Attika - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: A (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=187) +---- Wątek: Attika (/showthread.php?tid=1322) |
Attika - Memorius - 16.06.2018 Attika - When Heroes Fall (1991) Tracklista: 1. Filming the Tragedy / Silent Rage 09:53 2. When Heroes Fall 03:18 3. Prisoners of Habit 05:04 4. Hollow Grave 05:41 5. Deliverer 04:15 6. Seventh Sign 04:34 7. The Shame (voice intro) 00:23 8. The Shame 03:42 9. Black Rose 08:04 Rok wydania: 1991 Gatunek: Heavy/Power Metal Kraj: USA Skład zespołu: Robert VanWar - śpiew Joe Longobardi - gitara Dan Rubel - bas Jeff Patelski - perkusja Jest to druga płyta tej grupy z Melbourne, ale nie w Australii, tylko na Florydzie.
Zespół nagrał pierwszy LP "Attika"w 1988 roku i zarówno ta płyta, jak i "When Heroes Fall" odnoszą się do heavy power w stylu amerykańskim. ATTIKA próbował czegoś więcej niż siłowego grania rycerskiego, dbając o melodie i gdzieś tam w dalszej kolejności można by wymienić FATES WARNING czy SAVATAGE jako pewien wzór tego grania. Jest tu również coś ze stylu brytyjskiego w solach z echami IRON MAIDEN w grze gitarzysty, coś z SATAN z późniejszego okresu, z pewnością nie jest to jednak ten poziom. Specyficzną cechą kompozycji tej grupy były powtarzalne motywy grane przez gitarę i przechodzenie do refrenu o zazwyczaj większej melodyjności i bardziej w tradycyjnym heavy metalowym stylu. Wokalista śpiewa agresywnie, dosyć jadowicie i drapieżnie, bez krzyku i piszczenia. Nie grają także zbyt szybko, choć wydaje się, że sekcja rytmiczna popędza gitarę, a perkusista od czasu do czasu gra swoje, nie bardzo bacząc na zasadniczą rytmikę utworów. Rytmika nagrań jest bardzo dobra i pod tym względem dwuczęściowy, umieszczony na początku "Filming the Tragedy / Silent Rage" jest udany i brzmi to atrakcyjnie. Riffy są urozmaicone, powtarzane, jednak zapewne bardzo celowo w tych samych sekwencjach wielokrotnie stanowią często tylko tło do pełnych agresji tyrad wokalnych VanWara. Tak skonstruowany jest i zwarty szybki "When Heroes Fall" i już mniej udany "Prisoners of Habit" z melodią zbyt łagodną gitarowo jak na to, co tu ogólnie ten zespół prezentuje. Łagodniejsze granie wychodzi im znacznie lepiej, gdy jest grane szybciej i taki mix NWOBHM i US Power w "Hollow Grave" z maidenowską solówką jest bardzo dobry. Tego typowego rycerskiego w melodii amerykańskiego power metalu w czystej postaci jest tu mało, ale "Deliverer" można do tej kategorii na pewno zaliczyć. Mocną stroną zespołu jest gra basisty. Pełni on tu co jakiś czas rolę drugiego gitarzysty, niekiedy wchodzi w styl Harrisa z IRON MAIDEN, a na pewno cały czas jest głośny i bardzo dobrze słyszalny. To też zasługa wyjątkowo czytelnej produkcji. Wszystko ma ostre brzmienie, wyraziste, perkusja jest bardzo głośna i momentami nawet przysłania sola gitarowe. Te jednak ostre jak brzytwa i tak się bez problemu przebijają przez gęstą siatkę, utkaną przez sekcję rytmiczną. Dwa zadziorne, dynamiczne utwory z gęstym basem, "Seventh Sign" i "The Shame", mogłyby być dziełem IRON MAIDEN, gdyby powstały w UK i gdyby Brytyjczycy mieli takiego z lekka niepoukładanego stylistycznie wokalistę. Tak czy inaczej, szczególnie "The Shame", z perkusyjną nawałnicą, w wielu riffach i momentach kojarzy się z Ironami, ale z drugiej strony też z najwcześniejszymi nagraniami FATES WARNING, tyle że zagranymi z większą energią. Na poważniejsze zwolnienie tempa pozwolili sobie jedynie na końcu, w długim, rozmarzonym, balladowym "Black Rose", wykonanym w nie zmienionej manierze wokalnej, ale jednak znacznie spokojniejszym i wyhamowującym emocje i heavy powerowe wyładowania wcześniejszych utworów. Jednak także i tu nie zabrakło ognistego sola gitarowego i znacznie brutalniejszej, galopującej części drugiej. Końcówka tej kompozycji trochę bez pomysłu, co jednak nie zaciera ogólnego, bardzo dobrego wrażenia, jakie ten zespół robi swoją muzyką na tej płycie. Połączenie tego wypływającego z doświadczeń brytyjskich grania z amerykańską energią i dynamicznym sposobem wykonania, przy dużej dawce łatwo przyswajalnych melodii sprawia, że album jest ciekawy i na pewno wyróżnia się z ogólnej masy heavy powerowych krążków grup z USA, bazujących na brudnym soundzie, surowości i często thrashowej motoryce. Zespół ten nie nagrał już nic więcej, nie bardzo też wiadomo, jaki jest jego obecny status. Ocena: 8.2/10 8.08.2009 RE: Attika - Memorius - 19.01.2021 Attika - Metal Lands (2021)
Tracklista:
1. Metal Lands 05:19
2. 8 Track Days 04:49
3. Like A Bullet 04:56 4. Darkness Of The Day 04:48
5. The Price 04:23
6. Thorn In My Side 05:21
7. Run With The Horseman 04:53 8. Sincerely Violent 03:58
9. Gold 03:48
10.One Wish 05:34 Rok wydania: 2021
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Robert VanWar - śpiew
Bill Krajewski - gitara
Glenn Anthony- gitara absowa
Jeff Patelski - perkusja
Wracają, wracają zespoły amerykańskie z XX wieku i wrócił także ATTIKA. Skład jest tym razem w połowie nowy, bo pojawił się nowy gitarzysta i basista, ale jest i VanWart i Patelski. No i trzeba przyznać, że obaj w doskonałej dyspozycji, o czym można się przekonać po wysłuchaniu albumu "Metal Lands", którego premiera jest przewidziana przez Pure Steel Records na koniec lutego 2021.
