ZAGINIONY ŚWIAT "NWOBHM" - SINGLE I EP ZAPOMNIANYCH ZESPOŁÓW - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Artykuły (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=129) +--- Wątek: ZAGINIONY ŚWIAT "NWOBHM" - SINGLE I EP ZAPOMNIANYCH ZESPOŁÓW (/showthread.php?tid=1224) |
ZAGINIONY ŚWIAT "NWOBHM" - SINGLE I EP ZAPOMNIANYCH ZESPOŁÓW - Memorius - 15.06.2018 Fenomen zjawiska New Wave Of British Heavy Metal postrzegany jest przede wszystkim przez takie zespoły jak IRON MAIDEN czy SAXON i z takim granie często kojarzony. Warto jednak pamiętać, że eksplozja muzyczna w początkach lat 80tych w Wielkiej Brytanii to nie tylko eksplozja nowego agresywnego i buntowniczego grania, ale także powstanie niemal z dnia na dzień setek zespołów, które na fali ogólnego entuzjazmu rozpoczęły wyścig ku sławie i trudno znaleźć analogię do intensywności tego zjawiska do chwili obecnej. Sytuacja na rynku muzycznym była wówczas złożona. Z jednej strony wytwórnie płytowe cały czas poszukiwały możliwości zarobienia na popularności nowego trendu muzycznego, z drugiej były bardzo ostrożne w doborze proponowanego materiału, mając w pamięci straty jakie poniosły w związku z chybionymi inwestycjami w punk rockowe grupy u schyłku popularności tego gatunku w końcu lat 70tych. Te zespoły, które z marszu zdobyły popularność i sympatię słuchaczy mogły liczyć na kontrakty i promocję, większość jednak z wielkim trudem uzyskiwała szanse utrwalenia swojej muzyki na płytach.
Małe, niezależne wytwórnie, pół amatorskie studia były dla takich grup codziennością. Skromne budżety i ograniczone nieraz do minimum nakłady były największą przeszkodą w popularyzacji muzyki grup, nienależących do grona elity NWOBHM. Rzecz jasna nie wszystko co proponowano było ciekawe i wartościowe, bo i poziom prezentowany przez te zespoły był bardzo nierówny. Jednak wśród setek singli, maxi singli i mini LP były i takie, które zasługują na ocalenie od zapomnienia. Niedocenione i niezauważone kiedyś, dziś stanowią niezwykle ważne uzupełnienie obrazu sceny NWOBHM, a jednocześnie ukazują jej wielkie bogactwo i potencjał, który moim zdaniem nie został do końca wykorzystany. Renesans zainteresowania NWOBHM przyszedł w pierwszych latach XXI wieku. Stare winyle zapomnianych zespołów pojawiły się w wydaniach CD, często zremasterowane, a oryginały z dawnych lat kurzące się gdzieś na półkach stały się poszukiwanymi rarytasami kolekcjonerskimi. Z otchłani niebytu powróciło sporo zespołów godnych uwagi i przypomnienia. Nie jest moją ambicją stworzenie encyklopedii wszystkiego co się pojawiło w nurcie NWOBHM, a potem zaginęło w mroku dziejów, bo to niemożliwe. Przybliżę jednak choć część grup i ich dorobku utrwalonego na maxi singlach i mini LP. Ponieważ historia NWOBHM wciąż odkrywa nowe karty to temat, mam nadzieję, będzie stopniowo uzupełniany. HAMMERHEAD można poznać dzięki płycie "Will To Survive" wydanej w 2005 roku i zawierającej stare numery tego zespołu z singli i dem z lat 1978-1981. Album z głównego nurtu NWOBHM z typowymi riffami, jakby nieco lżejsza wersja TANK i BLITZKRIEG, gdzie na wyróżnienie zasługuje znakomity "Time Will Tell" - esencja najlepszego grania NWOBHM - śmiało można ten numer postawić pośród największych killerów stylu. Pewien ukłon w kierunku BLACK SABBATH w numerze „Lochinvar” także bardzo dobrym. Dobry band i dobra płyta kompilacyjna 7/10, której uzupełnieniem jest EP "Hedonizm " z tego samego roku. Zespół przechodził liczne koleje losu i zmiany składu jak podziemna raczej kapela i już nie istnieje. W roku 2006 ukazała się też płyta zespoły SPARTA, który nagrał w roku 1981 dwa single, a potem zniknął po wielu zmianach osobowych, choć ostatecznie dopiero w roku 1992.
