Drużyna Spolszczenia
Barren Earth - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183)
+--- Dział: Melodic doom/death i pokrewna muzyka klimatu (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=184)
+--- Wątek: Barren Earth (/showthread.php?tid=1338)



Barren Earth - Memorius - 17.06.2018

Barren Earth - Curse of the Red River (2010)

[Obrazek: R-2204999-1269712716.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Curse Of The Red River 07:52
2. Our Twilight 05:27
3. Forlorn Waves 04:39
4. Flicker 06:42
5. The Leer 04:56
6. The Ritual Of Dawn 06:34
7. Ere All Perish 05:54
8. Cold Earth Chamber 05:34
9. Deserted Morrows 06:50

Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Death/Doom/Gothic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Mikko Kotamäki - śpiew
Janne Perttilä - gitara
Sami Yli-Sirniö -gitara
Kasper Mårtenson - instrumenty klawiszowe
Olli-Pekka Laine - bas
Marko Tarvonen - perkusja

BARREN EARTH to supergrupa z Finlandii i skład naznaczony postaciami z MOONSORROW, AMORPHIS czy SWALLOW THE SUN musi budzić szacunek i zainteresowanie.
Niestety, już sama muzyka niekoniecznie. Grupa zaprezentowała w roku 2009 interesującą EP "Our Twilight" z ciekawym materiałem z pogranicza melodic death metalu gothic w fińskiej odmianie i doom/death, bogato zaaranżowanym, atrakcyjnym pod względem melodii i konstrukcji. Ten krążek miał pilotować pierwszą płytę długogrającą, która mocno nagłaśniana w metalowych mediach ukazała się w marcu 2010 roku. Zespół przedstawił tu utwory nowe, poza sztandarowym "Our Twilight" i moim zdaniem zawiódł.
"The Curse Of The Red River" na początek z orientalnym starożytnym intrygujący, ciężki i pokręcony, ale już znany wcześniej "Our Twilight" znacznie cieplejszy, prostszy...
I to, co jest wadą największą - fatalnie dobrane czyste wokale. Tak nie może być, bo to nie rock gothic dla nastolatek. Perttilä wymiata niemiłosierne solówki, ale gdy wchodzą czyste wokale, chce się to niemal natychmiast wyłączyć. Lajtowe przynudzanie w "Forlorn Waves" i znów, po mocnym obiecującym wstępie we "Flicker", miałkie plumkanie akustyczne. Mocne wstawki ratują lekko, ale niesmak pozostaje. Progresywny death metal z fatalnym refrenem popowym w "The Leer", przy czym dziwne - fajne klawisze w tym solowym pasażu.
"The Ritual Of Dawn" przyzwoity, ale po co te akustyczne wstawki? W melodii "Ere All Perish" echa TROUBLE, ale głównie to melodyjny doom death jakich masa.
"Cold Earth Chamber" eksploruje obszary melodic death metal i powtarzalny motyw gitarowy bardzo udany, tyle że INSOMNIUM robi to dużo lepiej. Także i tu się nie obyło bez wpadek z czystymi wokalami.
"Deserted Morrows" uśpiłby nawet przy ognisku... Bez pomysłu. Co z tego, że od połowy się nieco budzą. Za późno.

Album zapowiadany jako sensacja mega teamu okazał się co najwyżej przeciętnym LP bez wyraźnie określonej tożsamości.
Trudno jej zresztą było oczekiwać, gdy gwiazdy ciągną każdy w swoją stronę. No trudno jest pogodzić jednocześnie granie, jakie proponuje Kotamäki w SWALLOW THE SUN z tym, co na lajt modern rockowych płytach grał w pewnym momencie AMORPHIS. Trudno też być autentycznym w graniu doom death przy tak wymuskanym, wypieszczonym brzmieniu, dopasowanym do najwybredniejszych radiowych gustów, a jednocześnie nieszczerym jak kondolencje wydziedziczonego w testamencie członka rodziny. Wstawione tu i ówdzie elementy progresywne, kłócą się z refrenami teoretycznie przebojowymi, a czasem nawet z główną linią melodii. Fińskie klawisze grają tu bardziej sobie niż dopełniają całości, a świetnie zresztą ustawiona w procesie masteringu sekcja rytmiczna gra tak, aby wokalne popisy nie zostały w żadnym miejscu zmącone "zbędnymi" dźwiękami.
Niektórzy zapewne będą dumni, obcując z tą muzyką i powiedzą - "o, jakiej ciężkiej klimatycznej muzy słucham!".
Nic bardziej mylnego. Nie jest to ani muzyka ciężka, ani klimatyczna.
Lajt w złym tego słowa znaczeniu i tyle.
Z dużej chmury mały deszcz, choć zapewne znane nazwiska i dobra prasa sprawią, że ten "dream team" jeszcze będzie działał i w przyszłości.