Robert VanWar jest w świetnej dyspozycji głosowej i może jest nawet miejscami wokal lepszy niż trzydzieści lat temu, a na pewno bardzo dobrze oddający dosyć ciężką, depresyjną atmosferę kompozycji, jakie zostały na ten album przygotowane. Jest to heavy/power metal ponownie oddalony od nurtu rycersko-heroicznego, bez galopad i speedu, utrzymany w tempach umiarkowanych i z wykorzystaniem elementów estetyki post thrashowej w grze nowego gitarzysty Billa Krajewskiego. Jest to na pewno styl odmienny od tego, co prezentował Joe Longobardi i brytyjskich naleciałości i ornamentacji tu nie ma. Jest jednak mocne umocowanie w takim graniu heavy/power, jakie dominowało w USA w latach 90tych XX wieku i dlatego na pewno nie można zaliczyć tego LP do reprezentujących nurt modern. ATTIKA zaznacza swoją tożsamość ponownie głośną, momentami bardzo ciekawie brzmiąca perkusją Jeffa Patelskiego oraz zdumiewającym basem Anthony. Zdumiewającym, bo w realizacji soundu niezwykle ciężkim, wręcz agresywnie wybijającym się ponad to, co zwykle buduje bas w sekcji rytmicznej w classic metalu i można tu mieć skojarzenia z jednej strony z mocą basu w death metalu, a z drugiej ze sposobem jego wykorzystania, jak w hardcore i powstałych na jego bazie nowocześniejszych gatunkach pokrewnych. Kilka kompozycji na pewno w muzycznych pomysłach tkwi w tym, co ATTIKA grał na przełomie lat 80/90 i pod tym względem jakością wyróżnia się tytułowy Metal Lands. Znakomicie zaczyna się Like A Bullet od potężnych agresywnych i heroicznych riffów, potem jednak jakoś nie potrafią zdyskontować mocy tych akordów i utwór jest taki sobie... Część kompozycji zbudowana jest na mieszance stylów spotykanych w klasycznym metalu amerykańskim i tu świetna melodia i ciekawa aranżacja w chwytliwym Gold. Trochę jakby się słuchało czegoś z repertuaru Matta McCourta... Umieszczony na albumie semi balladowy song One Wish jest niezły, tu jednak chyba jeden jedyny raz Robert VanWar wypada trochę poniżej oczekiwań. Jest tu jednak i sporo metalu dołującego, masywnego i budującego klimat duszny, przywodzący na myśl NON FICTION z debiutu, ale także te grupy amerykańskie, które obrały post thrashowy kierunek w pierwszych latach 90tych XX wieku. Tu do najbardziej reprezentatywnych można zaliczyć 8 Track Days, posępny Darkness Of The Day. Thorn In My Side (co za zbieżność tytułów!) przywodzi na myśl melodyjną post-thrashową estetykę EXODUS z "Force of Habit". Akcenty epickiego metalu są nieliczne i chyba tylko Run With The Horseman w pewnych fragmentach można zaliczyć do tego gatunku, bo ogólnie jest tu duszno i niepokojąco. Gdyby szukać głębiej inspiracji metalem europejskim, czy dokładniej brytyjskim, to echa są w ornamentacjach gitarowych The Price i słychać coś z z najstarszego BLACK SABBATH i IRON MAIDEN i generalnie jest to utwór chyba najbardziej zbliżony do ich muzyki z roku 1991. Mocny sound z godną odnotowania realizacją sekcji rytmicznej, bardzo dobre zgranie nowej ekipy. Dobry album z metalem osadzonym w stylistyce lat 90, wielowątkowym i wielowarstwowym, jaki obecnie mało kto gra. ocena: 7/10
new 19.01.2021 Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pure Steel Records |