Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Symphorce
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Symphorce - Unrestricted (2010)

[Obrazek: R-3713716-1341409145-5187.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Eternal 04:08
2. Until It´s Over 03:46
3. Sorrow In Our Hearts 03:30
4. Whatever Hurts 04:41
5. The Waking Hour 03:30
6. Visions 04:35
7. The Last Decision 03:24
8. The Mindless 05:55
9. Worlds Seem To Collide 03:44
10. Do You Ever Wonder 04:21

Rok wydania: 2010
Gatunek: Modern Heavy/Gothic Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andy B. Franck - śpiew
Cedric “Cede” Dupont - gitara
Markus Pohl - gitara
Dennis Wohlbold - bas
Steffen Theurer - perkusja

Andy B. Franck, wokalista znany z BRAINSTORM, w którym występuje równolegle, założył onegdaj SYMPHORCE, dobierając niezły skład muzyków i od 1999 ta grupa wydaje dosyć regularnie płyty z power metalem, ani ciężkim i ostrym, ani specjalnie chwytliwym i melodyjnym, ani też odkrywczym. Czasem odnoszę wrażenie, że muzyka ta jest pewnym transponowaniem mniej udanych i odrzuconych pomysłów z BRAINSTORM, który jest zespołem po prostu lepszym.
SYMPHORCE na każdym swoim albumie potrafił jednak dać i kilka co najmniej dobrych kompozycji, zadając kłam tezie, że gdy się w Niemczech gra ciężej niż HELLOWEEN, to już fani melodii niczego w tamtejszym power metalu dla siebie nie znajdą. Tym razem jednak zespół od power metalu odszedł. Modne, aczkolwiek mało sprecyzowane, pojęcie modern heavy/gothic metal zapewne pasuje tu do zawartości tego LP wydanego przez AFM w październiku najbardziej.

"The Eternal" można by jeszcze uznać za power metalowy numer, mimo jakichś southernowych zapędów w części instrumentalnej i ospałego wokalu Francka z dodatkiem fortepianu. Taki stonowany utwór, smutnawy, jakie się i wcześniej już im zdarzały. Jeśli ten kawałek się nie podoba, to można sobie darować resztę. Monotonna łupanina w dyskotekowym rytmie to "Until It's Over", a "mroczne" gadki Francka godne co najwyżej trzeciorzędnych nagrań gothic metalowych. Ogólnie to stylizacji na dark/gothic w nowoczesnym, a w tym wypadku, paskudnie zrobionym wydaniu jest na tym LP mnóstwo.
Bezradność w tej konwencji obnaża niewyobrażalnie słaby "Sorrow In Our Hearts" i tu nie chodzi o tą fatalną stronę wokalną, ale to jest ogólnie dramatycznie słabo zrobione instrumentalnie. Odrobina bardziej klasycznego grania jest w "Whatever Hurts", ale to tak mdła i przesłodzona kompozycja, że można się z żalu popłakać. Nie z obcowania ze wzruszającym refrenem, a nad kondycją zespołu. Większość nagrań rozpoczyna się od ohydnych, klawiszowych wejść, które na tym albumie są ogólnie ohydne. Podobnie ohydna jest zrobiona z "urozmaiconymi" wokalami kompozycja heavy/gothic "The Waking Hour" w stylu jakby fińskim, ale tak słabo to wyszło chyba tylko H.I.M. ostatnio. Love metal? Tak,na pewno w "Visions", który jest stylowo godną kontynuacją poprzedniego hitu. Poziom wyprania tego wszystkiego z energii jest zatrważający.
"The Last Decision" jawi się po tym wszystkim mocnym, metalowym kawałkiem, nawet Franck krzyczy i ogólnie jest oczywiście nadal słabo. No nuda okropna, podobnie jak "The Mindless" z irytującym śpiewem i aranżacją przeciętnej kapeli alternatywnego rock/metalu. "Worlds Seem To Collide" to jakby zmiana konwencji, jakieś groove gitary momentami się pojawiają wśród festiwalowego śpiewu i ogólnej płaczliwości, udającej wzniosłość czy podniosłą melancholię.
Na koniec kompromitujący modern metalowy "Do You Ever Wonder" i zdecydowanie panowie z SYMPHORCE powinni posłuchać, jak to się robi w atrakcyjny sposób, np. na ostatnim albumie CATAMENIA czy EMERGENCY GATE.

Ten LP to męka. Franck śpiewa dramatycznie słabo, chórki wstrętne, o instrumentalistach nie da się nic powiedzieć w tym zdominowanym przez plastik i elektroniczne przetworzenie graniu. Kompozycje są najgorszymi z możliwych, już nie w power metalu, bo tego tu nie ma, ale modern gothic na pewno.
Album ten nie jest przeznaczony dla fanów klasycznych form metalu. Nie jest też przeznaczony dla fanów dark/gothic w nowoczesnej oprawie, bo ci wyśmieją to już po trzech pierwszych utworach. Nie jest dla nikogo. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko taki eksperyment, który jako nieudany zostanie szybko pogrzebany w niepamięci. Najlepiej jakąś energiczną, gitarową, melodyjną płytą, a Franck, przed wejściem do studia, niech zmyje tandetny, gotycki makijaż.


Ocena: 2/10

15.10.2010