Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Malison
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Malison - Malison (2018)

[Obrazek: 717683.jpg?5435]

tracklista:
1.Beyond the Sun 04:48
2.Malison 05:22
3.The Architect 01:36
4.The Protocol 04:40
5.Death Crawlers 04:02
6.Nightmare: Pursuit 05:08
7.Winds of War 03:48
8.Seeker 06:06

rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Steven Rondina - śpiew, gitara basowa
Mario Lovio - gitara
Nick Mafi - perkusja


Grupa pochodzi z San Diego w Kalifornii, po czterech latach od powstania w 2014 zadebiutowała w barwach słynnej wytwórni Combat Records w czerwcu 2018 roku.

MALISON jest i amerykański w rozumieniu klasycznego heavy metalu i europejski, czy może dokładniej mówiąc angielski. Co łączy w tej swojej nieskomplikowanej przebojowości z IRON MAIDEN i WHITE WIZARD - zarazem w Beyond the Sun i motywy maidenowskie tu stanowią bez wątpienia ozdobę, samej w sobie znakomitej pełnej werwy elegancji kompozycji. I też coś tych najlepszych nagrań ICARUS WITCH, gdzie melodia jest na planie pierwszym, a masywność i siła na drugim.
Gdy jednak popadają w koleinę HOLY GRAIL w Malison (nieprzypadkowe porównanie), to mamy już tylko poprawny heavy metal z ryczącymi gitarami i nieokreślonym klimatem, czasem strawny dla Amerykanów. I wokal, ogólnie bardzo dobry, też się tu sypie, bo Steven Rondina jest jednak stworzony do lżejszego, bardziej rockowego śpiewania. I to mu wychodzi, nawet nieco w alternatywnej manierze w bardzo udanym, opartym o nerwowy, momentami thrashowy rytm The Protocol. Tu znowu się zbliżają do WHITE WIZZARD (tak, tak... tego "lepszego") i tej swoistej nieprzewidywalności brytyjskiego KAINE. To, że mają pewne speed/thrashowe inklinacje, to mocno słychać w Death Crawlers w sumie lekkim i przebojowym w ogólnym wrażeniu, ale zarazem takim gniewnym i chuligańskim. Są cudownie nieuporządkowani stylowo w Nightmare: Pursuit  i grają coś od power, pomiędzy heavy classic i speed w lekko alternatywnym sosie z kapitalnym refrenem, jakże prostym i jakże chwytliwym. Coś rewelacyjnego! Ten IRON MAIDEN niektórym nigdy z głowy nie wyjdzie, ale dobrze, że im tu z głowy nie wyszedł w Winds of War, bo to najlepsze co słychać w szybkim, galopującym i heroicznym Winds of War. Dzięki temu jest bardzo dobrze, mimo kilku mielizn w tej kompozycji w sferze aranżacji. Niemniej gitarzysta może się wykazać inwencją w najdłuższym Seeker o charakterze heavy/power ze speedowymi wstawkami i misternie buduje on tu partie gitary, tworząc koronkowe dialogi, pojedynki i unisona. Coś z CELLADOR w tej manierze nieubłaganego i konsekwentnego pędu do przodu. Wciąga, mimo że sama melodia główna raczej powszednia  nieszczególnie wyrazista.

Gitara jest jedna, więc bas ma tu dużo do powiedzenia w jej wspieraniu i ci co grają na tych instrumentach zdecydowanie wiedzą, jak ich używać w grze zespołowej. Kilka natarć basowych jest najwyższej klasy. I bardzo dobry perkusista, szybki i zdecydowany. Jedno jeszcze trzeba przyznać. Brzmienie jest fenomenalne, soczyste i klarowne i ani WHITE WIZZARD, ani HOLY GRAIL takiego nigdy nie uzyskali. A nie sądzę, by zespół dysponował na studio szczególnie wysokim budżetem...
Nie jest źle, dobrze jest i może będzie jeszcze lepiej na drugiej płycie "Death's Embrace", która zapowiedziana jest na wrzesień bieżącego roku.


