Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Mourning Beloveth
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mourning Beloveth - Dust (2001)

[Obrazek: R-743047-1154214170.jpeg.jpg] 

Tracklista:
1. The Mountains Are Mine 09:35
2. In Mourning My Days 06:36
3. Dust 14:48
4. Autumnal Fires 12:01
5. All Hope Is Pleading 10:03
6. Sinistra 02:59

Rok wydania: 2001
Gatunek: Melodic Doom/Death
Kraj: Irlandia

Skład zespołu:
Darren Moore - śpiew
Frank Brennan - gitara
Brian Delaney - gitara
Adrian Butler - bas
Tim Johnson - perkusja

Irlandzki MOURNING BELOVETH to jeden z najciekawszych ciężko grających zespołów z tego kraju, jednocześnie bardzo blisko stylistycznie związany z pierwszą falą melodyjnego doom/death z nurtu klasycznego MY DYING BRIDE i ANATHEMA. Grupa starował niemal równolegle do klasyków gatunku, jednak dopiero w roku 2000 udało się zarejestrować materiał, który został wydany niebawem jako debiut zespołu.
W pewnym sensie debiut spóźniony, bo muzycznie mamy tu lata 90te w tym gatunku.
Doom/death w wykonaniu Irlandczyków jest melodyjny, prosty, pozbawiony brutalności i oparty na wzorach brytyjskiego i nie tylko, epic doom metalu z odrobiną tradycji celtyckiej. Jest ona jednak tylko lekko zaznaczona, pobrzmiewa gdzieś w echach gitarowych pasaży i snutych na drugim planie opowieści.
Piękne rozpoczęcie albumu w postaci The Mountains Are Mine nakreśla wzór tego, co można usłyszeć dalej. Plącząca w tle gitara, uporczywe powroty do kilku riffów tworzących główną melodię i w tym wszystkim parę razy niesamowita zmiana na epic/doomowy motyw, wplatany w nieoczekiwanych momentach i wykorzystany bardziej w końcowej części.
Moc gitarowa na tym albumie jest ogromna. W In Mourning My Days po delikatnym wstępie akustycznym po prostu obrusza się lawina głazów, miażdżących wszystko na swojej drodze. Lawina melodyjna i dostojna, jak dostojny bywa metal oparty na klasycznych wzorach heavy i do tego czyste partie wokalu pomiędzy growlami w stylu SOLSTICE.
W drugiej części utworu jest też szybsze tempo i muzyka wyhamowuje dopiero w tytułowym kolosie Dust, gdzie prawie przez 15 minut MOURNING BELOWETH torturuje super ciężkim doom/death z pogranicza funeral. Tu wychodzi siła growla Darren Moore oraz znakomita współpraca obu gitarzystów grających naprzemiennie na długich wybrzmiewaniach partnera. Surowość tej kompozycji nieco topnieje, gdy znów pojawia się płacząca gitara z prostym melodyjnym motywem. Doomowe zwolnienia pełne melancholii i elegancji wyborne i jest to ekstraliga stylu brytyjskiego.
Niewiele krótszy Autumnal Fires jest logiczną kontynuacją poprzedniego utworu, jednak ładunek dramatyzmu jest tu nieporównywalnie większy, a przy tym osiągnięty prostymi środkami, zaczerpniętymi z klasycznego epickiego doom. Kapitalne akcentowanie gitarami czystego wokalu i pełna emocji melodia czynią z tego utworu jeden z najznamienitszych numerów zaprezentowanych w tym gatunku. All Hope Is Pleading toczy się jako ponura opowieść na dwa głosy z bardzo ciężkimi, ale niemal transowymi gitarami, tym razem emanującymi ciepłem i wilgotną stęchlizną średniowiecznych lochów. Potem już tylko gitara w pełnym patosu solo i jeszcze na koniec instrumentalne podsumowanie całości w Sinistra.
Płyta absolutnie doskonała. Bez smyczków, klawiszy, elektroniki, symfonii i efektów specjalnych. Tylko gitary i fantastyczne wokale Moore'a.
Klasyczny sound, wyśmienity, dopasowany idealnie do mroczno epickiego stylu obranego na tym albumie.

Absolutne wyżyny gatunku.


