Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Thunderstone
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Thunderstone - The Burning (2004)

[Obrazek: R-2474572-1509003076-3716.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Until We Touch the Burning Sun 05:54
2. Break the Emotion 04:42
3. Mirror Never Lies 03:44
4. Tin Star Man 05:11
5. Spire 04:38
6. Sea of Sorrow 05:03
7. Side by Side 04:23
8. Drawn to the Flame 04:43
9. Forth into the Black 04:42
10. Evil Within 06:03

Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic/Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Pasi Rantanen - śpiew
Nino Laurenne - gitara
Kari Tornack - instrumenty klawiszowe
Titus Hjelm - bas
Mirka Rantanen - perkusja

W początkowej fazie istnienia THUNDERSTONE często wymieniany był jednym tchem obok STRATOVARIUS i skupionej wokół niego grupy zespołów grających podobną muzykę.
Ekipa z Helsinek z utalentowanym frontmanem Pasi Rantanenem rzeczywiście na swoim debiutanckim albumie "Thunderstone" zaproponowała muzykę dosyć bliską pewnym dokonaniom STRATOVARIUS, który to zespół zresztą młodszych stażem kolegów w poważnej mierze wypromował. Nie trzeba było jednak zbyt wiele czasu aby THUNDERSTONE znalazł własny rozpoznawalny styl, wciąż w obrębie melodyjnego fińskiego power metalu ale naznaczony energią i pasją, której zaczęło brakować ich chłodnym mistrzom ze STRATOVARIUS. Drugi album został wydany w styczniu 2004 roku przez Nuclear Blast.

Poparte wyśmienitym brzmieniem kompozycje na tym albumie to popis wszystkich członków grupy z Rantanenem na czele. Album ma specyficzny, lekko smutny klimat co słychać już na początku w "Until We Touch the Burning Sun", który jest kompozycją bardziej heavy melodic metalową niż power metalową. Tu też już słychać jak wielkie znaczenie ma mocny głos Pasi, który posiada nieczęsto spotykaną umiejętność wybicia się ponad główną linię melodii i tu kasuje większość wokalistów nastawionych na dużo większy ciężar grup heavy metalowych w tradycyjnej odmianie. Szybki powerowy "Break the Emotion" pokazuje, jak się nagrywa kawałek chwytliwy, prosty i jak można zgrabnie wpleść klawisze. Zresztą Tornack w THUNDERSTONE doskonale wiedział, gdzie jest granica użycia parapetu i jak go użyć, aby nie brzmiało to jak kalka STRATOVARIUS.
Mimo, że to album melodic powerowy, to zdecydowanie słychać oparcie się na klasycznym melodii metalu i hard rocku, dociążonym, wzmocnionym i dopieszczonym w szczegółach. Taki jest "Mirror Never Lies", prowadzony w spokojnym tempie i z Rantanenem w roli głównej. Słusznie, bo Rantanen zasługuje na to aby grać pod niego i wyeksponować go. Tak się zresztą stało, bo w procesie realizacji dźwięku zadbano, aby stał wysunięty przed szereg. W rozpędzonym "Tin Star Man" wspiera go dodatkowo znakomita perkusyjna kanonada brata, no i ten refren, niezapomniany refren innej gwiazdy z ekstatycznym wokalem.
Nie należy zapominać, że praktycznie cały materiał na ten LP napisał gitarzysta Nino Laurenne, zazwyczaj skromny i jakby lekko w cieniu, ale w tym kawałku wrzucił wspaniałe treściwe solo.
"Spire" bliższy gatunkowo lekko progresywnemu melodic metalowi, z ładnym podkładem basu, smutnawy czy może raczej refleksyjny jest bardzo dobry, tyle że chyba się czeka tu na nieco inny refren. Coś jeszcze bardziej nostalgicznego wyniosłoby tę kompozycję na czoło tego albumu. Ta nostalgia i coś co być może jeszcze bardziej wydobyłby tylko David Coverdale. Jedna z najpiękniejszych kompozycji melodic metalowych jakie powstały w XXI wieku. Himalaje gatunku niedostępne dla większości zespołów i wyniesione ruchem górotwórczym największych tuzów rocka i hard rocka lat 70tych. Ciężki dosyć "Side by Side" może się wydawać nawet nieco toporny w tym całym towarzystwie, ale jakie wyborne zmiękczenia melodiami tu są użyte i to jakby od niechcenia, a nietypowe sola Laurenne'a są okazją do dialogów z klawiszami. "Drawn to the Flame" to kontynuacja szybkiego grania i trzeba przyznać, że na granicy krzyku Rantanen jest tu wyborny. Kompozycja ta zawiera sporo domieszek - bo i jest coś z RAINBOW i z neoklasyki również. Tej dokłada najwięcej Tornack, a Laurenne dorzuca odrobinę jazz rocka i ślady stylu gitarowego stylu Blackmore'a. "Forth into the Black" nieco słabszy, bo brak tego bogactwa, ale nadrabia niepokojącym klimatem, znów ta smuga cienia, smutnej szarości i tego co powstaje, gdy szkoła brytyjska spotyka fińską w melodyjnym graniu. Na koniec THUNDERSTONE stawia wielką "kropkę nad i" w rozegranym z niesamowitą pewnością siebie "Evil Within", gdzie jest wszystko co było atutem głównym tych utworów, które go poprzedzały. Płynne przechodzenie pomiędzy dwoma głównymi motywami melodii łączone neoklasycznymi klawiszami i ozdobnikami gitarowymi oraz swobodne popisy i pojedynki instrumentalistów zasługują na oklaski na stojąco.

