Enemy Inside - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Female Fronted Metal (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=217) +--- Wątek: Enemy Inside (/showthread.php?tid=3587) |
Enemy Inside - SteelHammer - 13.08.2021 Enemy Inside - Phoenix (2018) Tracklista: 1. Falling Away 3:53 2. Bleeding Out 4:36 3. Phoenix 3:28 4. Lullaby 3:57 5. Doorway To Salvation 4:31 6. Angel’s Suicide 3:58 7. Death Of Me 3:35 8. Oblivion 4:34 9. Halo 4:12 10. Dark Skies 4:43 11. Summer Son 4:05 Rok wydania: 2018 Gatunek: Modern/Gothic Metal Kraj: Niemcy Skład: Nastassja Giulia - śpiew Evan K - gitara Dave Hadarik - gitara Dominik Stotzem - bas Feli Keith - perkusja Każdy ma łagodniejszą stronę. ENEMY INSIDE założone zostało przez Nastassja Giulia oraz obecnego gitarzystę MYSTIC PROPHECY Evan K (Evangelos Koukoularis), do których dołączyli basista SONIC HAVEN Dominik Stotzem, gitarzysta death metalowego VERDICT David Hadarik i jedynym debiutantem w metalowym świecie jest Feli Keith.
Zespół bardzo szybko zyskał na popularności i podpisał kontrakt z Rock of Angels Records, które wydało debiutancki LP Phoenix 28 września 2018 roku.
Muzyka to niezbyt odkrywczy, ale przyjemny miks EVANESCENCE i WITHIN TEMPATION z domieszką nowoczesności takich grup jak AMARANTHE, JADED STAR czy METALITE.
Sola gitarowe są mile widziane, a są często bagatelizowane w tej konkretnie stylistyce. Oczywiście nie jest to poziom JADED STAR, bo mało kto może się równać z czarodziejem Kosta Vreto, ale jest to coś więcej niż tylko przedłużenie melodii i Falling Away to bardzo eleganckie wprowadzenie, podobnie jak Bleeding Out, w których tych oszczędnych występów słucha się przyjemnie. Wiadomo, że gwiazdą jest Nastassja Giulia, która w żadnym momencie się nie przemęcza i w jej głosie nie ma cienia fałszu. Śpiewa pewnie i jest na tym albumie bardzo dobra i przekonująca swoją energią i pewnością. Phoenix i Lullaby daje radę, ale są to kompozycje raczej standardowe dla tego gatunku i bardziej porywa samolubny Oblivion. WITHIN TEMPTATION w bardzo dobrym wydaniu i refren to prawdziwe cudo. Halo to przymusowy radiowy hit i tutaj niestety mimo wtrąceń MYRATH zespół się gubi, ale odkupuje winy balladą Dark Skies. Cover TEXAS Summer Son to EVANESCENCE i LACUNA COIL, zagrane dobrze i taka muzyka ma swoich fanów, ale ja nim nie jestem.
Killerem albumu jest Doorway To Salvation. Wyśmienita melodia, wspaniały dalszy plan i mistrzowski duet z Georg Neuhauserem, ale czy mogło być inaczej z taką sławą? Pięknie się tutaj uzupełniają, a pełny emocji Georg w refrenie po prostu niszczy i ta kompozycja to jest najprawdziwszy diament.
W wersji bonusowej można posłuchać wersji bez niego i to już nie ma takiej siły rażenia, z kolei Fire to bardzo słaby metal głównego nurtu, przy którym nawet najmniej wybredni słuchacze kręcą nosem.
Brzmienie jest bardzo mocne i selektywne, co jest kolejnym plusem w dobie zdominowania gatunku przez Jacoba Hansena, który niestety do tematu podszedł bardzo zachowawczo i miękko. Tu jest selektywnie, gitara tnie mocno i tradycyjnie, w tle jest metaliczny bas i niepukająca perkusja. Tylko czy można było spodziewać się czegoś innego po mixie i masteringu mistrza Henrik Udda?
Zespół bardzo szybko zyskał popularność i Evan K niedługo dołączył do MYSTIC PROPHECY.
