Drużyna Spolszczenia

Pełna wersja: Curse of Cain
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Curse of Cain - Curse of Cain (2023)

[Obrazek: meta%3AeyJzcmNCdWNrZXQiOiJiemdsZmlsZXMifQ%3D%3D.jpg]

Tracklista:
1. The Mark 05:42
2. Alive 04:26
3. Embrace Your Darkness 04:05
4. Blame 05:07
5. Hurt 04:56
6. Never See The Light 06:01
7. The Ground 03:18
8. Dead and Buried 03:31
9. Blood The End 04:25

Rok wydania: 2023
Gatunek: Modern Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Soulkeeper - śpiew
Rainbow - śpiew, instrumenty perkusyjne
Timekeeper - gitara
The Pirate - bas
Mechanic - perkusja


CURSE OF CAIN to debiutant na scenie szwedzkiej, z muzykami ukrywającymi się za pseudonimami i to moda, która w ostatnich latach powraca. Z czasem pewnie skład zostanie rozpracowany, a o samych nagraniach wiadomo tyle, że odbyły się pomiędzy 2017 a 2020 rokiem i kolejne trzy lata zajęło jego wydanie. Tym w maju zajęła się prężnie rozwijająca się wytwórnia Atomic Fire Records.

Wyszedł przyzwoity modern metal, może standardowy i nie poszerzający horyzontów, z mocno osadzonym fundamentem melodic death metalu Goethenburga, co słychać w wielu łagodniejszych partiach i otwierającym The Mark, w którym partie screamo są szorstkie. Skojarzenia ze SCAR SYMMETRY, SONIC SYNDICATE i MERCENARY są jak najbardziej na miejscu, a w to wszystko udało się wpleść VOYAGER z najlepszych lat, jak w znakomitym, nostalgicznym Blame. Wspaniale zaśpiewane, świetnie poprowadzone i autentyczne. VOYAGER już niestety tak nie gra...
Strona techniczna raczej z tych skromniejszych, gdzie solo gitarowe jest przedłużeniem motywu przewodniego, a sekcja rytmiczna tworzy pełen energii plan. Grają dobrze i  z wyczuciem konwencji, współpraca jest dobra, ale myślę, że od tej strony w dzisiejszych czasach można było oczekiwać jednak więcej. Może The Mark i Alive to standard gatunku, tak samo Embrace Your Darkness, ale tutaj na plus wybija się bardziej heavy metalowy refren. Bez wątpienia najlepiej sprawdzają się lepiej w kompozycjach bardziej nostalgicznych, jak właśnie Blame ze znakomicie punktowanym drugim planem. Tak samo znakomity jest Hurt, w którym są nawiązania do Metamorphosis MERCENARY. Wypadają dobrze w najdłuższym Never See The Light, głównie z powodu bardzo skromnych aranżacji i rozmycia głównej osi kompozycji. Refren udany, ale krótki i tutaj przejawiają się problemy kompozycyjne, z którymi boryka się VOYAGER od 2014 roku. Znacznie lepiej w tym stylu wypada podniosły Blood The End, który jest kolejnym killerem zapadającym w pamięć. The Ground i Dead and Buried to jednak tylko gatunkowa poprawność.

Za brzmienie odpowiada Alexander Backlund i bez zaskoczenia postawił na sound typowo szwedzki. Czysto, selektywnie i czytelnie.
Słychać, że to doświadczeni muzycy i największym atutem zespołu jest Soulkeeper. Bardzo przyjemny, czysty wokal bez zbytniego przerysowania i rozemocjonowania, o co nietrudno, jeśli chodzi o ten styl.
Album równy, ale w większości poprawny z paroma wartymi odnotowania hitami, które budzą zainteresowanie i pomagają wybić im się ponad rzeszę innych zespołów.


Ocena: 7.7/10

SteelHammer

Podziękowania dla wytwórni Atomic Fire Records za udostępnienie albumu.