowed, Unbroken" wydany przez Nuclear Blast w marcu 2005 to taki "chłopiec do bicia" dla fanów i antyfanów HAMMERFALL. Najniżej w osobistych rankingach, wiele pretensji wiele gorzkich słów.
Czy rzeczywiście słusznie?
Nie można twierdzić, że jest to jakieś wybitne osiągnięcie zespołu. Trudno oczekiwać, żeby zespół na pięciu kolejnych płytach serwował nieprzerwane pasmo power i heavy metalowych rycerskich hitów na najwyższym poziomie. Taka passa musi się kiedyś skończyć. Jednak mamy tu wciąć kontynuację poprzedniego HAMMERFALL na poziomie solidnym i wstydu zespołowi nieprzynoszącym. Wykorzystane zostały stare pomysły i formy wyrazu, nieco więcej jest heavy metalu klasycznego w tradycji lat 80tych i trochę patentów made in USA.
”Secrets” to klasyczny numer dla grupy z bardzo dobrą częścią instrumentalną, gdzie nawet pobrzmiewają echa jakby muzyki wschodniosłowiańskiej. W „Blood Bound” wyrazista melodia, a numer zwarty, kompaktowy, z chórkami i nie za szybki - tez bardzo dobry. Mniej HAMMERFALL, a więcej... JUDAS PRIEST (?) w “Fury of the Wild”. Wysokie zaśpiewy Cansa sprawiają wrażenie robionych na modłę amerykańskich zespołów heavy metalowych lat 80tych. Niezwykle udany wieloplanowy refren i ogólnie dzieje się w tym utworze wiele ciekawych rzeczy. „Hammer of Justice” już słabszy i co prawda nic zarzucić tu nie można, ale to za mało, aby pozostał w pamięci na dłużej. Za to wspaniały jest pół balladowy „Never, Ever”. Poza piękną melodią otrzymujemy zgrabne połączenie zestawionych kontrastowo delikatnych i mocniejszych partii w refrenie. Również Cans spisał się tu jak należy. „Born to Rule” zalatuje niemieckim heavy power w topornej wersji, przy czym ta toporność z pewnością zamierzona nie była. W takim graniu HAMMERFALL cudów nie pokazuje i dobrze, że to jednorazowa próba przekroczenia niemieckiej granicy na tym LP. Tymczasem bardzo przyjemna odmiana to „The Templar Flame”. Młot opada rycersko, epicko i melodyjnie i kolejny bardzo dobry wycyzelowany refren. Numer ozdobiony solem opartym o główne motywy tej kompozycji i jest to tradycyjne, ale tym razem trafne rozwiązanie. Niestety oczekiwany instrumental, zazwyczaj bardzo mocny punkt ich każdej płyty to tym razem tylko akustyczne plumkanie Dronjaka i ten kawałek, krótki i mało wyrazisty przelatuje gdzieś obok. „Take the Black” to podany w hammerfallowym stylu klasyczny heavy, może nie bardzo oryginalny, ale atrakcyjny w tym całym zestawieniu.
Co do atrakcyjności kończącego płytę ponad 12 minutowego „Knights of the 21st Century” można mieć spore wątpliwości. Niby epicki, heavy metalowy i rycerski, z częścią z metalowego teatru jest i za długi i za monotonny. Pomysł na melodię niespecjalny, a i przyciężkie to nieco... Gdzieś koło piątej minuty zainteresowanie wygasa.
Nie można twierdzić, że jest to jakieś wybitne osiągnięcie zespołu. Trudno oczekiwać, żeby zespół na pięciu kolejnych płytach serwował nieprzerwane pasmo power i heavy metalowych rycerskich hitów na najwyższym poziomie. Taka passa musi się kiedyś skończyć. Jednak mamy tu wciąć kontynuację poprzedniego HAMMERFALL na poziomie solidnym i wstydu zespołowi nieprzynoszącym. Wykorzystane zostały stare pomysły i formy wyrazu, nieco więcej jest heavy metalu klasycznego w tradycji lat 80tych i trochę patentów made in USA.
