Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Lechery
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Lechery - In Fire (2011)

[Obrazek: R-5186633-1386878423-6539.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Awakening 01:39
2. Mechanical Beast 05:00
3. Burning Anger 03:38
4. Heart Of A Metal Virgin 04:49
5. Lethal 04:06
6. Cross The Line 04:36
7. Carry On 03:22
8. In Fire 05:18
9. All The Way 04:57
10. The Igniter 03:21
11. Lust For Sin 03:53
12. We All Gonna Rock You Tonight 04:08

Rok wydania: 2011
gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Martin Bengtsson - śpiew, gitara
Fredrik Nordstrandh - gitara, instrumenty klawiszowe
Martin Karlsson - bas
Robert Persson - perkusja
oraz gościnnie:
Oliver Hartmann - śpiew / dodatkowe wokale poboczne ( 3, 6, 7, 10, 11)

To druga płyta LECHERY wydana pod koniec sierpnia 2011 przez Metal Heaven.

I tu nie chodzi o to, że ja jestem uprzedzony do tego zespołu.Ja po prostu mam alergię na nieszczery, słaby heavy metal, a taki gra ten zespół szanownego Martin Bengtsson.
Jestem uprzedzony do takiego fatalnego kopiowania ACCEPT czy UDO jak w Mechanical Beast, z tym ohydnym "hej, hej" w tle. Ta płyta jest równie kiepska jak poprzednia.
Burning Anger to jakiś BLACK SABBATH z Martinem zubożony jak uran w pociskach artyleryjskich, a Heart Of A Metal Virgin brzmi jak numer FIREWIND, gdyby im się chciało grać czegoś dobrego, no i ten zawstydzający refren...Większość z tego co tu grają (Carry On, lekko amerykański The Igniter) byłyby co najwyżej wypełniaczami bonusowymi, gdzieś na płytach heavy trzeciej ligi europejskiej. Wszystkie w zasadzie kompozycje zawierają w sobie marne sola, niegodne Bengtssona jako gitarzysty, bardziej słabe jako rockowe niż beznadziejne jako metalowe. Może tylko krótki popis w Lethal jest coś wart. Do tego wszystkiego pewna liczba zagrań wskazuje na niezdrową fascynację ekipą BULLET, która jednak przynajmniej nie udaje classic metalowej kapeli. Czy coś jest nieco lepszego na tym albumie? Na pewno nie Lethal z "łooo-oo" i z ogranym już tysiące razy riffem głównym. Może chwilami Cross The Line, może szybki gitarowy atak w In Fire... Może to faktycznie najlepszy numer na tym albumie. Z sensowną melodią ze znośnym refrenem i z autentycznym chyba po raz pierwszy wokalem. Taki wymiatacz Lechery, by się rzekło... Dobrze, że prawdziwe wymiatacze wymiatają znacznie bardziej. Tu jednak partia basowa Martina Karlssona jest rewelacyjna i to trzeba sprawiedliwie przyznać.
Rzecz jasna trzeba pamiętać, że to doskonali muzycy są, tylko może celują w mało wymagająca publiczność. Taka, której się na stadionie spodoba rock-metal w stylu All the Way, czy Lust For Sin lub już zupełnie beznadziejnego We All Gonna Rock You Tonight.
Co na plus? Na pewno wyborna produkcja. Ach, te bębny, ten metaliczny bas, ten syk blach! Ach, ten potężny heavy sound gitar. Ustawienie wokalu wzorcowe, umiejscowienie chórków w przestrzeni wyborne. W chórkach w kilku kompozycjach pojawił się Oliver Hartmann (AT VANCE). Słychać jak stara się coś tu zrobić, by te linie wokalne były mniej obciachowe, ale przecież, co on może?