I tak oklaskami na stojąco z żalem żegnam ten album. Do następnego przesłuchania, rzecz jasna.
Szał, jaki wzbudził THUNDERSTONE w Finlandii i niemal natychmiast w pozostałych krajach wśród fanów rozmiłowanych w melodyjnym graniu w pełni zrozumiały.
Wybitny, zjawiskowy album.


Ocena: 9.5/10

19.02.2008
Thunderstone - Tools of Destruction (2005)

[Obrazek: R-2066888-1327290798.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Tool of the Devil 04:04
2. Without Wings 04:46
3. Liquid of the Kings 06:01
4. I Will Come Again 04:31
5. Welcome to the Real 06:36
6. The Last Song 04:22
7. Another Time 03:41
8. Feed the Fire 04:45
9. Weight of the World 05:54
10. Land of Innocence 08:15

Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Pasi Rantanen - śpiew
Nino Laurenne - gitara
Kari Tornack - instrumenty klawiszowe
Titus Hjelm - gitara basowa
Mirka Rantanen - perkusja

Trzeci album THUNDERSTONE wydany przez Nuclear Blast w kwietniu 2008 roku, jest kolejny krokiem w ewolucji tego zespołu, tyle, że może mniejszym niż poprzednio. Trochę cięższe brzmienie niż na "The Burning", ale tylko trochę, nieco więcej agresji i dynamiki w wokalu, ale tylko nieco, trochę bardziej cofnięte i oszczędne klawisze, ale też tylko trochę. Nie było chyba potrzeby zmieniać tu za wiele, bo przyjęta stylistyka melodyjnego heavy metalu zagranego z powerową energią w ich wykonaniu to samograj.

