Drużyna Spolszczenia
Neil Turbin - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183)
+--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186)
+---- Dział: N (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=200)
+---- Wątek: Neil Turbin (/showthread.php?tid=1833)



Neil Turbin - Memorius - 24.06.2018

Neil Turbin - Threatcon Delta (2003)

[Obrazek: R-3519092-1333650070.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Wake Up Call 00:23
2. Cut To The Chase 03:13
3. What You Can't Control 03:28
4. Sick Of It All 03:03
5. Keep The Fire 03:51
6. The Truth Is The Best Lie 03:49
7. Blue Screen Of Death 03:03
8. Dolly Dagger (Jimi Hendrix cover) 03:39
9. Rat Race 03:33
10. Vigilante Justice 02:49
11. Touch Too Much (AC/DC cover) 04:31
12. Wrecking Ball 03:34
13. Dog Eat Everything 02:41
14. Piece Of Me 03:14

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Neil Turbin - śpiew
Vernon Anderson - gitara
Roger Bueno - gitara, bas
Sandy Vasquez - gitara, bas
Niki Lane - perkusja

Neil Turbin to pierwszy wokalista ANTHRAX i o tym wiedzą wszyscy. Gdy jednak wraz z Lilkerem opuścił ten zespół, jego dalsze muzyczne losy nie były śledzone ze zbyt dużą uwagą. Założony przez niego zespół TURBIN rozleciał się, zanim zdążył cokolwiek nagrać i przez lata Turbin pozostawał na uboczu głównego nurtu metalowej muzyki. Dopiero w 2003 roku przypomniał o sobie autorskim albumem "Threatcon Delta", wydanym w styczniu 2003 przez amerykańską wytwórnię Metal Mayhem Music.

Jak się okazało, o Neilu Turbinie pamiętało wielu muzyków amerykańskich i na tej płycie oprócz zespołu własnego, jaki skompletował, pojawiło się sporo znakomitych gości, w tym gitarowi wirtuozi Paul Gilbert, Kurt James i Mitch Perry, a także znany z występów w DIO klawiszowiec Claude Schnell, który nagrał tu wszystkie partie tych instrumentów. W sumie Turbinowi towarzyszy 11 muzyków, a sam wokalista prezentuje 11 własnych kompozycji i dwa covery oraz jedną przeróbkę numeru HOUSE OF LORDS.
Turbin proponuje na tym albumie muzykę z pogranicza power metalu i heavy metalu tradycyjnego. Tak na dobrą sprawę zawiodły tu najbardziej dwie rzeczy. Melodie w kompozycjach i wokal Turbina. Turbin po prostu śpiewa głosem odwykłym od metalu często na granicy rytmicznego krzyku, co zresztą podkreślają i podobnie skonstruowane chórki. Prawie nic tu nie zostało ani z melodyjnego stylu najwcześniejszego power/thrashowego ANTHRAX, ani z klasyki power metalu USA.
"Cut To The Chase", "What You Can't Control" czy stojący na granicy eksperymentu "Sick Of It All" to utwory zupełnie nieudane, co gorsza Turbin tu jeszcze dodaje specjalnie zniekształceń głosu oraz zbędnej agresji, mającej korzenie gdzieś w hardcore. Przetrwanie tych kompozycji pozwala się cieszyć zupełnie innym rodzajem metalu - żarliwie i szczerze odśpiewanym i świetnie zagranym "Keep The Fire" z udziałem Paula Gilberta. Tak, piękny rockowy numer, zagrany z heavy metalową mocą, ale dlaczego tak późno? Kapitalny numer, esencja melodyjnego grania w metalu.
Tego autentyzmu i zaangażowania nie udało się już powtórzyć w "The Truth Is The Best Lie", nieco podobnym w pomyśle. W nagrodę za ogólne rozczarowanie można posłuchać dynamicznej heavy powerowej petardy w postaci "Blue Screen Of Death", gdzie jest znakomita melodia w zwrotkach i szkoda jedynie, że ten pęd wyhamowują te wolniejsze refreny. Mordercze solo Jamesa, ale też mógł tu jeszcze dłużej pograć... "Rat Race" to w samym pomyśle to bardzo dobry utwór heavy metalowy o ciekawej linii melodycznej, spokojny i ładnie zagrany, jednak tu po prostu Turbin się przeliczył ze swoimi możliwościami wokalnymi. To raczej partia dla Johna Westa albo Jorna Lande. To samo się tyczy i "Vigilante Justice" i "Wreckin Ball" (przeróbka utworu HOUSE OF LORDS "Johnny’s Got A Mind of His Own"). No fajne, amerykańskie ostre rockery z taką bardzo amerykańską gitarą, ale tu potrzeba konkretnego śpiewu. Turbin go na tym LP nie zapewnia.
Nie zapewnia też interesujących interpretacji coverów. Dobrego zakończenia tez nie zapewnia, bo "Dog Eat Eveything" to bardzo przeciętny, wręcz amatorski heavy/power metal jedynie. Nieco lepszy jest "Piece Of Me", ale to już koniec płyty.

Pies zje wszystko, ale słuchacz nie bardzo ma chęć wracać do tej muzyki. Miło jest tu posłuchać tych dosyć skromnych występów gości i znakomitego "Keep The Fire", ale tak naprawdę to tyle tylko tu jest ciekawego. Niezdecydowanie stylistyczne, średniej jakości wykonanie przez zespół główny, słaby wokal Turbina.
To po prostu jest słaba płyta, do tego niestety amatorsko wyprodukowana. Każdy utwór ma inne brzmienie i zapewne jest to owoc wielu sesji nagraniowych oraz wypadkowa różnej kondycji osób odpowiedzialnych za mix i mastering.
Turbin zapewne pozostanie już w pamięci jako ten młody chłopak, który nieco fałszywie, ale jakże szczerze zdzierał gardło w "Soldiers Of Metal".
Nie osiągnął tyle, co Lilker. Swoją bitwę na metalowym polu ten Soldier niestety przegrał.


Ocena: 4.3/10

12.07.2010