Drużyna Spolszczenia
The Handsome Beasts - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183)
+--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186)
+---- Dział: T (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=206)
+---- Wątek: The Handsome Beasts (/showthread.php?tid=2094)



The Handsome Beasts - Memorius - 27.06.2018

The Handsome Beasts - Beastiality (1981)

[Obrazek: R-1421184-1227378988.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sweeties 03:37
2. David's Song 03:11
3. Breaker 02:24
4. One In A Crowd 03:29
5. Local Heroes 03:19
6. Another Day 08:30
7. Crazy 03:24
8. Tearing Me Apart 04:12
9. High Speed 04:43

Rok wydania: 1981
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Gary "Flabby" Dalloway - śpiew
Paul Robbins - gitara
Steven Hough - bas
Pete Malbasa - perkusja


Zespół THE HANDSOME BEAST tak naprawdę trudno zaliczyć do nurtu NWOBHM. Powstał on już w roku 1972, jednak poza ciężarem własnym wokalisty, Gary "Flabby" Dalloway'a, jego muzyka nie wzbudziła zainteresowania żadnej z wytwórni. Grupa dawała lokalne koncerty, cieszyła bardzo ograniczoną popularnością i dopiero eksplozja mody na nowy brytyjski heavy metal pozwoliła tej ekipie zaistnieć. Debiut płytowy przypadł na szczytowy rok 1981 i znów THE HANDSOME BEAST musiał stoczyć bój i zaistnienie w zalewie bardzo dobrych, dobrych i słabych płyt dziesiątków innych zespołów.

Muzyka z tej płyty nie odbiega zanadto od tego, co proponowały inne grupy, jest tu jednak nieco tej psychodelii lat 70-tych, rocka, BUGDIE i odrobiny BLACK SABBATH, ale na pewno nie w tej formie, w jakiej zaprezentował to WITCHFINDER GENERAL. Taką mieszanką nowych, energicznych riffów i starej recepty na brytyjskie granie heavy rocka jest "Sweeties" z agresywnymi wokalami. W David's Song dużo basu i pewna dawka blues rocka przy dosyć szybkim tempie i w pierwszej części albumu w zasadzie tylko "Breaker", o nerwowym, rwanym rytmie, opartym na rock'n'rollu jest typowym utworem dla głównego nurtu NWOBHM.
W "One In A Crowd" najwięcej BLACK SABBATH z tego późnego okresu lat 70-tych, zastosowano także dłuższe, gitarowe wybrzmiewania i basowe oraz gęsty podkład basowy. "Local Heroes" jest lżejszy, grany w średnim tempie i ma bardziej przebojowy, prosty refren, tyle że i tym razem solo gitarowe podpatrzone zostało chyba u Iommiego.
Zdecydowanie kompozycją z poprzedniej epoki jest oparty na bluesie, powolny i mroczny "Another Day" i wydaje się, że zespół w takiej właśnie konwencji czuje się najlepiej. Jest to na tej płycie, teoretycznie nastawionej na słuchacza nowych brzmień NWOBHM, najlepsza kompozycja na tym albumie. Także walory głosowe Dallowa'a są tu najlepiej wykorzystane jako wokalisty o surowym, bluesowym stylu śpiewania. Utwór ubarwia znakomite blues-rockowe solo gitarowe i kompozycja, gdy się rozpędza w drugiej części, jest po prostu porywająca. "Crazy" to prostszy kawałek, oparty na kilku rytmicznych, gitarowych zagrywkach i wzbogacony melodyjnymi, rockowymi chórkami w stylu lat 60-tych i 70-tych. Dosyć słabo wypada "Tearing Me Apart", gdzie wyraźnie się miotają pomiędzy hard rockiem lat 70-tych i próbą dostosowania tego do wymogów NWOBHM.
"High Speed" to znów utwór mocno akcentowany, grany nie za szybko, z intrygującym wstępem i ciekawymi zagrywkami gitarzysty, ale brak tu energii, na jaką słuchacze NWOBHM w tym czasie się nastawiali.

W sumie ta wypadkowa starego i nowego w brytyjskiej muzyce metalowej wypada co najwyżej dobrze.
Brzmienie jest średnie, dosyć typowe dla większości produkcji z tego czasu, z głośną perkusją, z wyeksponowanymi blachami, nisko strojonym basem i nieco suchą gitarą. Wykonanie stoi na dobrym poziomie we wszystkich aspektach, trudno tu jednak kogokolwiek wyróżnić spośród instrumentalistów. Sprawny zespół, który jednak nie do końca zagrał to, w czym czuł się najlepiej. Płyta wielkiego uznania jako dzieło muzyczne nie zdobyła, o samym albumie było jednak bardzo głośno za sprawą okładki, którą uznano za najgorszą, jaka ozdobiła metalową płytę. Dziś zapewne ta okładka ma wydźwięk nieco inny, a może i poczucie humoru fanów metalu jest obecnie bardziej wyrafinowane.
THE HANDSOME BEAST po wydaniu tej płyty działał nadal, jednak w okresie panowania NWOBHM na Wyspach nie zdołał wydać już żadnej płyty. Potem funkcjonował ze zmiennym szczęściem przez wiele lat, nagrał jeszcze dwie płyty. Smutnym wydarzeniem w historii grupy była śmierć sympatycznego wokalisty Dalloway'a. Zmarł 20 sierpnia 2006 na atak serca. Zespół działalności nie zaniechał i istnieje nadal, stanowiąc dowód na niezniszczalność starych, brytyjskich rockmenów z ubiegłego stulecia.


Ocena: 7/10

23.06.2008