Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Stälker
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stälker - Shadow of the Sword (2017)

[Obrazek: R-11190518-1511554866-9713.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Total Annihilation 03:20
2.The Mutilator 04:23
3.Path of Destruction 05:20
4.Shadow of the Sword 03:28
5.Satanic Panic 04:08
6.Shocked to Death 02:46
7.Demon Dawn 03:53
8.Master of Mayhem 03:17
9.Evil Dead (Mantas cover) 03:04
10.Steel God 04:47

rok wydania: 2017
gatunek: speed metal
kraj: Nowa Zelandia

skład zespołu:
Daif King - śpiew, gitara basowa
Chris Calavrias - gitara
Nick Oakes - perkusja


Kariery zespołów rozwijają się i toczą w różnym tempie. Nieraz przez dziesięciolecia wcale tego nie chcąc grupy pozostają na obrzeżach nawet krajowych scen, i daremnie próbują podpisać kontrakt choćby z najmniejszą, skromną wytwórnią.
STALKER z Wellington zostaje utworzony w roku 2016, nagrywa trzyutworowe demo, a już w 2017, w listopadzie, ich debiut wydaje lider światowego muzycznego przemysłu metalowego Napalm Records.
Muzycy tworzący ten zespół to nie debiutanci, dwóch z nich grało wcześniej w RAZORWYRE, rozwiązanym w roku 2015 i mającym na koncie jeden album z 2012, ale tak na dobrą sprawę kto coś więcej wiedział na temat tej ekipy? Niewielu chyba. Do Napalm Records nie przychodzi się z byle czym, chyba że jest się już sławnym, a ci którzy szukają talentów i dobrej muzyki mają bardzo dobre ucho i doświadczenie.
Co usłyszeli w tym materiale, który zaproponował STALKER? Na pewno usłyszeli kapitalną muzykę z obszaru, zdawałoby się wyeksploatowanego do cna, zdartego na wszystkie strony przez neoprymitywne zespoły usiłujące grać oldschoolowy speed metal na wszystkich kontynentach i poza brutalnym hałasem nieoferujących zupełnie nic.
Speed metal to wbrew pozorom gatunek bardzo trudny, wymagający wiele od muzyków, chyba że zależy im tylko na pędzeniu przed siebie z szybkością światła... donikąd. STALKER pędzi, ale w przeszłość, by spotkać najwcześniejszy SLAYER, pierwszy KREATOR i najlepszy EXCITER i przywitać przy okazji Amerykańską Hordę speed/heavy/power, którą alfabetycznie otwiera ABATTOIR. 
Dziewięć własnych numerów i cover MANTAS. Dziesięć kapitalnie odegranych numerów gdzie melodyka SLAYER i EXCITER spotyka się z barbarzyńską mocą i drapieżnością debiutu KREATOR, numerów hipnotyzujących i przerażających wizjami apokalipsy, anihilacji, totalnej dewastacji, nieposkromionej destrukcji i tak dalej. Taki album, by wywarł wrażenie musi być monolityczny, musi w pewnym momencie wciągnąć bez reszty, porwać, zmielić i wypluć na ziemię. Taki jest debiut STALKER. Bezwzględne, wyborne riffy gitarzysty, o ogromnej precyzji, i po raz kolejny udowodniona zostaje teza, że w speed metalu jeden gitarzysta w zupełności wystarcza, by rozwalić wszystko na strzępy, pod warunkiem, że wspiera go wysokoenergetyczny basista. Ponadto Daif King jest wokalistą idealnym do śpiewania ultra klasycznego speed metalu, gdy ten wokal jest schowany w ścianie apokaliptycznych riffów gitarzysty i nieustannego bestialskiego ataku perkusisty. Niby w zasadniczych częściach kompozycji Nick gra umiarkowanie proste rzeczy, ale wszystkie przejścia to technicznie perfekcyjna furia i warto posłuchać tego albumu specjalnie zwracając uwagę na ten instrument. STALKER tworzy czasem wolniejsze wstępy, buduje klimat niepokojący dłuższymi wybrzmiewaniami, by nagle i niespodziewanie przejść do speedowego nieubłaganego ataku, ultra melodyjnego, ale nie melodiami anglosaskiego rokendrola. To duch młodego gniewnego, a zarazem naiwnego SLAYER, to duch VENOM, to brutalna melodyka pierwszego KREATOR.

Brzmienie tej płyty jest absolutnie oldschoolowe i każde inne zabiłoby tu ideę odtworzenia stylu korzennego speed metalu z lat 80tych. Gdyby puścić komuś te kawałki bez informowania o roku wydania płyty, to bez wahania umiejscowiłby to w roku 1985 i miałby rację. Stylizacja jest zrobiona po prostu perfekcyjnie w obszarze wszystkich bez wyjątku instrumentów w opcji mixu i masteringu, i urok tego soundu jest nieodparty dla fana gatunku i epoki.
Może i kilka utworów jest do siebie dosyć podobnych, ale jakie to ma znaczenie, skoro liczy się ogólne wrażenie monolitu tradycyjnego speed metalu czystej wody?
Zero prostackiego thrashu, wyborne melodie, perfekcyjne wykonanie. Genialny speed metal. Nie z USA, nie z Kanady i nie z Niemiec. Z Wellington w Nowej Zelandii. Nie po raz pierwszy zwracam uwagę, że Napalm Records ma nosa do supertalentów!


