Paralydium - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: NOWOŚCI PŁYTOWE 2024 (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=258) +--- Dział: NOWOŚCI - RECENZJE 2024 (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=259) +--- Wątek: Paralydium (/showthread.php?tid=3156) |
Paralydium - SteelHammer - 05.07.2020 Paralydium - Worlds Beyond (2020) Tracklista: 1. Eternal Paralydium 01:50 2. Within the Sphere 05:15 3. Synergy 07:25 4. Finding the Paragon 05:38 5. Crystal of Infinity 04:22 6. Awakening 02:08 7. The Source 06:25 8. Into Divinity 05:06 9. Seeker of the Light 07:28 Rok wydania: 2020 Gatunek: Progressive Metal Kraj: Szwecja Skład: Mikael Sehlin - śpiew John Berg - gitara Jonathan Olsson - bas Georg Härnsten Egg - perkusja Mikael Blanc - instrumenty klawiszowe Zespół założony w 2015 roku przez gitarzystę Johna Berga, do którego dołączyła sekcję rytmiczną DYNAZTY i z początku działający pod nazwą THE PARALYDIUM PROJECT, od 2019 działa jako PARALYDIUM. Skład szybko został uzupełniony o wokalistę z melodic death metalowego DEGRADEAD Mikaela Sehlina i klawiszowca Mikael Blanc. Zespołowi udało się podpisać kontrakt z wytwórnią Frontiers Records i 12 czerwca został wydany debiut.
Może nie należy spodziewać się przebojowości na miarę DYNAZTY, bo to jednak progressive metal, szwedzko-amerykański w realizacji. Są pogłosy DREAM THEATRE, REDEMPTION (Synergy), zaginionego PAGAN’S MIND (Finding the Paragon) i oczywiście SYMPHONY X (The Source), ale jest też coś z bardziej progresywnych kompozycji TIME REQUIEM, głównie w kwestii tego, jak rozgrywane są sola klawiszowe.
Od początku do końca jest to kompetentnie zagrane i Within the Sphere może stworzyć wrażenie grania przebojowego, ale to wrażenie mylne, bo do tego rodzaju przebojowości zbliżają się w minimalnych ilościach w dalszej części albumu. Czasami gdzieś przewinie się EVERGREY, jak w Crystal of Infinity, chociaż to może być pochodna SX. Jest i VOYAGER w Into Divinity i szkoda, że duet wokalny nie idzie tutaj dalej i jest tylko drobnym przerywnikiem. Wieńczący album Seeker of the Light jest sprawnie zagrany i nie męczy przez te siedem minut, ale mam wrażenie, że porównania z VISION DIVINE, szczególnie ostatnią płytą, nie ma porównania, i to nie tylko pod względem melodii, ale i wokalnym. Szczególnie, że prawdziwej kompozycji jest niecałe 6 minut, bo reszta to brzdękanie mandoliną przy orkiestracjach. Zabrakło tu dramaturgii i prawdziwego finiszu, kropki nad i w tym zakończeniu.
Mikael Sehlin może nie jest największym odkryciem tego roku, ale w tym repertuarze się odnajduje i nie stara się śpiewać zbyt wysoko, jak to często bywa w takich projektach. Sola gitarowe w wykonaniu Johna Berga są solidne. Ciekawym odkryciem jest Mikael Blanc i szkoda, że czasami ogranicza się go do przerywnika i drugiego planu, bo sola klawiszowe na tym albumie, mimo że raczej rzadkie, są bardzo dobre i słychać inspiracje Richardem Anderssonem, chociaż oczywiście nie są one aż tak bogate, bo to nie on gra tutaj główną rolę.
Produkcja solidna, selektywna i pod tym względem nie można niż zarzucić. Nikt nikogo nie zagłusza, perkusja jest dobrze ustawione, a gitary mają typowe, progresywne brzmienie, z dalszym ustawieniem klawiszy.
Może nie jest to wydarzenie roku 2020 i najlepsza płyta progresywna, ale jest to dobry i ciekawy początek.
Muzyka niezbyt odkrywcza, bezpieczna i wtórna, ale równa.
