Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Majesty
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Majesty - Keep It True (2000)

[Obrazek: R-2569060-1301165494.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Keep It True 04:56
2. Strong As Steel 05:39
3. Hail To Majesty 05:02
4. Son Of Metal 03:56
5. Into The Night 04:02
6. Metal Force 05:46
7. We Will Ride 04:47
8. Last Revolution 06:52

Rok wydania: 2000
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek ''Metal Son'' Maghary - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Udo Keppner - gitara
Martin Hehn - bas
Ingo Zadravec - perkusja
Andreas Moll - instrumenty klawiszowe

My też chcemy grać jak MANOWAR, chcemy być niemieckim MANOWAR.
Taregh Maghary tego może nigdy tak wprost nie powiedział... A może powiedział?
Tak czy inaczej, skromny, przaśny pod każdym względem, wydany własnym nakładem debiut tego zespołu w roku 2000 "Keep It True" to manifest oddania true metalowemu graniu, hołd dla Mistrzów z MANOWAR i początek muzycznej drogi Maghary'ego od MAJESTY, poprzez DAWNRIDER i METALFORCE do ...MAJESTY.

Ci, którzy tworzyli w tym czasie MAJESTY byli debiutantami, nieznanymi nikomu, bez zaplecza i bez jakichś ogromnych umiejętności, co przecież należy przyznać nawet, gdy ten album otacza się kultem. Kult tego LP w oderwaniu od jego realnej wartości nie podlega dyskusji, bo tak wpływowej podziemnej płyty w Niemczech nie było od lat. W odniesieniu do true metalu, kultywującego tradycje MANOWAR nie było wcale. W latach 80-tych i 90-tych w Niemczech metal klasyczny miał się bardzo dobrze i w znacznej mierze oparł światowemu kryzysowi, jednak rycerskie i epickie granie reprezentowane było nie dość wyraźnie.
Ta płyta to prosty, szczery wyraz true grania w najczystszej i najbardziej szlachetnej postaci. Tekst nieskomplikowanego, rytmicznego "Keep It True" to absolutna klasyka manifestacji oddania prawdziwemu metalowi, a w zasadzie metalowi w ogóle i takich prostych i jasno sformułowanych przesłań nie ma wcale tak wiele w tego rodzaju muzyce. Taka jest właśnie nieśmiertelna klasyka, mimo że Mahgary nie jest Adamsem, a Keppner to taki sobie gitarzysta. Sekcji rytmicznej daleko do potężnego niszczenia dźwiękiem tych, którzy grali w MANOWAR, a przecież wzruszają i poruszają tą prostą muzyką. Tak jak w "Strong As Steel" z dwujęzycznym tekstem, podkreślającym jedność tych Niemców z heavy metalem światowym - kilka temp, jeden motyw. Bardzo proste. Bardzo proste są też te melodie, jak w koncertowym hymnie "Hail To Majesty" z dumnie galopującą gitarą i łagodnym motywem prowadzącym tę kompozycję. Czymś wyjątkowym i magicznym po prostu jest song "Into The Night" i wychowani na nowomodnych wynalazkach fani metalu nie zrozumieją tej magii nigdy. Tu się ogniskuje wszystko, co metal przejął z rocka i panuje atmosfera metalowego święta, a że Maghary śpiewa tak sobie, to nie ma w tym przypadku najmniejszego znaczenia. Dla takich refrenów jak ten się słucha tradycyjnego heavy metalu. Po prostu. Z wielką przyjemnością się słucha też prościutkiej ballady "We Will Ride" czy bardzo dobrych true metalowych numerów "Lost Revolution", pełnym orkiestracji, i "Son Of Metal", które miejscami mogłyby być rozwiązane inaczej, ale stanowią ważne uzupełnienie płyty.
Raz jeden nie wyszło, w "Metal Force" i ten utwór, taki zwyczajny, heavy metalowy i taki niemiecki w gruncie rzeczy, tu zdecydowanie odstaje.

Taka szczerość, jak na tej płycie ratuje słuch przed plastykowym brzmieniem i bezzasadnym rozwadnianiem metalu innymi rodzajami muzyki w imię rozszerzania gatunku. Nie jest to ani album zagrany przez wirtuozów, ani nie wyróżnia się specjalnie powalającym brzmieniem, choć to jest dobre. Sola czasem śmiesznie proste, pianino i klawisze brzmią amatorsko, a i lekcji śpiewu nie zaszkodziłoby wziąć przed nagraniami.
To prawda.
Jednak prawda w metalu polega na czymś innym. Na "Keep It True" - "If you're playing Rock 'n' Roll, play it without lies".
True.


Ocena: 8.8/10

10.01.2008
Majesty - Sword & Sorcery (2002)

[Obrazek: R-8292163-1458763069-1910.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sword & Sorcery 05:31
2. Fields Of War 06:09
3. Heavy Metal 06:55
4. Epic War 07:16
5. Ride Silent! 05:18
6. Fist Of Steel 05:42
7. Aria Of Bravery 09:02
8. Metal To The Metalheads 07:11

Rok wydania: 2002
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek "MS" Maghary - śpiew
Udo Keppner - gitara
Martin Hehn - bas
Michael Gräter - perkusja
Andy Moll - instrumenty klawiszowe

"Let all the posers die, cause we play Metal!!!"
Tak, to MAJESTY, czyli niemieccy naśladowcy MANOWAR prowadzeni do boju przez Tareka Maghary. Tym razem płyta została wydana przez uznaną wytwórnię Massacre Records w lipcu 2002 roku.

