Chastain - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Female Fronted Metal (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=217) +--- Wątek: Chastain (/showthread.php?tid=1400) |
Chastain - Memorius - 17.06.2018 Chastain - Mystery of Illusion (1985) Tracklista: 1. Black Knight 03:21 2. When the Battle's Over 03:42 3. Mystery of Illusion 04:31 4. I've Seen Tomorrow 03:01 5. Endlessly 03:25 6. I Fear No Evil 04:37 7. Night of the Gods 05:09 8. We Shall Overcome 03:53 9. The Winds of Change 05:17 Rok wydania: 1985 Gatunek: heavy metal Kraj: USA Skład zespołu: Leather Leone - śpiew David Chastain - gitara Mike Skimmerhorn - bas Fred Coury - perkusja Jednym z najważniejszych projektów amerykańskiego wirtuoza gitary Davida T. Chastaina był zespół CHASTAIN, gdzie muzyk postanowił połączyć klasyczny heavy metal z głosem żeńskim i tę funkcję powierzył Leather Leone. Jest to jeden z pierwszych zespołów heavy metalowych z tak obszernym dorobkiem, gdzie kobieta znalazła się za mikrofonem. Album został wydany przez Shrapnel Records w lutym 1985 roku.
Otwierający płytę utwór "Black Knight" to niezła, prosta, heavy metalowa kompozycja oparta na powtarzającym się riffie przewodnim i okraszona znakomitym solem Chastaina. "When the Battle's Over" jest szybszy i dynamiczniejszy, z melodyjnym refrenem zdradzającym pewne odniesienia do klasycznego metalu europejskiego, tym razem jednak aż prosi się o sola bardziej pasujące do samego stylu tego numeru. W drugiej części utwór gubi melodyjność na rzecz pewnej agresywności i przez to nieco traci. "Mystery of Illusion" jest interesujący ze względu na ciekawe, nietypowe rozpoczęcie, potem jednak przechodzi w kombinowanie gitarowe Chastaina i pewien czar zawarty w głównym motywie pryska - choć neoklasyczna końcówka niezła.
"I've Seen Tomorrow" to typowa speed metalowa młocka z tego okresu i nie prezentuje nic interesującego, nawet w części instrumentalnej. Wyciszenie następuje w przyzwoitym "Endlessly". Jest to niezły, balladowy, spokojny utwór z pewną dozą dramatyzmu, jednak za małą, aby bardziej ruszyć słuchacza. "I Fear No Evil" wykorzystuje na początku motyw jakby rosyjskiej muzyki tradycyjnej, przez co intryguje, ale tylko do miejsca, gdy się rozkręca w klasyczne heavy granie - tu jednak ratuje miałkość tej kompozycji wirtuozeria Chastaina. "Night of the Gods" wolniejszy i w zamyśle zapewne klimatyczny, dłuży się, niestety... Solo Chastaina znakomite, ale jakoś słabo się komponuje z mroczno-ciężkim klimatem tego utworu. "We Shall Overcome" - tu mamy coś zaczerpniętego z IRON MAIDEN i ten numer jest w konwencji bardzo udany, także w obrębie solówek Chastaina. "The Winds of Change" zamykający album, zagrany w średnich tempach, ma momenty znakomite i jednocześnie jest najlepiej zaśpiewany przez Leather Leone. Ogólnie - znakomita robota Chastaina, średnio spisująca się sekcja rytmiczna (zresztą z usług Coury Chastain już potem nie korzystał) oraz irytujący wokal, psujący ogólne wrażenie całości. Wokalnie zadęcie na heavy metalową agresję - niestety próba nieudana, do tego niespecjalne umiejętności oddania klimatu, jaki tu Chastain próbował wyczarować. Brzmienie albumu dobre, nie odbiegające od prezentowanego na innych amerykańskich krążkach z tego okresu. Metalowy album jakich wiele, wyróżniający się tylko obecnością wokalistki.
Ocena: 6.5/10 9.10.2010 RE: Chastain - Memorius - 17.06.2018 Chastain - Ruler of the Wasteland (1986) Tracklista: 1. Ruler of the Wasteland 03:46 2. One Day to Live 04:06 3. The King Has the Power 03:03 4. Fighting to Stay Alive 03:54 5. Angel of Mercy 05:14 6. There Will Be Justice 04:13 7. The Battle of Nevermore 05:08 8. Living in a Dreamworld 03:26 9. Children of Eden 04:21 Rok wydania: 1986 Gatunek: heavy metal Kraj: USA Skład zespołu: Leather Leone - śpiew David Chastain - gitara Mike Skimmerhorn - bas Ken Mary - perkusja To drugi album znakomitego amerykańskiego gitarzysty pod szyldem CHASTAIN i z Leone jako wokalistką wydany przez Shrapnel Records.
W zasadzie mamy tu kontynuację stylu z pierwszej płyty, niestety album jest bardzo nierówny pod względem jakości samych kompozycji.
Otwiera go wyborna, dynamiczna kompozycja heavy metalowa "Ruler of the Wasteland" z pierwiastkami neoklasycznymi, które mocniej Chastain wyeksponuje dopiero w zespole ZANISTER. "One Day to Live" też wyróżnia sie dynamizmem, ale kompletnie skopany refren z zupełnie innej bajki psuje efekt ogólny. W "The King Has the Power" jest bardzo interesująca partia basu ale całościowo to takie wymęczone, przeciętne heavy granie. Rozczarowuje kompletnie "Fighting to Stay Alive", gdzie mamy rockowe zaśpiewy i hard rockową konstrukcję oraz wrzucone bez ładu i składu popisy Chastaina, zupełnie nie przystające do charakteru tego utworu. Na płycie znajduje się najbardziej znany chyba utwór tej formacji "Angel of Mercy", utrzymany w klasycznej tradycji amerykańskiego heavy metalu - dobry numer, ale nieco na siłę wysuwany jako wielkie dokonanie kompozytorskie Davida. "There Will Be Justice" to przyjemna odmiana - dynamiczny, z wykopem i mocarnym solem na raty. Również i refren jest tu bardzo udany i ma metalową przebojowość. "The Battle of Nevermore" - tu jest sporo epickości i wewnętrzna siła - niezmiernie udany numer i niesłusznie przyćmiewany przez "Angel Of Mercy". Ten utwór emanuje ogromną dawką metalowego klimatu, w mistrzowski sposób dawkowanego przez Chastaina. Gitarzysta czaruje swoimi nieprzeciętnymi umiejętnościami. Prawdziwy heavy metal w stylu obu kontynentów, bo chyba i IRON MAIDEN tu słychać. W "Living in a Dreamworld" fajny początek w wykonaniu Mary, ale dalej to już natarczywa metalowa młócka. "Children of Eden" podobnie - uporczywy motyw przewodni zaczyna wkurzać po pierwszej minucie. Te utwory są po prostu słabe. Ogólnie - lepsza perkusja, trochę bardziej zróżnicowane sola Chastaina - wszystkie na najwyższym poziomie i ogólnie irytujący wokal. Tym razem bardziej agresywny, co w zasadzie brzmi raczej komicznie niż artystycznie. Brzmienie dobre, na poziomie innych wydawnictw z tego czasu. Ten album pokazuje, że Chastain nie był w stanie przygotować wystarczająco ciekawego materiału, aby wymienione powyżej perełki nie zaginęły w morzu przeciętności.
Ocena: 6.5/10 9.10.2010 RE: Chastain - Memorius - 17.06.2018 Chastain - The 7th of Never (1987) Tracklista: 1. We Must Carry On 03:37 2. Paradise 04:13 3. It's Too Late Yesterday 04:49 4. 827 03:22 5. The Wicked Are Restless 05:37 6. The 7th of Never 04:51 7. Take Me Back in Time 04:50 8. Feel His Magic 05:05 9. Foreveremore 06:03 Rok wydania: 1987 Gatunek: heavy metal Kraj: USA Skład zespołu: Leather Leone - śpiew David T. Chastain - gitara Mike Simmerhorn - bas Ken Mary - perkusja Trzeci album formacji znakomitego amerykańskiego gitarzysty Chastaina nagrany w tym samym składzie, co poprzednio, tym razem przez Leviathan Records z Tyrone.
Jeśli chodzi o styl, nie mamy tu wielkich zmian - wciąż dominuje klasyczny heavy metal, zabarwiony w niektórych miejscach zapożyczeniami z innych gatunków muzycznych.
Otwierający utwór "We Must Carry On", pełen karkołomnych, neoklasycznych wyczynów Chastaina, traci najwięcej przy typowych, ogranych motywach heavy metalowych w zwrotkach i bardzo sztampowym refrenie. "Paradise" to słaby, heavy metalowy numer, jakich wiele się pojawiało w tym czasie na płytach przeciętnych, amerykańskich zespołów. "It's Too Late Yesterday" to głównie znakomite zagrywki Chastaina, bo melodia się niestety łamie i jest mocno niekonkretna... Słychać echa JUDAS PRIEST niekiedy, ale całościowo numer niespójny. W instrumentalnym "827" Chastain niestety rozczarowuje brakiem konkretnego pomysłu i tu mamy tylko granie dla grania. Wypełniacz i tyle. "The Wicked Are Restless" budzi duże skojarzenia z średnio wczesnym Malmsteenem, ale w zasadzie to numer po prostu odegrany. Refren bardzo udany, niemniej jakoś brzmi to całościowo beznamiętnie. "The 7th of Never" to bardzo przeciętny numer w typie klasycznego amerykańskiego heavy, przeładowany do tego perkusją a melodia jest tu zupełnie nie do zapamiętania. "Take Me Back in Time" podobnie - nie prezentuje niczego, poza typowym classic metalem i tu nawet Chastain nic nie może poradzić, aby ten mdły numer uatrakcyjnić. "Feel His Magic" zaczyna sie bardzo obiecująco, ale w głównej części ponownie zdradza toporność w obrębie stylu. Znakomite i znów nieco połamane solo jest najjaśniejszym punktem tej kompozycji. "Foreveremore" to numer z nieco innej bajki. Jest to zapewne najlepszy kawałek na całej płycie. Ma zarówno świetną konstrukcję, jak i doskonałą, podniosłą melodię. Absolutny numer jeden na tym albumie pełnym kiepskich pomysłów. Wokal Leather Leone zdecydowanie irytujący, szczególnie te chrypiące próby bycia agresywną. Po raz kolejny przyzwoita produkcja, eksponująca przede wszystkim gitarę Chastaina. Solidna sekcja rytmiczna, która już wie, o co Chastainowi chodzi w tych nieraz nagłych zmianach tempa i klimatu. Ogólnie - jak u Chastaina - wykonanie znakomite, z samymi pomysłami gorzej.
Ocena: 6/10 9.10.2010 RE: Chastain - Memorius - 17.06.2018 Chastain - The Voice Of The Cult (1988) Tracklista: 1. The Voice of the Cult 04:34 2. Live Hard 03:09 3. Chains of Love 03:30 4. Share Yourself with Me 03:51 5. Fortune Teller 04:25 6. Child of Evermore 04:25 7. Soldiers of the Flame 03:11 8. Evil for Evil 04:15 9. Take Me Home 06:20 Rok wydania: 1988 Gatunek: heavy metal Kraj: USA Skład: Leather Leone - śpiew David T. Chastain - gitara Mike Simmerhorn - gitara basowa Ken Mary - perkusja Jest to czwarty album grupy CHASTAIN, gdzie znany gitarzysta kontynuuje współpracę z wokalistką Leather Leone. Wydany został przez Leviathan Records, ale także w lipcu przez Roadrunner Records oraz w Japonii.
Płyta nagrana w składzie takim jak poprzednia ma również podobny charakter.
Otwieracz tym razem kapitalny i sporo w tym IRON MAIDEN, warto też zauważyć świetną pracę sekcji rytmicznej. W "Live Hard" to już jednak niestety totalna porażka przy próbie wejścia na tereny JAG PANZER i jest to jeden z najsłabszych utworów, jakie pojawiły się pod szyldem CHASTAIN. "Chains of Love" to z kolei kompozycja, w której nie bardzo wiadomo o co właściwie chodzi - czy o metal, czy o miłość. Przeciętny utwór, jednocześnie ujawnia jednak słabe ogólne możliwości wokalne Leather. "Share Yourself With Me" - tradycyjny heavy metal łupankowy i jako taki też się za bardzo nie sprawdza. "Fortune Teller" również bardzo przeciętny i nawet sola Chastaina dopasowane do ogólnej przeciętności. "Child of Evermore" zaczyna się obiecująco jako dynamiczny numer, potem jednak jakoś brak pomysłu na rozkręcenie tego w sensowny sposób. Wokal tym razem po prostu wkurza. "Soldiers of the Flame" też niczym nie zaskakuje - ani melodią, ani tym bardziej nieciekawym refrenem - jaśniejszy promyczek to solo Chastaina zagrane pod Blackmore'a z numeru Rising. "Evil for Evil" mógłby z powodzeniem mieć tytuł "Metal For Metal" - hmmmm... tak się grać klasycznego metalu się nie powinno, jeśli gra się dla zadowolenia słuchacza, a nie samego siebie. Brak pomysłu zupełny. W aktorskim i teatralnym "Take Me Home" potrzeba kogoś lepszego niż Leather, aby to nie znużyło po 3 minutach... Ogólnie - zalety te co poprzednio, a wady dokładnie te same.
