VII Gates - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: V (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=208) +---- Wątek: VII Gates (/showthread.php?tid=2173) |
VII Gates - Memorius - 28.06.2018 VII Gates - Fire, Walk With Me (2004) Tracklista: 1. Bounded by Hate 05:30 2. The Saviour 03:17 3. Seconds Left to Live 04:03 4. Under the Crossed Bones 05:30 5. So Far Away 06:14 6. Tormented 04:38 7. Love Bullet 04:19 8. A Dark Room of My Mind 07:13 9. Like a Rock 03:56 10. The Madman Inside 07:26 Rok wydania: 2004 Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal Kraj: Szwecja Skład zespołu: Christer Elmgren - śpiew Robert Makek - gitara Jonas Arvidsson - gitara Nicola Posa - bas Ingemar Erlandsson - perkusja Mats Andreasson - instrumenty klawiszowe VII GATES powstał w roku 1999 w Halmstad i pierwsze lata działalności to ciągłe zmiany osobowe i dema pozostające niezauważonymi. Gdy skład się nieco w końcu ustabilizował, zespół zdołał uzyskać kontrakt płytowy z portugalską (!) wytwórnią Sound Riot Records i w styczniu 2004 roku na poważnie zadebiutować na metalowej scenie. Każdy zapewne przynajmniej raz w życiu był w Wesołym Miasteczku. Nie takim ogromnym profesjonalnym i rozjarzonym światłami, ale w takim małym objazdowym, nieco jarmarcznym, trochę tandetnym i poskładanym z różnych nie zawsze do siebie pasujących elementów. Ma to jednak swój urok i taki urok wędrownego wesołego miasteczka ma ta debiutancka płyta Szwedów. Ma też w sobie coś z pretensji na wielkość, jeśli przestudiować listę znamienitych gości, jacy się tu pojawili w epizodach. Ma również w sobie coś z gabinetu krzywych luster, gdzie nieraz widzimy swoje odbicie zabawnie uwidaczniające nasze cechy zewnętrzne, a nieraz dostrzegamy obrazy niepokojące, na krawędzi paranoidalnych lęków i wizji z sennych koszmarów.
Nie wiem na ile ten zespół grający melodyjny heavy i power metal był świadomy nagrywając te utwory poziomu nowatorstwa, jaki osiągnął. Bo jest to niby muzyka zwykła i typowa, ale jednocześnie jakże momentami intrygująca. ”Bounded by Hate” na początek dziwi i drażni. Schizo melodic power z zakręconymi partiami wokalnymi - raz łagodnie potem cos wykrzyczane, do tego dziwaczne klawisze i super melodyjne solo. Miszmasz, bałagan. Ale dobre. Zastanawia, przykuwa uwagę. Zupełnie z innych powodów przykuwa ją „The Saviour”. Taki idący do przodu typowy melodyjny heavy power z klawiszami zrobionymi pod... RAINBOW. Śmieszne? Owszem, ale też bardzo fajne. Szybki dynamiczny „Seconds Left to Live” świetny... ale absolutnie zwyczajny i czekając na coś dziwnego otrzymujemy tylko bardzo melodyjne solo gitarowe. ”Under the Crossed Bones” to zaskoczenie całkowite. Epicki marszowy heavy metal utrzymany w stylu pirackiego hymnu. Najciekawsze, że brzmi to świeżo i przekonująco, także w długim i kunsztownie opracowanym solo gitarowym. „So Far Away” zdumiewa nowoczesnym melodic metalowym początkiem, totalnie zaraźliwym i zapadającym w pamięć refrenem oraz wmieszaniem w to wszystko składników niemieckiego melodic power spod znaku GAMMA RAY i i romantycznej solówki w delikatnym wolniejszym fragmencie. „Tormented” typowy heavy power... ale z dziwnym wesołym festynowym refrenem, „Love Bullet” podobnie - ale tu mamy zupełnie dziwacznie brzmiące klawisze w tle. Ta część albumu jest słabsza, ale potem nadciąga „A Dark Room of My Mind”. Pokręcony początek zwiastuje utwór pokręcony i taki dostajemy. Klawisze jak z taniego horroru wprowadzają w nastrój jaki wywołują senne koszmary. Utwór miejscami wolny, miejscami ponury, częściowo wykrzyczany, tchnący obłąkaniem, ale z refrenem tak wybornym, że wzrasta wiara, iż w tym zakresie w gatunku jeszcze nie wszystko zostało wymyślone. „Like a Rock” to zaskakujące ujęcie hard rockowej, dosyć prostej melodii w ramy konwencji heavy power. Znów próba udana i mamy chwytliwy przebojowy numer. Na koniec znów pomieszanie z poplątaniem i obrazem z gabinetu krzywych luster, czyli „The Madman Inside”. No szaleństwo jest a przy tym najlepszy na tym LP wokal. Jakby z dwóch części złożony jest ten utwór, przy czym pierwsza pasowałaby na mroczny prog metalowy album i dopiero w drugiej mamy melodyjne ciężkie heavy powerowe natarcie. Wokalista może niewyrobiony, ale głos ciekawy i w średnich rejestrach brzmi bardzo dobrze.