Debiut tego zespołu "Keep It True", przez jednych wielbiony, przez innych wyszydzany tak czy inaczej stał się dla nich przepustką do dalszej walki na true metalowym polu bitwy.
Maghary miał jednak tym razem ambicje większe niż tylko nagranie prostej, może nawet prymitywnej płyty z klasycznym heavy metalem. Zaproponował granie podniosłe, monumentalne i z rozmachem aranżacyjnym, na jaki pozwalają tu ramy tradycyjnego heavy metalu. Długie utwory, średnie tempa wzbogacenie wszystkiego instrumentami klawiszowymi w tle to główne cechy tej płyty. Poprawiły się też wokale Tareka.
Początek tego LP jest trochę nieśmiały, bo "Sword & Sorcery" to jeszcze nie do końca to, o co tu Maghary chodziło. Bardzo dobry, ale trochę monotonny w motywie głównym, nie robi takiego wrażenia jak "Fields Of War". Tu niemiecka maniera grania heavy metalu klasycznego łączy się z manowarowymi zaśpiewami na dwa głosy i recytacjami. Znakomite solo Keppnera w tym utworze to ozdoba całej dyskografii MAJESTY. Ogólnie trzeba przyznać, że sposób, w jakim się potrafią rozpędzać tu od średnich do szybkich temp, jest godny podziwu. Płynne przechodzenie pomiędzy różnymi tempami jest bez zarzutu we wszystkich kompozycjach. W utworze "Heavy Metal" gościnnie zagrał sam Ross The Boss. Mimo jego udziału mamy tu do czynienia z kompozycją mało odnosząca się do MANOWAR. Raczej skoczny i rytmiczny kawałek sławiący metal w niemieckim stylu. Hymn prosty i z refrenem do wspólnego śpiewania z fanami i tak za bardzo do koncepcji tego albumu nie pasuje. Za to jak najbardziej pasuje "Epic War". Znakomity motyw główny przewija się cały czas i dominuje tutaj nawet gdy akurat lecą refreny. No i jest on bardzo prosty - a w prostocie tym razem tkwi siła. Także solo Keppnera jest proste, ale i tym razem po cichu wysuwa się tu on na czołową postać wśród instrumentalistów zespołu. W części wolnej oczywiście coś z MANOWAR, bo nie pozwalają zapomnieć, skąd te główne inspiracje się biorą. "Ride Silent!" łączy się z poprzednim utworem poprzez perkusję, jednak dosyć wyraźnie odstaje od Epic War. Niespecjalnie śpiewa tu Maghary, sama melodia również jakby niemrawa. Znacznie lepiej prezentuje się rytmiczny i nie za szybki "Fist Of Steel", budzący pewne skojarzenia z "Keep It True" poprzez styl, w jakim jest utrzymany refren. True granie i tyle. Po prostu. "We will never surrender, we will never kneel".
Najbardziej wysmakowaną kompozycją jest niewątpliwie "Aria Of Bravery" wzbogacona o niemetalowe instrumenty w wykonaniu zaproszonych gości. Ten rozmach i monumentalizm osiągnięty tu został bez nadmiernej głośności i przy spokojnym prowadzeniu całości przez Magharego. Rozbudowany, o cechach ballady rockowej numer jest bardzo dobry, jednak gdzieś tego ostatniego pociągnięcia zabrakło. Czeka się tu na MANOWAR, ale ostatecznie do końca jest zagrany przez Niemców melodic metal. Może jeszcze więcej podniosłości ? Jak w części instrumentalnej po drapieżnym okrzyku Tareka i bardziej epickie solo gitarowe?
Końcówka jednak jest znakomita. Stanowi ona wstęp do kolejnego hymnu dla metalheadów, czyli "Metal To The Metalheads". Potężna sekcja rytmiczna, ostre cięte riffy i klimat prawdziwego metalowego killera w tradycji lat 80tych. Naturalnie kolejny refren do wspólnego śpiewania i do tego znacznie lepszy niż w "Heavy Metal".
"Brothers, we are fighting, together side by side
For the glory of steel."
Motto płyty i MAJESTY jako zespołu z kręgu metalu Miecza i Chwały.

Do wydania winylowego dodany został bonus w postaci "Ride And Fight", znakomitej pełnej emocji i orkiestracji kompozycji, i szkoda, że nie ma jej w wersji podstawowej także.
MAJESTY nagrał płytę bez jawnego kopiowania MANOWAR, bez operowania masakrującymi gitarami i siłą pierwotną. Potraktowanie tematu jest stosunkowo delikatne, co też wynika z możliwości wokalnych Tareka. To złagodzenie ogólne wychodzi na plus w ostatecznym rozrachunku, bo MAJESTY może uniknąć bezpośredniego starcia w porównaniu z MANOWAR, z którym rzecz jasna przegrywa.
Wygrywa jednak z zespołami z Niemiec swoistym brzmieniem i rozpoznawalnością oraz klimatem, jakiego większość grup z Niemiec jednak nie potrafi wytworzyć.


Ocena: 8.5/10

11.01.2008
Majesty - Reign In Glory (2003)

[Obrazek: R-494319-1154604513.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Heavy Metal Battlecry 04:46
2. Into The Stadiums 04:37
3. Reign In Glory 05:19
4. Will Of The Cobra 04:54
5. Defender Of The Brave 07:14
6. Lord Of The Damned 08:02
7. Heroes 06:38
8. Thunder In The Silence 07:54
9. Troopers Of Steel 05:13
10. Falcon In The Storm 10:30

Rok wydania: 2003
Gatunek: heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek Maghary - śpiew
Rolf Munkes - gitara
Udo Keppner - gitara
Martin Hehn - bas
Michael Gräter - perkusja
Andreas Moll - instrumenty klawiszowe

W roku następnym po ukazaniu się "Sword And Sorcery" MAJESTY przedstawił kolejny album, który stanowi jasno określoną kontynuację stylu tamtej płyty. Massacre wydała gow październiku.

