Testament - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: T (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=206) +---- Wątek: Testament (/showthread.php?tid=2084) |
Testament - Memorius - 27.06.2018 Testament - The Ritual (1992) Tracklista: 1. Signs of Chaos (Intro) 00:30 2. Electric Crown 05:29 3. So Many Lies 06:03 4. Let Go of My World 03:46 5. The Ritual 07:27 6. Deadline 04:46 7. As the Seasons Grey 06:10 8. Agony 03:59 9. The Sermon 04:39 10. Return to Serenity 06:30 11. Troubled Dreams 05:02 Rok wydania: 1992 Gatunek: Heavy/Power Metal Kraj: USA Skład zespołu: Chuck Billy - śpiew Eric Peterson - gitara Alex Skolnick - gitara Greg Christian - gitara basowa Louie Clemente - perkusja W pierwszych latach ostatniej dekady XX wieku, TESTAMENT stanął wobec tego samego problemu, co i inne zespoły thrash metalowe z USA. Co grać w sytuacji, gdy formuła thrashowa w czystej postaci proponowanej przez zespoły z Bay Area zaczyna się wyczerpywać. Trzeba jednak pamiętać, że już dwie poprzednie płyty po części nawiązywały do stylistyki heavy power i tą drogą zespół postanowić iść dalej. Ukazała się ona nakładem Atlantic Records w maju 1992 roku.
Rytuał został oparty o znakomite melodie, inspirowane łagodniejszymi odmianami metalu, ale wykonane z pasją i w oparciu o wciąż słyszalną thrashowa motorykę i energię. Zespół posiadał dwa ogromne atuty, które pozwoliły uczynić te kompozycje jeszcze bardziej atrakcyjnymi. Pierwszy to gitarzysta Alex Skolnick, muzyk niezwykle wszechstronny, szukający inspiracji w najróżniejszych odmianach muzyki i doskonale potrafiący wykorzystać te inspiracje. Na tej płycie sięgnął po najlepsze wzory heavy i power, wykorzystując je nawet w tych utworach, których nie był autorem. Drugi atut to Chuck Billy, jeden z nielicznych chyba obok Belladonny wokalista thrash metalowy, który faktycznie potrafił śpiewać w owym czasie i tu zaśpiewał doskonale, z ogromnym wyczuciem w każdym numerze, a te są w warstwie lirycznej często smutne, trudne i bardzo głębokie. TESTAMENT nagrał płytę heavy power naprawdę ciężką i naprawdę energiczną. Jest to płyta znacznie bardziej energiczna od Czarnego Albumu METALLICA czy od płyt EXODUS, czy FLOTSAM AND JETSAM z tego okresu. Ta płyta kipi energią mocarnych riffów ułożonych w niezmiernie atrakcyjne melodie, co więcej własne, niepodpatrzone i niepowtarzalne. Trudno sobie wymarzyć lepsze otwarcie niż "Electric Crown". Jeśli "So Many Lies" wydaje się nieco blady przy tym numerze, to już "Let Go My World", przypominający w dużej mierze utwory z "Souls Of Black", czy potężny masywny "The Sermon", demolują całkowicie. Utwór tytułowy to kwintesencja post thrashowego transowego heavy power, a klimat budowany jest w prosty i jednocześnie genialny sposób w łączeniu dosyć agresywnych i przeciwstawnych im onirycznych partii. Sposób rozgrywania partii gitarowych w "Deadline" budzi zdumienie, a "Agony" we wszystkich aspektach to zapewne najbardziej poruszający utwór TESTAMENT. W "As the Seasons Grey" zbliżają się nieco do EXODUS z "Force Of Habit" w riffach, a wokal Billego jest popisem najwyższych jego umiejętności. Ekstraklasa. Płyta byłaby niemal idealna, gdyby nie słabsza końcówka. Nieco słabsza, bo "Trubled Dreams" jednak nie ma takiej siły rażenia jak inne kompozycje, a balladowy "Return To Serenity" to z tych trzech słynnych ballad TESTAMENT najsłabsze ogniwo. Radiowa, zbyt radiowa i za miękka mimo wszystko jak na ten LP. Sola na tej płycie są kapitalne. Zwłaszcza te grane przez Skolnicka, który tu puszcza wodze fantazji i aby wszystko wyłapać, trzeba posłuchać tego wielokrotnie.