Na zakończenie w tajemnicy powiem, że Lust For Sin mi się bardzo podoba, ale proszę tego nie rozgłaszać.


ocena: 5,1/10

26.08.2011
Lechery - We Are All Born Evil (2018)

[Obrazek: R-12308468-1532626994-4184.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Heavy Metal Invasion 03:40
2.Let It Out 04:35
3.We're All Born Evil 04:31
4.Rule the World 03:55
5.Hold On to the Night 04:52
6.Breaker of Chains 05:10
7.Sacrifice 03:28
8.Even a Hero Must Die 04:46
9.Spineless 04:29
10.Tip of the Whip 04:22

Rok wydania: 2018
gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Martin Bengtsson -śpiew, gitara
Fredrik Nordstrandh - gitara, instrumenty klawiszowe
Martin Karlsson - bas
Kristian Wallman - perkusja

"Heavy Metal Invasion!"
Naprawdę?! Poważnie?!
Niestety, koszmar się ziścił i mimo moich zaklinań LECHERY powrócił z niebytu po siedmiu latach. Bleeding Music Records wydało nową ich płytę w styczniu.

Przy całym moim szacunku dla Martina Bengtssona za jego osiągnięcia w ARCH ENEMY... Litości, tylko nie heavy metalowy potworek pod nazwą LECHERY! Ja oczywiście rozumiem potrzebę grania heavy metalu, heavy metalu tradycyjnego, dumnego, rycerskiego i hymnowego, ale nie przez LECHERY. Sztuczność i karykaturalne wręcz ukazania takiej muzyki ten zespół ma wypisany na sztandarach i jeśli jest tu jakaś tendencja do odkurzenia najstarszych heavy metalowych riffów i patentów, to w ramach bladej kalki FIREWIND I DREAM EVIL. Bardzo bladej kalki.
Refreny na tej płycie są ohydne, polakierowane, a sola gitarowe równie bezsensowne jak grafomańskie teksty. Wystarczy posłuchać Heavy Metal Invasion i wszystko staje się jasne. To jeszcze gorsze LECHERY, z plastykowymi mieczami i tarczami ze styropianu. Gorsze od czego? Od wszystkiego. Zupełny brak mocy. Jak się słyszy Let It Out, a w nim frazę "Raise Your Fist", to trzeba zapytać Bengtssona - "Ty żartujesz Martin, prawda?" We're All Born Evil. Wy na pewno nie. Za to mało wyrobiona publiczność może trochę poskacze na stadionie. Dla rozgrzewki, dla rozgrzewki zaznaczam. I co z tego, że Bengtsson to bardzo dobry wokalista, skoro tu nie ma do czego śpiewać.
No i te sola, takie męczliwe, takie bezsensowne. O, fajny kawałek Rule the World. To chyba DREAM EVIL. Nie, jednak LECHERY. Coś takiego. Dobry bujający chwytliwy tradycyjny heavy metal i nawet solo nieco sensowniejsze, a na pewno bardzo dobrze, że krótkie. Potem długo, długo nic przy ugładzonych chórkach, "łoołoo" i rytmice przeciętnego hard'n'heavy. Ponadto nie podoba mi się jak gra nowy perkusista Kristian Wallman. Tak, jasne, jakby podobała mi się gra poprzedniego... Och, jaki mocny heavy power we wstępie Sacrifice! Potem jednak łykają swoją porcję valium i oznaki życia dają tylko acceptowym skandowaniu. Straszne. Wszystko można zepsuć, nawet piękne rozpoczęcie Even a Hero Must Die.
I tak dalej i tak dalej. Na szczęście do końca już niedługo i na moment z drzemki podrywa początek Tip of the Whip.
Tylko na moment. Smętne pożegnanie w riffach a la zniechęcony Kaparek to doskonałe podsumowanie chyba całej tej płyty.

Kawał węgla brunatnego opakowany w złoty papier produkcji. Kto jednak dziś wypuszcza słabo wyprodukowane albumy?
Jestem niesprawiedliwy. Tak, jestem niesprawiedliwy, ale naprawdę byłem niesprawiedliwy, gdy analizowałem dlaczego "In the Night" DREAM EVIL  z 2010 roku to tylko zaledwie dobra płyta.
Za co teraz oczywiście szczerze przepraszam.


Ocena: 3,5/10



new: 6.07.2018