Briton Rites - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: B (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=188) +---- Wątek: Briton Rites (/showthread.php?tid=1375) |
Briton Rites - Memorius - 17.06.2018 Briton Rites - For Mircalla (2010) Tracklista: 1. Carmilla 08:22 2. A Meeting In The Woods 09:31 3. Vampire Hunter, 1600 10:05 4. The Right Hand Of Doom 06:38 5. The Exorcism of Tanith 10:39 6. All-Hallowed Vengeance 08:00 7. Karnstein Castle 13:33 Rok wydania: 2010 Gatunek: Doom Metal Kraj: USA Skład zespołu: Phil Swanson - śpiew Howie Bentley - gitara, gitara basowa Corbin King - perkusja Jest to nowy zespół, ten album to jego debiut, ale ludzie, którzy tu grają to muzycy na scenie amerykańskiej znani. Wokalista Phil Swanson to jeden z bardziej interesujących "ozzy-podobnych" wokalistów, który udzielał się, bądź udziela w różnych zespołach, gitarzysta Howie Bentley znany jest z uznawanego gdzieniegdzie za kultowy CAULDRON BORN, a perkusista Corbin King pokazał się z bardzo dobrej strony w KINRICK i VAINGLORY.
Co zaprezentował ten skład na albumie wydanym w kwietniu przez amerykańską wytwórnię Echoes of Crom Records ? Mamy muzykę bardzo tradycyjną, opartą o wzory BLACK SABBATH z klasycznego składu, umiejętnie wzbogaconą o ten element energii i świeżości, jaki w swoim czasie wniósł do grania w stylu BS zespół WITCHFONDER GENERAL. Komu taka mieszanka pasuje, będzie zadowolony, bo kompozycje są mimo znacznej długości ciekawe, zagrane w absolutnie starym stylu i mają tą jakże rozpoznawalny brytyjski szlif, mimo że to przecież produkt z USA. Bardzo dobre melodie, nie ma też smęcenia i straszenia na siłę, a czynnik psychodeliczny nie przytłacza. Muzycznie granie wyjęte z lat 70tych i dla fanów tych pierwotnych klimatów sabbathowskich przeznaczony.
"Carmilla" jest jak najbardziej sabbathowskim utworem, ma jednak taki spory heavy metalowy szlif w motoryce, niby tradycyjnej dla doom, ale równocześnie nieodległej od NWOBHM w tym okultystycznym odłamie. "A Meeting In The Woods" to sabbathowanie na całego i od takiego grania zaczynał się doom. Momentami się to lekko łamie i jakby potyka o własne nogi, ale słysząc ten główny motyw, będący podstawą najbardziej encyklopedycznego doomowego grania, z uśmiechem wybacza się wszystko. "Vampire Hunter, 1600" to małe doomowe arcydziełko krzyżujące drogi WITCHFINDER GENERAL i COUNT RAVEN. Przy okazji tej kompozycji już można powiedzieć - płyta wypełniona długimi utworami nie musi się dłużyć. Świetne sola, także basowe, umiejętne wykorzystywanie powtarzających się motywów w kilku konfiguracjach to jedne z najważniejszych atutów tej płyty. O "The Right Hand Of Doom" wszystko mówi sam tytuł. Taką rękę można śmiało i szczerze uścisnąć... lekko przymykając oko na słyszalne niedoskonałości wokalu chwilami, rzecz jasna. "The Exorcism of Tanith" to 10 minut powolnego miażdżenia ciężkimi ponurymi riffami z narastającym punktem kulminacyjnym i pełne obojętności średnie tempa. Bentley niewątpliwe rozegrał tu najlepszą partię na całym albumie, podkreślając to wybitnej urody zakręconymi solówkami. "All-Hallowed Vengeance" zbudowany na podobnej podstawie niemal równie ciekawy, a jeśli spojrzeć na to przez pryzmat umiejętności przeflancowania konkretnego riffu BLACK SABBATH do własnego ogródka, nawet bardzo ciekawy. Tu też chyba najbardziej słyszalny jest ten miły dla ucha gitarowy przester, tworzący wrażenie prostoty, ale nie prymitywizmu. Na koniec najdłuższy "Karnstein Castle", gdzie zaśpiewał Bentley. No ciekawy eksperyment. Jakie tu basy piękne mamy i jakie świetne długie wybrzmiewania. Jak to się dostojnie toczy. Fajna prosta perkusja. Co do Bentleya to bym jednak wolał, żeby Swanson wrócił na czas do studia. "Nic to", jak mawiał Pan Wołodyjowski. Tradycyjny doom metal oparty na klasycznych wzorach brytyjskich zagrany przez Amerykanów ma się bardzo dobrze. Nic tu nie ma takiego, czego byśmy już nie słyszeli wcześniej, ale klasyczny doom nie lubi zmian i eksperymentów. Dla tych zatwardziałych ortodoxów pozycja obowiązkowa. Ocena: 9/10 23.04.2010 RE: Briton Rites - Memorius - 20.12.2020 Briton Rites - Occulte Fantastique (2020)
