Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Vanish
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Vanish - Come to Wither (2014)

[Obrazek: 442889.jpg?5549]

tracklista:
1.Come to Wither 01:38
2.Great Collapse 05:46
3.Bless the Buried Child 04:17
4.Renewal 05:56
5.This Is How We Die 04:33
6.Curtain Call 09:17
7.Silence 05:16
8.Hollow 06:05
9.Hope Shall Rise 05:49
10.Reboot 05:27
11.The Grand Design 07:11

rok wydania: 2014
gatunek: progressive power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Bastian Rose - śpiew, instrumenty klawiszowe, pianino
Philipp Schönle - gitara
Thomas Rösch - gitara
Daniele Dei Giudici - gitara basowa
Ralf Nopper - perkusja

VANISH powstał w Stuttgarcie w roku 2000 i w roku 2006 zadebiutował albumem "Separated from Today", wydanym nakładem własnym z nadzieją na kontrakt z którąś z wytwórni. Płyta była jednak dosyć niespójną mieszanką raczej topornego teutońskiego heavy/power metalu i rocka progresywnego i większego zainteresowania nie wzbudziła. Grupa umilkła na wiele lat, jednak w 2014 ponownie pojawiła się na muzycznej scenie pod wodzą swojego lidera Bastian Rose z albumem "Come to Wither", co ciekawe wydanym przez jedną z wiodących światowych wytwórni - Massacre Records.

Grupa przez te lata mocno okrzepła i tym razem przedstawiła dojrzały materiał progressive power metalowy, gdzie skomplikowane konstrukcje riffowe w stylu ROUGH SILK łączą się z klimatem refleksyjnym i nostalgicznym, podobnym do nagrań ANGEL DUST z drugiego okresu działalności.
Płyta jest pełna bardzo dobrych melodii, choć nie wszystkie kompozycje takie zawierają. Gdy próbują być zbyt progresywni, jak w Reboot, Renewal, Silence czy Hollow oraz Hope Shall Rise, to te melodie się jakoś rozmywają w zróżnicowanych szczegółach aranżacyjnych i przeplataniu mocnych power metalowych partii łagodnymi z przewagą instrumentów klawiszowych czy pianina Bastiana Rose. Jest to po prostu poprawny, progresywny power metal z Niemiec. Trzeba jednak przyznać, że nawet w tych kompozycjach Rose jako wokalista wypada doskonale. To potężny, czysty głos o dużym zasięgu w średnich rejestrach i on po prostu to wszystko prowadzi i na nim się skupia uwaga. Ma w tym wszystkim wiele wspólnego z R.D. Liapakisem, wcale mu w tym królowaniu na planie pierwszym wiele nie ustępuje. Zdecydowanie jeszcze bardziej rozkwita w utworach nastawionych na ekspozycję melodii, takich refleksyjnych, ale nie pozbawionych dramatyzmu i epickiej mocy, jak ta z Great Collapse. To nowe podejście do grania power metalu z roku 2006. Nowe i lepsze. Tak jak w znakomitym Bless the Buried Child, gdzie mocno zapadający w pamięć łagodniejszy refren przeplata się z agresywnymi zwrotkami z dwukanałowym wokalem, a riffy mocno przypominają klasykę ROUGH SILK.
Niepokojący klimat budują w This Is How We Die i jest tu miejscami onirycznie, lecz zasadniczo mocno idą do przodu przede wszystkim za sprawą wokalisty, a gitary są bardzo ciekawie progresywne w ciętych, rwanych riffach. I refren, mocarny, jak w MYSTIC PROPHECY.
Dwie kompozycje zasługują na tym LP na szczególne wyróżnienie. To umieszczony w centrum progressive metalowy kolos Curtain Call, zaczynający się dosyć pastelowo, ale potem tu się dzieje tak dużo w różnych tempach, w specyficznych zmianach klimatu, no i przede wszystkim w narastaniu coraz lepszej głównej linii melodycznej. Kapitalny refren po prostu. Tyle szczerego, ubranego w subtelne tony dramatyzmu! Drugi to zamykający ten album The Grand Design, gdzie ta pierwsza część z pianinem jest raczej mocno przeciętna, ale potem w duecie z Rose pojawia się gościnnie Ralf Scheepers i jest bardzo dobrze, gdy śpiewają naprzemiennie w  zdecydowanym power metalowym rozwinięciu o heroicznym charakterze. Takie to dumne i uroczyste! Pięknie!

