Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Persian Risk
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Persian Risk - Rise Up (1986)

[Obrazek: R-2001226-1408364022-5949.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Hold the Line 04:33
2. Jane 04:15
3. Rise Up 04:39
4. Brave New World 04:04
5. Don't Turn Around 03:33
6. Sky's Falling Down 04:56
7. Break Free 03:48
8. Dark Tower 04:06
9. Rip it Up 03:01
10. Woman in Rock 04:02

Rok wydania: 1986
Gatunek: Melodic Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Carl Sentance - śpiew
Phill Vokins - gitara
Graham Bath - gitara
Nick Hughes - bas
Steve Hopgood - perkusja


PERSIAN RISK to jeden z nielicznych zespołów heavy metalowych, który wywodził się z Walii, z Cardiff. Trudno powiedzieć, na ile to odległe położenie od muzycznego centrum brytyjskiego wpłynęło na losy tej grupy założonej już w 1979 roku, ale lata eksplozji NWOBHM to dla PERSIAN RISK tylko skromne single i maxi singiel "Too Different", wydany dopiero w 1984. Skład się tam zmieniał często, przewinął się nawet Phil Campbell, który potem zasłynął w MOTORHEAD.
Jakoś w końcu w 1986 roku, zespołowi udało się podpisać kontrakt z londyńską wytwórnią Metal Masters i wydać album "Rise Up", częściowo zapełniony kompozycjami już publikowanymi wcześniej, a także nowszymi, granymi na żywo na koncertach, które cieszyły się umiarkowanym powodzeniem.

Muzycznie, ta płyta to, poza bardzo dobrym wokalem Carl Sentence, brzmieniem i perkusją, nic specjalnego. Melodic metal jakich wiele, a nawet momentami nieco bezradny, jak w "Hold the Line". "Jane" to prosta kompozycja rockowa udająca heavy metal, z miłymi gitarami i bardzo czystym, wysokiej klasy wokalem. Jest próba zagrania przebojowo i żywiej w "Rise Up", ale to wszystko jest mało atrakcyjne w samej melodii i tu, i w "Brave New World", gdzie ostrzejsze riffy to tylko przykrywka dla przeciętnej melodii, naśladującej nieco granie amerykańskiego rocka stadionowego.
"Don't Turn Around" to numer faktycznie heavy metalowy, melodyjny, ale żywy i energiczny, cóż z tego jednak, skoro tu wokal Sentance jest do tego za łagodny. Ten głos jest idealny do ładnej, balladowej kompozycji "Sky's Falling Down", z pewnymi mocniejszymi akcentami, i ten numer w tym małym morzu przeciętności się pozytywnie wyróżnia. W "Break Free" mdły rock, zaś "Dark Tower" to utwór jeden z najstarszych i zawierający najwięcej z ducha NWOBHM, może poza ponad miarę ugrzecznionymi chórkami. Ostre solo, mocna perkusja, sporo interesujących riffów, ale interesujących kilka lat wcześniej. Album uzupełnia dosyć energiczny, ale przelatujący bez echa "Rip it Up" i przypominający odrzuty ze słabych sesji nagraniowych AC/DC, zawstydzający "Woman in Rock". Bardzo to przeciętne granie i, jak wspomniałem, poza wokalem Sentence, który nie został i tak należycie wykorzystany w trywialnym repertuarze, oraz pewną siebie gra perkusisty Hopgooda więcej nikogo wyróżnić się nie da. Riffy ograne, sola gitarowe słabe, kompozycje bez żadnego pomysłu. Za to produkcja solidna i można tego posłuchać bez skrzywienia w owym aspekcie. Zwraca uwagę dobre ustawienie basu i wpasowanie wokalu w gitary.

To jednak za mało, aby ta płyta się mogła podobać. Dla fanów klasycznego heavy za lekka, dla miłośników rocka za toporna i mało przebojowa. Zespół nic tym LP nie zwojował, znów zaszły zmiany składu. Odszedł i Steve Hopgood do ekipy Paula DiAnno BATLLEZONE, i Sentance, który, co ciekawe, w roku 1992 próbował bez rezultatu reaktywować PERSIAN RISK w USA w nowym składzie. Jakiś czas jego miejsce zajmował Lou Taylor znany z BLIND FURY (zreorganizowany SATAN), ale niebawem wszystko się rozleciało, chyba bez wielkiej szkody dla brytyjskiej muzyki rockowej.