Rantanen prowadzący wszystko rockowym stylem śpiewania, gitara masywna, o rozpoznawalnym dla tego zespołu brzmieniu gdzieś te ozdobniki klawiszowe wrzucone bez epatowania fińskim parapetem. Spokojne rozpoczęcie płyty w postaci Tool of the Devil i pierwsza znakomita melodia. Rwany, pulsujący Without Wings owszem to coś z klasyki fińskiego melodic power co słychać w refrenie, i do tego w jak jasnym i pełnym żaru. Gdzieś dalekie echa neoklasyczne, gustowne solo gitarowe i odrobina Tornacka dla dopełnienia całości. Pewność siebie jaka bije z wykonania na tym albumie przeogromna. Tak jak i swoboda wplatania takich motywów jak początek Liquid of the Kings. Zresztą co najmniej cztery numery można by tu obdarować, bo wrzucili tu więcej niż należy zwykle oczekiwać od takiej muzyki w jednej kompozycji. I Will Come Again to ponownie jak w wielu miejscach na "The Burning" oderwanie od power metalu i sceny fińskiej i powrót do korzeni melodic metalu w tradycji brytyjskiej. Mocny bas, wyrazista perkusja i melodyka lat 80tych, także w brytyjskim stylu to Welcome to the Real i ta spokojna pewność siebie w tworzeniu mocnej, a zarazem tradycyjnej kompozycji - w klawiszach coś z RAINBOW, a w gitarze z heavy metalowego BLACK SABBATH.
Jednak to zespół z Finlandii i taki chłodniejszy Feed the Fire przypomina o tym. Jest to również kompozycja oszczędna i prosta, podobnie jak Weight of the World gdzie wszystko byłoby super, ale nieco banalny w melodii refren z lekka psuje ogólny efekt. Natomiast szybkie partie gitary przypominają że ten zespół jednak wywodzi się z kręgu STRATOVARIUS. To samo wrażenie przynosi część instrumentalna z dialogami gitary i klawiszy. Na koniec rozbudowany Land of Innocence z typowym dla Finlandii wstępem. Romantyzm, ale mocno podany. Rozmach, ale i zwartość. Piękny przemyślany w szczegółach drugi plan. Wyborne popisy instrumentalistów i wokal Rantanena dodający tu głębi.
Pominąłem The Last Song i Another Time. Pierwszy dlatego, że THUNDERSTONE nie musi grać jak SONATA ARCTICA, a drugi... bo to nie jest pół akustyczna ballada, która wychodzi poza poprawność gatunkową.

Tak czy inaczej THUNDERSTONE wykorzystał wszystkie swoje atuty w sposób gwarantujący sukces. Fiński, ale do końca fiński zespół grający swoją rozpoznawalną muzykę.
Płyta minimalnie słabsza od "The Burning", ale tylko z powodu mniejszej ilości podnoszących ciśnienie melodyjnych hitów.



Ocena: 9/10

21.02.2008
Thunderstone - Dirt Metal (2009)

[Obrazek: R-2067936-1327295526.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rebirth 00:39
2. I Almighty 05:02
3. Dirt Metal 03:59
4. Blood That I Bleed 04:17
5. Star 04:07
6. Ghosts Of Youth 05:05
7. Counting Hours 04:27
8. Dodge The Bullet 03:53
9. Deadlights 03:38
10. At The Feet Of Fools 04:32
11. Suffering Song 08:27

Rok wydania: 2009
Gatunek: Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Rick Altzi - śpiew
Nino Laurenne - gitara
Titus Hjelm - bas
Mirka Rantanen - perkusja
Jukka Karinen - instrumenty klawiszowe


Gdy THUNDERSTONE zaprezentował w roku 2007 kontrowersyjny, ewolucyjny album "Evolution 4.0", a niebawem opuścił zespół wokalista Pasi Rantanen i cenny jak góra brylantów klawiszowiec Kari Tornack, wydawało się, że "ewolucja" zabrnęła w ślepy zaułek. Co mogli pokazać jeszcze, tym bardziej z człowiekiem do wynajęcia Rickiem Altzi jako wokalistą i nieznanym szerzej poza grupą fanów progresywnego STATUS MINOR klawiszowcem Jukka Karinenem?  Co można jeszcze zrobić w melodyjnym powermetalu skandynawskiej odmiany?
Może można wiele, ale odnowiony i przebudowany THUNDERSTONE obrał inną drogę na LP "Dirt Metal" wydanym we wrześniu przez Sony Music.