Ocena: 10/10
Mourning Beloveth - The Sullen Sulcus (2002)

[Obrazek: R-570230-1155002783.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Words That Crawled 12:25
2. It Almost Looked Human 07:21
3. The Insolent Caul 10:08
4. Narcissistic Funeral 13:33
5. The Sullen Sulcus 11:23
6. Anger's Steaming Arrows 10:38

Rok wydania: 2002
Gatunek: Melodic Doom/Death
Kraj: Irlandia

Skład zespołu:
Darren Moore - śpiew
Frank Brennan - gitara
Brian Delaney - gitara
Adrian Butler - bas
Tim Johnson - perkusja

Wiele zespołów grających ciężki klimatyczny metal po nagraniu pierwszej płyty rozpoczęło inne muzyczne poszukiwania i nie zawsze uwieńczone zostały one powodzeniem.
Irlandzki MOURNING BELOVETH od stylu i filozofii grania z kapitalnego debiutu "Dust" nie odszedł i na drugiej płycie zaserwował sześć kompozycji, po wysłuchaniu których trudno zebrać się z podłogi. Dołożony został ciężar i odrobina brutalności w brzmieniu co razem powoduje, że riffy mają moc baby, czyli opadającej części kafara. The Words That Crawled już na początku wbija w ziemię, przy czym ta pełna rozpaczy i melancholii muzyka podana w tak ciężkiej oprawie sprawia niesamowite wrażenie. Wciąż w tle towarzyszy płacząca gitara i te proste motywy są chwilami wręcz zniewalające swoim pięknem.
Najkrótszy na płycie It Almost Looked Human to dostojny marsz pogrzebowy, wzruszający i brutalny w swej prawdziwej rozpaczy. Przeszywające czyste wokale w części końcowej to kolejny ukłon w stronę brytyjskiego doom klasycznego. Takim jest też The Insolent Caul, rozpoczynający się długo i przez to jeszcze bardziej intrygujący. Bezwzględny i stanowczy utwór, gdzie długie wybrzmiewania mieszają się z ciętymi riffami. Do tego ponownie średniowieczny klimat tworzony przez czyste wokale w stylu SOLSTICE. Sola albumu są jednak miażdżące growle Moore'a, niepozostawiające złudzeń, że w tej kategorii należy on do najściślejszej czołówki. Spokojny, eteryczny początek Narcissistic Funeral to tylko wstęp do powolnego walcującego, a jednocześnie jakoś roztańczonego w smutnym tańcu utworu, gdzie zespół pokazuje jak w najcięższy z możliwych sposobów wyrazić coś głębszego od typowej death/doomowej melancholii. Tym razem niepostrzeżenie kompozycja nabiera cech monumentalnych, podkreślanych delikatnymi fragmentami powtarzanymi zaraz w przeszywających mocnych zagrywkach gitarowych i czystych partiach wokalnych.
My Sullen Sulcus jest złowieszczy i ponury, budzi lęk już samą gitarą i jej odmiennym tu nieco brzmieniem. Coś z tego grobowego funeral doom death jest w tej kompozycji toczącej się wolno i jakby leniwie, ale pokłady niepokoju pulsują tu cały czas i cały czas oczekuje się, że coś się wydarzy. Coś złego. Tymczasem świetliste czyste wokale nagle rozpraszają ten mrok i to jest najgenialniejsze z możliwych rozwiązań... i jakże przy tym nieoczekiwane. Mrok jednak w końcu powraca i nie pozostawia nadziei. Kapitalne.
Kapitalny jest także na koniec Anger's Steaming Arrows, mocno epicki rodzący się na początku jakby z kilku przeciwstawnych wątków w pewnym momencie połączonych po raz kolejny ciężkim growlem. Potem wyłania się melodia, przy czym ta płacząca gitar na drugim planie nie może się przebić przez pancerne riffy planu pierwszego i efekt jest niezwykły.
Jeśli debiutowi można było zarzucić, że jak na doom death jest chwilami "za lekki", to tutaj brzmienie jest po prostu przytłaczające. Gitara wbija wraz z growlem w ziemię tak mocno, ze nawet sekcja rytmiczna momentami traci tu znaczenie. Album oszczędny w sola, ale gitarowe smaczki w tle mają je tu zastąpić i zastępują perfekcyjnie.
Po raz kolejny Irlandczycy bez uciekania się do chwytów wziętych z gothic metalu nagrali płytę przepełniona klimatem wytworzonym przez gitarową moc i siłę growla wspartego czasem czystym wokalem. Brutalny elegancki smutek i rozpacz.

Perfekcyjny album bez skazy i rysy.
Absolutna klasyka gatunku na poziomie niedostępnym dla większości grup parających się podobnym graniem.


Ocena: 10/10