Planet Alliance - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: P (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=202) +---- Wątek: Planet Alliance (/showthread.php?tid=1899) |
Planet Alliance - Memorius - 24.06.2018 Planet Alliance - Planet Alliance (2006) Tracklista: 1. The Real You 06:05 2. Remember Me 04:02 3. Ain't No Pleasin' You 03:51 4. Calling My Name 05:00 5. A Taste Of Paradise 04:26 6. The Quickening 04:16 7. Divided We Stay 03:11 8. It's Your Cross To Bear 04:25 9. The Great Unknown 04:08 10. Where To Go 04:33 11. Digging Your Own Grave 04:24 Rok wydania: 2006 Gatunek: melodic heavy metal/power metal Kraj: Szwecja Skład zespołu: Micael Andersson - śpiew, instrumenty klawiszowe Magnus Karlsson - gitara, instrumenty klawiszowe Janne Stark - gitara Carl-Johan Grimmark - gitara Mattias Eklundh - gitara Bob Daisley - bas Magnus Rosén - bas Anders Johansson - perkusja Jaime Salazar - perkusja Pomysł na PLANET ALLIANCE, czyli kolejny projekt "All Stars", należy do Anderssona i Karlssona, którzy w roku 2005 rozpoczęli przygotowywanie materiału na płytę, wydaną w rok później, we wrześniu, przez Metal Heaven.Do współpracy zaprosili elitę szwedzkiego i nie tylko szwedzkiego (Bob Daisley) melodyjnego metalu i skład jest bez wyjątku naszpikowany gwiazdami, a liczba uznanych zespołów, w jakich występowali niesłychanie długa. Celem projektodawców było przedstawienie płyty na niebywale wysokim poziomie wykonania kompozycji z różnych gatunków melodyjnego metalu - od hard rocka do power metalu.
Rzeczywiście, trzeba przyznać, że to zostało zagrane na kapitalnym poziomie.
Tam, gdzie gra Salazar perkusja jest mistrzowska w każdej sekundzie, sola gitarzystów, i to wszystkich, idą w zawody w maestrii i dopracowaniu, Daisley poczyna sobie jak za najlepszych swoich lat, a klawiszowe zagrywki Anderssona lepsze nawet niż na innych płytach, gdzie grał. Zresztą, pokazał się on i jako bardzo dobry wokalista ze swobodą przemieszczający się od zabarwionych soulem wokali w stylu Coverdale'a czy Lande, po klasyczny śpiew w stylu szwedzkiego christian melodic power z ugrzecznionymi i wypolerowanymi zaśpiewami w refrenach. Dopasowano do tego bardzo przyjemne brzmienie, wypośrodkowane pomiędzy typowym dla power metalu a nowoczesnym hard rockiem. Krystaliczne selektywne brzmienie, pozwalające się cieszyć każdym niuansem gry każdego z instrumentalistów. Pięknie w tym wszystkim umiejscowiony jest i głos - zawsze doskonale słyszalny, mimo bogactwa muzycznego tła. Co jednak poszło nie tak? Po prostu kompozycje są w większości tylko dobre. Co można powiedzieć więcej o "A Taste Of Paradise" albo "Calling My Name" poza tym, że to solidne utwory melodic power metalowe, typowe dla Szwecji i w prostej linii wynikające z muzycznych doświadczeń jej twórców. Jest tu i AUDIOVISION i NARNIA i trochę progresywnych elementów znanych ze skandynawskich płyt. Tam, gdzie pojawia się hard rock? AOR jak w "Ain't No Pleasin' You" to melodie są typowe, gładkie i już znane wcześniej. Te wszystkie ozdobniki, sola i drobne zagrywki są wyborne, jednak trudno delektować się tylko i wyłącznie szczegółami. Kuleją refreny, które są przeważnie ułożone tak, aby zadowolić wszystkich jak w "The Real You". Wychodzi mdło i nijako. W jakimś stopniu zespół sięga do zmetalizowanych form mieszania WHITESNAKE i melodic rocka szwedzkiego lat 80tych, co słychać w refrenie "Remember Me". Kapitalnie jest to zagrane, ale co z tego, skoro doprawdy jest trudno pogodzić wysmakowaną formę z naiwną radiową przebojową treścią. Gdzieś to wszystko spoziera na lata 70te w "The Quickening", ładnie popatruje, ale jeśli już to może trzeba było po prostu nagrać płytę z takim ciepłym retro hard rockiem i power metalu tu nie mieszać... i zagrać prościej, niż w "The Great Unknown". Druga część albumu jest bardziej rockowa niż power metalowa, jest jednak także zapewne nieświadomą próbą nagrania kolejnego albumu za Jorna Lande. Może nawet za MASTEPLAN, bo tu i ten zespół słychać, ale bez odpowiedniej metalowej przebojowości. Niestety, na tym LP nie ma ani jednej kompozycji, która zachwyciłaby od razu i natychmiast. Potem także nie bardzo... Przy znacznie lepszych utworach i takim wykonaniu i brzmieniu ta płyta byłaby absolutnym hitem.
Jest tylko dobrym albumem, na którym autorom zabrakło pomysłu na zwrócenie uwagi słuchacza czymś więcej, niż wirtuozerskim wykonaniem. Ocena: 7,4/10 29.07.2009 |