Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Shining Black
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Shining Black - Postcards from the End of the World (2022)

[Obrazek: 1012030.jpg?4144]

tracklista:
1.Postcards from the End of the World 03:48
2.Higher than the World 05:45
3.We Are Death Angels 04:52
4.Summer Solstice Under Delphi's Sky 04:29
5.Like Leaves in November 05:30
6.A Hundred Thousand Shades of Black 04:54
7.Faded Pictures of Me 05:42
8.Mirror of Time 05:28
9.Fear and Loathing 03:59
10.Time Heals, They Say 05:06

rok wydania: 2022
gatunek: melodic heavy metal
kraj: USA/Włochy

Mark Boals – śpiew
Olaf Thorsen – gitara
Oleg Smirnoff – instrumenty klawiszowe, pianino
Nik Mazzucconi – gitara basowa
Matt Peruzzi – perkusja 


Po raz drugi Mark Boals i Olaf Thörsen (czyli Carlo Andrea Magnani) wsparci przez innych członków LABYRINTH spotykają się w muzycznym projekcie SHINING BLACK. W marcu Frontiers Records przedstawiła album "Postcards from the End of the World".

Od pewnego czasu Frontiers Records jest potentatem, jeśli chodzi o prezentację melodyjnego heavy środka, o cechach AOR lub przystępnego progressive i ta płyta jest kolejnym tego przykładem. Jeśli debiut "Shining Black" był albumem bardziej z kategorii melodyjnego rock metalu z naciskiem na rock, to teraz jest to z pewnością płyta cięższa i bardziej metalowa. Dociążona, głębsza gitara, wzmocniony bas i ekspozycja sekcji rytmicznej jako takiej, przybliżają SHINING BACK pod względem brzmienia do takich zespołów jak ROBLEDO, NASSON, BROTHER AGAINST BROTHER i podobnych, proponujących melodic heavy metal bez hard rockowych uproszczeń. Ten styl słychać w nasyconych poetycką, romantyczną aurą Postcards from the End of the World, Higher than the World ze starannie zaaranżowanymi, chwytliwymi refrenami. Cieszy bardzo wysoka dyspozycja głosowa Marka Boalsa, który tutaj pozostaje w centrum uwagi i sprawdza się opinia, że on jednak lepiej wypada w ostrzejszych, ocierających się o power metal zespołach niż tam, gdzie zmuszony jest lawirować w obszarach mainstreamowego radiowego rocka. Tu tego melodyjnego power metalu też jest pewna dawka i Boals zdecydowanie ciągnie do góry wartość takich kompozycji jak Mirror of Time, We Are Death Angels, czy ładnie gitarowo także rozpędzonego miejscami A Hundred Thousand Shades of Black. Z drugiej strony, wszyscy z LABYRINTH grają jednak nie z taką maestrią, jak w swojej głównej formacji, bo jednak jest to album z muzyką prostszą i skierowaną do szerszego grona słuchaczy, także rocka. Pewne fragmenty kompozycji mają często wydźwięk progresywnego rocka i może nawet nie zawsze jest to właściwie umiejscowione, bo w We Are Death Angels ten zabieg jest zbędny. Tu melodia główna broni się sama bezproblemowo. Sporo ciepłej przebojowości w skocznym, rytmicznym Summer Solstice Under Delphi's Sky, ale już w semi balladowym Like Leaves in November czegoś brakuje, by mogło to bardziej zainteresować. Refren taki jakiś infantylny, pop rockowy. Co do Faded Pictures Of Me... No, ja naprawdę nie jestem fanem Eltona Johna w połączeniu z ugrzecznioną piosenką festiwalową. Fear and Loathing to zapewne najlepsze połączenie melodic power i melodic heavy na tym albumie. Zgrabne i płynne połączenie i byłby to hit, gdyby nie nadmierne słodzenie w pewnych miejscach. Aż tak rockowo ocieplać wizerunku nie było sensu. Jeśli Time Heals, They Say jest z początku interesujący nawiązaniami do obecnego stylu LABYRINTH, to potem niestety staje się to banalne.

W sumie dobra płyta z wyjątkowo dobrym wokalem Marka Boalsa, ale brak tu melodic metalowych hitów i killerów. Poprawne dopracowane kompozycje, ale do muzycznego święta ROBLEDO, NASSON czy BROTHER AGAINST BROTHER to jednak tu sporo brakuje.


ocena: 7,2/10

new 19.03.2022