Planeswalker - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: P (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=202) +---- Wątek: Planeswalker (/showthread.php?tid=3700) |
Planeswalker - Memorius - 16.02.2022 Planeswalker - Tales of Magic (2022)
tracklista:
1.Tales of Magic 05:42
2.The Spark 04:55
3.Shadow of Emeria 08:48
4.Blackblade 06:17
5.The Forever Serpent 05:20
6.Oath of the Gatewatch 11:04
7.A Million to One (KISS cover) 04:22
rok wydania: 2022
gatunek: symphonic power metal
kraj: USA
skład zespołu:
Sozos Michael - śpiew, gitara
Jason Ashcraft - gitara
Chelsea McMasters - gitara basowa
Alex Bosson - perkusja
Chociaż Sozos Michael występował w HELION PRIME krótko i nagrał z tym zespołem tylko jedną płytę w roku 2018, to jednak muzyczne związki z liderem tej formacji Jasonem Ashcraftem pozostały i obaj panowie ponownie spotkali się w projekcie PLANESWALKER z udziałem licznych gości i przyjaciół, powiązanych po części także z HELION PRIME oraz sekcją rytmiczną z DIRE PERIL, drugiego zespołu Ashcrafta. Efektem jest metalowy album "Tales of Magic" wydany w styczniu nakładem własnym.
PLANESWALKER, zespół w zasadzie amerykański, gra europejski power metal symfoniczny i to jest już samo z siebie swojego rodzaju nietypowe wydarzenie. Przy okazji warto przypomnieć, że Sozos Michael w ubiegłym roku zastąpił Winklera w GLORYHAMMER, więc jego zainteresowanie tym gatunkiem jest zrozumiałe, natomiast Ashcraft to jednak zasadniczo power metal w klasycznym wydaniu z USA. ogólnie można by scharakteryzować całość jako mix szkoły austriackiej i włoskiej, choć w pewnych momentach słychać także wpływy dark i gothic spod znaku TYPE'O'NEGATIVE w łagodniejszej i bardziej rockowo przystępnej formie. Fantasy tematy, symfoniczno - klawiszowy plan drugi... Taki jednak klasy średniej i sporo brakuje do austriackiej czy włoskiej elegancji, nie mówiąc już o francuskim wysmakowaniu. Tytułowy Tales of Magic rozwija się dosyć niemrawo i aż szkoda wspaniałego refrenu, jaki się tu pojawia, wybornie zaśpiewanego przez Sozosa, przy czym ogólnie na tym albumie śpiewa on poprawnie, ale nie porywa. Jak wspomniałem, także partie symfoniczne są nierówne i Daniel T. Carpenter robił już lepsze rzeczy, chociażby dla RAVENOUS. Ułożone, gładkie, ale zachowawcze granie symfonicznego power fantasy to The Spark i Włochy idą ramię w ramię z Austrią z obszarów EDENBRIDGE i DRAGONY, ale bez ich rozmachu, niestety. Tworzą formy bardziej rozbudowane, kilku wątkowe i epickie w Shadow of Emeria i tu faktycznie heroizmu sporo, mroku także, a nawet i lekko progresywne w zmianach tempa i aktorskim wokalu, także amerykańskiej wokalistki Kristin Starkey, którą wcześniej można było usłyszeć w chórkach na albumie "Dawn of the Dragonstar" TWILIGHT FORCE z roku 2019. I to jest całościowo więcej niż bardzo dobra kompozycja, gdzie ta doza posępności wnosi bardzo dużo dobrego do ogólnego klimatu. Symfoniczne intro do Blackblade jest zapewne najlepsze na całej płycie, potem jest dostojnie, dumnie, niczym RHAPSODY, ale ostatecznie melodia skręca na dosyć powszednie obszary starszego KALEDON czy THY MAJESTIE, choć bez wątpienia jest to bardzo sprawnie zagrane.
Gitarowa robota jest solidna, ale bez błysku i to dotyczy całości albumu. The Forever Serpent pod tym względem wyjątku nie czyni, choć początkowa faza mogła wskazywać, że tym razem zagrają nieco mocniej. Zamiast tego mamy tu klasyczne zagrywki rycerskiego folka szkoły włoskiej WIND ROSE i VEXILLUM, sprawne, ale już muzycznie mocno wyeksploatowane.
Oath of the Gatewatch to finałowy kolos, monumentalny, toczący się w spokojnym tempie, na swój sposób romantyczny i wsparty wokalnie przez Brittney Hayes z UNLEASH THE ARCHERS, Heather Michele Smith (ex HELION PRIME) i R. A. Voltaire z RAVENOUS. Monotonii nie ma, bo tu się dużo ponurych i mrocznych akcentów przewija, także w growl/harsh wokalach, są fragmenty niepokojące, na granicy melodic black i powerfolk i może jakiejś sensacji nie ma, ale nudy, przestojów i dłużyzn - także nie. Cover KISS na koniec to pokaz tego, jak stare hity można odświeżyć w ciekawy sposób i nawet to pasuje do ogólnego klimatu całej płyty.
Nieco ponarzekałem, trochę pomarudziłem, ale ten album zyskuje przy bliższym poznaniu. Melodie są bardzo dobre, poziom techniczny realizacji wysoki i sound gitar jest szczególnie udany, no wreszcie trzeba nagrodzić oklaskami grę perkusisty Alexandra Bossona. Wyborny występ, bogactwo zagrywek, ogromne wyczucie i doskonała technika. Warto posłuchać tego wszystkiego także specjalnie pod kątem perkusji. Na tle potężnej, europejskiej konkurencji o ogromnym doświadczeniu, wypada to w ostatecznym rozrachunku bardzo dobrze.
ocena: 8/10
new 16.02.2022
|