White Boy and the Average Rat Band - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: W (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=209) +---- Wątek: White Boy and the Average Rat Band (/showthread.php?tid=2192) |
White Boy and the Average Rat Band - Memorius - 28.06.2018 White Boy and the Average Rat Band - White Boy and the Average Rat Band (1980) Tracklista: 1. Prelude 01:30 2. Neon Warriors 04:51 3. Sector 387 03:28 4. Maybe I'm a Fool 02:06 5. The Prophet Song 04:35 6. Leaving Tonight on Vacation 02:50 7. Blue Moon 04:19 8. Oriental Doctors 06:16 Rok wydania: 1980 Gatunek: Heavy Metal Kraj: USA Skład zespołu: Mike Matney - śpiew, gitara Seth Kelly - gitara Tommy Altizer - bas Tim Gilbert - perkusja Kto wie, czy ten zespół z Toledo w stanie Ohio nie był pierwszym amerykańskim zespołem, który nagrał płytę z muzyką wzorowaną na stylistyce NWOBHM i lat 70tych w UK.
To niedługi album, trwający niecałe pół godziny i podobnie jak zespół jest obecnie zupełnie zapomniany. Zresztą iw czasach niezbyt długiego istnienia i dominacji glam rocka w USA ta płyta została pominięta milczeniem. Choć nazwa zespołu może być kojarzona ze stadionowym rockiem i radiową przebojowością to w rzeczywistości grają tu bardzo podobnie do tego, co zaprezentował na swoim debiucie brytyjski TYGERS OF PAN TANG w pomieszaniu z BLACK SABBATH lat 70tych. Wokalista o raczej beznamiętnym głosie, ostre gitary w pulsujących powtarzalnymi riffami numerach niepretendujących na listy przebojów. Duża energia, embrionalny power i embrionalny thrash, także w surowości przekazu, jak w "Neon Warriors'czy też w "Oriental Doctors". Do tego swojego rodzaju futurystyczny industrialny klimat "Sector 387" z mówionymi w stylu robota partiami wokalnymi. Znakomite sola są na tym albumie, takie zagrane bezczelnie na przesterowanych gitarach, świdrujące a równocześnie niepozbawione rockowego feelingu. Coś z BLACK SABBATH na pewno słychać w "Maybe I'm a Fool" i to taki pre-stonerowy numer, natomiast przesiąknięty jest psychodeliczną hendrixowsko/sabbathową atmosferą i na pewno zasługiwał na niszczenie sprzętu po koncercie. Mocny bas, sola w stylu Iommi i perkusja specyficzna, głośna i denerwująca jak w dziwacznie zaśpiewanym uporczywym "Leaving Tonight on Vacation". Zupełnie luźna atmosfera jam session w instrumentalnym "Blue Moon" i tu niby nic takiego się nie dzieje, ale jak fajnie narasta ten rockowy, a raczej blues rockowy motyw główny!
Produkcja jest ekstremalnie surowa i naznaczona jest garażowością i dekadencją, ale to ma tu swój urok.
Taka muzyka mogła raczej znaleźć słuchaczy w Europie niż w USA, ale Anglia i Stary Kontynent zasłuchiwał się wówczas we wschodzących gwiazdach NWOBHM. Ta płyta i ten zespół pozostał ciekawostką, ale zdecydowanie godną ocalenia od kompletnego zapomnienia. Ocena 8,5/10 17.09.2010 |