MAJESTY w roku 2003 nie był już tym pełnym naiwnego uroku true metalowym bandem z debiutu i zaprezentował muzykę dojrzałą, jeszcze bardziej udoskonaloną i dopracowaną w szczegółach niż poprzednio. Ta płyta jest wypadkową doświadczeń i muzycznego rozwoju Taregha Maghary, tu wspartego dodatkowo przez nowy nabytek zespołu gitarzystę Munkesa, który wniósł do muzyki grupy nie tylko gitarę, ale i większą pewność wykonania tego wszystkiego, co tu zostało przedstawione. MAJESTY pozostał wierny tradycyjnego heavy metalowi w ryceskiej odmianie, To metal monumentalny i epicki z przewagą długich rozbudowanych kompozycji o charakterze zamkniętych opowieści, gdzie MANOWAR jest wciąż jest jeszcze źródłem bezpośredniego przenoszenia motywów.
MAJESTY sławi heavy metal już od samego początku w bardziej power metalowym numerze "Heavy Metal Battle Cry" o szybkim tempie i gwałtownej sekcji rytmicznej , ale przecież ten nastrojowy fragment wyhamowujący to prosty i czytelny cytat z łagodnej metalowej filozofii MANOWAR. Songiem dla fanów zdecydowanie jest kapitalny hymn koncertowy "To The Stadiums" wyraźnie nawiązujący do utworu "Keep It True" o prostej melodii i refrenem, który nie raz ze wzruszeniem śpiewały tysiące na koncertach. Coś o tym wiem...
Rytmiczny, mocno akcentowany heavy metal w "Reign In Glory" to zdecydowanie drugie wcielenie muzyczne "Strong As Steel", jednak już nie ma tu tej szczerej siły oddziaływania pierwowzoru. Za to bas szarżujący wśród odgłosów bitwy i galopujące gitary w "The Will Of The Cobra" to kolejny pokaz jak należy grać tradycyjny rycerski heavy metal.
Na tej płycie Maghary śpiewa dobrze, momentami posiłkując się chwytami Adamsa, ale skromnie unika wcielania się w wokalistę MANOWAR. To plus ,bo głosowo to przepaść i dobrze, że Taregh tu szuka własnej drogi. W takich utworach jak ten wyraźnie słychać, że tu jest dwóch solidnych gitarzystów i że dwóch takich tu potrzeba. Jest pęd, wzajemne uzupełnienie się. Tak jak i w "Defender Of The Brave" z pięknym akustycznym początkiem i znakomitą perkusją Gratera. Od tej kompozycji zaczyna się ta część albumu z przewagą epiki i długich utworów. Ten jest utrzymany w szybkim tempie, ale ładnie wyhamowywany w łagodniejszych momentach. "Lord Of The Damned" choć bardzo dobry, pozbawiony jest tego najważniejszego punktu centralnego, który by się tu przydał przy tych ciężkich surowych riffach i potężnych bębnach. Ten utwór ma dużo z amerykańskiej klasyki lat 80tych, niekoniecznie odnoszącej się do MANOWAR. To najbardziej barbarzyński numer na tym albumie w pewnych fragmentach i może równie barbarzyński refren by tu stanowił podstawę pełnego sukcesu. Ogólnie ten true heavy metal barbarzyński tu nie jest i grupie daleko pod względem chociażby do włoskiego WOTAN.
Fantastycznie wyszedł im natomiast "Heroes" z kilkoma motywami granymi naprzemiennie i kilkoma stylami śpiewania zastosowanymi przez Maghary'ego. Średnie tempo, trochę uroczyście, trochę rockowo - świetny numer bez nadmiernych komplikacji. Tu też jest jedna z licznych bardzo dobrych solówek, jakimi usiany jest ten LP.
Musiało się na tej płycie znaleźć miejsce i dla kompozycji nastrojowej i taką jest "Thunder In The Silence" o pieknym symfonicznym tle i poruszającym klimacie. Jest to coś w rodzaju "Master Of The Wind" MANOWAR, naturalnie nie na takim poziomie, ale jest tu w podobny sposób budowana nastroju poprzez delikatną melodię, gdzie gitara, choć na pierwszym planie, pozostaje zdominowana przez plan drugi. Gustowne solo gitarowe to ozdoba tego utworu. "Troopers Of Steel" ma jedną wadę. Ten motyw z samego początku jest za mało wykorzystany. Czyżby Maghary nie zauważył, że to jeden najbardziej udanych motywów, jakie udało mu się przedstawić pod szyldem MAJESTY?
Album kończy epicki kolos "Falcon In The Storm". Ten utwór rozwija się stopniowo, nabiera mocy od długiego wstępu z gitarą akustyczną i łagodnym śpiewem Taregha nie wchodzi jednak w nadmiernie szybkie tempa i tu bardzo istotną rolę pełnią melodyjne zagrywki solowe gitarzystów i wzniosły epicki wokal, także na tle instrumentów klawiszowych. Wysmakowana i wyważona kompozycja, słusznie umieszczona końcu jako eleganckie podsumowanie całości.

Produkcyjnie ta płyta przypomina album poprzedni. Mocny bas, dosyć głośna perkusja z nastawieniem na ekspozycję bębnów, głębokie, ale pozbawione surowości gitary i lekko wysunięty wokal. Nie za ciężko, nie za lekko. W sam raz, także jeśli chodzi o użycie klawiszy i ich stonowane brzmienie.
Jest to koniec takiego MAJESTY. Grupa zamilkła na kilka lat i powróciła z muzyką heavy metalową o mniej true orientacji na ostatnim LP "Hellforces".


Ocena: 9/10

12.01.2008
Majesty - Hellforces (2006)

[Obrazek: R-2259570-1584381183-4504.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Blessing 01:09
2. Hellforces 04:47
3. Dance with the Demon 04:39
4. Sons af a New Millenium 03:38
5. Heavy Metal Desire 03:22
6. March for Victory 03:46
7. Like a Raptor 04:18
8. Guardians of the Dragon Grail 05:01
9. Freedom Heart 05:35
10. Fight Forever 04:08
11. Nowhere Man 03:26
12. Metal Law 2006 04:20

Rok wydania: 2006
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe
Rolf Munkes - gitara
Bjorn Daigger - gitara
Marcus Bielenberg - bas
Michael Grater - perkusja

Minęło kilka lat od szczerego, pełnego naiwnego uroku, prostego, manowarowego debiutu tego metalowego zespołu z Niemiec. Zmienił się skład, a Maghary w międzyczasie zajął się też projektem DAWNRIDER. Pozostał jednak kontrakt z Massacre Records i ta wytwórnia wydała "Hellforces" w lutym 2006 roku.