Gitarzyści grają bardzo dobrze, choć może w solach jakichś szczególnych technicznych wodotrysków nie ma. Zdecydowana sekcja rytmiczna i nowoczesne, a nawet elektronicznie brzmiące klawisze, to cecha wyróżniająca ten album od innych podobnych z Niemiec z tego okresu. Brzmienie znakomite, z  masywnymi gitarami i wyeksponowanym wokalem, syczące blachy i gustownie zrealizowana elektronika. Trochę szkoda, że tak uzdolniony inżynier dźwięku jak Axel Heckert gdzieś na metalowej scenie się zagubił.
Ten LP jest przykładem solidnego progresywnego power metalu w wydaniu niemieckim, przede wszystkim jednak w jakiś sposób popularyzuje osobę, niewątpliwie bardzo utalentowanego, wokalisty Bastiana Rose.


ocena: 7,6/10

new 15.03.2023
Vanish - The Insanity Abstract (2017)

[Obrazek: 672144.jpg?0453]

tracklista:
1.The Insanity Abstract 02:00
2.The Pale King 03:50
3.Follow 03:35
4.Make-Believe (Slipstream Part 1) 05:17
5.Lilith Cries 06:37
6.Frame by Frame (Slipstream Part 2) 04:46
7.Unforgivable Blackness 05:16
8.We Become What We Are 06:00
9.Disbelief (Slipstream Part 3) 04:57
10.That Way Madness Lies 04:17
11.Somewhere Along the Line 04:06
12.When the Mind Bursts 10:07

rok wydania: 2017
gatunek: progressive power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Bastian Rose - śpiew, instrumenty klawiszowe, pianino
Philipp Schönle - gitara
Thomas Rösch - gitara
Daniele Dei Giudici - gitara basowa
Ralf Nopper - perkusja

W roku 2017 VANISH nakładem niemieckiej wytwórni Fastball Music we wrześniu wydał kolejną płytę.

No, ciekawie się to rozpoczyna po tytułowym intro, bardzo ciekawie... Melodyjny, zdecydowany zagrany The Pale King to świetny numer, gdzie atakujące po niemiecku gitary grają motywy progresywne w stylu szwedzkim, takim gdzieś w klimatach HARMONY, a Rose śpiewa po prostu wybornie. Od razu słychać, że pozostaje nadal najsilniejszym punktem zespołu, realnie decydując o jego artystycznej wartości. Odważnie, pewnie budują progresywne konstrukcje riffowe w posępnych, nastrojowych Follow z pięknymi uroczystymi i niemal hymnowymi refrenami. Całość tej godzinnej płyty zbudowana jest na rozmieszczonym w różnych jej fragmentach tryptyku Slipstream. Pierwszą częścią jest Make-Believe, melancholijny utwór w średnim tempie z dawką elektroniki i tu trochę wracają do stylu ANGEL DUST, zresztą także nieco chłodniejszy i poetycki w łagodnym refrenie Frame by Frame do ANGEL DUST mocno nawiązuje. Największe wrażenie robi część trzecia Disbelief, gdzie takie z lekka brutalne partie gitarowe nagle stają się romantycznie heroiczne, mnóstwo wybornie przedstawionego przez Rose dramatyzmu w stylu szwedzkim. Piękny, spokojny podniosły refren godny ANUBIS GATE, jeśli szukać porównań najbliższych. Lilith Cries z kolei to doprawdy taka perełka melodyjnego progresywnego grania z odrobiną elektroniki i cudownej urody refrenem, a sam klimat to melancholia i epickość w jednym. Wspaniałe! Są ostrzejsi, surowsi w Unforgivable Blackness, lecz i tu łagodzą tę chłodną stal rozległym, melodyjnym refrenem, do którego przechodzą w sposób nadzwyczaj płynny i naturalny. Ładny, długi wstęp ambientowy z wykorzystaniem pianina jest preludium do balladowego songu We Become What We Are, miłego dla ucha, ale pozostawiającego pewien niedosyt. Gdyby bardziej to oprzeć o ten kapitalny, hymnowy dumny motyw wgniatającego w ziemię siłą przekazu refrenu. Niesamowity... No cóż, to jest jednak zespół o progresywnych inklinacjach i buduje te kompozycyjne w taki właśnie zróżnicowany, progresywny sposób. Najszybszy na tym albumie umiarkowanych temp jest pulsujący mrocznym niepokojem That Way Madness Lies. Ożywia, ubarwia całość tej płyty bez wątpienia. Somewhere Along the Line z kolei jest jak większość utworów melancholijnie klimatyczny, refleksyjny i nostalgiczny, i jest jeszcze jedną ozdobą tej płyty, z potężna melodią od razu zapadającą na stałe w pamięć. Monumentalnie i majestatycznie!
Dziesięć minut progressive power w jednej kompozycji to zawsze wyzwanie i w When the Mind Bursts grupa wychodzi obronną ręką, przede wszystkim dzięki znakomitemu, nastrojowemu refrenowi, ale i gitarowe zagrywki w części instrumentalnej, oparte po części na thrashowej estetyce są ekscytujące. Jest także smutna partia pianina i piękny, poruszający fragment epicki o rozmachu i aranżacji symfonicznej.

