Drużyna Spolszczenia
Brocas Helm - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183)
+--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186)
+---- Dział: B (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=188)
+---- Wątek: Brocas Helm (/showthread.php?tid=1376)



Brocas Helm - Memorius - 17.06.2018

Brocas Helm - Defender of the Crown (2004)

[Obrazek: R-2107844-1264429191.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Cry of the Banshee 04:18
2. Defender of the Crown 03:14
3. Skullfucker 03:11
4. Drink and Drive 02:46
5. Blood Machine 02:56
6. Preludious 00:29
7. Ghost Story 03:29
8. Helms Deep 03:29
9. Juggernaut 03:01
10. Time of the Dark 05:45
11. Never Kissed Goodbye 04:34
12. War Toons 03:32
13. Persian Gulf 02:58
14. Children of the Nova Dawn 05:13
15. Drink the Blood of the Priest (bonus track) 05:52

Rok wydania: 2004
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Bobbie "Dark Rider" Wright - śpiew, gitara
James Schumacher - bas
Jack Hays - perkusja


Ten zespół to jeden z najbardziej kontrowersyjnych i jeden z najbardziej zasłużonych dla amerykańskiej sceny heavy metalowego podziemia. Istnieje nieprzerwanie od roku 1981, ale w tym czasie nagrał niewiele i nie zdołał się związać z żadną wytwórnią płytową na dłuższy czas, choć ich nagrania były chętnie prezentowane na reedycjach, także remasterowanych.
Dwa LP w latach 80-tych i dopiero w 2004 płyta kolejna, wydana nakładem własnym i chyba najbardziej reprezentatywna dla stylu tego zespołu czy może raczej jego wyraźnego braku.

Słuchając tego albumu słychać, że to właściwie płyta kompilacyjna, zawierająca nagrania z wielu lat, grupy stale szukającej swego stylu i tak naprawdę nie mogącego go odnaleźć.
Poniekąd tak jest faktycznie, bo "Children of the Nova Dawn" to według oficjalnych informacji pierwszy w ogóle utwór, jaki ten zespół stworzył, zresztą znakomity to kawałek, łączący cechy heavy metalu, hard rocka i rocka lat 70-tych i jego nagranie w końcu po ponad 20 latach było jak najbardziej pożądane. Porywające zagrywki gitarowe i szarże basowe, no i ten specyficzny eklektyzm, jaki ogólnie cechuje cały ten album.
Bardzo dobrze wypadają tu utwory stanowiące mix melodic power i tradycyjnego rycerskiego heavy metalu lat 80-tych, jak "Cry of the Banshee" i "Defender of the Crown", przy czym to jest wszystko jakoś tak chyba specjalnie podane w nieco przerysowany sposób i w znacznym stopniu w europejskim stylu. Absolutnie niszczący numer z super galopującym basem to "Time of the Dark" i tu faktycznie jest czego posłuchać. Ten instrument jak słychać można wykorzystać w sposób znacznie efektywniejszy niż to się robi zazwyczaj w takim graniu.
Być może płyta z true rycerskim heavy i power zagrana w ten sposób była by wielkim wydarzeniem, ale to niezdecydowanie stylistyczne skutkuje niestety nie tylko znakomitym, epickim, klasycznym "Drink the Blood of the Priest" z organowym wstępem i dostojną melodią, ale cała masą kompozycji przeciętnych, o niezdecydowanym charakterze, gdzie rock miesza się z metalem we wszelkich odmianach, jak w "War Toons" czy "Skullfucker". Jednak także w tym melanżu potrafią być niesamowicie porywający, jak w chuligańskim i niepoprawnym "Drink and Drive". Bardzo dobre wokale Wrighta, którego głosu czas się nie ima, często warte lepszej muzycznej oprawy, jak w przypadku "Helms Deep". Faktem jest jednak, że potrafią w ciągu bardzo krótkiego czasu powiedzieć bardzo dużo, jak w speed metalowym instrumentalnym "Persian Gulf", przesyconym rytmami bałkańskimi.
Co do solówek na tym albumie, to trzeba powiedzieć, że to najlepsza robota Wrighta jak do tej pory. Zaawansowane technicznie, pokręcone, odlotowe sola pełne klasycznych, rockowych inspiracji.