Ta płyta jest inna niż poprzednie. Ma to również związek z "Dawnrider", bo Maghary nie wyzbył się chęci stworzenia części drugiej. Gdzieś czytałem, że część z tych kompozycji z "Hellforces" była pierwotnie przygotowywana z myślą o "Dawnrider II" i chyba coś w tym jest. "Dance With The Demon" spokojnie się na takim LP mógłby znaleźć, a żeński wokal ładnie wpasowany świadczy o tym, że tu chodziło o coś więcej niż tylko proste urozmaicenie. Mamy też tu chwytające za serce kawałki, jak "March For Victory" i "Freedom Heart" o hymnowym charakterze, do odśpiewania w chórze metalowych znanych gardeł.Jest też niestety tuzinkowy power melodic "Guardians Of The Dragon Grail", który mi się zupełnie nie pasuje i wydaje się być przygotowany pod zupełnie innego wokalistę. No i mamy sławienie metalu w "Hellforces", podane w melodyjny, chwytliwy sposób i surowsze heavy w "Fight Forever". Jest też znakomicie zrobiony "Dance With The Demon" z udawanym mrokiem i bardzo chwytliwym refrenem i oczywiście "Nowhere Man", gdzie true granie jest podane w dyskotekowy sposób i też fajnie buja.
Częste posądzenia o plastyk brzmieniowy wynikają z niezrozumienia nowoczesnego podejścia w "Heavy Metal Desire" z paragonowym iście riiffem głównym, z niezrozumienia "Like A Raptor" jako przebojowego żartu i z niezrozumienia tego, że nowoczesny, z klawiszami w tle "Nowhere Man" ma bujać i radować, a nie zachęcać zaraz do chwytania za miecz i ścinania głów wrogów metalu. Natomiast "Metal Law 2006" to taki ukłon w kierunku niemieckiego hejwi jako takiego i obecność Udo Dirkschneidera jako wokalisty, wspierającego pana Maghary, wcale nie dziwi. Tak się gra i śpiewa heavy metal w Niemczech po prostu.

Co więcej, nie jest to płyta toporna i wykonana byle jak. Dobrze wplecione tu i ówdzie klawisze, są też solidne sola gitarowe, treściwe, bez pitolenia i zamulania. Nie ma aż tyle true patosu, co wcześniej, jest za to atmosfera zabawy różnymi odmianami heavy metalu, jest luz, nawet tam, gdzie mamy pozornie dumne granie pure metalowe.
Miękkie, głęboko brzmiące gitary, kilka znakomitych solówek i co być może słabsze, to nieco anemicznie zmiksowana perkusja.
Jeśli dla kogoś heavy metal kończy się i zaczyna na IRONSWORD, słuchać nie musi. Pozostałych buja bez większych zobowiązań.


Ocena: 8.7/10

13.01.2008
Majesty - Thunder Rider (2013)

[Obrazek: R-5031010-1382619943-5792.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Thunder Rider 04:46
2.Warlords of the Sea 06:12
3.Anthem of Glory 04:48
4.Make Some Noise 03:48
5.Metalliator 04:52
6.Raise the Beast 06:08
7.New Era 04:55
8.Asteria 06:36
9.Rebellion of Steel 04:36
10.Metal Union 06:10

rok wydania: 2013
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek "MS" Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe
Tristan Visser - gitara
Alex Palma - bas
Jan Raddatz - perkusja

oraz w "Metal Union" śpiew:
Marta Gabriel
Sven D'Anna
Johannes Braun
Patrick Fuchs
Mat Sinner
Andreas Babuschkin 


W roku 2011 Maghary przekształcił METALFORCE ponownie w MAJESTY i z nowym basistą Alexem Palma nagrany został piąty LP "starej" grupy Tareka. NoiseArts Records wydał ją 4 stycznia 2013 i był to jeden z pierwszych heavy metalowych albumów w tym roku.

Maghary niczego nie zmieniał, z niczym nie eksperymentował i "Thunder Rider' to kontynuacja stylu jedynej płyty METALFORCE i  ostatniej przed zmianami płyty MAJESTY "Hellforces" z 2006 roku. Prosty, melodyjny, brzmieniowo złagodzony heavy metal z MANOWAR w tle to sens i treść tej płyty, rozpoczynającej się od bardzo dobrego Thunder Rider, typowego true grania MAJESTY inspirowanego MANOWAR z XXI wieku z nośnym refrenem, który występuję również w znacznie szybszym Warlords of the Sea, również udanej kompozycji z lekkim refrenem w stylu IRON SAVIOR/GAMMA RAY i powiewem morskiej bryzy i pirackim chórkiem. Natomiast dosyć lekko zagrany Anthem of Glory jest stylizowany na najstarsze nagrania MAJESTY z czasów "Keep It True". Nie jest to złe, jednak przy tej okazji wychodzi problem nieszczególnej formy wokalnej Tareka na tej płycie. Tak trochę to rozpaczliwie i płaczliwie brzmi i bojowe bębny i hymnowy refren nie ratują tego wszystkiego. Wolniejszy, bardziej dostojny Raise the Beast cierpi nieco na niedostatek mocy, długo się rozkręca jest to jednak kolejna, dobra kompozycja na tym albumie. Bardzo dobry jest łagodnie zagrany w średnim tempie nieco smutny i nostalgiczny New Era z subtelnym tłem symfonicznym i miękką, ale przyjemną dla ucha bardzo pastelową wstawką wokalną Maghary. Rebellion of Steel to taki szybszy potoczysty bardzo melodyjny tradycyjny heavy  metal z paroma riffami, których w MAJESTY można usłyszeć po raz pierwszy. Jak zwykle Maghary przygotował kilka hitów i takim jest na pewno prosty oparty na thrashowej estetyce riffowania Metalliator, true numer w niemieckim stylu Metalliator ze świetnym refrenem i tradycyjnym "ooo-ooo" w chórkach.
Wzruszający jest piękny delikatny metalowy song epicki, doskonale zrobiony w planie symfonicznym Asteria. Maghary zaśpiewał tu bardzo dobrze, chwilami wysoko, z wielkim zaangażowaniem, choć słychać, że przychodzi mu to z pewnym trudem. Gitara akustyczna, spokojne, rozważne prowadzenie całości, dobre solo gitarowe Vissera. Ładny, bardzo miły dla song pompatyczny i uroczysty w nieco hymnowej manierze. Tarek Maghary zawsze miał ciągoty do pompatycznego przepychu, choć bardziej w DAWNRIDER niż w MAJESTY.  Te zapędy zaowocowały dwoma kompozycjami na tym LP. Pierwszy to Make Some Noise i to jest niestety porażka. Marne, nudne hard'n'heavy pozowane na heavy metal gdzie w chórkach występuje ponad 50 wokalistów? W niecałe cztery minuty? Litości! Natomiast w true hymnie dla fanów Metal Union, sławiącym Metal, MAJESTY totalnie niszczy. Tu zaśpiewała elita wokalistów niemieckiego heavy grania i jest tu Sven D'Anna (WIZARD), Mat Sinner (SINNER, PRIMAL FEAR), Andreas Babuschkin (PARAGON), Patrick Fuchs (IVORY TOWER), Hannes Braun z odlotowego KISSIN DYNAMITE, no i polski akcent - Marta Gabriel z CRYSTAL VIPER. Znakomity song dla fanów i sympatyków MAJESTY i Tareka Maghary.