Tracklista:
1. The Masque of Satan 04:45
2. My Will Be Thine 06:56
3. In Hell I Will Rule 05:58
4. The Demon Lover 07:08
5. Strange but Beautiful 07:48
6. The Wizard's Pipe 08:19
7. The Witness 06:28
8. Occulte Fantastique 07:39 Rok wydania: 2020
Gatunek: Doom Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Phil Swanson - śpiew
Howie Bentley - gitara
John Leeson - gitara basowa Corbin King - perkusja
Po okresie uśpienia w latach 2014-2020 wraca do gry BRITON RITES, obecnie z siedzibą w Kentucky. W połowie grudnia grupa przedstawiła drugi album "Occulte Fantastique" wydany nakładem stworzonej przez Bentley'a wytwórni Echoes of Crom Records. Na basie zagrał tym razem muzyczny wychowanek Bentley'a, John Lesson. Start jest umiarkowanie udany. Gdyby cała płyta była złożona z takich utworów, można by uznać, że ten powrót jest mało kreatywny. Potem jednak się rozkręcają i powraca wiara w talent tych ludzi do grania doom metalu. Dwa kolejne numery są nie tylko oparte na doskonałych melodiach, ale i pokazują jaką niewyczerpaną skarbnicą riffów jest twórczość BLACK SABBATH dla gatunku. Średnie tempa wskazują niekiedy także na inspiracje power/doom, no a ozdobniki i przejścia są po prostu fenomenalne, tak w My Will Be Thine, jak i w In Hell I Will Rule. Tak, In Hell I Will Rule jest pod tym względem miażdżący i dewastujący. Tym razem kompozycje są krótsze, co zupełnie w niczym nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, doom bywa przeładowany dłużyznami, a gdy jest ich zbyt dużo, to staje się nudny. Tu nudny nie jest, ta muzyka jest pełna życia, czasem w lekko stonerowym stylu, ale i nadal gdzieś powiązana z brytyjską okultystyczną szkołą NWOBHM z kręgu WITCHFINDER GENERAL i po części PAGAN ALTAR. To słychać w The Demon Lover, choć akurat ta kompozycja należy do mniej udanych, oraz na pewno mocno także w Strange but Beautiful. Tu już jednak jest mroczna potęga ponurych riffów, wolne tempo i twórcze mistrzostwo z roku 2010. Co za klimat tu doskonały stworzyli, używając tylko wolnych, zwalistych riffów. Gdzieś zbliżają miejscami do klasycznego FORSAKEN, a to świadczy o tym, jak blisko są ideału średniowiecznego klimatu epic/doom. I wyborne solo gitarowe i bas przepotężny. Moc! I gdy się wydaje, że już takiej Mocy tu nie będzie, to natychmiast atakują The Wizard's Pipe. Och, jakie to klasyczne, jakie teoretycznie już ograne, ale jak fantastycznie zrobione. Wystarczyła odrobina power/doomowej estetyki i jest coś zupełnie świeżego. Moc po raz kolejny! Może bardziej standardowy heavy/doom w The Witness nie robi aż takiego piorunującego wrażenia, ale ile jest zespołów, które tak grają standardowy heavy/doom? No i wreszcie potężny finał w walcującym posępnym Occulte Fantastique, rozgrywanym momentami niemal w tempach funeral doom i z wykorzystaniem, bardzo dyskretnym zresztą, pewnych mało wykorzystanych przez sam BLACK SABBATH ornamentacji. No klasa po prostu!
Brzmienie jest niesamowicie tradycyjne. Bardzo mocno się kojarzy z tym, jakie stworzył PENTAGRAM jeszcze w roku 1985. Głęboka przesterowana gitara o lekko drapieżnym brzmieniu jest wyśmienita. Tak, powrócił BRITON RITES. Sława!
ocena: 9,2/10
new 20.12.2020 |