Album dobry, choć niezbyt odkrywczy.
Ocena: 7.9/10 SteelHammer RE: Enemy Inside - SteelHammer - 13.08.2021 Enemy Inside - Seven (2021) Tracklista: 1. Crystallize 2. Alien 3. Release Me 4. Break Through 5. In My Blood 6. Bulletproof 7. Seven 8. Black Butterfly 9. Black And Gold 10. Dynamite 11. Crush Rok wydania: 2021 Gatunek: Modern/Gothic Metal Kraj: Niemcy Skład: Nastassja Giulia - śpiew Evan K - gitara Dave Hadarik - gitara Dominik Stotzem - bas Feli Keith - perkusja ENEMY INSIDE powraca po 3 latach koncertowania i teledysków z kolejnym albumem, bez zmian w składzie i bez zmiany wytwórni. Rock of Angels Records zaplanował premierę drugiej płyty na 27 sierpnia 2021 roku.
Skład bez zmian i tak też jest z muzyką, ponownie 11 hitów, ponownie inspiracje WITHIN TEMPTATION i EVANESCENCE i lekki i zwiewny Crystallize nie ustępuje niczym hitom z debiutu. Tak jak poprzednio duet gitarzystów daje raczej skromne ozdobniki, nie burząc prostoty kompozycji i nie atakując młodzieży ostrymi natarciami na dwie gitary, takim zapędom Evan K daje upust w MYSTIC PROPHECY i tam pokazuje cały swój talent.
Tutaj gwiazdą jak w każdym takim zespole jest wokalistka i tak jak na debiucie nie ma tutaj kompletnie nic do zarzucenia, bez problemu przebija się przez ścianę gitar i mocną sekcję rytmiczną. Tym razem jednak momentami za bardzo zbliżają się do AMARANTHE i ostatniej płyty METALITE i JADED STAR i idą za bardzo w stronę niezbyt interesującego niemetalu LACUNA COIL z syntezatorami i Alien wypada bardzo słabo. Z tych eksperymentów najlepiej wypada Bulletproof, w którym przypominają sobie, że są metalowe instrumenty i raczą ciekawym solem. AMARANTHE jest też w Release Me, ale wypadają tutaj znacznie lepiej mimo rapowania. Wszystko ratuje tutaj wyborny refren. Są i dobre, ale standardowe dla gatunku In My Blood, w którym próbują urozmaicać agresywnymi orkiestracjami i breakdownami, Dynamite i lepiej wypadają w delikatniejszych Black and Gold przy gitarach akustycznych i kończącym album Crush. Ładną i skromnie zaaranżowaną balladą jest też Break Through i tutaj elementy elektroniczne nie są tak nachalne. Bardzo dobry jest Seven z bardzo przestrzennym, koncertowym refrenem, który wybornie prowadzi Nastassja Giulia, a najlepszy Black Buttefly. Tutaj zespół działa jak dobrze naoliwiona maszyna, jest pełne zrozumienie pomiędzy muzykami, ładunek emocji wokalistki jest dewastujący, tak jak piękny, piękny refren i cudowne, niesłychanie płynne przejścia. Piękny pokaz wokalny i współpracy całej grupy. Szkoda, że nie ma więcej właśnie takich kompozycji.
Za brzmienie ponownie odpowiada Henrik Udd. Absolutnie bez zarzutu.
Tym razem zespół postanowił poeksperymentować i spróbować różnych rzeczy i aranżacji. Nie zawsze to się sprawdza i znacznie lepiej wypadają bez eksperymentów jak w Black Butterfly, niż kiedy próbują bawić się niezbyt odkrywczo elektroniką jak w Alien, przez co wkrada się tutaj niepotrzebny eklektyzm, co może sprawiać wrażenie płyty nierównej.
Na następnym albumie mam nadzieję więcej na Crystallize i Release Me, a przede wszystkim jak najwięcej pięknych piosenek jak Black Butterfly.
Może i mało innowacyjne, ale lepsze niezbyt nowatorskie hity niż nieinteresujący i nieświeży bajer.
Ocena: 7.7/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rock of Angels Records. |