Album ma niezwykłe niepowtarzalne brzmienie. Tak ustawionych gitar, głębokich i jednocześnie surowych i ciepłych nie ma nigdzie indziej. Bas czyni spustoszenie większe chyba niż perkusja, która tu jest minimalnie w bębnach cofnięta, a przeważają blachy. Nie jest to płyta dla thrashowych ortodoksów, którzy do dziś nie potrafią zespołowi wybaczyć takiego "odskoku". To płyta dla fanów melodii w otoczce potężnych riffowych natarć i maestrii wykonania. Według mnie szkoda, że tylko jedna. Klasyka. Ocena: 9.3/10 RE: Testament - Memorius - 20.08.2018 Testament - Practice What You Preach (1989)
tracklista:
1.Practice What You Preach 04:57
2.Perilous Nation 05:51
3.Envy Life 04:17
4.Time Is Coming 05:26
5.Blessed in Contempt 04:14
6.Greenhouse Effect 04:55
7.Sins of Omission 05:00
8.The Ballad 06:08
9.Nightmare (Coming Back to You) 02:20
10.Confusion Fusion 03:07
rok wydania: 1989
gatunek: power/thrash metal
kraj: USA
skład zespołu:
Chuck Billy - śpiew
Eric Peterson -gitara Alex Skolnick - gitara Greg Christian - gitara basowa Louie Clemente - perkusja Wąskie tory myślenia fanów i recenzentów thrash metalu czasem zadziwiają.
"TESTAMENT MUSI grać tak jak na "The Legacy" i jeśli gra tak jak na "The New Order" to już w połowie niedobrze."
Z tym poglądem walczyć trudno, bo jest zbyt głęboko zakorzeniony w thrashmetalowym folklorze, można jednak zawsze wyrazić własne zadanie. To, co można było usłyszeć na "The Legacy" EXODUS rozegrał już w 1985 z Bailoffem, a to, co zaprezentowali na "The New Order" było dojściem do ścieżki rozchodzącej się w dwie strony. Poszli trochę w jedną i trochę drugą, chyba zapominając o gniewie ortodoksyjnych fanów, dla których połowa tej płyty była albo za trudna, albo ponieważ nie był to czysty thrash, to się nie liczył jako muzyka.
Materiał, jaki TESTAMENT zaprezentował na swoim trzecim albumie "Practice What You Preach" wydanym przez Megaforce 4 sierpnia 1989 generalnie już thrashem nie jest, choć opiera się na solidnej thrashowej podstawie. Jest być może pierwszym wartościowym albumem post-thrashowym, jeszcze do końca niewyrażającym tej idei w pełni, ale TESTAMENT nagrał dwie podobne płyty, zanim METALLICA zeszła do niethrashowego ludu albumem "Metallica". Wydaje się raczej pewne, że to TESTAMENT jest prekursorem. Ciekawe, że gdy grupa przedstawiła "The Ballad" to oburzone thrashowe towarzystwo aż się zapluwało z wściekłości, a gdy METALLICA rzuciła na rynek swoje metalowe ballady, to jakoś ten głos oburzenia rozbrzmiewał niezbyt donośnie. TESTAMENT zagrał tu to, co chciał zagrać i zniszczył potężnymi melodyjnymi killerami na thrashowym fundamencie. Kto go nie słyszy, ten jest po prostu głuchy. Rytmika riffowa nie zmieniła się tu od 1987. Melodie Practice What You Preach, Perilous Nation, Time Is Coming... Pełen psychodelii Envy Life... Podskórna brutalność Blessed in Contempt i Greenhouse Effect... Kapitalny heavy/thrashowy Nightmare (Coming Back to You) i zakręcony instrumentalny Confusion Fusion, to prztyczek w nos dla tych, którzy nie zrozumieli pewnych rzeczy na "The New Order".