Nastąpiło popchnięcie do przodu ewolucji potężną dawką stymulatorów i zaprezentowanie muzyki, którą można określić jako modern power metal, cokolwiek to znaczy...
Cos jednak znaczyć musi, skoro jest to granie odmienne od tego do jakiego przyzwyczaiła nas większość zespołów grających klasyczny power metal w europejskiej odmianie. Większość, ale nie KIUAS czy ostatnio też HUMAN FORTRESS. THUNDERSTONE też dołączył do grona grup przełamujących bariery i utarte schematy. Potężne riffy, w nie za szybkich tempach podawane z aptekarską dokładnością i ostrością chirurgicznego skalpela. Głośna perkusja i bas wbijający w ziemię jak kafar. Nietypowe, niekonwencjonalne sola gitarowe i przestrzenne klawisze, to cichsze w tle, to znów wysunięte w nieprzewidywalnych solach instrumenty klawiszowe nowego czarodzieja THUNDERSTONE. Harmonie i dysonanse, nagłe zmiany tempa, klimatu nastroju. Agresja i melancholia, przebojowość i pozorny chaos.
THUNDERSTONE rzuca tu na szalę wszystko. Wyborne refreny w heavy powerowym "I Almighty" uzupełnia nieoczekiwanie pianino, a kapitalny melodyjny refren nowocześnie zaaranżowanego "Dirt Metal" wskazuje, że panowie nie zapomnieli czym przyciągali słuchaczy od wielu lat i na poprzednich albumach. W "Blood That I Bleed" splatają się klawiszowe ozdobniki z riffami wziętymi wprost z groove, „Star" zaś to niemal punkowa agresja i prostota a wszystko melodyjne, pokręcone i z nieoczekiwanymi growlami.
Album zaskoczeń i kontrastów, bo jak inaczej można nazwać to co zrobili w "Ghosts Of Youth". Heavy power, mocarne ataki gitarowe i nagłe przejście na terytoria melodic metalu z wybornym wokalem Altzi, który tu włożył mnóstwo emocji w to co zaśpiewał. Melodie, refreny... Znakomity "Counting Hours" pokazuje, jak się to robi w nowoczesny sposób. Złożony numer? Wcale nie, jeśli porównać go do odlotowego (w wiek XXII) "Dodge The Bullet". Masa kombinowania jest właśnie tutaj, również w sferze wokalnej. Altzi używa całej gamy chwytów - od gadki, poprzez klasyczny śpiew, aż do porykiwań na hardcore'ową modłę. Do tego jeszcze brawurowe solo Laurenne posądzanego czasem wcześniej o brak inwencji. "Deadlights" to kolejny demolujący killer do kolekcji, wolniejszy i wyraźnie naznaczony piętnem alternatywnego metalu rodem z USA. Nie trzeba dodawać, że kolejny refren spokojnie mieści się w kolekcji The Best Of zespołu. No i kolejny punkt za niecodzienne zestawienie kompozycyjne całości. THUNDESTONE epicki? Też mamy i taki w "At The Feet Of Fools”, gdzie na refren czeka się z napięciem, bo podświadomie czuć, że będzie to coś niezwykłego i kontrastującego. Taki jest - niezmiernie melodyjny, epicki, jak z najlepszych płyt z muzyką epic/heavy/doom. Arabskie motywy w tle przywodzą na myśl rozwiązania zastosowane przez KIUAS na ostatniej płycie a samo tło w tej kompozycji zrobione misternie i kunsztownie.
Na koniec najdłuższy "Suffering Song". Niepokojący, duszny, ponury, ale i pełen nadziei. Stworzony dla Altzi i wykonany przez niego z aktorską ekspresją i wyczuciem. Altzi w tym utworze podsumował swój niepodważalny wkład w niepowtarzalny styl tej płyty. Spisał się wyśmienicie. W każdym kawałku dał z siebie wszystko, a w każdym niemal pokazał się z innej strony. Lekceważony często rzemieślnik okazał się mistrzem i to co zaprezentował w FREQUENCY na drugim LP tego zespołu było tylko skromną zapowiedzią i próbka faktycznych możliwości.