Mocne brzmienie gitar, ciężki bas, głośna perkusja. Zaskakująco dobra produkcja, klarowna i wieloplanowa. Te dalsze plany słychać wyraźnie i stąd pewne smaczki klawiszowe nie umykają uwadze. Cenni goście w tym Chris Amott i boski Apollo Papathanasio gdzieś stawiają kropki nad "i”, dodają pikanterii temu wszystkiemu... No, dziwna płyta. Nieco tandetna, nieco jarmarczna, ale jakaś taka przez to inna i wciągająca. Ocena: 8/10 5.07.2008 RE: VII Gates - Memorius - 28.06.2018 VII Gates - In Hoc Signo Vinces (2008) Tracklista: 1. When Gates Are Opening 01:51 2. The Skyrider 05:31 3. Dreams They Haunt Me 05:30 4. March Of The Amazones 00:24 5. Answer To You, Heart (Stranger In The Dark) 04:16 6. Immortal (Hymn To The Prison Guard) 08:53 7. Lethal Attraction 03:32 8. Children Of The Corn 06:06 9. The Mad Minstrels (With Delusions Of Grandeur) 05:33 10. The Lake 07:20 11. Cat Eyes 03:50 12. Feeding the Predator 04:28 Rok wydania: 2008 Gatunek: Power Metal/Heavy Metal Kraj :Szwecja Skład zespołu: Christer Elmgren - śpiew Robert Makek - gitara, instrumenty klawiszowe Jonas Arvidsson - gitara Nicola Posa - bas Ingemar Erlandsson - perkusja To druga płyta zespołu z Halmstad po udanej nacechowanej odrobiną szaleństwa i jarmarcznego wdzięku "Fire, Walk with Me" z 2004 roku. "In Hoc Signo Vinces" nagrywany w różnych studiach w latach 2005-2008 po wielu perypetiach i falstartach w końcu się ukazał w listopadzie 2008 nakładem Lion Music i przyniósł duże rozczarowanie.
To nadal utwory z pogranicza klasycznego heavy metalu i power metalu, jednak tym razem wokalne popisy Christera Elmgrena są nie do zniesienia ze względu na manieryczność silenie się na oryginalność w sytuacji gdy się w zasadzie dobrego głosu do śpiewania nie posiada. Zaproszono co prawda tu sporo gości do chórków i wokali pobocznych w tym Ricka Altzi ,ale ich udział jest symboliczny i cały czas zespół skazuje słuchacza na obcowanie ze swoim swoim frontmanem. Jeśli wcześniej zespół korzystał z instrumentów klawiszowych dyskretnie i w rozsądnych dawkach to tym razem jest to LP wyładowany tym instrumentem po brzegi , w różnych wariacjach, tonacjach i stylach, zazwyczaj mających się nijak do tego co gra reszta zespołu. No cóż....po intro mamy "Skyrider" z mocno wyeksponowanymi klawiszami i to całkiem dobry początek, a także fajne solo gitarowe i chwytliwa melodia."Dreams They Haunt Me"ma sobie trochę tej melancholijnej i pokręconej konwencji kończącej LP poprzedni i to też jest jeszcze dosyć dobry numer. Potem jednak gwałtownie poziom się obniża i ta muzyka zaczyna irytować i męczyć. "Answer to You, Heart" bardziej w konwencji hard'n'heavy i znów te klawisze... Najdłuższy "Immortal" znów progresywne ciągoty ale istotniejsze jest, że to jakieś całkiem bez życia i chwilami jakby grane na zwolnionych obrotach."Lethal Attraction" to klasyczny heavy, czy nawet melodic metal -bardzo słaby i te nachalne klawisze i efekty stereo drażnią i prezentują się śmiesznie."Children of the Corn" niby w zamyśle na wiadomym scenariuszu z horroru, ale jakieś to bez ikry i do tego doklejone po raz kolejny tym razem pastelowe klawisze. "The Mad Minstrels" zaczyna sie dobrze, aby się następnie rozpłynąć w bylejakości zamulających aranżacji. "The Lake" też nie wychodzi poza przeciętną semi balladę, której żywszy refren słyszeliśmy już wiele razy. Mniej nachalnych klawiszy i tak jest dużym plusem. "Cat Eyes" niby luzacki ,ale żałosny dosyć w sposobie rozbawienia i rozruszania słuchacza a "Feeding the Predator" taki jak i reszta .....czyli ogólnie irytujący i sztucznie napompowany miałką treścią muzyczną. Brzmienie przeciętne, wykonanie poniżej oczekiwań a riffów gitarowych godnych wyróżnienia zaledwie kilka i to na początku płyty. Miała to zapewne być płyta "inna niż wszystkie", ale to niestety wyszło po prostu słabo. Jednym słowem album irytujący i zupełnie nieprzemyślany, a czas na te przemyślenia przecież był. Ocena: 3,6/10 15.11.2008 |