Zniszczenie w chłodnym graniu z wirtuozerskimi popisami solowymi Skolnicka, który tu dopiero się w pełni pokazał. Chuck Billy. No czy on tak śpiewał w 1987? Nie. To ten album ustawia go jako Gardło Numer Jeden Bay Area. Komuś nie pasował sound z "The New Order"? Za mało brudny i twardy w gitarach? Na "Practice What You Preach" sound jest surowy, sterylny, stalowy i ostry. No tak, ale to jest thrash z 1987, zapomniałem.
Przetarcie szlaku. Powtórka w 1990.
ocena: 9,1/10
new 20.08.2018 RE: Testament - Memorius - 16.11.2018 Testament - Souls of Black (1990)
tracklista:
1.Beginning of the End 00:35
2.Face in the Sky 03:53
3.Falling Fast 04:05
4.Souls of Black 03:22
5.Absence of Light 03:54
6.Love to Hate 03:40
7.Malpractice 04:43
8.One Man's Fate 04:49
9.The Legacy 05:30
10.Seven Days of May 04:40
rok wydania: 1990
gatunek: power/thrash metal
kraj: USA
skład zespołu:
Chuck Billy - śpiew
Eric Peterson -gitara Alex Skolnick - gitara Greg Christian - gitara basowa Louie Clemente - perkusja Gdyby porównać "Practice What You Preach" z "Souls of Black", wydanym przez Megaforce w październiku 1990 roku, to szukanie różnic na siłę przypominałoby dzielenie włosa na czworo. Jest to płyta w tej samej konwencji co poprzednia i nie jest ani rozwojowa, ani dojrzalsza, ani tym bardziej niosąca jakieś rewolucyjne, nowe rozwiązania.
Praktycznie każdy utwór z "Souls Of Black" mógłby znaleźć się na PWYP i tylko realnie patrząc TESTAMENT, przesadził z balladowym The Legacy. Wielu twierdzi, że ten kawałek nie pasuje do całości, ale "nie pasuje" on w ten sam sposób w jaki "nie pasuje" do poprzedniego LP The Ballad. Jest to po prostu w określonej kategorii utwór słabszy, mniej dopracowany. Tak jak nieco gorszym od pozostałych jest tu kompozycyjnie Love to Hate. Czy muzyka z "Souls of Black" jest generalnie mniej melodyjna niż ta z roku poprzedniego? Chyba nie. Falling Fast ma doskonałą melodię, momentami lekko zakręconą a Souls Of Black... no cóż, chyba tak powinien brzmieć atrakcyjny power/thrashowy numer zbudowany na thrashowym fundamencie. Posępna Moc! TESTAMENT w tych swoich melodiach pozostaje chłodny i zdystansowany. To słychać w znakomitym Absence of Light czy w Malpractice. Tak przy okazji w Malpractice są chyba najlepsze wokale, na jakie stać było Chucka w całej karierze. Totalne zniszczenie! Czasem niesłusznie wśród killerów z tego albumu pomija się One Man's Fate. Tak, zdecydowanie niesłusznie. Te zimne pulsujące riffowanie, które często przypisuje się tylko EXODUS... Można się spierać czy sola Skolnicka są lepsze niż na "Practice What You Preach". Moim zdaniem nie, i wtedy Skolnick dał z siebie więcej, czy też może głębiej sięgnął do schematów klasycznego heavy metalu i ogólnie gitarowej sztuki. Z drugiej strony jednak jeśli posłuchać jakie solo gra w Absence of Light... Billy jest w formie, cała reszta ekipy także i może tylko Clemente gra bardziej skomplikowane rzeczy niż w 1989 roku. Surowe, ascetyczne wręcz brzmienie, gdzie realnie ponad stalowy sound gitar wybija się tylko od czasu bas i czasem perkusja. Zdehumanizowane? EXODUS miał bardziej soczystą gitarową ścianę w tym czasie? Być może... nie szkodzi. A potem przyszła pora na inny TESTAMENT.
ocena: 8,9/10
new 16.11.2018 |