Nowoczesne, ale pozbawione sztucznych cech sterylnej komputerowej produkcji brzmienie to dodatkowy atut tego albumu. Granie, mimo ze dosyć ciężkie, nie męczy, w dużej mierze dzięki wieloplanowej realizacji. Album do poznawania, zagłębiania się, smakowania niuansów, ale nie progresywny, bo w gruncie rzeczy zbudowany na prostych riffach, znanych, typowych, ale powiązanych ze sobą w niekonwencjonalny sposób. Inteligentne, przemyślane, nowoczesne granie. Ewolucja? Rewolucja 5.0? W sumie to nie takie ważne.
Finlandia górą.


Ocena: 10/10

9.09.2009
Thundestone - Thunderstone (2002)

[Obrazek: R-2615313-1489483677-4398.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Let the Demons Free 03:59
2. Virus 04:49
3. World's Cry 04:21
4. Me, My Enemy 03:40
5. Will to Power 08:35
6. Weak 03:10
7. Eyes of a Stranger 05:23
8. Like Father, Like Son 05:35
9. Voice in a Dream 04:40
10. Spread My Wings 05:17

Rok wydania: 2002
Gatunek: Melodic/Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Pasi Rantanen - śpiew
Nino Laurenne - gitara
Titus Hjelm - gitara basowa
Mirka Rantanen - perkusja
Kari Tornack - instrumenty klawiszowe


Debiut płytowy założonego w roku 2000 w Helsinkach THUNDERSTONE był nawet jak na warunki fińskie bardzo szybki.
Grupa może to zawdzięczać Timo Tolkki ze STRATOVARIUS, który w THUNDERSTONE dojrzał niejako 'syna' STRATOVARIUS  w stylu grania i kompozycji. Pomoc Tolkki, który zresztą gościnnie zagrał na gitarze w Like Father, Like Son zaowocowała wydaniem pierwszego LP THUNDERSTONE już w czerwcu 2002, nakładem słynnej wytwórni Nuclear Blast.

THUNDERSTONE zaprezentował materiał przypominający średnio wczesny okres twórczości STRATOVARIUS, jednak z bardzo ograniczoną dawką neoklasyki. Słychać tę neoklasykę najbardziej w Me, My Enemy, aczkolwiek w melodyjnej przebojowej  formie, w szybkim power metalowym numerze. Kilka kompozycji zasługuje tu na szczególną uwagę. Należy do nich elegancki Eyes of a Stranger, z niezwykle nośną melodią, zagrany niezbyt szybko zwiastujący poniekąd późniejszy styl grupy i ażurowym, nastrojowym fragmentem instrumentalnym. Bardzo dynamiczny jest Like Father, Like Son z Tolkki i to taki autentyczny STRATOVARIUS, gdy gra szybko i bezkompromisowo bardzo melodyjny przebojowy power metal. Grupa doskonale sprawdza się w niezbyt szybkich, pełnych emocji songach World's Cry i zwłaszcza w przepięknym Voice in a Dream z brytyjskim rockowym feelingiem. Trochę niejednoznaczne poszukiwania muzycznego kierunku, ze STRATOVARIUS w tle, pojawiają się w przeciętnych Virus i  Let the Demons Free, gdzie jeden jedyny raz na tym albumie Rantanen śpiewa nie najlepiej, niepotrzebnie wchodząc  wysokie rejestry. Nastrojowe wynurzenia Rantanena przy pianinie w Weak, są czarujące, jednak zbyt mało metalowe jak na ten album. Rozwinięcie daje taki sobie romantyczny song, i jeśli już, to zwierzenia przy gitarze akustycznej w Spread My Wings mnie przynajmniej bardziej przekonują, choć dalszy ciąg tej kompozycji jest nieco pretensjonalny, szczególnie w refrenie. Czy Will Of Power jest swojego rodzaju szarmanckim ukłonem w stronę STRATOVARIUS? Słuchając rozległych klawiszy w tle, motoryki punktującej gitary i basu i lekko rozmarzonego epickiego klimatu tej opowieści można odnieść takie wrażenie. Jest to dobra transpozycja, aczkolwiek w pełni strawna tylko dla miłośników STRATOVARIUS z przed 2000 roku. Jest tu też jednak partia wokalna Rantanena, gdzie zaśpiewał jak Jorn Lande, a może nawet i lepiej...

