Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Mar De Grises
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mar De Grises - The Tatterdemalion Express (2004)

[Obrazek: R-1297757-1208862826.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. El otro 11:42       
2. To See Saturn Fall 08:08       
3. Storm 10:47     
4. Recklessness 05:43     
5. Self Portrait No.1 04:27     
6. Be Welcome Oh Hideous Hell 08:04     
7. Onírica 07:13

Rok wydania: 2004
Gatunek: Progressive Doom/Death Metal
Kraj: Chile

Skład:
Marcelo R. - śpiew, instrumenty klawiszowe
Rodrigo M. - gitara
Sergio Á. - gitara
Rodrigo G. - bas
Alejandro Arce - perkusja

Założone w 2000 roku MAR DE GRISES z Santiago, Chile to zespół dość wpływowy, jeśli chodzi o scenę doom/death metalową, obecnie jednak już zapomniany, pominięty i raczej nieznany, który jednocześnie w tamtym czasie pomógł umocnić pozycję Chile w metalowym świecie.

Zespół zbierał się długo do nagrania debiutu, które poprzedziło demo w 2002 roku, które zostało ciepło przyjęte i wzbudziło zainteresowanie. 15 stycznia 2004 roku, nakładem uznanej fińskiej wytwórni Firebox Records, został wydany debiut.
 
Kompozycje Storm i Recklessness pochodzą z dema i są to klasyczne doom/death metalowe walce, choć te dwie kompozycje oferują różne spojrzenie. W storm uderza ogromna przestrzeń i minimalizm, surowość i chłód funeral rodem z Francji i coś z PANTHEIST w drugiej połowie, gdzie gitara jest cieplejsza. Tutaj też chyba zrodził się pomysł ISOLE, patrząc na dość mocną, miażdżącą jak walec perkusją. Recklessness z kolei bliżej do Finlandii, DARK THE SUNS, SARALEE i znów PANTHEIST w hipnotycznych partiach klawiszowych i ponownie miażdżącej perkusji.
To See Saturn Fall to nawiązania do Finlandii, może i SENTENCED w pewnym stopniu w pewnych momentach, ale jest tutaj przecinany partiami złymi, przytłaczającymi rodem z Protugalii, przy okazji zapuszczając się w rejony bardziej awangardowe. Bardzo dobry jest Be Welcome Oh Hedious Hell, ponownie z echami PANTHEIST.
Najgorsze są tutaj właśnie te partie minimalistyczne, funeral, drone i dobrym tego przykładem jest El Otro, który zaczyna się wybornie, z płaczącą gitarą, pięknym tłem DESIRE, po czym to wszystko gaśnie na kilka minut. Jako muzyka wyciszająca to jest dobre, ale moim zdaniem to nie ma takiej potęgi klimatu, jak wstęp czy inne, bardziej instrumentalne partie.
Kolejnym mankamentem jest Marcelo R., który swoim głosem ma ogromne problemy z przebiciem się przez gitary i często jest na granicy słyszalności. Może to tylko wina mixu, ale nawet kiedy można go usłyszeć lepiej, to jest to głos, który słyszy się raczej w tle takich albumów niż jako ten, który prowadzi.
 
Potężna perkusja i jej partie są tutaj bardzo dobre, zagrane z ogromnym wyczuciem i przełamującym schemat i stereotyp, że doom death to tylko muzyka oszczędna i zwykłe wypełnienie przestrzeni.
Album eksperymentalny, na którym powoli wytwarza się tożsamość MAR DE GRISES i już z pewnymi inspiracjami dla innych zespołów na kolejne lata, ale to jeszcze nie ten poziom. Tutaj jeszcze młodzi poszukują.
W 2005 roku z zespołu odchodzi Marcelo R., i rozpoczynają się poszukiwania nowego głosu.
Na szczęście udane.
 
Ocena: 7.5/10
 
SteelHammer