Album jest nierówny, kompozycje znakomite sąsiadują z z przeciętnymi, gdzie dobre pomysły gubią się w ogólnym chaosie. Nieszczególne brzmienie to już tradycja w przypadku tego zespołu i tu dziwić się specjalnie nie ma czemu. Solidna produkcja nadałaby temu wszystkiemu innego wymiaru, a tak to jednak garaż niestety.
Dziwny to zespół, a jego muzyka to jak mozaika, zbudowana nie zawsze z elementów pasujących do siebie kształtem i kolorami.
Wciąż istnieją, wciąż w podziemiu i może się ponownie odezwą nową płytą. Kiedy? Tego nikt nie wie, pewnie nawet oni sami.


Ocena: 7.3/10

9.08.2008


RE: Brocas Helm - Memorius - 06.02.2020

Brocas Helm - Into Battle (1984)

[Obrazek: R-2910992-1409428151-8332.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Metallic Fury 03:21
2. Into Battle 03:52
3. Here to Rock 03:02
4. Beneath a Haunted Moon 03:45
5. Warriors of the Dark 02:50
6. Preludious 01:51
7. Ravenwreck 03:24
8. Dark Rider 05:23
9. Night Siege 04:11
10. Into the Ithilstone 04:34

Rok wydania: 1984
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Bobbie "Dark Rider" Wright - śpiew, gitara
James Schumacher - gitara basowa
Jack Hays - perkusja

Kultowość BROCAS HELM nie podlega dyskusji. Podobnie zresztą jak to, że nie mieli szczęścia, popełnili też kilka błędów i choć trafili w odpowiedni czas, ale nie potrafili tego wykorzystać.

Debiut "Into Battle" wydany w roku 1984 przez First Strike Records i licencyjnie przez Steamhammer to przede wszystkim beznadziejna, niczego nie wyrażająca okładka, która zresztą została wykorzystana bez zgody zespołu, a grupa zaproponowała zupełnie inną, classic true. Zapewne, gdyby to była trzecia czy piąta płyta uznanego zespołu, to nie miałoby to większego znaczenia, ale nie w przypadku debiutu całkowicie podziemnego bandu z San Francisco.
Muzycznie nie jest to także w obrębie true heavy metalu album doskonały i na pewno bliżej mu do CIRITH UNGOL niż do MANOWAR. Ponadto grupa nie zadbała o jakość produkcji w należyty sposób i wiele rzeczy ginie w meandrach nieczytelnego soundu, który dla wielu dzisiejszych fanów metalu byłby nie do przyjęcia. Jakże daleko BROCAS HELM chociażby do debiutu JAG PANZER, jednak przecież z drugiej strony należą do prekursorów tego surowego i pierwotnego heavy metalu, który z taką pieczołowitością odtwarzały w następnym stuleciu grupy pokroju ICARUS WITCH.
Proste, a nawet w pewnym sensie prymitywne kompozycje o heroicznym wydźwięku w rodzaju Metallic Fury, Beneath a Haunted Moon, Into the Ithilstone czy też Ravenwreck to naiwne odbicie równie naiwnego CIRITH UNGOL. Wśród nich bardziej konkretny, rytmiczny i z jasno określoną melodią tytułowy Into Battle na pewno pozytywnie się wyróżnia. No i sztandarowy Night Siege, który jest jednym z pierwszych dojrzałych przejawów USPM. Trudno nie dostrzec też jak wspaniale tu współpracuje bas z perkusją. Doskonale grają zmetalizowanego rokendrola w Here to Rock oraz w Warriors of the Dark, ale czy lepiej niż belgijski KILLER? Krótkie formy, a najdłuższy Dark Rider w swej surowej niemal speed metalowej formie w kwestii urozmaicenia nie oferuje wiele, poza bardziej melodyjną częścią drugą. No tak, ale ta część to być może pierwsze tak wyraziste wykorzystanie elementów rycerskiego folka.
Zapewne wielu może razić styl solówek, gdzie Bobby Wright sięga po patenty nie tylko lat 70tych, ale może nawet zbuntowanych lat 60tych i coś z tego niedbałego stylu rocka  poprzedzającej narodziny metalu w tej ekipie zawsze tkwiło. No i ten eklektyzm, ten eklektyzm. Tak, ale solo w Night Siege jest kapitalnie heavy metalowe.

