Nomad Son - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: N (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=200) +---- Wątek: Nomad Son (/showthread.php?tid=1847) |
Nomad Son - Memorius - 24.06.2018 Nomad Son - First Light (2008) Tracklista: 1. Forever Twilight 07:55 2. Shallow Grave 03:55 3. Seven Notes In Black 06:24 4. Delirium 02:13 5. At The Thresholds Of Consciousness 04:31 6. The Wraith 07:48 7. Empyrean Fade 07:28 8. The Light At The End 04:57 Rok wydania: 2008 Gatunek: Power/Doom Metal Kraj: Malta Skład zespołu: Jordan Cutajar - śpiew Chris Grech - gitara Albert Bell - bas Edward Magri - perkusja Julian Grech - instrumenty klawiszowe Metal z Malty to FORSAKEN.
Od lat z tej małej śródziemnomorskiej wyspy spoglądają dumnie na świat i tworzą czołówkę epic heavy doom metalu w stylu, jakiego w interesujący sposób nie potrafi nikt inny nawet naśladować. Metal z Malty to jednak też NOMAD SON, w którym zresztą pojawił się i Albert Bell z FORSAKEN. Resztę składu tworzą muzycy tworzący równolegle obracający się w kręgach stoner rocka FRENZY MONO. NOMAD SON to też doom metal i także zdecydowanie wart uwagi. Debiut tego zespołu wydała wytwórnia Metal on Metal Records w lipcu 2008. Ile w tym FORSAKEN? Sporo, bo ten duch się tu unosi na ich debiucie. Jest tu też ten element power, jaki się w ostatnich latach zagubił w takim graniu, są klawisze z dawnej epoki, jest tez wokal bez cech typowo doomowych, raczej heavy metalowy, ostry, pełen napięcia i nawet zła czasem. Graja wybornie, mieszając szybkie powerowe partie z miażdżącymi riffami wolno obruszającymi się na słuchacza, z nutką szaleństwa, jak w "Forever Twilight". No i te partie instrumentalne, gdzie klawisze walczą o prymat z gitarą są po prostu wyśmienite. Dziwna to mieszanka niedzisiejszych brzmień klawiszy, FORSAKEN i wybrzmiewań rodem z najstarszego SOLITUDE AETURNUS. Tu jednak nie ma melancholii i zadumy, a jeśli jest, to tylko w dawkach skromnych. Wokalista nie pozwala tu się nad sobą użalać i dokonywać wewnętrznych rozrachunków. Nawet w "Shallow Grave" z bardzo delikatnym, gitarowym tłem. No jest tu tajemniczo i ponuro, jest także i brutalnie. Klimat NOMAD SON tworzy prostymi środkami. Mrocznym basem, melorecytacją, powolnymi rozwinięciami, jak w "Seven Notes In Black". Autentyczny mrok, autentyczna ponurość z dozą psychodelii. Surowo, niemal okrutnie momentami. Nie ma w tej muzyce wiele mistyki, nie ma transcendentalizmu i polatywania ku gwiazdom. Ten klimat budowany jest inaczej, poprzez stopniowanie napięcia. Tego może nie słychać w klasycznym power doom heavy metalowym "At The Thresholds Of Conscious", gdzie rola główna przypada potoczystym, szybkim gitarowym riffom i wokalowi. Z całą pewnością jest to napięcie budowane w mistrzowski sposób w "The Wraith" z efektem nakładania wokali i sięgania do riffów BLACK SABBATH z 1970 roku. W pewnym sensie NOMAD SON gdzieś stanowi pokłosie "brytyjskiej muzycznej kolonizacji Malty", bo zwłaszcza w tej kompozycji słychać, jak wiele tu PAGAN ALTAR, WITCHFINDER GENERAL czy mniej znanego DESOLATION ANGELS. Jednak NOMAD SON nie jest w żadnym wypadku epigonem BLACK SABBATH, tak i nie jest w wąskim rozumieniu zespołem doom metalowym. Sięga po prostu do najstarszych pokładów heavy metalowej, a może nawet prog rockowej psychodelii lat 70-tych. Jak bowiem określić inaczej tę kapitalna solówkę gitarową i wsparty gęstym basem klawiszowy pasaż, wyjęty z otchłani przeszłości? "Empyrean Fade" jest po prostu morderczy. Mogła by to być kompozycja FORSAKEN, ale chyba aż tak bezwzględny w dążeniu do celu FORSAKEN nigdy nie był. Zresztą FORSAKEN nie grał nigdy power doom, a ta kompozycja to sztandarowy i do tego jeden z najlepszych w ostatnich latach przykładów takiego grania. Porażająca bezwzględność emanuje z tego naprzemiennie wolnego i szybkiego grania i jest kompozycja kapitalna. Zakręcona klawiszowa końcówka z zimnymi gitarowymi riffami to absolutne mistrzostwo. Trudno tez sobie wymarzyć lepsze zakończenie niż takie wyciszenie, jak w nastrojowym, uplecionym z delikatnych dźwięków wszystkich instrumentów "The Light At The End" z pięknym śpiewem i tym, co tak bardzo przypomina astralny motyw z "Planet Caravan" BLACK SABBATH. Wyborna płyta, zagrana na mistrzowskim poziomie, pełna smaczków, odniesień i fascynujących kompozycji, z których każda ma swój niepowtarzalny klimat i jest różna od pozostałych. Najlepszy album z power doom na przestrzeni kilku ostatnich lat i jeden ze ścisłej czołówki w XXI wieku. A może nawet gdyby tak się rozejrzeć dokładniej, to najlepszy... Oczywiście z Malty. Ocena: 9.4/10 16.07.2008 |