Wszystko zagrane na poziomie, do jakiego MAJESTY/METALFORCE przyzwyczaił od roku 2006, a realizacja całości w stylu i na poziomie dwóch ostatnich płyt. Mocarna sekcja rytmiczna, piękne głębokie bębny, trochę złagodzona gitara.
Nic nowego i bardzo dobrze. Trzeba jednak powiedzieć, że same kompozycje nie są aż tak nośne jak nawet w METALFORCE i dlatego ten album, licząc od 2006, jest na te trzy płyty na miejscu trzecim.

ocena: 8/10

new 30.08.2018
Majesty - Banners High (2013)

[Obrazek: R-5246058-1388669885-8834.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Judgment of the Gods 01:13
2.We Want His Head 04:07
3.Banners High 04:32
4.Time for Revolution 04:18
5.United by Freedom 06:09
6.Pray for Thunder 06:03
7.Bloodshed and Steel 04:29
8.All We Want, All We Need 04:05
9.Take Me Home 04:45
10.On a Mountain High 06:05
11.The Day When the Battle Is Won 05:42

rok wydania: 2013
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek "MS" Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe
Tristan Visser - gitara
Robin Hadamovsky - gitara
Carsten Kettering - gitara basowa
Jan Raddatz - perkusja


W roku 2013 Maghary zdążył zaprezentować jeszcze jeden album wydany  20 grudnia przez NoiseArt Records.
Tym razem wzmocnił skład o drugiego gitarzystę Robina Hadamowsky, który początkowo był gitarzystą koncertowym, a do składu definitywnie dołączył w kwietniu. Odszedł także Palma i basistą został Carsten Kettering znany z ROSS THE BOSS i  IVORY NIGHT. Skromniej tym razem prezentuje się liczba dodatkowych wokalistów i credits wykazuje ich "tylko" 12.

Muzycznie "Banners High" stanowi bezpośrednią kontynuację tego, co można usłyszeć na "Thunder Rider" czyli po prostu true heavy metal inspirowany MANOWAR.
Początek jest bardzo dobry i We Want His Head to potoczysty, klasyczny w tempach numer MAJESTY  z udanymi solówkami i słychać, że jednak co dwóch gitarzystów to nie jeden. Jest dobry klimat w tych numerach. Jest taki rycerski styl w Time for Revolution i potem w naprawdę większości kompozycji, na dynamicznym The Day When the Battle Is Won kończąc.
Nieco łagodniejszy hymnowo - marszowy kawałek tytułowy Banners High ma starannie przygotowany refren, przystosowany do wspólnego śpiewania z publicznością na koncertach. W United by Freedom potężne litaury i długie wybrzmiewania gitarowe przypominają JUDAS PRIEST z wczesnych lat 80tych i tu mamy autentycznie true granie z okrzykami w tle i takim refrenem, jakim MAJESTY sławi Metal najlepiej.  Epicki, manowarowy Pray for Thunder z dzwonami jest kapitalny i miażdżący. Co za duma, co za pompa! Jednak Maghary, gdy coś robi pod MANOWAR, to zazwyczaj zachwyca. Zachwyca też w takich podszytych rokendrolem numerach, gdy grają lekko i na luzie niemal dyskotekowy metal w All We Want, All We Need. No miazga po prostu, a że ktoś powie, że to może wieśniackie to już jego sprawa. Dynamicznie i powermetalowo jest w Bloodshed and Steel, głównie za sprawą kapitalnych partii perkusji oraz umiejętnemu podkręcaniu tempa przez gitarzystów. Początkowo ten numer wydaje się przeciętny, ale rozkręca się w bardzo ciekawy sposób, poniekąd nietypowy dla MAJESTY. Może tylko metalowa epika w On a Mountain High pozostawia nieco do życzenia, bo gdyby było ciężej i mniej skocznie to ten kawałek robiłby większe wrażenie. Maghary śpiewa znacznie lepiej niż na początku roku, przybyło mu dynamiki i świeżości, przez co te kompozycje prezentują się barwniej, niezależnie od tego czy są szybsze, czy wolniejsze.  Bardzo ładnie, poruszająco, wykonał balladę Take Me Home, która stanowi piękny wyciszający fragment tego albumu. Ale oczywiście jest to ballada o smoku, a nie o miłości.