Ocena: 7.3/10
RE: Paralydium - SteelHammer - 30.08.2024 Paralydium - Universe Calls (2024) Tracklista: 1. Prelude 02:31 2. Sands of Time 05:53 3. Forging the Past 09:30 4. The Arcane Exploration Part I 11:54 5. Caught in a Dream 06:01 6. Interlude 01:55 7. The Arcane Exploration Part II 13:05 Rok wydania: 2024 Gatunek: Progressive Metal Kraj: Szwecja Skład: Alexander Lycke - śpiew John Berg - gitara, instrumenty klawiszowe Jonathan Olsson - bas Georg Härnsten Egg - perkusja Mikael Blanc - instrumenty klawiszowe Pod koniec sierpnia, Frontiers Records wydaje drugi album PARALYDIUM, na którym zaśpiewał nowy wokalista, Alexander Lycke.
Alexander Lycke to wybór może bardziej standardowy dla szwedzkiego progressive power, ale brzmi bardziej naturalnie niż jego poprzednik, który doświadczenie miał jednak z bardziej ekstremalnych gatunków metalu. Śpiewa dobrze przy łagodnie tworzonych melodiach i bogatych planach klawiszowych. Jest jeszcze więcej REDEMPTION i SYMPHONY X, co słychać w całkiem niezłym Forging the Past, w którym są też echa SEVENTH WONDER, chociaż najwięcej Szwedów z elementami DREAM THEATER jest bez wątpienia w najkrótszym, delikatnie przebojowym Sands of Time.
Tym razme kompozycji jest mniej, bo 5 nie licząc interludiów, i to po części jest błąd tego LP. Przez upatrzoną konieczność sztucznego wydłużenia kompozycji, te cierpią, bo nie ma tutaj na tyle interesujących motywów, aby ciągnąć to wszystko przez 10 minut i więcej. Niejako to słychać Forging the Past, który dzięki temu, że jest w pierwszej połowie jeszcze potrafi przykuć uwagę słuchacza mimo desperackich prób zmian tempa i klimatu, które wnoszą niewiele i którym brakuje nie tylko płynności, ale i elegancji. To chwilami bardzo typowy, amerykański progressive z okresu kryzysu sceny. Wszystko zaczyna się sypać w The Arcane Exploration Part I, w którym pomysły PAGAN'S MIND, ZERO HOUR i TWILIGHT spotykają się razem, ale wynika z tego niewiele. Brakuje tutaj czegoś, co by łączyło te wszystkie motywy, jakiegoś konkretnego kierunku czy fundamentu. Każdy tutaj gra swoje, Lycke jest zepchnięty zupełnie na bok. To nie jest łatwe zadanie utrzymać uwagę słuchacza na tak długo, szczególnie, kiedy nie ma się pomysłu na solidne melodie czy refreny.
Mocny, surowy wstęp Caught in a Dream zapowiada coś ciekawego, jest ciekawa linia basu, ZERO HOUR i DREAM THEATER, najważniejszy jednak jest refren, dopieszczony, delikatny i ładnie zaśpiewany przez Lycke, ekspresywnie i bez manieryczności. W krótszych kompozycjach się bronią i są w stanie czymś zainteresować, bo druga część The Arcane Exploration Part II to znów typowy, amerykański progressive metal z wiodącymi klawiszami. Konstrukcja podobna do części pierwszej, co nie dziwi, ale i powtórzone są dokładnie te same błędy i fani SYMPHONY X raczej wrócą do słuchania Amerykanów. PARALYDIUM nie prezentuje tutaj niczego, czego już się w tym gatunku nie słyszało.
Produkcja dopieszczona i bardzo delikatna, nawet delikatniejsza od najbardziej zwiewnych płyt DREAM THEATER, co przy inspiracjach SYMPHONY X chwilami może brzmieć płytko i zupełnie bez mocy.
Lycke to był dobry wybór na wokalistę, zabrakło jednak pomysłów na ciekawe kompozycje i tutaj zespół za bardzo ucieka się do patentów sprawdzonych i bezpiecznych, nie oferując od siebie zbyt wiele w zamian, czy to w kwestii melodii, czy nawet wykonania technicznego, które można uznać za poprawne. Poprawny i rzemieślniczy progressive metal bez emocji.
Jako całość, w porównaniu do LP poprzedniego, jest to krok wstecz.
Ocena: 6/10
SteelHammer
|