”Secrets” to klasyczny numer dla grupy z bardzo dobrą częścią instrumentalną, gdzie nawet pobrzmiewają echa jakby muzyki wschodniosłowiańskiej. W „Blood Bound” wyrazista melodia, a numer zwarty, kompaktowy, z chórkami i nie za szybki - tez bardzo dobry. Mniej HAMMERFALL, a więcej... JUDAS PRIEST (?) w “Fury of the Wild”. Wysokie zaśpiewy Cansa sprawiają wrażenie robionych na modłę amerykańskich zespołów heavy metalowych lat 80tych. Niezwykle udany wieloplanowy refren i ogólnie dzieje się w tym utworze wiele ciekawych rzeczy. „Hammer of Justice” już słabszy i co prawda nic zarzucić tu nie można, ale to za mało, aby pozostał w pamięci na dłużej. Za to wspaniały jest pół balladowy „Never, Ever”. Poza piękną melodią otrzymujemy zgrabne połączenie zestawionych kontrastowo delikatnych i mocniejszych partii w refrenie. Również Cans spisał się tu jak należy. „Born to Rule” zalatuje niemieckim heavy power w topornej wersji, przy czym ta toporność z pewnością zamierzona nie była. W takim graniu HAMMERFALL cudów nie pokazuje i dobrze, że to jednorazowa próba przekroczenia niemieckiej granicy na tym LP. Tymczasem bardzo przyjemna odmiana to „The Templar Flame”. Młot opada rycersko, epicko i melodyjnie i kolejny bardzo dobry wycyzelowany refren. Numer ozdobiony solem opartym o główne motywy tej kompozycji i jest to tradycyjne, ale tym razem trafne rozwiązanie. Niestety oczekiwany instrumental, zazwyczaj bardzo mocny punkt ich każdej płyty to tym razem tylko akustyczne plumkanie Dronjaka i ten kawałek, krótki i mało wyrazisty przelatuje gdzieś obok. „Take the Black” to podany w hammerfallowym stylu klasyczny heavy, może nie bardzo oryginalny, ale atrakcyjny w tym całym zestawieniu.
Co do atrakcyjności kończącego płytę ponad 12 minutowego „Knights of the 21st Century” można mieć spore wątpliwości. Niby epicki, heavy metalowy i rycerski, z częścią z metalowego teatru jest i za długi i za monotonny. Pomysł na melodię niespecjalny, a i przyciężkie to nieco... Gdzieś koło piątej minuty zainteresowanie wygasa.
Brzmieniowo płyta mocna. Mocne jest wszystko - od głębokich gitar, do grzmiącej perkusji.
Nawet jakby Cans trochę słabym głosem dysponował do tego ustawionego niemal heavy power brzmienia. Produkcja bez zarzutu i pod tym względem to jedna z płyt najlepszych.
Wszystko bardzo przejrzyste i czytelne, mimo dużego zagęszczenia instrumentów.
Jak stwierdziłem na wstępie, rewelacji nie ma. Płyta kryzysu twórczego, ale HAMMERFALL wraca z tej piątej bitwy z tarczą... może mocno pokiereszowaną, ale trzymaną w garści.
Nawet jakby Cans trochę słabym głosem dysponował do tego ustawionego niemal heavy power brzmienia. Produkcja bez zarzutu i pod tym względem to jedna z płyt najlepszych.
Wszystko bardzo przejrzyste i czytelne, mimo dużego zagęszczenia instrumentów.
Jak stwierdziłem na wstępie, rewelacji nie ma. Płyta kryzysu twórczego, ale HAMMERFALL wraca z tej piątej bitwy z tarczą... może mocno pokiereszowaną, ale trzymaną w garści.
Ocena: 7.8/10
23.07.2008