Obaj gitarzyści zaprezentowali się  bardzo dobrze i choć może te numery Tareka nie są zbyt wymagające wykonawczo, ale solówki i duety są bardzo dobre, można by nawet powiedzieć, że najbardziej udane w dotychczasowej historii zespołu. Carsten Kettering wie jak grać basy w takiej muzyce  ROSS THE BOSS !) i z energicznym Raddatzem nabijają bojowe rytmy w zdecydowany, pewny siebie sposób.
Realizacja lepsza niż na płycie poprzedniej, twardsze brzmienie, lepiej ustawiony bas i godne uwagi przestrzenne rozmieszczenie gitar w partiach solowych. Mastering to dzieło Achima Köhlera.
MAJESTY nie sili się na oryginalność, na zaskakiwanie słuchacza. Gra swoje i robi to bardzo dobrze. Progresywny metal jest gdzie indziej, a to jest jedna z najlepszych płyt MAJESTY.

ocena: 9/10

new 23.10.2018
Majesty - Generation Steel (2015)

[Obrazek: R-6798312-1426857030-3053.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Hawks Will Fly 05:13
2.Generation Steel 04:51
3.Circle of Rage 04:22
4.Shout at the World 05:32
5.Damnation Hero 04:27
6.Children of the Dark 05:48
7.The Last Reward 06:18
8.Knights of the Empire 04:33
9.Rulers of the World 05:09
10.War for Metal 05:31

rok wydania: 2015
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek "MS" Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe, gitara
Tristan Visser - gitara
Robin Hadamovsky - gitara
Alex Voß - gitara basowa
Jan Raddatz - perkusja


Rok 2015 i kolejna płyta MAJESTY z towarzyszeniem chórków i chórów w 15 osobowym składzie ze Svenem D'Anna (WIZARD) i Patrickiem Sühlem (ex GUN BARREL) na czele. W składzie zaszła jedna zmiana i nowym basistą jest tu Alex Voß. Album został wydany przez NoiseArt Records w marcu.
No i... War for Metal!

Tym razem bardzo łagodnie się to zaczyna akustycznie w Hawks Will Fly, ale potem to ten MAJESTY grający w dostojnych średnich tempach, epicko i uroczyście. Gdy grają szybciej w Circle of Rage, to grają taki porywający tradycyjny metal, jaki teraz szczerze grają tylko w Niemczech i w USA. Co za sola gitarowe pełne pasji, co za rytmiczne podziały! Fantastyczny jest  także epicki Damnation Hero z symfonicznym planem drugim i monumentalnym chóralnym refrenem. Tak, to jest prawdziwy heavy metal. Trochę prostego true sławienia metalu w Generation Steel i w Rulers of the World (wspaniały hymnowy refren dla Fanów!), trochę metalowej zadumy w Shout at the World z lekkim przebojowym refrenem. Choć akurat ta kompozycja do najlepszych w karierze zespołu nie należy. Children of the Dark. Gdy się tylko zaczyna, od razu się czuje, że to będzie killer i jest to killer w tej zdecydowanej manierze MAJESTY, charakterystycznej od ich pierwszej płyty. Jest tu ta potoczystość i zdecydowany ciąg ku refrenowi, jaki ma niewiele zespołów niemieckich poza MAJESTY. Przy okazji. Sola gitarowe na tej płycie są pierwsza klasa. Z tym w przeszłości bywało różnie, ale od czasów duetu Visser/Hadamovsky to bardzo mocny punkt na płytach MAJESTY. Tym razem uroczysty true metalowy balladowy song to The Last Reward. Piękny, pompatyczny i poruszający song. To zawsze była siła MAJESTY i Tareka, który tu śpiewa wyjątkowo dobrze. Rzadko się zdarza, by Tarek wymyślił lepsze melodie niż refrenów, ale tak jest w przypadku Knights of the Empire. Mocarne zwrotki zagrane z nieprawdopodobną rockową energią i zwłaszcza sam początek jest pod tym względem imponujący. War for Metal musiał być właśnie taki. Miarowy, akcentowany basem, nieskomplikowany, rytmiczny i absolutnie true. Tak żegna się MAJESTY z fanami do następnej płyty.

Ciepły głęboki sound gitar, potężne bojowe litaury Raddatza, dewastujący bas - to wszystko klasyczna realizacja brzmienia MAJESTY. Blachy są zrobione na tym albumie fenomenalnie.
Są tacy, co wyśmiewają muzykę MAJESTY, ale MAJESTY WORLD ARMY jest tak wielka, że jej gromkie "War For Metal!" zatrzęsie niebem i ziemią.

ocena: 9/10

new 9.06.2019
Majesty - Rebels (2017)

[Obrazek: R-9932175-1505907438-5151.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Path to Freedom 01:57
2.Die Like Kings 04:36
3.Rebels of Our Time 04:56
4.Yolo Hm 03:50
5.The Final War 03:59
6.Across the Lightning 06:02
7.Fireheart 05:36
8.Iron Hill 05:52
9.Heroes in the Night 05:49
10.Running for Salvation 04:59
11.Fighting till the End 06:00

rok wydania: 2017
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tarek "MS" Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe
Tristan Visser - gitara
Robin Hadamovsky - gitara
Alex Voß - gitara basowa
Jan Raddatz - perkusja

Nagrywający dosyć regularnie w ostatnich latach MAJESTY zaprezentował kolejny LP w marcu 2017 nakładem NoiseArt Records. Czego oczekujemy od Tareka Maghary i jego zespołu? Tego, żeby był heavy metal, i żeby było "Loud & Proud".