Ocena: 5.5/10


RE: Barren Earth - Memorius - 17.06.2018

Barren Earth - The Devil's Resolve (2012)

[Obrazek: R-3502157-1334340555.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Passing of the Crimson Shadows 07:17
2. The Rains Begin 04:55
3. Vintage Warlords 04:32
4. As it is Written 07:29
5. The Dead Exiles 06:21
6. Oriental Pyre 05:18
7. White Fields 04:59
8. Where All Stories End 05:55

Rok wydania: 2012
Gatunek: Progressive melodic extreme metal/ atmospheric rock
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Mikko Kotamäki - śpiew
Sami Yli-Sirniö - gitara
Janne Perttilä - gitara
Kasper Mårtenson - instrumenty klawiszowe
Olli-Pekka Laine - bas, śpiew
Marko Tarvonen - perkusja


Olli-Pekka Laine po raz drugi staje na czele BARREN EARTH złożonego z uznanych osobistości metalowego fińskiego światka, aby zaprezentować swoje nowe kompozycje. Debiut odniósł spory sukces, mimo że muzyka choć melodyjna to jednak była dosyć hermetyczna i naznaczona progresją.
Tym razem Laine postawił na większą nieco przebojowość oraz różnorodność wykorzystując przy tym doświadczenia muzyczne pozostałych członków grupy w większym zakresie niż poprzednio.
A te doświadczenia są bardzo szerokie - od melodic black, poprzez metal progresywny, power metal, stoner, doom aż do cięższych death i doom/metalowych. To zresztą słychać w tym co tu BARREN EARTH gra, a gra metal trudny do zdefiniowania bo z pogranicza extreme atmosferycznego oraz przebojowego rocka w mocnej oprawie i wielu innych rzeczy, jakie się tu pojawiają.

Jest to na pewno płyta progresywna, zresztą takie założenie miał i Laine, ale to jest progresywność raczej przystępna w melodiach, choć samo otwarcie w postaci "Passing of the Crimson Shadows" z rozmaitymi wokalami tak czystym jak bardzo melodyjnym growlem jest dosyć pokręcone i to kompozycja złożona, w ramach progresiive melodic death powiedzmy. Szukając odniesień w "The Rains Begin" to pewnie późny TIAMAT i AMORPHIS plus pierwiastki rocka lat 70tych, folka i generalnie gdyby szukać odpowiedniej grupy słuchaczy dla tego LP to właśnie najbardziej trafi on do tych, którym spodobała się ewolucja fińskich bandów atmospheric death metalowych w kierunku bardziej złożonych, mniej ekstremalnych form ciężkiego, klimatycznego ale zarazem na swój sposób przebojowego grania.
W stylu death/battle/viking rozegrany został twardy "Vintage Warlords" ale i tu pojawia się lekka rockowa partia z piękna gitarą i czystym śpiewem. W "As it is Written" nieco połamanego grania o folkowym pochodzeniu, pianino współtworzy też jednolity obraz z mocną gitarą.
"The Dead Exiles" to mieszanka surowego brutalnego grania death metalu z partiami oczywiście łagodniejszymi, w "Oriental Pyre" ciężkie fragmenty z motywami orientalnymi mieszają się z rockowymi refrenami ... dużo kontrastów, dużo mieszania stylów, przyznać należy jednak, że wszystko bardzo płynnie się zmienia i wzajemnie przenika także posępnym death/symphonic/doom z rockiem progresywnym w "White Fields".
W "Where All Stories End" zdecydowanie można rozpoznać inspiracje PARADISE LOST w mocniejszych partiach oraz późnym ANATHEMA w partiach lekkich i to najbardziej "brytyjski" numer na tej płycie.

Gdyby dorzucić jeszcze inne porównania to na myśl przychodzi i NOVEMBERS DOOM i OPETH i ten album gdzieś zmierza w kierunku muzycznych tych grup również, a ponieważ wykonanie jest na bardzo dobrym poziomie, podobnie jak brzmienie odpowiednio dobrane w ramach poszczególnych gatunków to album zaliczyć należy do raczej udanych, choć moim zdaniem jest jednak nieco eklektyczny w tym progresywnym podejściu.


Ocena: 7/10