Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Mirador
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mirador - The Azrael Tales (2005)

[Obrazek: R-913475-1576179693-8698.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Redeemer 05:27
2. Phoenix Syndrome 05:46
3. No Lose Cut 04:43
4. Post Believers 05:46
5. Perfect Plan 04:15
6. Soul Distortion 06:54
7. The Trial 05:08
8. Thief 05:45
9. New Day 05:50
10. Metropolis Metamorphosis 06:48

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Metal/Epic Doom
Kraj: Szwecja

skład zespołu:
Jakob Forsberg - śpiew, instrumenty klawiszowe
Erick Mjornell - gitara, bas
Olaf Gardestrands - perkusja

Oprócz zespołów grających power metal, na scenie szwedzkiego christian metalu istnieją także grupy, grające bardziej tradycyjny heavy, a MIRADOR należy do tych bardziej wiekowych.
Dorobek muzyczny tej grupy jest jednak bardzo skromny, bo choć formalnie istnieje ona od 1991 roku, to jedyny swój album wydała dopiero w 2005 dzięki pomocy i nakładem Rivel Records, wytwórni zajmującej się prawie wyłącznie prezentowaniem muzyki z kręgu christian metalu.
Niestety jest to jedna z najgorszych pozycji, jakie zostały zaprezentowane w formie LP z tego gatunku w Szwecji.

To słaba płyta. W zasadzie wolno zagrany heavy metal, niekiedy wręcz z doomowymi zwolnieniami, ale bez żadnych emocji słucha się poszczególnych utworów granych również... bez emocji. Zimne, suche, czasem nieco ożywione lepszą zagrywką gitarzysty. Wokalista irytujący i jakby płaczliwy. Motywy absolutnie powszechnie znane i przewidywalne, a w refrenach słabe i odległe echa czwartoligowej podróbki ni to melodyjnego powermetalu w stylu DIVINEFIRE, ni to szwedzkiego doom. W tle klawisze, rozległe, ale brzmiące ni to nowocześnie, ni to sztucznie.

Jest granie albo przesadnie wzniosłe jak "Redeemer" albo pomieszane za bardzo gatunkowo jak w powerowo rozpoczętym "Phoenix Syndrome", rozmywającym się w melodyjnym metalu, zmieszanym z teoretycznie epic power doom. Orientalne i "starożytne" motywy w "No Lose Cut" użyte zupełnie bezsensownie, a ogólnie manieryczny, uduchowiony wokal, zamiast stwarzać atmosferę do przemyśleń po prostu irytuje. A przecież pewien potencjał jest, bo czy solo w tym utworze, czy też kilku innych, udane. Przy brzmiących jak karykatura kompozycjach w rodzaju "Post Believers" czy "Soul Distortion", łączących cechy CANDLEMASS i MEMENTO MORI, po prostu chce się to wyłączyć i tyle. Próby zwiększenia melodyjności jak w "Perfect Plan" zdradzają brak pomysłów na jakiekolwiek oryginalne melodie, nie mówiąc już o upchanych bez powodu orientalnych motywach, które występują i tu, nie tylko zresztą. Klawisze i tła symfoniczne słabiutkie, nieudolnie naśladujące inne grupy christian metalowe ze Szwecji. Ma to być w zamyśle pewna opowieść historyczna o charakterze religijnym, ale zupełnie jest to pozbawione zarówno sensownej narracji, jak i interesującego rozwoju akcji. Męczą słuchacza w "The Trial" gitarowym pitoleniem, pokręconymi aranżacjami w "Thief" z ohydnymi, wysokimi wokalami, powpychanymi gdzie się da. Nic poza kilkoma dobrymi zagrywkami gitarowymi i wreszcie dobrym chórem w tle nie dzieje się w "New Day", a wyciszenie na koniec w postaci wstępu do "Metropolis Metamorphosis" wita się z ulgą, choć i tu nie bardzo wiadomo, o co chodzi w części dalszej.
No ogólnie chodzi o Jerozolimę, ale chyba nie taką.
Generalnie grają nieźle, ale nie wystarczy grać nieźle na swoich instrumentach, aby grać przynajmniej niezły heavy metal. Tym bardziej, jeśli chce się mieszać gatunki. Tu ta mieszanka jest po prostu niestrawna.

Ocena: 3.9/10

21.8.2009