Drużyna Spolszczenia
Stryper - Wersja do druku

+- Drużyna Spolszczenia (http://druzynaspolszczenia.pl)
+-- Dział: NOWOŚCI PŁYTOWE 2024 (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=258)
+--- Dział: NOWOŚCI - RECENZJE 2024 (http://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=259)
+--- Wątek: Stryper (/showthread.php?tid=3902)



Stryper - Memorius - 21.10.2022

Stryper - The Final Battle (2022)

[Obrazek: 1074208.jpg?2545]

tracklista:
1.Transgressor 04:25
2.See No Evil, Hear No Evil 04:54
3.Same Old Story 04:09
4.Heart & Soul 04:00
5.Near 04:53
6.Out, