Drużyna Spolszczenia
More - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183)
+--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186)
+---- Dział: M (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=199)
+---- Wątek: More (/showthread.php?tid=1813)



More - Memorius - 23.06.2018

More - Warhead (1981)

[Obrazek: R-2098996-1375317898-3753.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Warhead 03:47
2. Fire 03:31
3. Soldier 04:52
4. Depression 05:00
5. Road Rocket 03:54
6. Lord of Twilight 04:48
7. Way of the World 03:42
8. We Are the Band 04:30
9. I Have No Answers 05:42

Rok wydania: 1981
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Paul Mario Day - śpiew
Kenny Cox - gitara
Laurie Mansworth - gitara
Brian Day - bas
Frank Darch - perkusja

Pierwszy wokalista IRON MAIDEN, Paul Mario Day, zaśpiewał na pierwszym LP zespołu MORE. Grupa powstała w roku 1979 w Londynie i przez londyńskie muzyczne kontakty, Day znalazł tam swoje miejsce jako wokalista. Zespół wydał swój debiut dzięki kontraktowi z dużą amerykańską wytwórnią Atlantic Records, ukazał się on także w tym samym czasie w Japonii nakładem Warner Music Japan.
Płyta "Warhead" jest bardzo dobrze znana wśród miłośników NWOBHM i praktycznie wcale poza nimi. Być może dlatego, że MORE wielkiego sukcesu nie odniósł w ostatecznym rozrachunku, okazując się formacją o małej muzycznej sile przebicia i nietrwałą.
Płytę otwiera bardzo dobry, tytułowy "Warhead" - agresywny i jednocześnie melodyjny, tu też Day daje z siebie dużo i słychać, że dysponuje głosem znacznie przewyższającym większość tych, które można było usłyszeć na płytach z tego okresu z UK. Utwór ma monumentalne zakończenie, bardziej typowe dla grup amerykańskich, które jednak w tym czasie... jeszcze nie istniały. Melodie ogólnie są dobre na tym LP, a praca gitarzystów wykonana bez zarzutu. Bardzo zapadający w pamięć jest riff z "Road Rocket" i ten prosty numer jest ozdobą płyty. Zastosowano tu także chóralne okrzyki w refrenach, charakterystyczne potem dla bardziej true metalowego grania i thrash metalu. Z drugiej strony słychać, że całościowo to zbiór niespójnych stylistycznie nagrań o różnej wartości i korzeniach. Taką jest nieco dziwny "Fire" z riffowym graniem, typowym dla NWOBHM, i zupełnie odmiennym rockowym refrenem. "Depresssion" czy "Soldier" wydają się także mało wyraziste i gdy zespół zaczyna grać wolniej, jakoś traci na wartości. Za to ładnie prezentują się najspokojniejsze fragmenty z solami gitarowymi, jak w "Depression" właśnie. Bardziej tradycyjnym heavy metalowym utworem jest "Lord of Twilight", który ma bardzo dobry pomysł na lekko epicką melodię, tu jednak jest zagrany bez odpowiedniej mocy. Znacznie szybszy "Way of the World" ma dawkę dodatkowej przebojowości, zgrabnie rozpędza się w części instrumentalnej, a i chórki wspierające Day'a są bardzo profesjonalnie zrobione. "We Are the Band" to z kolei jakby credo zespołu w melodyjnej oprawie i z klasycznymi riffami NWOBHM, tu opartymi nieco o styl wolniej grającego MOTORHEAD. Także i w tym utworze od połowy przyspieszają i zaprezentowane zostaje bardzo dobre solo na tle ostrych zagrywek drugiego gitarzysty. Gitarowe popisy to także początek "I Have No Answers", kompozycji, gdzie gitarowe galopady wspierane są basowymi pochodami i wszystko byłoby ładnie, gdyby nie to, że tym razem Day momentami śpiewa jakby obok głównej melodii i w tej kompozycji jakoś nie przekonuje. Nadrabia za to ekstatycznym krzykiem na końcu.
Zwraca uwagę brak tzw. "dyżurnej" ballady, jaka niemal na każdej płycie NWOBHM się pojawiała i za to trochę odjąć tu należy.