Produkcja jest wyborna, czuć rękę Finnvox Studios i talent Nino Laurenne jako producenta. Powiedziałbym nawet, że całość brzmi lepiej niż albumy STRATOVARIUS z tego okresu. Soczyście, klarownie, wieloplanowo.
THUNDERSTONE gra tu niewątpliwie nieco ciężej niż STRATOVARIUS. Laurenne pokazał się jako wyborny, elegancko grający gitarzysta, z pewnością bez wirtuozerii Tolkki, ale prowadzący wszystko pewnie przez wszystkie utwory, do spółki z kreatywnym klawiszowcem Kari Tornackiem. Pasi Rantanen z miejsca awansował na czołowe pozycje wśród europejskich melodic power metalowych wokalistów. Doskonały, mocny, a gdy trzeba delikatny głos, który się jeszcze potem rozwinie we właściwym kierunku...
Ten zespół jeszcze tu szuka własnej tożsamości, korzysta z doświadczeń innych, sławniejszych wykonawców, ale już niedługo się to zmieni i zaczną mówić "grają w stylu THUNDERSTONE".

ocena: 7,6/10

new 12.08.2018
Thunderstone - Evolution 4.0 (2007)

[Obrazek: R-2615334-1380719092-1711.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Evolution 4.0 00:14
2. Forevermore 04:21
3. Roots of Anger 03:43
4. 10.000 Ways 04:16
5. Holding On to My Pain 05:35
6. Swirled 03:48
7. Down with Me 07:16
8. Face in the Mirror 03:03
9. Solid Ground 05:40
10. The Source 04:49
11.Great Man Down 05:01

Rok wydania: 2007
Gatunek: modern melodic metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Pasi Rantanen - śpiew
Nino Laurenne - gitara
Kari Tornack - instrumenty klawiszowe
Titus Hjelm - gitara basowa  
Mirka Rantanen - perkusja


Często w metalu nadchodzi czas zmiany. W przypadku THUNDERSTONE przyszła ona w momencie niewątpliwej pozycji dominatora na power metalowej scenie fińskiej i europejskiej , bo dwie poprzednie płyty wywindowały ten zespół bardzo wysoko. Wydana w marcu 2007 przez Nuclear Blast zaskoczyła wszystkich i postawiła pytanie o granice gatunkowe i efektywność ich łączenia. THUNDERSTONE nagrał płytę inną niż poprzednie i uwypuklona w tytule albumu "ewolucja" była raczej "rewolucją".

