Drużyna Spolszczenia
Mortemia - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183)
+--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186)
+---- Dział: M (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=199)
+---- Wątek: Mortemia (/showthread.php?tid=1820)



Mortemia - Memorius - 23.06.2018

Mortemia - Misere Mortem (2010)

[Obrazek: R-2346761-1278544686.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The One I Once Was 04:46
2. The Pain Infernal and the Fall Eternal 05:16
3. The Eye of the Storm 05:10
4. The Malice of Life's Cruel Ways 05:02
5. The Wheel of Fire 04:09
6. The Chains That Weild My Mind 04:29
7. The New Desire 03:50
8. The Vile Bringer of Self-Destructive Thoughts 03:52
9. The Candle at the Tunnel's End 04:00

Rok wydania: 2010
Gatunek: Symphonic Gothic Metal
Kraj: Norwegia

Skład zespołu:
Morten Veland - śpiew, wszystkie instrumenty
Damien Surian, Mathieu Landry, Emmanuelle Zoldan, Sandrine Gouttebel - chóry


MORTEMIA to jednoosobowy projekt norweskiego Mistrza Gotyckiej Ceremonii Mortena Velanda, powszechnie znanego z pierwszoplanowych grup gatunku - SIRENIA i TRISTANIA.
Płyta została wydana przez Napalm Records w końcu lutego 2010.

Mimo całego szacunku dla Velanda już wcześniej, to tym razem jestem pełen podziwu. Oklaski na stojąco za wszystko - od niesamowicie starannie dobranego brzmienia, poprzez chóry, świetne melodie, wysmakowane sola gitarowe, aż do wspaniałego klimatu, jaki tu uzyskał.
Album jest w swej klimatycznej wymowie dark i to zmieszanie z tradycyjnym gothic i elementami żwawo zagranego doom death i wokalem, jaki tu zdecydowanie pasuje daje znakomity efekt.
"The One I Once Was" rozpoczynający ten album to kwintesencja pomysłu na muzykę MORTEMIA. Jednak chłód jaki bije z tej kompozycji byłby nie do zniesienia cały czas.
Chóry chórami, symfoniczne tło, itd., to jedno, a pierwiastek melodii musi być obecny. Ten pierwiastek jest w "The Pain Infernal and the Fall Eternal" i ten gitarowy motyw przewodni jest tak sugestywny i gorący, że topi lodowiec. Dla takich motywów słucha się takiej muzyki. To, że dalej jest znów powiew północnego mrozu, to już nie ma znaczenia. Epicka podniosłość i nawet pewien element folkowy w "The Eye of the Storm" zaskakuje i kosi większość tego co się zwykło nazywać melodic black/folk viking metalem. Ten narastający gitarowy atak prowadzony w niemal bezduszny i konsekwentnie wykalkulowany sposób zdumiewa. "The Malice of Life's Cruel Ways" jakby nastawiony na ekspozycję refrenu, zdecydowanie przebojowego i nastawionego na melodię bardziej niż w poprzednich utworach. "The Wheel of Fire" stanowi modern metalowe wtrącenie w zwrotkach, ale złamanie tego kolejnym gotyckim, strzelistym refrenem choć karkołomne, to ponownie bardzo udane. "The Chains That Weild My Mind" niemal w stylu epickiego melodic death metal i tym razem nawet chóry mniej wzniosłe. Do tego solo gitarowe zupełnie oderwane od mrocznej i surowej atmosfery kompozycji i chociaż krótkie bardzo zapada w pamięć. "The New Desire" ma w sobie wszystko od doom death do gothic rocka i jakże płynnie to wszystko się miesza i przechodzi jedno w drugie.
Na tym tle "The Vile Bringer of Self-Destructive Thoughts" wydaje się bardzo zwyczajny i słabszy od pozostałych utworów, ale tylko dlatego, że tu brak elementu zaskoczenia. Zaskakuje za to totalnie "The Candle at the Tunnel's End", bo czy groove i riffy nieodległe od BLACK SABBATH można łączyć z chórami gotyckimi? Czy można też tak stosować dwa rodzaje wokalu? Można i da się to zrobić.

Veland na tym LP udowodnił, że można położyć lód na rozżarzonej patelni i nie musi się on zamienić w wodę. Veland nie robi też wody z mózgu słuchacza monotonnym podawaniem uznanych i wyświechtanych patentów gothic metalu. Veland pozostaje jednak przy tym rozpoznawalny jako on sam, idea jego muzyki z TRISTANIA czy SIRENIA wciąż tu żyje, choć nieco inaczej. Skandynawski chłód, francuskie chóry, twarde niemieckie brzmienie.
Sidney Allen Johnson przez wiele lat i wiele płyt nie potrafił wydobyć w BABYLON MYSTERY ORCHESTRA tego Mystery. Także i w roku bieżącym. Veland zrobił to z lekką wyniosłą swobodną elegancją za pierwszym razem. BMO przywołałem oczywiście nieprzypadkowo. Jeden gatunek, w obu przypadkach człowiek orkiestra, ale przecież dwa różne spojrzenia. Veland górą.


Ocena: 9/10

24.02.2010