Album ma też poważną wadę - słabiutkie brzmienie. Produkcja jest po prostu słaba. Płaskie brzmienie, suche i zupełnie niesłyszalna chwilami perkusja powodują, że słuchanie tego grania do komfortowych nie należy.
Przyzwoity album z muzyką NWOBHM o nieco większych ambicjach niż trafienie na lokalne radiowe listy przebojów w początkach lat 80-tych.


Ocena: 7.4/10

24.07.2008


RE: More - Memorius - 06.08.2019

More - Blood & Thunder (1982)

[Obrazek: R-3117151-1321163610.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Killer on the Prowl 05:11
2.Blood and Thunder 03:46
3.I Just Can't Believe It 04:16
4.I've Been Waiting 03:21
5.Traitors Gate 04:11
6.Rock and Roll 04:30
7.I Wanna Take You 03:15
8.Go Home 03:15
9.The Eye 02:40
10.Nightmare 06:10

rok wydania: 1982
gatunek: NWOBHM heavy metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Mick Stratton - śpiew
Kenny Cox - gitara
Brian Day - bas
Andy John Burton - perkusja


W roku 1982 skład MORE praktycznie się rozleciał, a Paul Mario Day przeszedł do WILDFIRE. Kenny Cox i Brian Day pozyskali nowego perkusistę oraz nowego wokalistę Mick Stratton i dla Atlantic nagrali drugą płytę, wydaną jeszcze w tym samym roku.

MORE zagrał heavy metal w tradycji NWOBHM bez elementów komercji radiowej i okraszony dobrym ostrym śpiewem  Strattona. Przeważają tempa średnie i masywność średnio melodyjnych kompozycji jak Killer on the Prowl, I Just Can't Believe It i Nightmare i jest wszystko niezbyt atrakcyjne poza pełnym emocji solo w Nightmare.  Czasem jednak z tym temp średnich przechodzą płynnie w szybkie na granicy speed metalu i pod tym względem ciekawie jest zrobiony Blood and Thunder z umieszczoną  w środku długą samodzielną partią perkusji Burtona.
Do najlepszych należy dosyć szybki, pełen gitarowych ozdobników dosyć dramatyczny i melodyjny I've Been Waiting, gdzie bas mocno punktuje, a część partii ma lekko psychodeliczny charakter. Z pewnością na uwagę zasługuje kreatywna gra Kenny Coxa w agresywnym i lekko epickim Traitors Gate i na pewno Cox jest w MORE postacią pierwszoplanową i pokazuje się jako jeden z bardziej dynamicznych i pomysłowych gitarzystów NWOBHM  w indywidualnych popisach (instrumentalny The Eye). Apokaliptyczne zakończenie Traitors Gate jest zrobione w niemal w monumentalnej formie typowej dla MANOWAR. Pewne rzeczy są tu po prostu słabe, jak zmetalizowany rokendrol  w Rock and Roll oraz w bardzo prymitywny i chaotyczny Go Home, ale już w surowym I Wanna Take You zgrabnie wykorzystali riffy i klimaty lat 70 tych w heavy rocku.
Produkcja jest nierówna. O ile bas brzmi dobrze, a gitara mimo pewnej surowości ma swój wdzięk, to perkusja jest głucha i sucha. Kompozycje są na miarę możliwości ekipy drugiego szeregu NWOBHM, bo MORE do tej grupy się zaliczał.

Jeszcze w tym samym roku zespół został rozwiązany. Cox na krótko reaktywował go ponownie w roku 1985 z innym wokalistą Ronem Jacksonem, ale nic z tego nie wynikło. Ponownie grupa pojawiła się w latach 1998-2000 jako zespół koncertowy. Wcześniej potężnej postury Cox pojawił się w znanej z obowiązkowej wagi co najmniej 120 kg grupie MAMMOTH.
Niektórzy członkowie MORE grali lub grają w cover bandzie MORE o nazwie początkowo EXMORE, a od 2012 MORE2012.

ocena 6,7/10

new 6.08.2019