ocena: 10/10

new 10.10.2020
Stälker - Black Majik Terror (2020)

[Obrazek: a1852190571_2.jpg]

tracklista:
1.Of Steel and Fire 03:30
2.Black Majik Terror 04:20
3.Sentenced To Death 03:50
4.Stalker 03:27
5.Holocene's End 06:16
6.Demolition 04:18
7.The Cross 04:50
8.Iron Genocide 03:41
9.Intruder 04:59

rok wydania: 2020
gatunek: speed metal
kraj: Nowa Zelandia

skład zespołu:
Daif King - śpiew, gitara basowa
Chris Calavrias - gitara
Nick Oakes - perkusja


W roku 1985 KREATOR przedstawił album "Endless Pain". W końcu października 2020 STALKER nakładem Napalm Records przedstawia "Black Majik Terror".
Co łączy te dwie płyty? Wszystko.

Warto przypomnieć sobie, że KREATOR nagrał tylko jeden taki barbarzyński heroiczny album w całej swojej historii i w sumie nic za tym nie poszło. Nie poszło tak muzycznej historii napisanej przez Niemców, jak i w speed/heavy w takiej konwencji na świecie. Owszem, były płyty bardzo dobre i dobre z takim graniu, ale naprawdę wybitnej nie było, a liczba porażek w tym zakresie usiewa całą  długą drogę około speed metalowej estetyki na przestrzeni 35 lat.
Ekipa z Nowej Zelandii dokonała na tym albumie ogromnego wyczynu, już po raz drugi w swojej niedługiej karierze i jest to zespół zjawiskowy na skalę światową. Jest zjawiskowy, bo nagrał w idei muzycznej "Endless Pain" Bis, co więcej dokładając speedu w kompozycjach kunsztownych, choć dla wielu wydawać by się mogło prymitywnych. Prymitywny bywa metal najczęściej wtedy, gdy grają go ludzie bez talentu, a talentu grupie STALKER nie brakuje. Tak jak na płycie poprzedniej to ekipa perfekcyjna technicznie, o fenomenalnym wyczuciu konwencji, która po prostu czuje, o co w takiej muzyce chodzi. Oldschool dobre grać jest bardzo trudno, a to jest oldschool co podkreśla gustowna, stylizowana na lata 80te true metalowa okładka.
Wokalnie Daif King zbliża się to do Petrozzy, to do Ventora, ale jest nawet bardziej ekspresyjny w stylu szkoły amerykańskiej i te wokale są bezbłędne. Barbarzyńska ekspresja absolutnie pod kontrolą frontmana, a to się zdarza bardzo rzadko. Perkusyjny występ Nicka Oakesa jest także wyborny i sięga mocno do technicznej tradycji stworzonej przez Dana Beehlera.
Zaciekłość i techniczna precyzja Chris Calavrias zadziwia i zachwyca. Po prostu wspaniałe wykonanie całości. Tak jak w przypadku "Endless Pain" ten album jest niesamowicie melodyjny. Te melodię się wylewają pełną gracji agresją w Of Steel and Fire. Tak przy okazji, oczywiście nadal są istotne echa debiutu SLAYER w najszybszych partiach i to także bardzo dobrze. Fenomenalny apokaliptyczny początek Sentenced To Death i slayerowskie rozwinięcie wsparte barbarzyńską mocą pierwszego KREATOR. Zniszczenie! I totalne zniszczenie w pełnym finezyjnych zagrywek gitarowych Stalker. Nieprawdopodobna moc oddziaływania tym bardziej, że wydaje się że oni to wszystko grają bez najmniejszego wysiłku. I nieubłagane natarcie w kapitalnym, pełnym usystematyzowanego pędu Demolition! i nie biorą jeńców w ultra dynamicznym Iron Genocide. Po prostu czysty KREATOR z "Endless Pain" i to nawet słychać w kilku znaczących rozpoznawalnych riffach.
Jest także budowany mroczniejszy, bardziej patetyczny klimat we wstępach do Black Majik Terror i The Crossjednak mordercze ataki w melodiach głównych dewastują bardziej i ten klimat nie jest specjalnie wyczuwalny. Może gdyby się do czegoś przyczepić to ta wolna partia wstępna do centralnie ulokowanego najdłuższego Holocene's End odstaje poziomem od reszty muzyki, ale i tak część szybka nadrabia i jest tu najbardziej heroiczna melodia i gra gitarzysty na całym albumie.
Kończą tak jak zaczynali. Brylantowa przejrzystość tego chcieli pokazać w Intruder idzie w parze z kolejną chwytliwą i rozpoznawalną melodią. Surowość miesza się tu z atrakcyjnością i potoczystością głównego motywu.

Ten album ma brzmienie bardzo tradycyjne, czy raczej wierne nieskomplikowanej stylistyce produkcji połowy lat 80tych. Gdyby brzmiała inaczej byłaby po prostu niewiarygodna. Jedyny mały mankament, to minimalnie za cicha perkusja. Bardziej sycząca blachami i nastawiona na ekspozycję centralki robiłaby jeszcze większe wrażenie. To są jednak drobiazgi.

Drugi fenomenalny, zjawiskowy, album Nowozelandczyków ze STALKER. Format absolutnie światowy! Melodie, wirtuozeria wykonania, ogólny fun.
Napalm Records przedstawia płytę, której fani gatunku speed po prostą nie mogą pominąć!


ocena: 9,8/10

new 23.10.2020

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records