Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Vänlade
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Vänlade - Iron Age (2012)

[Obrazek: R-5267844-1446747394-5702.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Intro 00:52
2.Iron Age 06:01
3.Evil's Bane 05:17
4.Blood Eagle 05:29
5.Hypernova 06:02
6.Wings of Fire 06:00
7.Bound by Fate (The Rising Dragon) 05:24
8.Life by the Blade 10:14

rok wydania: 2012
gatunek: power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Brett "Blackout" Scott - śpiew
Zach Vänlade (Zach Coffey) - gitara, śpiew
Nikky Skorcher (Nick Poffinbarger) - gitara basowa
CC Spearhead (Cody Campbell) - perkusja
oraz:
Vinnie Lee Camarillo (Vincent Camarillo) - gitara


Zazwyczaj jeśli ktoś w USA nawiązywał do dawnego heroicznego rycerskiego USPM  z lat 80tych, to przeważnie dodawał jakieś nowe elementy, coś z nowocześniejszych trendów, lub grał tę muzykę brutalniej, opierając się o nowe zdobycze współczesnej techniki nagraniowej. Z VANLADE z Kansas City sprawa ma się nieco inaczej. Grupa ta powstała w roku 2006 z inicjatywy Zacha Coffey'a  tu występującego jako Zach Vänlade, który połączył siły z muzykami lokalnej sceny metalowej.

Zespół nie zadebiutował szybko, dopiero w listopadzie 2012, przy czym w Europie za sprawą irlandzkiej wytwórni Slaney Records. Na tej płycie przedstawił bardzo tradycyjny, wręcz wzorcowy w ramach gatunku USPM rycerskiego zestaw kompozycji, stosunkowo długich, a nawet i bardzo długich, jak końcowy Life by the Blade. Tu oczywiście dumnie galopują, wspierając się wokalami bardziej brutalnymi w opcji barbarian, choć bez wysokich zaśpiewów i po zaskakującej dłuższej chwili ciszy kontynuują to w bardziej crossover stylu. No tak sobie... Jest jednak na tej płycie solidna porcja grania bez specjalnych udziwnień, w klimacie nawiązująca do zasad klasycznego US Metalu i taki na pewno jest wysokiej klasy tytułowy Iron Age, wycyzelowany w gitarowych zagrywkach i ze świetną grą sekcji rytmicznej. Szybszy, epicko barbarzyński Evil's Bane niczym mu nie ustępuje, choć może tym razem refren nie jest tak dumny i podniosły, ale gra Zacha jest pełna finezji w tych pełnych energii przejściach i ornamentacjach. Dewastują instrumentalnie w zagranym z ogromną energią i werwą Blood Eagle i te ataki gitarowe Zacha są wyborne i jednak lepsze niż jego popisy wokalne, choć główny wokalista Brett "Blackout" Scott wypełnia swoje obowiązki bardzo dobrze. Jeśli szukać najbardziej zapadającej w pamięć melodii, to jest ona w doskonałym Hypernova, gdzie obok klasycznego USPM można usłyszeć także echa neoklasycznego metalu i to połączenie wypada imponująco. Zresztą także w pełnym patosu i szybkim Wings of Fire te akcenty są słyszalne i tu bez wątpienia grę gitarzysty można określić miejscami jako bardzo odważną, a sama kompozycja mocno osadzona jest w korzennym US Metal wczesnych lat 80tych. No i trudno sobie wyobrazić bardziej archetypowy numer USPM niż udany, zdecydowany i ostro idący do przodu Bound by Fate (The Rising Dragon).

Generalnie całość tego albumu jest współcześniejszą, ale tylko trochę, wersją stylu EXXPLORER, GRIFFIN i LIEGE LORD z elementami OMEN i tylko może miejscami nazbyt sterylną. To chyba wynika ze specyficznej realizacji, takiej chłodnej, z ostrą jak brzytwa gitarą, metalicznym basem i surowo grzmiącą perkusją. Klarowność jest rzadko spotykana dla muzyki z USA w tym gatunku.
Zupełnie nic nowego i nic oryginalnego, ale zrobione bardzo dobrze! Nostalgiczna wycieczka w przeszłość ekipy, która wie, o co w takim graniu chodzi.
W roku 2015 zespół przedstawił jeszcze jedną płytę - "Rage of Gods" tym razem jednak ze speed/power/thrashem z obszarów AGENST STEEL i SAVAGE GRACE.


ocena: 8/10

new 15.04.2021