Album jest kompilacją starych utworów. Granie w klasycznym stylu melodyjnego NWOBHM - proste riffy i kołyszące refreny. Oryginalności niewiele, więc nie dziwne jest, że zespół sukcesu nie odniósł. Płyta nosi tytuł "Sparta". Ocena 7/10 Tylko jedną EP "Burnt At The Stake" w 1984 nagrał zespół HERETIC.
Liderem formacji był Martin Andrew, którego umiejętności wokalne można określić jako bardzo przeciętne. Muzyka łączyła w sobie elementy grania z pod znaku riffów IRON MAIDEN i bardzo komercyjnych popowych melodii - jak w kompozycji "Keep on Telling Those Lies". Grupa została rozwiązana w roku 1985, a Andrew opuścił Wielką Brytanię i przeniósł się do Las Vegas, gdzie kontynuował swoja karierę jako muzyk rockowy. Oryginał winylowy EP zespołu SHERWOOD - "Riding The Rainbow" wydany w roku 1986 należy ponoć do jednych z największych brytyjskich rarytasów płytowych.
Sama muzyka to bardzo zgrabny melodyjny heavy metal, łagodny i nastrojowy wykonany z wyczuciem, choć wokalista Fluff dysponował nieco zbyt płaskim głosem do takiej muzyki. Jeden z nielicznych zespołów wykorzystujących instrumenty klawiszowe. Tu najbardziej podoba mi się bujający "So Far Away" z dobrym solem i udanym podkładem klawiszowym. EP wydana była własnym sumptem, ale muzyka nie zainteresowała żadnej wytwórni płytowej i grupa niebawem się rozpadła. Inny zespołem, mało znanym z muzyki, ale znanym z innego powodu, był XERO.
Wydali oni EP "Cutting Loose" w 1984 roku gdzie zaprezentowali muzykę hard rockową podbarwioną energią NWOBHM i soulem. Znakomity ekspresyjny wokalista Moon Williams nie wystarczył, aby odnieść sukces. Najbardziej udana kompozycja z tu zaprezentowanych to „Hold On”. Płytka zaciekawiła Brytyjczyków umieszczeniem na niej utworu „Lone Wolf” gdzie zaśpiewał... Bruce Dickinson. Utwór nie był numerem zespołu XERO, a mało znanej formacji THE SHOTS, gdzie przez jakiś czas Bruce występował. Średni numer rockowy chwały wokaliście IRON MAIDEN jednak nie przynosi. Utwór ten zaprezentowany był także na singlu Oh Baby z roku 1983 - okładka jak widać promowała ten numer najbardziej.
Zespół przestał istnieć jakiś czas potem. Szkoda uzdolnionego wokalisty. W okresie NWOBHM działał tez zespół o nazwie TURBO. W 1981 nagrali trzy-utworowy maxi singiel Stalion. Zaprezentowali przyzwoity poziom, choć do gry gitarzystów można się przyczepić. Proste granie z głównego nurtu lekko podchodzące pod Iron Maiden, trochę pod hard rock w brytyjskiej manierze. Słabe brzmienie, co nie dziwi przy niskim budżecie i amatorskiej produkcji. ”Running” z tych trzech najbardziej typowy dla stylu riffów klasycznego NWOBHM. ”Take My Life” bardzo udany pół balladowy numer - wart odnotowania. Tu znów jakby słychać lekko BLACK SABBATH w riffach. [img]hhttp://metal-archives.com/images/5/7/3/7/57376.jpg[/img]
Jak wiele innych zespół zaginął po 1982 roku.
Wielką stratą na pewno dla sceny brytyjskiej było przedwczesne rozwiązanie grupy TRAITORS GATE. Dosyć długo trwało zanim zespół pochodzący z Walii zebrał optymalny skład, chociaż część muzyków znała się wcześniej z hard rockowej lokalnej formacji MUNRO. Do nagrania trzy utworowego maxi singla przystąpili w 1985. W tym czasie w zespole już na dobre zadomowił się wokalista Robby Jones, który według mnie należał do najbardziej utalentowanych wokalistów brytyjskich lat 80tych, który zaginęli potem w mroku metalowych zmian. Nagrane utwory znalazły się maxi singlu Devil Takes the High Road. Znakomite utwory powodujące zaostrzenie apetytu na więcej. Szczególnie „Shoot To Kill”. Mocne, heavy metalowe brzmienie, wyjątkowo dobra produkcja i wyższy stopień wtajemniczenia niż zazwyczaj miało to miejsce w mało znanych zespołach NWOBHM. Niestety ten zespół także próby czasu nie przetrwał, głównie z przyczyn techniczno - organizacyjnych. Jeśli kogoś interesuje, co robił John Sykes poza Tygersami i THIN LIZZY to liderował własnej formacji STREETFIGHTER. Tu grał na gitarze i śpiewał w towarzystwie innych, mniej jednak znanych w tym czasie muzyków.