Ta płyta nie mogła pozostawić nikogo obojętną, bo Finowie zaczęli eksplorować obszary modern melodic metalu w czasie, gdy ten podgatunek dopiero zaczął się formować. Nie jest jednak prawdą, że THUNDERSTONE stworzył coś nowego. To wszystko - specyficznie strojone mocne gitary, nowoczesne aranżacje klawiszowe, specyficzna rytmika i kontrapunktowy układ melodii zwrotek i refrenów wymyślono  już wcześniej, tyle, że pozostawało to w cieniu mainstreamu i tworzone było przez grupy uznane przez wąskie grono odbiorców otwartych na nowinki.
THUNDERSTONE poświęca szybkość i potęgę power metalowego, czy nawet heavy/power grania na rzecz muzyki wolniejszej, nastawionej zdecydowanie bardziej na klimat, na atmosferę, niż na jednoznaczną chwytliwą przebojowość.
W sumie ten klimat także został tu zapożyczony i to od MASTERPLAN. Wiele wspólnego ma klimat dwóch płyt MASTERPLAN i "Evilution 4.0" nie da się od tego uciec. Melancholijna zaduma, ciepło i kierowanie się ku smudze cienia cechuje ten album, gdzie Pasi Rantanen nie jest prostym przełożeniem Jorna Lande, ale świadomie czy nie, jest tu jego spadkobiercą w stylu narracji.
Generalnie wiele osób dostrzegło, że to nie jest dobra płyta, wielu jednak uznało ją za coś wybitnego i niepowtarzalnego. Moze i taka była, ale czas zweryfikował to bardzo szybko. Czas i rozwój sceny modern metalowej przede wszystkim.
Nowoczesne rozwiązania klawiszowe mnie od początku tu raziły, podobnie jak epatowanie modern stylem gitarowym podanym nachalnie, i nawet bardzo nachalnie chociażby w najcięższym na tym LP 10.000 Ways. Nie można być jednocześnie melancholijnym i brutalnym nie grając doom/death czy gothic/death metalu. To znaczy można ale efekt jest taki jak na tej płycie. pewne rzeczy nie współgrają ze sobą i tłumaczenie tego modernistycznym podejściem jest tylko prostą wymówką. Dlatego takie numery jak Swirled czy Forevermore są po prostu słabe. Są słabe jako modern metal także. Jest to album ekscytujących fragmentów, zapadających w pamięć momentów i chyba najbardziej tych klimatycznie najbliższych MASTERPLAN. Gdyby modern granie zostało tak umiejętnie połączone wszędzie z klimatem, jak w jedynym znakomitym na tej płycie Holding On to My Pain to byłby to LP zjawiskowy. Tylko, że tu słychać po prostu Jorna Lande i MASTERPLAN w nowocześniejszej oprawie. Tak, refren jest wspaniały i wstrząsający, kto wie czy nie najlepszy w historii THUNDERSTONE.
Fragmenty, ulotne momenty... Down with Me z niesamowitym wokalem Rantanena na pewno coś wytyczył, otworzył jakąś furtkę dla innych, który robili to może gorzej, ale bardziej konsekwentnie. Coś z Face in the Mirror, na pewno coś z Great Man Down, przy czym właśnie chyba te modern elementy...

Styl tej płyty nie dał możliwości wykazać się instrumentalistom. To granie jest uproszczone, jest po części modern mechaniczne i nie pozostawia wiele miejsca na wykazanie się grą indywidualną. Znakomite jak zwykle brzmienie, szczególnie perkusji, to oczywisty atut i talent do masteringu Svante Torbjörna Forsbäcka pozostaje niepodważony.
Ten album mógł wywołać gniew i negatywne emocje i takie często w swoim czasie wywoływał. Trudno powiedzieć na ile było to przyczyną odejścia Rantanena jeszcze w tym samym roku i na dokładkę także Kari Tornacka.
Z biegiem czasu emocje opadają i na ten LP patrzy się już inaczej, w moim przypadku z perspektywy tego co dał stylowi modern melodic metal. Dał wbrew pozorom dużo i dużo więcej niż samemu THUNDERSTONE.
Otworzył także możliwość kolejnego przewartościowania, które doprowadziło do powstania Magnum Opus THUNDERSTONE, niesamowitego "Dirt Metal" z Rickiem Altzi jako wokalistą.


ocena: 7/10

new 4.05.2019
Thunderstone - Apocalypse Again (2016)

[Obrazek: R-8348139-1459848647-8380.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Veterans of the Apocalypse 04:48
2. The Path 04:21
3. Fire and Ice 05:02
4. Through the Pain 04:50
5. Walk Away Free 04:09
6. Higher 04:08
7. Wounds 04:13
8. Days of Our Lives 04:28
9. Barren Land 07:47