Bobby to wokalista marny, nawet jak rok 1984, ale chyba tak to miało być i on te swoje ograniczenia przyjął jako argument zaczepny. Tak pewnie każdy by zaśpiewał i to miało trafić do mas.
Przygoda z First Strike zakończyła się bardzo szybko, a w Europie ta płyta została w zasadzie zbyta milczeniem. Potem BROCAS HELM nigdy już nie podpisał z nikim kontraktu (chyba, że na reedycje) i założył własną mini wytwórnię Gargoyle Records.
Ogólnie, jest to płyta kontrowersyjna, poniekąd garażowa, ale jednak kultowa...

ocena: 7/10

new 6.02.2020



RE: Brocas Helm - Memorius - 07.02.2020

Brocas Helm - Black Death (1988)

[Obrazek: R-3199198-1329870482.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Black Death Overture 01:12
2. Black Death 03:14
3. Prepare for Battle 02:59
4. Hell's Whip 03:53
5. Satan's Prophets 03:53
6. Fly High 03:14
7. Prophet's Scream 02:36
8. The Chemist 02:32
9. Fall of the Curtain 05:13


Rok wydania: 1988
Gatunek: heavy metal/ speed/thrash metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Bobbie "Dark Rider" Wright - śpiew, gitara
James Schumacher - gitara basowa
Jack Hays - perkusja

Ten bardzo krótki album BROCAS HELM wydał nakładem własnej malutkiej wytwórni Gargoyle Records w roku 1988 i brak środków finansowych wyraźnie odbija się na mało czytelnej produkcji, ze szczególnym uwzględnieniem bardzo słabo zrealizowanej perkusji.

Ogólnie mamy tu do czynienia z muzyką znacznie bardziej brutalną niż na debiucie, znajdującą się na granicy speed thrashu i czasem heavy metalu o rokendrolowym zabarwieniu stylem Kilmistera, co słychać już w Black Death obdarzonym wstępem rodem z horroru (albo w stylu SLAYER). Te utwory są bardzo krótkie, nasycone surowymi gitarowymi atakami i natarczywą perkusją i momentami ma się wrażenie, że to jakieś dosyć surowe demo nagrania EXCITER z wczesnych lat 80tych. Tu ten kanadyjski speed metal wyszedł znakomicie w metalowej petardzie Satan's Prophets i jest to jeden z najlepszych utworów BROCAS HELM z lat 80tych. Jest jednak i dużo chaosu, nawet fałszów w w kilku utworach, z Prepare for Battle w roli głównej.
Epickie granie reprezentowane jest skromnie przez wolny Hell's Whip w manierze CIRITH UNGOL, bardziej tradycyjny heavy metal w rycerskim Fly High z lekkimi folkowymi akcentami, ale ta kompozycja jest po prostu tylko dobra. Eklektyzm nadal obecny i tym razem krótka ballada z cechami rocka progresywnego jest tego dobitnym przykładem. Tak raczej zupełnie to do całości nie pasuje, chociaż ptaszki w tle ładnie ćwierkają. Niezdecydowanie stylistyczne jest skomasowane w najdłuższym Fall of the Curtain, gdzie wybuchowe chaotyczne pasaże speed metalowe przeplatają się z bardzo interesującą classic heavy metalową melodią, natomiast druga część jest zupełnie nieudana w prymitywnym rozgrywaniu speed/thrashu. Szkoda tej jakże ujmującej melodii , która tu jako jedyna zapada w pamięć.

Ogólnie to tym razem BROCAS HELM goni speed/thrash/power metalową czołówkę z USA, stara się być na czasie, jednak ani umiejętności, ani środki przeznaczone na stworzenie nie pozwoliły znaleźć się w czołówce. BROCAS HELM pozostał dumnie w podziemiu, nie do końca rozumiany, ale tym razem już żadnych kierunków i trendów nie wyznaczał.
Potem z rzadka pojawiały się jakieś pojedyncze nagrania, grupa była aktywna koncertowo, pojawiła się także w Europie, ale dopiero w roku 2004 przedstawiła swój trzeci i ostatni album.

ocena 6,3/10

new 7.02.2020