Grupa reprezentowała tradycyjne podejście do melodyjnego hard rocka i metalu, a kompozycje przypominały z jednej strony nagrania THIN LIZZY („Crazy Dream” i „Streetfighter”), z drugiej Tygersów („Livin' on the Redline”), a z trzeciej STATUS QUO („City Girls”). Cztery kompozycje jakie nagrali w składzie z Sykesem znalazły się na EP (czy tez mini LP) ”Crazy Dream”, która ukazała się w roku 1982. Średni wokal Sykesa, znakomita za to jego gitara. Wyborna sekcja rytmiczna, a szczególnie popisy basisty Goldsworthy'ego (potem też w DIAMOND HEAD). Płytka starannie wyprodukowana, z kompozycjami wymienionymi powyżej na poziomie dobrym. Zespół być może by się rozwinął, ale Sykes skorzystał z oferty Lynotta i przeszedł do THIN LIZZY. Dwaj gitarzyści, którzy go zastąpili nie umieli jednak śpiewać i grupa została bez wokalisty. Po krótkim czasie drogi ludzi zaangażowanych w STREETFIGHTER rozeszły się. Zespołów o nazwie WARRIOR było w Anglii w okresie NWOBHM kilka i są w fachowej literaturze specjalistycznej oznaczane numerami. WARRIOR (1) omówiłem krótko wcześniej.
WARRIOR (2) wywodził się z tzw. kręgu zespołów z Newcastle, a jego członkowie znali się i kolegowali z VENOM, BLITZKRIEG, RAVEN i SATAN. Zespół prezentował muzykę podobną do wyżej wymienionych, surową w riffach i oszczędną w środkach wyrazu oraz niezbyt melodyjną, pozbawioną jednak energii i pasji wspomnianych grup. Zdołali wydać mini LP For Europe Only w roku 1983, przy czym utwór „Kansas City” był bez większego sukcesu promowany na listach przebojów radiowych. Na pewno najwartościowszą kompozycją był wolniejszy i surowy „Warrior” z długim solem perkusyjnym Seana Taylora - tego samego, który bębnił w SATAN, PARIAH, RAVEN i BLITZKRIEG. Zespół miał jednak słabego wokalistę Hallidaya i jakoś nie potrafił wyjść z cienia nawet w rejonie Newcastle. Słabość grupy jako całości ujawnił chłodno przyjęty album koncertowy Live In A Dive! wydany początkowo tylko na kasecie. Ostatecznie band rozpadł się w roku 1985. Dosyć późno, bo w 1984 powstał zespół HARRIER. Szybko wydał maxi singla Out On The Street, zawierający trzy utrzymane w średnich tempach kompozycje, zakorzenione w brytyjskiej tradycji rockowej. Niestety było to granie niezbyt atrakcyjne zarówno wykonawczo, jak i pod względem samych kompozycji. Na największe uznanie zasługuje tu brzmienie sekcji rytmicznej i hammondy keyboardzisty. Nazywa się Farrington i obecnie jest członkiem DEMON.
Grupa rozpadła się w 1986, nie zdoławszy zainteresować swoja muzyką żadnej wytwórni płytowej. Kolejny zespół który nagrał jedna EP Open Your Eyes 1984 (czy raczej mini LP) i przepadł to DAMASCUS z Liverpoolu. Grali dobry dynamiczny heavy metal w stylistyce NWOBHM w riffach, bujający i z godnym podziwu wkładem basisty Mike Bootha. Udane także były sola gitarowe. Niestety w procesie realizacji tego krążka, poza numerem „Cold Horizon”, chyba za bardzo cofnięto wokal do tyłu. Inna rzecz, że wokalista, choć dobry, jakoś nie bardzo pasował według mnie do raczej mocnych zagrywek reszty składu.