Rok wydania: 2016
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Pasi Rantanen- śpiew
Nino Laurenne - gitara
Titus Hjelm - bas
Atte Palokangas - perkusja
Jukka Karinen - instrumenty klawiszowe


W roku 2013 do THUNDERSTONE wraca Pasi Rantanen. Jest oczywiste, że musi powstać nowa płyta i powstaje, tyle z nowym perkusista. Nowym, ale nie nieznanym . Jest nim Atte Palokangas, znany z AGONIZER oraz BEFORE THE DAWN.
Powrotu do "Dirt Metal" oczywiście być nie mogło i pozostało pytanie dokąd sięgnie w przeszłość THUNDERSTONE, a może wytyczy inna drogę w przyszłość?

Odpowiedź dał album "Apocalypse Again" wydany przez AFM Records w dniu 1 kwietnia 2016. Prima Aprilisowego żartu nie ma, jest wariacja na temat "Evolution 4.0". Jest melodic heavy metal z elementami power metalu, z mniejszą dawką modern grania niż to z 2007, bardzo ułożonego, niezbyt energicznego, absolutnie rozpoznawalnego jako fińskie i z pasażami klawiszowymi Karinena, które chyba najbardziej pasowałyby do debiutu z 2002 roku. Jakiś cień STRATOVARIUS się na to położył i to takiego STRATOVARIUS, którego nie można zdefiniować w czasie. Od Veterans of the Apocalypse do Through the Pain THUNDERSTONE nie gra niczego porywającego, co więcej niczego, czego by podobnie nie zagrały inne fińskie zespoły z tego kręgu w czasie nieobecności ekipy Pasi Rantanena. Nawet bardzo udany refren Through the Pain w stylu MASTERPLAN wydaje się być spóźniony. Wydawało się, że THUNDERSTONE uwolnił się od wpływu STRATOVARIUS wydając "The Burning", a tymczasem Walk Away Free czy też Barren Land temu przeczy w aranżacjach i ogólnym stylu kompozycji, w jakiś tam sposób progresywnej w melodic metalowym stylu.
Gdzie jest Ewolucja 4.0? Na pewno w Higher, ale jest tu przede wszystkim solowy Jorn i Pasi jako Jorn jest kapitalny, tyle, że Jorna solo można z powodzeniem posłuchać na jego licznych albumach. To bardzo dobry numer, ale aż za dużo tu specyfiki muzycznej Ewolucji. Nie puszy się i nie dramatyzuje THUNDERSTONE w prostym, dynamicznym i bardzo potoczystym melodic power metalowym Wounds. Niby nic takiego, ale jak bardzo to ożywia ten album. Jednak można! "Ewolucja" wraca w Days of Our Lives  z mało ciekawymi, piskliwymi klawiszami i takim sobie akompaniamentem pianina do kolejnej jornowej kompozycji z wyjątkowo dobrym wokalem Rantanena, ale dosyć pokrętną linią melodyczną.

Pasi Rantanen śpiewa tu bardzo dobrze, choć chwilami wyczuwa się pewne zmęczenie, pewien brak typowej dla niego plastyczności i metalowego zadziora. Reszta ekipy jak zwykle prezentuje wysoki poziom, tyle że ta energia, ta prawdziwa pasja wykonania z "Tool Of Destruction" (2005) (już nie wspominam o "Dirt Metal", bo to inna historia) gdzieś wyparowała. Generalnie prawie pod każdym względem, także brzmienia, jest to "Evolution 4.0" Mark 2 i nic ponadto. Może mniej tu kontrowersji aranżacyjnych, ale brak jakiegoś killera na miarę Holding On to My Pain.
Poprawny, ostrożny album doświadczonego zespołu, który potem się już nie odważył nagrać "Evolution 4.0 Mark 3", choć jak sądzę, wszystko jeszcze przed nami.


ocena: 7/10

new 24.06.2019