Drużyna Spolszczenia
Ivory Tower - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: NOWOŚCI PŁYTOWE 2024 (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=258)
+--- Dział: NOWOŚCI - RECENZJE 2024 (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=259)
+--- Wątek: Ivory Tower (/showthread.php?tid=2952)



Ivory Tower - Memorius - 09.12.2019

Ivory Tower - Stronger (2019)

[Obrazek: R-14192645-1569605258-7165.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Offer 06:10
2.Loser 05:07
3.End Transmission 05:56
4.Money 05:17
5.In Me 06:10
6.Slave 06:25
7.Strong 06:07
8.Flight of the Dragon 02:28
9.Life Will Fade 05:19
10.Passing 07:44
11.The Wolves You've Let In 07:05
12.One Day 12:22

rok wydania: 2019
gatunek: progressive power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Dirk Meyer - śpiew
Sven Böge - gitara
Björn Bombach - gitara basowa
Thorsten Thrunke - perkusja
Frank Fasold - instrumenty klawiszowe
oraz
Florian Tabbert - perkusja


Bez wątpienia ongiś potężna scena progressive power w Niemczech przeżywa duży kryzys, który zarysował się gdzieś od roku 2012. W tym też roku zamilkł istotny na tej scenie IVORY TOWER, może nie wiodący, ale istotny z dorobkiem czterech albumów, wydanych w latach 1998-2011.

Tymczasem IVORY wraca w sierpniu 2019 albumem "Stronger", wydanym przez Massacre Records. Skład jest przebudowany i nowym frontmanem jest Dirk Meyer (już od roku 2013), a klawiszowcem Frank Fasold.
Tytuł tej płyty jest znaczący. Tak, IVORY TOWER wrócił "stronger" i teraz staje w grupie niemieckiego power metalu spod znaku BRAINSTORM w mocy gitar i sile przekazu, nie traci jednak przy tym swojej naznaczonej przyjaznym przedstawieniem przystępnej progresywności. Dużo tu bardzo dobrych melodii w kompozycjach rozbudowanych, ale nie nadmiernie długich. Lekko duszny i nacechowany podskórnym niepokojem klimat to w połączeniu ze znakomitą melodią otwierający The Offer i oby takich otwarć w niemieckim power metalu było jak najwięcej.
Pięknie rozkwita refren w nowocześnie się prezentującym Loser, ostro i zdecydowanie atakują ryczące gitary w Money i tu jest ta klasyczna niemiecka potęga power metalu po raz kolejny łagodzona wybornym, melodyjnym, refleksyjnym refrenem. Elegancko podany jest mrok w In Me i takich akcentów jest na płycie więcej.
Może nie wszystkie utwory mają jednakową moc rażenia i nieco mniej interesujące są End Transmission, Slave czy gwałtowny, pełen gniewu i drapieżności Strong, ale Life Will Fade pełen energii jest bardzo dobry, a w atakach na początku, po prostu znakomity. Jedyny zdecydowanie odstający od reszty utwór, to niestety zrobiony bez dobrego pomysłu na melodię Passing i dobrze, że potem przychodzi chwila na uspokojenie całości w onirycznym The Wolves You've Let In. Piękny song w łagodnej konwencji i z dużym wykorzystaniem chwytów stosowanych w rocku progresywnym przez gitarzystę. Mocniejsze rozwinięcie jak najbardziej na miejscu i dobrze się komponuje z częścią pierwszą.
Z pewnością najbardziej nasyconą progresywnym klimatem i stylem aranżacji jest One Day, nawiązujący do muzyki z poprzednich płyt IVORY TOWER, gdzie swoista epika miesza się z posępnym klimatem. Druga część tego utworu jest zrobiona perfekcyjnie i robi doprawdy ogromne wrażenie. Trochę jednak czegoś innego spodziewałem się po okresie ciszy, która tu w pewnym momencie zapada.