MAJESTY gra w swoim stylu. Jest "Loud & Proud  już od samego początku w rycerskim Die Like Kings w stylu MNOWAR i słychać, że "Metal Son" jest w formie  wokalnej, chórki jak zwykle wyborne, perkusja Raddatza grzmi, a gitary są mocne. W wolniejszym Rebels of Our Time jest, oprócz rycerskiego ducha, jeden z tych chóralnych refrenów, które podrywają publiczność na koncertach i przywodzą na myśl dygresję, że szczere true granie nie zginie, dopóki działają takie zespoły jak właśnie MAJESTY. Moc! Moc jest także w galopującym dostojnie The Final War, absolutnie rycerskim i heroicznym z bardzo dobrym planem drugim i takim rysem pirackim w  refrenie. Oczywiście bujający Yolo Hm jest w swej prostocie nieco naiwny, ale grupa zawsze coś takiego dawała, przy czym refren jednak mógłby być odrobinę ambitniejszy jednak w tej melodii i słowach. Jednak co jak co, ale solo pierwsza klasa! Nie mogło się obyć bez nowego hymnu z łagodnymi zwrotkami. Tym razem jest to Across the Lightning z fenomenalnym, podniosłym i poruszającym refrenem. Piękny refren i piękna część instrumentalna, gdy na koncertach idą w górę ręce, zapalniczki i maskotki. Potem siła klasycznego MAJESTY grającego w średnim, typowym dla siebie tempie i pod MANOWAR  w Fireheart, tu z wybornym przewodnim motywem gitarowym. Dzwony zazwyczaj wieszczą coś niezwykłego. Tym razem to przepotężny, szybszy killer Iron Hill o ogromnym ładunku heroizmu w stylu MANOWAR. Absolutnie jeden z najlepszych tego typu utworów w całym dorobku MAJESTY i absolutna true dewastacja! Bardzo dobry jest także i Heroes in the Night, ale to numer prostszy, bliższy typowemu dla grupy stylowy melodic classic metal z pewnymi elementami rycerskimi. Jeśli coś trochę nie wyszło, to refren Running for Salvation. Jakieś lekkie dysonanse tu słychać, pomiędzy tym co gra zespół i co śpiewa Tarek, oraz drugi plan jest nieudany. Owszem, solo bardzo dobre i ta łagodna część także, ale jakiś zgrzyt tu w pamięci pozostaje w pamięci.
Podsumowanie musi być majestatyczne, pompatyczne i podniosłe i jest w po części opartym na rycerskie folkowe motywy Fighting till the End oraz z refrenem w zasadzie typowym dla rycerskiego melodic power metalu. Taka mała, sympatyczna odmiana. Encyklopedyczny dla gatunku refren, ale przecież tu właśnie chodziło o pokazanie czegoś takiego.

Bardzo dobrze się ta ekipa dobrała w ostatnich latach i słychać zgranie i pełen zrozumienie. Mocny, bardzo mocny skład MAJESTY. A Tareka chyba tym razem natchnął sam Odyn przy tworzeniu kompozycji. Taki zestaw super killerów, no, no... Produkcja jest dziełem Tareka, miksował Mistrz Fredrik Nordström. Kto pracował nad soundem bębnów, tego nie wiem, ale to prawdziwa potęga. Chyba jeszcze takich bojowych litaurów na płytach MAJESTY nie było.
Ogólnie zniszczenie! Najlepsza płyta MAJESTY.

All my life I keep on fighting, I am fighting 'till the end
And if you just live your lies then go away and fuck yourself

ocena: 9,5/10

new 25.06.2019
Majesty - Legends (2019)

[Obrazek: R-13817873-1561801874-5084.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Will to Believe 01:31
2.Rizing Home 05:19
3.Burn the Bridges 04:48
4.We Are Legends 05:25
5.Wasteland Outlaw 04:10
6.Church of Glory 04:30
7.Mavericks Supreme 05:05
8.Words of Silence 05:18
9.Last Brigade 05:19
10.Blood of the Titans 04:11
11.Stand as One 03:38

rok wydania: 2019
gatunek: melodic heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Tarek Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe
Robin Hadamovsky - gitara
Emanuel Knorr - gitara
Arthur Gauglitz - gitara basowa
Jan Raddatz - perkusja

28 czerwca 2019 Napalm Records wydało kolejny album MAJESTY. W składzie jest dwóch nowych członków zespołu - Emanuel Knorr i Arthur Gauglitz. Płyta została wyprodukowana przez Tareka Maghary, a mix i mastering zrealizował Mistrz Fredrik Nordström.

Chłodno, oficjalnie, bez entuzjazmu?
A z czego tu się cieszyć?
Na kilka dni przed premierą MAJESTY opublikował promujący ten album utwór We Are Legends, bardzo dobry, taki nieco lżejszy numer heavy metalowy, chwytliwy i nośny w refrenie. True grania w tym mało, ale często się tak zdarza, że te takie "radiowe" utwory promują znakomite metalowe płyty. Tymczasem okazuje się, że We Are Legends to w zasadzie jedyna kompozycja warta uwagi na tym albumie.
Można oczywiście zrozumieć intencje twórców, którzy chcą wyjść ze swoją muzyką do szerszej rock/metalowej publiczności, na to jednak trzeba mieć pomysł. MAJESTY, czy może raczej dokładniej mówiąc "Metal Son" tym razem takiego pomysłu nie ma, prezentując zestaw miałkich i błahych kompozycji, które chyba można określić nowym wspólnym terminem "plażowy, wakacyjny pop-metal". Paskudne klawisze rodem z disco - polo i tak kompromitujących partii klawiszowych Tarek nie nagrał jeszcze nigdy. Do tego to ich brzmienie! Nie wiem, co robił z tym Fredrik Nordström, ale wyszło to na poziomie soundu ekip przygrywających do tańca na sobotnich dyskotekach w remizie. Chórki tym razem ubogie, ale na to można by jeszcze przymknąć oko, gdyby sam Maghary śpiewał lepiej. Maghary musi sobie zdawać sprawę, że nie jest wokalistą wybitnym, a jak się chce śpiewać dla miłośników lekkiego melodic metalu to, trzeba się bardziej postarać. Niektóre utwory są po prostu kompromitujące. Do Hall of Shame zaliczyć należy przede wszystkim Burn the Bridges, który z pewnością znajdzie się w czołówce najgorszych utworów roku 2019 w kategorii melodic heavy metal. Do tej kategorii należy także Wasteland Outlaw z festiwalowym refrenem z rodzinnego pikniku.
Jest też kilka numerów stanowiących dosyć parodystyczne podejście do heavy metalu, jaki MAJESTY grał wcześniej, ale żaden nie zasługuje na głębszą analizę. To jest po prostu miałkie granie. Ten refren z Blood of the Titans i ogólnie cała konstrukcja tego... fatalne, po prostu fatalne. Jeśli Stand as One ma być kolejnym hymnem i manifestem, to jest to grube nieporozumienie. Jak ktoś ma  podrygiwać w rytm tego refrenu, to chyba lepiej niech to zrobi przy muzyce Jennifer Lopez.