Obowiązkowa ballada „Cold Horizon” bardzo udana i śpiewa tu dwóch członków grupy, ale kto jest drugim tego nie wiem. Zespół na pewno miał potencjał, niestety nie trafił w swój czas... Demo przygotowane do wydania przez jakąś poważniejszą wytwórnię nie znalazło chętnych do wydania. Podobno od czasu do czasu panowie występują jeszcze klubowo. Zespół BLEAK HOUSE startował w 1980, a już w 1982 nagrał swoją Ep (mini LP) Lions In Winter.
Płytka bardzo dziwna, bo muzycznie jest tu wszystko - i riffy Iron Maiden, i rock brytyjski, i psychodelii nieco, i jazz rocka, i jakby sami nie wiedzieli co grać. Z prawdziwym NWOBHM wspólnego niezbyt wiele. Materiał nie przypadł chyba do gustu konsumentom głównego nurtu brytyjskiej muzyki rockowej, bo zespół szybko zniknął. GEDDES AXE zaprezentował kilka singli w tym
i w roku 1983 maxi singla Escape from New York z muzyka zróżnicowaną, opartą głównie o dokonania SAMSON i TYGERS OF PAN TANG, ale trzeci i ostatni numer „666” pokazuje, że stać ich było na dobry heavy metal z lekko epickim zacięciem.
Zniknęli jednak jak wiele innych grup. Na wyróżnienie zasługuje praca gitar i dobre brzmienie całości oraz to że wokalista był dosyć wszechstronny, choć nie posiadał specjalnie wysokich umiejętności. Proste riffy i proste melodie w głównym nurcie NWOBHM zaprezentował na maxi singlu Green Eyes w 1984 zespół CRUCIFIXION. Płytkę wydał Neat i wydawało się, że grupa ma zapewniony jeszcze dalszy byt, ale wewnętrzne spory położyły kres działalności zespołu.
Umiejętności były może niezbyt duże, ale entuzjazm spory. Bardzo porządny poziom reprezentował zespół DAMACLES, a jego EP Burnin' White Hot wydana w 1985 roku miała bardzo dobre brzmienie. Melodyjny heavy metal w stylistyce NWOBHM ze świetnymi popisami gitarowymi Paula Henley'a i killerskimi numerami „Tonite” i „White Hot”. Kompetentny wokalista i sekcja rytmiczna. Energiczny band, pewny swego i brzmiący niezmiernie profesjonalnie.
Praktycznie nieznany, a wart zdecydowanie wydobycia z mroków niepamięci.
Cięższe i bliższe klasycznemu metalowi brzmienie przedstawił już w roku 1980 zespół DISTRAINES. Jego maxi singiel Japanned nagrany w roku 1980 z różnych przyczyn w wersji oryginalnej ukazał się jednak dopiero w roku 2006. Zespół bardzo średni, rozpadł się w roku 1983 i reaktywował w 2004, ale nowego materiału nie przedstawił. Lekko "egzotycznym" jak na ówczesne czasy był zespół DRAGONFLY, którego liderem, wokalistą i gitarzystą był czarnoskóry Rudi Riviere .
Grupa nie zdziałała wiele nagrywając jedynie EP Dragonfly w roku 1980.
Płytka ta zawiera bardzo dobry materiał, melodyjny, dynamiczny i zaśpiewany bardzo ciekawie oraz okraszony fantazyjnymi solówkami gitarowymi. Refren w „Silent Nights” wyborny po prostu. Przyjemna ballada „Space Bound” nieco smutna i zahaczająca o psychodeliczny rock lat 70tych. Zespół został rozwiązany w 1981 roku, a Riviere próbował swoich sił jako gitarzysta w innym londyńskim zespole SAPPHIRE, który jednak również nie odniósł sukcesu. Zespół LE GRIFFE nosił nazwę francuską (Szpony) pochodził jednak ze Stoke w UK.
W 1983 zaprezentowali maxi singla Fast Bikes z rytmicznym melodyjnym graniem z głównego nurtu NWOBHM. Wszystko było tu bardzo poukładane, a zespół zgrany i pewny siebie. Dobra produkcja i chwytliwe melodie zapewniły płytce bardzo przychylne recenzje i oczekiwano w krótkim czasie pierwszego LP. Uważam ze to jeden z wartościowszych debiutów spośród tych grup jakie nie odniosły potem sukcesu. Proste, ale w zasadzie bardzo wyrachowane granie. Niestety w 1984 pojawił się tylko mini LP Breaking Strain gdzie skład już był nieco inny, pozostał tylko jeden gitarzysta i w jednym z utworów pojawiły się instrumenty klawiszowe.