Na pewno, poza tradycyjnie prezentującym wysoki poziom gitarzystą Svenem Böge, trzeba wyróżnić wokalistę Meyera, który spisuje się tu świetnie i kontynuuje tradycję mocnych, zdecydowanych wokalistów niemieckiego power i heavy power pierwszego szeregu. Jest tylko pewna uwaga co do samej realizacji. Sound jest interesujący w tych lekko rozmytych, ale mocnych gitarach, jednak Meyer został trochę za bardzo wtopiony w plan gitary i jego śmielsze wysunięcie na plan pierwszy dałoby lepszy efekt.
Ogólnie, bardzo dobry powrót IVORY TOWER w odświeżonej formule muzycznej, która oprócz fanów progressive power w stylu niemieckim, może też zainteresować fanów BRAINSTORM z pierwszego okresu działalności.


ocena: 8/10

new 9.12.2019



RE: Ivory Tower - Memorius - 09.03.2024

Ivory Tower - Heavy Rain (2024)

[Obrazek: MTctODg2NS5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.Black Rain 05:53
2.Holy War 06:28
3.Never 05:48
4.The Destination 06:54
5.60 Seconds 04:17
6.Heavy Ride 05:33
7.Recover 05:13
8.Monster 05:41
9.Voices 07:06
10.The Tear 05:22

rok wydania: 2024
gatunek: power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Francis Soto - śpiew
Sven Böge - gitara
Björn Bombach - gitara basowa
Thorsten Thrunke - perkusja
Frank Fasold - instrumenty klawiszowe
oraz
Florian Tabbert - perkusja (1,7)


Na dzień 29 marca przewidziana jest premiera nowej płyty IVORY TOWER, tak jak poprzednio nakładem słynnej niemieckiej wytwórni Massacre Records. 
W roku 2021 Dirka Meyera zastąpił weteran sceny niemieckiej Francis Soto, który występuje od 2017 także w innym niemieckim metalowym zespole INFINITY CALL.

IVORY TOWER przesunął się z obszarów grania progresywnego w kierunku power metalu już na poprzedniej płycie, teraz jednak już nawet trudno mówić tu o progresywności, poza szczątkowymi elementami w niektórych kompozycjach. Znowu tytuł albumu jest w pełni adekwatny do zawartości i ekipa z Kilonii zalewa słuchacza deszczem ciężkich power metalowych riffów, granych z niebywałą energią, a miejscami i odrobiną szaleństwa praktycznie przez całą godzinę, bo tyle ten album trwa. Francis Soto to odpowiedni następca Meyera i jego mocny, głęboki głos, to głos rasowego frontmana heavy/power. Nie jest łatwo być realnie zauważalnym na tle takiej mocnej gitarowej ściany i gwałtownych, a przy tym nieustannych ataków Svena Böge. Gra wybornie, z pasją i nieprawdopodobną energią, a sola są zazwyczaj finezyjne i nasycone treścią. Zdecydowanie wspiera go sekcja rytmiczna i bardzo dobre linie basu stworzył na tym LP Björn Bombach. W ramach tej gitarowej burzy pędu i naporu Frank Fasold raczej statystuje, choć jest kilka bardziej znaczących epizodów z jego udziałem, ale tylko epizodów. W opcji wykonania jest tu wszystko jak należy, jednak trudno jest wytrzymać bez zmęczenia tę godzinę z power metalem szkoły niemieckiej z okresu wczesnego BRAINSTORM, skoro brakuje tu wyrazistych melodii i konkretnych refrenów, które by choć kilka razy złamały tę gitarową hegemonię Böge. Może pierwsze piętnaście minut jest w tej konwencji fajne, ale potem zaczyna się granie rzeczy do siebie podobnych, w sumie te riffy powtarzają się w nieco tylko odmiennych konfiguracjach i od połowy ma się wrażenie, że to wszystko już tu było. Podobne do siebie są te kompozycje, nieraz bardzo podobne i słychać, że grupa zatraciła lub porzuciła tę zdolność budowania muzyki zróżnicowanej i miejscami zaskakującej kontrapunktami.
Bezwzględne power metalowe parcie do przodu w niemieckim, choć nie teutońskim stylu od początku do końca. A nieliczne chwile wytchnienia, to tylko skromne przystanki przed kolejną falą gitarowej riffowej ulewy.

Tony Lindgren wykonując mastering zadbał przynajmniej o to, żeby nie zabrzmiało to zbyt twardo i brutalnie. To minimalne zmiękczenie gitary tu na plus, podobnie jak zaniechanie wciskania tu przesadnie głośnej perkusji.
Power metal doby obecnej przestał być od dosyć dawna atrakcyjny samą energią i potęgą wykonania. Potrzebne są melodie, przy czym niekoniecznie w epicko heroicznym stylu. Tu tego zabrakło i jest to krok wstecz w stosunku do płyty poprzedniej,


ocena: 7,1/10

new 9.03.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Massacre Records