Santelmo - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Latin Metal (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=257) +--- Wątek: Santelmo (/showthread.php?tid=3848) |
Santelmo - Memorius - 01.08.2022 Santelmo - Mamífero (2014)
tracklista:
1.El retorno de Judas 06:07
2.Juego de reyes 05:19
3.Mil vidas 05:04
4.Mamífero 05:32
5.Ser del viento 05:08
6.Sola 05:49
7.Destino, el universo 06:12 8.Serpientes y mentiras 05:24
9.Ángeles muertos 05:37
10.Somos 04:48
11.Indignado 05:49
rok wydania: 2014
gatunek: power metal/heavy metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Ignacio Ruíz Barba - śpiew
Jerónimo Ramiro Sánchez - gitara
Luis Mariano Hernández Fernández - gitara basowa
Jaime Olivares Martínez - perkusja
José Manuel Paz - instrumenty klawiszowe
Gdy w roku 2009 w Madrycie grupa znanych z SARATOGA, ARWEN i ANKHARA muzyków utworzyła zespół SANTELMO, jako wokalistę powołując cenionego rock/metalowego weterana hiszpańskiej sceny Manuela Escudero wielu mówiło, że rozbłysła nowa gwiazda na firmamencie iberyjskiego metalu. Tymczasem pierwszy album "Santelmo" (2010) okazał się zbiorem przeciętnych, siłowych kompozycji heavy/power, w których rockman Escudero się po prostu męczył i nic dziwnego, że jeszcze w tym samym roku podziękował za współpracę, tworząc własną melodic heavy metalową formację SACRAMENTO. Zastąpił go nie na długo sam Ronnie Romero, poza jednym utworem w wersji demo niczego jednak z tą ekipą nie nagrał, choć bardzo na to liczono. Na drugiej płycie zaśpiewał Nacho Ruíz, poprzednio w ARWEN i tym razem wokalnie było bardzo dobrze. Co z tego jednak, skoro sam album "El Alma del Verdugo" był zbiorem sprawnie odegranych, ale mało chwytliwych i gatunkowo różnorodnych kompozycji z obrzeży heavy i power metalu.
W marcu 2014 wytwórnia CD Music wydała trzeci LP SANTELMO i być może grupa poszła za ogólną modą i w głównym nurcie latino iberyjskiego power metalu, ale przynajmniej nagrała album, którego w końcu można było posłuchać z zainteresowaniem.
Tym razem dominują dynamiczne, power metalowe kompozycje nastawione na ekspozycję refrenów, wszystko zagrane jest nie nazbyt mocno, gra gitarzystów kunsztowna, a wokalnie w zwartej obranej stylistyce Nacho Ruíz wypada znakomicie i bardzo przekonująco. Jeśli na albumie poprzednim pojawiały się niewysokich lotów akcenty progresywne, to tutaj zdecydowanie więcej jest bezpretensjonalnie podanej epickości oraz przebojowości w ciepłych hiszpańskich barwach. Nie jest to specjalnie odkrywcze, ale to właśnie szukanie jakichś form oryginalności spowodowało, że SANTELMO na dwóch swoich pierwszych płytach niczym nie zaimponował. Tu w ciągu godziny SANTELMO pozostaje w obszarach bezpiecznych, nieco przewidywalnych, ale dobrze się słucha takich zgrabnych numerów jak El retorno de Judas, Juego de reyes (fantastyczny dialog gitary i klawiszy!), czy też Ángeles muertos w szybkich tempach i wzbogaconych o zapadające w pamięć refreny. I trzeba powiedzieć, że Jero Ramiro wreszcie gra tu kreatywnie, a sola są na miarę najlepszych, jakie grał w SARATOGA. Coś z lat 80tych heavy metalu można usłyszeć w mocno akcentowanym, wolniejszym Mamífero i to coś pomiędzy DIO i BLACK SABBATH Martin Era.
Gdy grają w prostej formie melodic latino power, to bardzo gustownie i elegancko poczynają sobie w Mil vidas, a w Ser del viento serwują poza intensywnością gitarową także kapitalny, pełen melodii i werwy refren w stylu WARCRY czy TIERRA SANTA. Och, jak tu porywa Ignacio Ruíz Barba! Sola to niemal klasyczny heavy epic metal i tu jest świetne wyważenie pomiędzy nieco posępnym klimatem, a ujmującą dumną melodią, szczególnie w refrenie. Te romantyczne utwory balladowe z wykorzystaniem gitary akustycznej (choć tu jest także mocniej) nigdy jakoś nie były w wykonaniu SANTELMO szczególnie chwytające za serce i tak jest także i tym razem w przypadku Destino, el universo. W Serpientes y mentiras trochę się oglądają na album poprzedni i jest jeden jedyny raz tak progresywnie heavy metalowo i umiarkowanie interesująco. A w Somos melodyjny heavy/power metal, jakiego się nie udało w atrakcyjnej formie przedstawić na debiucie. Świetny refren, świetny wokalny popis Nacho Ruíza. A na koniec pałą w łeb dają w Actos de fe, gdzie sam Jero Ramiro robi za dwóch gitarzystów PARAGON, ale w refrenach wracają w bardzo dobrym stylu do latino power. Konkretne zakończenie! Wybornie gra Jero Ramiro! Warto tu też pochwalić José Manuela Paza i jego wkład w ten album. Te partie, które przygotował, plus pojedynki z Sanchezem, to jest wyborna rzecz. Choć to LP zasadniczo gitarowy, to na każde jego konkretniejsze wejście czeka się z napięciem. Klasowy, na fali wznoszącej klawiszowiec.
Mastering wykonał w Helsinkach Mika Jussila. Wycyzelowanie wszystkich bez wyjątku instrumentów graniczy z pietyzmem. Rewelacyjne brzmienie. Znakomite wykonanie, masa świetnych pomysłów na melodie z pogranicza classic heavy i power metalu. Co z tego jednak, skoro w roku 2016 zespół zdecydował się rozwiązać. Jednym z powodów był powrót Jerónimo Ramiro do SARATOGA. Muzycy rozeszli się po innych zespołach. Fernández po dwóch latach znalazł swoje miejsce w OBUS, Paz 2017 w AVALANCH. Nacho Ruíza można usłyszeć na debiucie nowej melodic metalowej ekipy RUNA LLENA "Aon" z bieżącego roku.
Sen o Potędze SANTELMO się nie spełnił, ale pod koniec było blisko, bardzo blisko... ocena: 8,5/10
new 1.08.2022
|