Crusade of Bards - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Female Fronted Metal (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=217) +--- Wątek: Crusade of Bards (/showthread.php?tid=3703) |
Crusade of Bards - SteelHammer - 22.02.2022 Crusade of Bards - Tales of the Seven Seas (2022) Tracklista: 1. Anuri 01:57 2. The Northwest Passage 05:53 3. An Ocean Between Us - Part III - A New World 05:56 4. Dunkirk Privateers 03:48 5. Vento Aureo 05:14 6. Naupaktos 04:56 7. Manti (interlude) 00:24 8. The Red Charade 05:28 9. Hasard 03:06 10. Samudr Ka Mandir 04:38 11. Lies & Ashes 05:23 12. Leap Of Faith 05:16 13. The White Witch 04:46 14. As above, so below (outro) 01:28 Rok wydania: 2022 Gatunek: Symphonic Power Metal Kraj: Hiszpania Skład: Eleanor Tenebre - śpiew Eduardo Guilló - śpiew Paolo Andreotti - śpiew, instrumenty klawiszowe Adrian Carrero - gitara Marc Brode - bas Jorge “You” Homobono - perkusja CRUSADE OF BARDS to mały, hiszpański zespół, który 3 lata temu debiutował jako przedstawiciel sceny czysto female fronted metal, który został założony przez Eleanor Tenebre i Paolo Andreotti, członka grupy SECHEM, który zaprosił do współpracy perkusistę Homobono. Debiut to była płyta ładna z pięknymi skrzypkami, ale to był raczej album ze spektrum łagodniejszych, jak ostatnie albumy DARK MOOR, choć ciekawsze od strony muzycznej.
Kolejny album został wzbogacony o nowego wokalistę, Eduardo Guilló i nowy kontrakt, bo zamiast Pride and Joy album wydało Rockshots Records 18 lutego 2022 roku.
Dodatkowy wokalista zbliżył stylistycznie grupę do DARK MOOR z czasów Autumnal, skrzypki zostały znacznie bardziej ograniczone i to słychać w delikatnym An Ocean Between Us - Part III - A New World z piękną realizacją chóralną. To muzyka łagodna, stonowana, momentami skręcająca w bardziej włoskie rejony w solidnym Lies & Ashes, chociaż to może być też zasługa gościnnego występu boskiego Fabio Lione, jak i holenderskie wykonanie i pewne pogłosy EPICA występują w mroczniejszych fragmentach Vento Aureo z bardzo szorstkim growlem i Naupaktos.
Eduardo Guilló ma ciekawy głos i w dialogach sprawdza się wybornie, co bardzo punktuje w Vento Aureo. DARK MOOR wita w Dunkirk Privateers i gdyby nie partie rodem z EPICA, to The Red Charade można by posądzić o inspiracje o nieodżałowany LORIEN. Bardzo udana i jednocześnie najbardziej hiszpańska kompozycja. Ładnie są tutaj wplecione hiszpańskie akcenty i od strony wykonawczej i czysto technicznej nie można tutaj zbyt wiele zarzucić. Wokaliści śpiewają bardzo dobrze, Eleanor Tenebre jest ciekawsza i odważniejsza niż na debiucie, rola Guilló może i jest raczej ograniczona, ale sprawdza się jako dopełnienie wokalistki. Carrero gra tutaj ładnie i z zaangażowaniem i jego popisy, mimo że skromne, są dobrym uzupełnieniem kompozycji. Typowe i sprawdzone metody, ale miło się słucha takich ozdobników jak w Vento Aureo.
I to jest chyba problem tych kompozycji, nie jest to muzyka zbyt oryginalna, nie jest też tak porywająca jak zeszłoroczny debiut FIREWING albo zeszłoroczny RUINS OF ELYSIUM i ilość utworów nie przełożyła się na jakość. Samdur Ka Madir to może i dobra ballada, ale bardzo typowa od strony wykonania, wolniejszy Leap of Faith rozpoczyna się balladowo, ale to tylko wolniejsza kompozycja w klimatach NIGHTWISH/SIRENIA, a The White Witch to kolejna balladowa próba bycia NIGHTWISH. Fani takiej muzyki są na pewno, jednak do mnie to nie trafia. W drugiej połowie album już zaczyna się dłużyć i rozmywać.
Zabrakło mi tutaj typowej, słonecznej i romantycznej Hiszpanii, jaką serwowały takie zespoły jak DELRION, LORIEN czy nawet DARK MOOR. Jest bezpiecznie i dobrze w ramach gatunku, ale i bardzo przewidywalnie.
Ciepły sound w wykonaniu Daniel González Suárez bardzo dobry i nie mam tutaj nic do zarzucenia. Mocna, wysunięta perkusja i orkiestracje, delikatniejsza i cofnięta gitara, która nie zagłusza wokalistów.
Wykonane solidnie, ale jakoś mało hiszpańsko i to jest mój główny tutaj zarzut. TEMPERANCE bez kompleksów pokazało włoski temperament, tutaj chyba muzyków po prostu ogranicza kierunek, jaki obrali. Solidna pozycja dla fanów klasycznego i podręcznikowego symphonic power bez niespodzianek i eksperymentów.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer
Podziękowania dla Rockshots Records za udostępnienie albumu.
|