Ocena: 5/10


27.08.2008
Persian Risk - Once A King (2012)

[Obrazek: R-4925196-1379605986-9137.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Asylum 03:42
2.Riding High 03:02
3.Killer 04:43
4.Once a King 05:29
5.Soul Deceiver 04:06
6.Battlecry 03:35
7.Spirit in My Dreams 03:41
8.Ride the Storm 04:43
9.Fist of Fury 03:56
10.Women and Rock 04:00
11.Wasteland 04:25

rok wydania: 2012
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Carl Sentance - śpiew, gitara, gitara basowa
Danny Willson - gitara
Howard Jarrett - gitara
Chris Childs - gitara basowa
Alex Meadows - gitara basowa
Tim Brown - perkusja
gościnnie:
Don Airey - instrumenty klawiszowe


Czego nie udało się Carlowi Santance dokonać w USA, udało się wiele lat później w Wielkiej Brytanii. W 2012 roku reaktywował on PERSIAN RISK, choć w składzie nie znalazł się żaden znany muzyk epoki NWOBHM. Ci, którzy weszli do ekipy PERSIAN RISK, to głównie muzycy rockowi starszego i średniego pokolenia, a najbardziej znanym z nich jest Chris Childs z popularnej hard rockowej brytyjskiej grupy THUNDER. Płyta, jaką ten odrodzony zespół nagrał, została wydana jako self release w październiku 2012, a gościnnie na instrumentach klawiszowych zagrał sam Don Airey z DEEP PURPLE.

Nowe wcielenie PERSIAN RISK nie zaproponowało tu niczego ponad to, co grupa grała w latach 80-tych.
Asylum opiera się na jak najbardziej klasycznych riffach NWOBHM i typowej dla tamtego okresu melodii oraz solówkach stylizowanych na tamte lata. Heavy metal podbarwiony hard rockiem lub czasem na odwrót. Taki bardziej hard rockowy jest zaśpiewany częściowo przy akustycznej gitarze Soul Deceiver oraz bardzo typowy, dosyć szybki Wasteland. Jest tu nawet typowo rockowe grania bez metalowego pazura, jak w nostalgicznym Once a King, ładnie akcentowanym basem i klawiszami na dalekim planie oraz w słabym niestety, mdłym Women and Rock.
Mocniejsze, galopujące granie brytyjskiego rycerskiego heavy to Riding High, a w Killer pobrzmiewają echa nowocześnie zaaranżowanego WITCHFINDER GENERAL i to jest spora niespodzianka, do chwili gdy wchodzi melodyjny rockowy refren. Proste granie pod NWOBHM z lat 80-tych PERSIAN RISK prezentuje w dosyć atrakcyjnym, dynamicznym Battlecry oraz w rytmicznym, prościutkim Spirit in My Dreams. Ostrzej i jeszcze bardziej bujająco jest w kolejnej wycieczce NWOBHM w Fist of Fury i to niezłej klasy killer.  Cudowny jest balladowy początek Ride the Storm z gitarą akustyczną i ta metalizacja w dalszych częściach jest tu zupełnie niepotrzebna. Szkoda, że rozmyta została taka piękna melodia. Na pociechę hammondy Dona Airey'a na zakończenie...

Takie w sumie przyjemne dla ucha granie, na mocno średnim poziomie, ale dwa elementy są wyborne.
Po pierwsze Sentance śpiewa wyśmienicie. Zdumiewająca forma po tylu latach i chyba nawet lepsza niż w 1986. Ten wokalista aż się prosi do dużo lepszego zespołu i ciekawszego repertuaru!
Według mnie to jeden z najbardziej niewykorzystanych jak należy głosów brytyjskiej sceny rock/metalowej. Co za górki, co za pasja i ekspresja wykonania!
Po drugie - kapitalne basy Chrisa Childsa, ale tego należało się spodziewać. No i po trzecie. Produkcja i brzmienie. Po prostu znakomite w każdym aspekcie. Własnymi siłami? Nakładem własnym? Tak zrealizowana perkusja, taki mocarny bas i tak ładnie brzmiące gitary? Wielkie brawa, jak najbardziej zasłużone.
Realnie, podsumowując całościowo jest trochę lepiej, niż na pradawnym debiucie PERSIAN RISK. I niewiele ponadto, ale warto posłuchać, jak śpiewa po latach Carl Sentance.


ocena: 6,6/10

new 11.08. 2018