Tym razem, choć był to już rok 1984 zagrali jakby był to rok 1980. Najbardziej typowe riffy NWOBHM, dużo IRON MAIDEN szczególnie w pracy gitar i basu, sporo rozbudowanych i na wysokim poziomie solówek gitarowych. „Breaking Strain” w tym przypadku jako utwór tytułowy to wręcz sztandarowy, a przy tym znakomity przykład takiego grania.
”Breathe Deeply” jest numerem znacznie wolniejszym, z użyciem klawiszy, ale w refrenach wyraźnie ciąży w kierunku klasycznego heavy metalu. ”Silent Running” to znów bardzo brytyjski numer z bojowym głównym riffem, nieco przywodzący na myśl granie TANK ale również i IM w gitarowych galopadach. ”You're Killing Me” w tym towarzystwie wypada nieco blado i popowo - szczególnie w refrenie i był zresztą obliczony na sukces komercyjny. Znalazł się na specjalnie przygotowanym singlu, ale sukcesu nie odniósł. Albumik zamyka intrygujący numer „Movin' On” będący ukłonem w stronę bardziej melodyjnej odmiany grania z rejonu Newcastle.
Ogólnie bardzo pewne wykonanie - świetny wokal Chrisa Hattona, gitara Tima Blackwooda i dynamiczna oraz słyszalna sekcja rytmiczna. Ocena 8/10 Niestety głównie personalne spory członków grupy zadecydowały, że zespół rozleciał się już w końcu 1984. Mocny profesjonalny band, który bardzo mógł namieszać na brytyjskiej scenie metalowej. W roku 1979 debiutował zespół MYTHRA. Grali już od 1976 pod nazwą Zarathustra i EP The Death and Destiny była zbiorem czterech utworów, jakie przygotowali w latach 70tych. Jak wspominali sami muzycy do wersji EP nieco je przerobili dodając mocniejsze, częściowo krzyczane partie wokalne oraz riffowanie podpatrzone u innych raczkujących zespołów NWOBHM. Wyszło bardzo fajnie - a numer „Killer” to prawdziwy killer, gdzie energia wsparta jest gitarami pomiędzy IRON MAIDEN i BUDGIE. Rasowy „Overload” niszczy w ciągu zaledwie dwóch minut – tyle właśnie trwa. Bardzo dobry, swobodny i zróżnicowany wokal Vince Higha oraz wysokiej klasy - naprawdę wysokiej sola gitarowe. Słychać, że to nie chłopcy, który tydzień temu po raz pierwszy zebrali się w garażu. Już w roku następnym utwory te doczekały się reedycji, a zespół uznano za jedną z największych nadziei NWOBHM. Niestety kariera grupy załamała się nagle i dosyć niespodziewanie. Choć mieli sporo nagrań nowych i równie ciekawych nie zdołali podpisać żadnego kontraktu płytowego i po pewnym czasie rozeszli się. Grupa jednak nigdy nie była oficjalnie rozwiązana i w końcu lat 90-tych pojawiła się ponownie. Ich zmiksowane na nowo nagrania z okresu dem można posłuchać na wydanym w 1998 albumie o tym samym tytule co mini LP.
Dziwnie złożyły się losy zespołu SWEET SAVAGE. Ta wielce obiecująca grupa wystartowała w 1981 roku singlem Take No Prisoners, z najbardziej znaną ich kompozycją „Killing Time”, znaną również z wykonania zespołu METALLICA. Gitarzystą był w tej grupie Vivian Campbell, a zespół proponował dynamiczne, melodyjne granie NWOBHM z elementami speedu i klasycznego brytyjskiego heavy metalu. SWEET SAVAGE dosyć szybko przygotował materiał na pierwszy LP jednak jak na ironię nie zdołał go wydać za pośrednictwem żadnej wytwórni. Zaiste zaskakująca rzecz, zważywszy jakie "dzieła" ujrzały światło dzienne w owym czasie w UK.
Ta grupa pod względem inwencji i umiejętności biła na głowę większość zespołów jakie wówczas wypłynęły w NWOBHM. „Killing Time”, „Eye Of The Storm” i kilka innych kompozycji mogło stać się hitami takiego grania... Niestety, zabrakło promocji i wytrwałości Campbella, który skuszony propozycją przystąpienia do DIO przyjął ofertę i zabrał część przygotowanego wcześniej materiału do wykorzystania na LP "Holy Diver". Zespół przeszedł sporo zmian osobowych i zadebiutował pierwszym LP "Killing Time" dopiero w roku 1996. |