Bardzo dużo słabych utworów, nie zawsze najwyższej klasy sola Chastaina, nieciekawy po raz kolejny wokal i momentami ospała sekcja rytmiczna. Brzmienie dobre, ale to za mało aby podnieść ogólną ocenę. Płyta jednego utworu, po którym już się tu praktycznie nic więcej interesującego nie dzieje. Ocena: 5/10 9.10.2010 RE: Chastain - Memorius - 17.06.2018 Chastain - For Those Who Dare (1990) Tracklista: 1. The Mountain Whispers 04:25 2. For Those Who Dare 04:07 3. Please Set Us Free 06:04 4. I Am the Rain 03:34 5. Night of Anger 06:23 6. Barracuda (Heart cover) 04:04 7. Light in the Dark 05:23 8. Secrets of the Damned 04:48 9. Not Much Breathing 04:01 10. Once Before 06:17 Rok wydania: 1990 Gatunek: heavy/power metal Kraj: USA Skład zespołu: Leather Leone - śpiew David T. Chastain - gitara David Harbour - bas John Luke Hebert - perkusja Ostatnia płyta zespołu znanego i cenionego amerykańskiego gitarzysty, gdzie zaśpiewała Leather Leone, przy czym pojawiła się tu zupełnie nowa sekcja rytmiczna. LP został wydany przez Roadrunner Records w lipcu 1990 roku.
"The Mountain Whispers" rozpoczyna płytę i jest to typowy heavy na średnich tempach z elementami power, który niczym się nie wyróżnia, ale kolejny "For Those Who Dare" bardzo dobry, zawierający duży ładunek neoklasyki, jaka ujawniła się na płytach ZANISTER w okresie późniejszym. Mroczny, ponury "Please Set Us Free" ciekawy i mimo, że dosyć długi, nie nudzi. "I Am the Rain" to znów typowa heavy-łupanina niskich lotów i zakończenie tego numeru przynosi ulgę, bo nawet sam Chastain niczego interesującego tu nie pokazał. "Night of Anger" też dłuższy - spora doza dramatyzmu sprawia, że numer jest ciekawy, a emocje budowane są w sposób umiejętny. Niestety, dramatycznie brzmi cover Barracuda i takie wykonanie mogli sobie darować. "Light in the Dark" zaczyna się wyśmienicie jako numer epicko-balladowy i zupełnie niepotrzebnie potem schodzi na drogę bardzo przeciętnego heavy power i taki też jest. "Secrets of the Damned" zupełnie pozbawiony własnej tożsamości. "Not Much Breathing" brzmi lepiej, bo ma pewien nastrój, mimo stosunkowo prostych rozwiązań i do tego mamy tu znakomite solo, jedno z najlepszych na płycie. "Once Before" ma być tym najbardziej klimatycznym na płycie i wstęp klawiszowy daje nadzieje na nietuzinkowy utwór. Świetne zagrywki basowe i gitara na początku, ale potem jest niestety znowu bardzo typowo - nerwowy rytm i główny riff zaczyna męczyć w pewnym momencie.
Ogólnie - album bardziej złożony niż poprzednie, bliższy stylistyce heavy power niż klasycznego heavy. Tradycyjnie wokal kładzie większość kompozycji i wysiłek włożony w stworzenie bardziej oryginalnego dzieła idzie na marne. Oprócz Chastaina na brawa zasługuje sekcja rytmiczna - zapewne najlepiej rozumiejąca, o co mu chodzi ze wszystkich dotychczasowych. Tym razem Chastain jako producent spisał się nieźle, bo brzmienie jest dobre, chociaż momentami jakby zbyt surowe. Za to sekcja rytmiczna ustawiona znakomicie i słychać wiele interesujących smaczków basu i perkusji. Po nagraniu tego albumu David T. Chastain na kilka lat poniechał dalszego rozwoju tego projektu i dopiero w 1995 pod szyldem CHASTAIN pojawił sie ponownie, tym razem z inną wokalistką, Kate French.
Ocena: 6.5/10 9.10.2010 |