Bardzo to dojrzała muzyka, przystępnie progresywna, dopracowana w szczegółach i do tego ten mastering jest też fantastyczny. Moc brzmienia gitar, perkusja cudowna w blachach, potężny bas i wzorcowe ustawienie wokalu. Grupa zrobiła w ciągu tych trzech lat wielki postęp i choć pozostaje jednak raczej mało znana, to ten album jest pozycją obowiązkową dla fanów melodyjnego, nastrojowego progressive power. Warto poznać, warto posłuchać.


ocena: 9,5/10

new 17.03.2023
Vanish - A Hint of Solace (2023)

[Obrazek: 1109329.jpg?3649]

tracklista:
1.Crowdpiercer 05:30
2.Walk with Me Through Fire 05:35
3.Act/Live/Resolve 06:19
4.The Crossing 06:15
5.Voyage in Suffering 05:05
6.Black Elation 04:56
7.As Though the Dead Are Here 12:26
8.A Hint of Solace 01:42

rok wydania: 2023
gatunek: progressive power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Bastian Rose - śpiew, instrumenty klawiszowe
Philipp Schönle - gitara
Ben Galster - gitara
Andreas Armbruster - gitara basowa
Ralf Nopper - perkusja


W końcu marca El Puerto Records przedstawia czwarty, po sześciu latach przerwy album VANISH. Jest nowy, grający od 2020 gitarzysta Ben Galster, jest także Andreas Armbruster ze znakomitego FORENSICK.

Jest także progresywny power metal, którego w zasadzie można było się spodziewać. Mocne granie, wsparte nawet partiami screamo i ogólnie to Rose śpiewa potężnym głosem i to już słychać w pulsującym przygniatającymi gitarami Crowdpiercer. Melodyjnie, zwłaszcza w refrenie, lecz i jakieś echa modern metalu tu przebijają się i to wcale nie nieśmiało. Bardziej epicko i klasycznie jest w pełnym rozległych refrenów heroicznych Walk with Me Through Fire z dosyć nieoczekiwanym, bardzo romantycznym solem gitarowym. Zresztą, tej łagodności niemal onirycznej nie brak we wstępie Act/Live/Resolve, która przeobraża się szybko w utwór posępny, o klimacie niepokojącym, wbijającym w glebę kruszącymi gitarowymi akordami. Wszystko jest bardzo dobre, ale wciąż czeka się na takie melodie, jakimi zespół czarował i zachwycał w roku 2017. Nie ma takiej The Crossing z elementami ambientowej elektroniki Rose i jest to utwór spokojny i refleksyjny, z wolnym prawie balladowym refrenem o elegijnym wydźwięku. Co się może podobać na pewno w przekroju całej płyty, to sola gitarowe. Proste, przejrzyste, ilustrujące charakter klimatu poszczególnych kompozycji. Zwarty Voyage in Suffering zwraca uwagę mocą i świetnie zrobionym planem drugim, który mógłby być nieco bliższy, bo  Rose gra tu interesujące motywy. Następujący po nim Black Elation to znowu pewien mix epickiego progressive i modern nuty w aranżacjach i to po Crowdpiercer miejscami najbrutalniejszy numer z tego LP. Prawie na zakończenie ponownie w swej karierze proponują kolosa As Though the Dead Are Here, zbudowanego rzecz jasna z różnych kontrastujących ze sobą i wynikających z siebie logicznie fragmentów, przy tym tutaj najbardziej frapujące są te szybkie partie z powtarzalnymi konstrukcjami gitarowymi, z których wypływają romantyczne, refleksyjne refreny. Dużo się w tej kompozycji dzieje, ale nie ma wrażenia zlepku pomysłów, ani przeciągania tego na siłę. Pod koniec wszystko łagodnieje i znajduje podsumowanie w outro A Hint of Solace.

Zagrane świetnie, zaśpiewane także, choć Rose z roku 2017 jakoś bardziej do siebie przekonuje, no i do tego wyborny, doprawdy wyborny sound. Tak dopieszczone brzmienie poszczególnych instrumentów (bas Armbrustera powalający!) to rzadkość, nawet w progressive power metalu.
No i co z tymi dewastującymi melodiami? No, niestety nie ma i pod tym względem ta płyta zdecydowanie przegrywa z "The Insanity Abstract". Jeśli poprzedni album godził gusta fanów melodic power i progressive power, to ten raczej przeznaczony jest dla miłośników progressive power metalu w czystej postaci.


ocena: 8/10

new 31.03.2023

Podziękowania dla wytwórni El Puerto Records za przedpremierowe udostępnienie tego albumu.