Wykonanie jest przeciętne i nawet Raddatz tu nie błyszczy. No tak, ale do czego on tu ma się wysilać? Do tych skocznych disco-metalowych piosenek? Jaśniejszy punkt - sola gitarzystów, ale także nie wszystkie.
Pomysł na płytę z graniem mniej true zapewne nie był zły. Jednak gdy starcza inwencji i pomysłu na jeden hit We Are Legends, to rezultat jest daleki od oczekiwań. Jest na granicy kompromitacji zespołu tak bardzo zasłużonego dla światowej sceny metalowej.

ocena 5/10


new 1.07.2019
Majesty - Back to Attack (2023)

[Obrazek: 1114954.jpg?3206]

tracklista:
1.The Oath of Truth 01:10
2.Back to Attack 03:29
3.Demon War 03:06
4.Glorious Warriors 03:39
5.Never Kneel 04:32
6.Freedom Child 04:44
7.Age of Glory 04:07
8.Saviors in the Dark 04:03
9.A Hero´s Storm 04:39
10.In the Silence 05:25
11.Our Time Has Come 04:39
12.Heralds of the Storm 04:22

rok wydania: 2023
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Tarek Maghary - śpiew, instrumenty klawiszowe, pianino
Robin Hadamovsky - gitara
Emanuel Knorr - gitara
Jan Raddatz - perkusja

 28 kwietnia 2023 w Würzburgu MAJESTY na ostatnim swoim koncercie pożegnał się z fanami. Tego samego dnia wytwórnia Reaper Entertainment wydała ostatni album tego jakże zasłużonego dla niemieckiej sceny heavy metalowej zespołu. To nie była niespodzianka, Tarek już wcześniej mówił, że rozdział zatytułowany "MAJESTY" zostanie niebawem zamknięty, a "Back to Attack" będzie takim albumem przekrojowym, nostalgicznym, mającym swoje inspiracje w nagraniach z całego bogatego w płyty okresu działalności zespołu.

Tak się zaczyna to właśnie dla MAJESTY uniwersalnie, znakomitym, szybkim i bojowym w chwytliwym refrenie Back to Attack. Niemiecki, bojowy heavy metal MAJESTY z Maghary w wysokiej formie wokalnej. Tak śpiewa świetnie na tym albumie, a reszta ekipy przykłada wszelkich starań, by godnie się pożegnać z fanami. Wyborne solo gitarowe, piękny hymnowy fragment epicki z Tarekiem w roli głównej. Tu się najstarsze nagrania z początku kariery przypominają...
Potem bardzo dobry, zagrany na granicy heavy/power heroiczny Demon War i zaraz potem jakże w tempach i epickiej dumie rozpoznawany dla MAJESTY Glorious Warriors z refrenem do wspólnego z publicznością sławienia bohaterów heavy metalu. Postarali się gitarzyści tym razem, postarali i grają wyborne sola, także w zgrabnie skonstruowanych duetach. Mocny element tego albumu. Czasem MAJESTY musi zachwycić rzuconą od niechcenia ultra melodią w radosnym, rycerskim stylu. Tu taką przedstawiają w Never Kneel. Fantastyczny, bezpretensjonalny refren, świetne riffy, pięknie to zaśpiewał Tarek. Killer! Hit! I taki miarowy, bujający numer z klasycznego, późniejszego repertuaru zespołu - Freedom Child. I jest po raz kolejny bardzo dobrze, a refren przyjemny i bezpretensjonalny, jakby na osłodę i pocieszenie rozstania z fanami. Istotą jest jednak heroiczny heavy metal i taki mamy w potoczystym Age of Glory, z pełnym optymizmu zamaszystym refrenem. Może tylko jeden jedyny raz na tej płycie solo gitarowe nie bardzo klimatycznie dopasowanie do triumfalnego charakteru tej kompozycji. Potem bardziej uroczyście i dostojnie w pełnym ekspresji i gitarowych ataków w stylu power metalowym Saviors in the Dark. Pięknie, nostalgicznie i epicko! Świetny refren po raz kolejny i tu solo mistrzowskie, tylko dlaczego takie krótkie? I wolniej, i bardzie mrocznie  w bojowym, heroicznym A Hero´s Storm z czasów pierwszych albumów. Moc! Tarek jednak ma pomysły na tego typu kompozycje, pełne melodyjnego majestatu. Wyborna rzecz! In the Silence przenosi w te obszary łagodnego romantycznego MAJESTY i jest tu i tło symfoniczne, i gitara akustyczna, i pianino, i lekki rock metalowy hymnowy refren. Jest to, co tak często zachwycało dawniej na ich płytach, gdy nie byli akurat piewcami Stali. A metalowymi bardami są w znakomitym Our Time Has Come. Taki jakże reprezentatywny dla ekipy podniosły, marszowy, heroiczny numer w średnim tempie, tu z łagodnie zarysowanym planem klawiszowym. Jeszcze jeden hit z tego typu w kolekcji hitów MAJESTY. I te sola - wspaniałe! A na koniec bardzo dobry Heralds of the Storm w melodic power metalowej konwencji, taki barwny, metalowo naiwny, ale przecież przez to właśnie ujmujący. I to już wszystko, niestety to koniec tego pożegnalnego albumu.

Krystaliczna produkcja, perfekcyjna i ostra, i ciepła z dużą głębią. Jeden z najlepiej wyprodukowanych albumów w historii zespołu. Świetnie się tego słucha. I jeszcze te nawiązania w tekstach do dawnych liryków zespołu. Warto się w to wsłuchać.
Godnie się pożegnali. Wysokiej klasy album w prawdziwej tradycji MAJESTY. Szacunek i Chwała!

Nie ma już MAJESTY. Co tu można powiedzieć? Po prostu podziękować za ponad 20 lat grania, za wiele znakomitych płyt, za wkład w kultywowanie tradycji true metalu. Tarek Maghary i jego zespół był zjawiskiem szczególnym, zwłaszcza na tle sceny niemieckiej. Jakoś trudno sobie wyobrazić jak to teraz będzie bez MAJESTY... Pozostaje mieć nadzieję, że lider nie zaniecha muzycznej działalności i niebawem o nim jeszcze usłyszymy. Kto wie, może nawet o MAJESTY, bo przecież ci najlepsi i najbardziej oczekiwani zawsze wracają.


ocena: 9,2/10

new 7.05.2023