ocena: 7,4/10

new 24.06.2021
Malison - Death's Embrace (2021)

[Obrazek: a0246343397_16.jpg]

tracklista:
1.Reborn 04:28
2.M.A.D. (Mutually Assured Destruction) 04:39
3.Death's Embrace 05:36
4.Lifehunt 03:14
5.Oblivion 05:03
6.Corrosion 03:49
7.Absent Earth 04:19
8.Armata 04:39

rok wydania: 2021
gatunek: heavy/power/speed metal
kraj: USA

skład zespołu:
Steven Rondina - śpiew, gitara basowa
Mario Lovio - gitara
Edward Spade - gitara
Nick Mafi - perkusja

Druga płyta MALISON została wydana na początku września 2021 przez wytwórnię Metal Assault Records z Los Angeles. Nowym nabytkiem w grupie jest gitarzysta Eddie Spade i słychać, że są tu teraz dwie gitary.

Technicznie Spade jest wyborny, to typ sheddera i dynamika kompozycji bardzo wzrosła. To słychać już w otwierającym power/speedowym Reborn, gdzie CELLADOR spotyka najwcześniejszy WHITE WIZZARD, no a potem więcej stylu WHITE WIZZARD w M.A.D. jeśli chodzi o melodię, choć to już WW taki nieco późniejszy. Dynamika jest jednak speedowa, choć części instrumentalne miejscami walczy o miejsce w stylu progressive. Atomowa perkusja Mafi napędza te utwory, które naiwnymi w mainstreamowym amerykańskim stylu nazwać nie można. Łagodność przychodzi w poetyckim intro do tytułowego Death's Embrace, i znowu gdy się to rozkręca, ta melodyka przypomina styl słynniejszych kolegów z WW. Jest jednak znacznie bardziej power metalowo, przy czym partie gitary akustycznej zachwycają subtelnością wykonania także w Oblivion. Sola, sola na tej płycie są bardzo dobre, urzekające starannością w opowiadaniu własnej historii i budowaniu swoistego klimatu. Nowocześnie, młodzieżowo, gniewnie, chuligańsko poczynają sobie w rytmicznym Lifehunt, to amerykański power metal, nawet z pewnymi akcentami thrashowymi w grze gitarzystów. Heavy/power/speed metal z przebojową melodią to Oblivion i ta kompozycja została odegrana twardo i z niezachwianym przekonaniem, że można łączyć styl melodii WW ze znacznie mocniejszymi i mroczniejszymi motywami gitarowymi. Tego ostrego chłodnego metalu na granicy power/thrashu riffowania nie brak w Corrosion i ten zwarty nasycony energią numer jest swoistą ozdobą tej płyty, choć chyba na taką planowany nie był. I świetne, pewne ataki speedowe w Armata (tym razem ponownie coś z CELLADOR) i pełna wiary, karkołomna gra sekcji rytmicznej i gitarzystów. I coś w tym wszystkim jest z muzyki Potworów z Calgary, a chyba najbardziej RIOT CITY. I to samo można powiedzieć o także się tu wyróżniającym, potoczystym Absent Earth z doskonałymi ornamentacjami gitarowymi i przejściami perkusyjnymi. Druga część tego albumu jest jednak znacznie lepsza od pierwszej.
Może podobać się to brzmienie, selektywne i z drapieżną, ale nie przesterowaną gitarą oraz metalicznym basem, i wyśmienicie zmiksowaną przestrzenną perkusją.

Może to nudne, ale na zakończenie powtórzę. Stary WHITE WIZZARD w melodiach na speed/power sterydach z domieszką najlepszych kanadyjskich grup NWOTHM w tym tych z Calgary. Technicznie bez zarzutu z doskonałą gitarą prowadzącą i pełną werwy perkusją. Album bardziej uporządkowany formalnie niż debiut, konkretniejszy i stylowo bardziej elegancki. Po prostu MALISON rozwija się w dobrym kierunku.


ocena: 8/10

new 4.09.2021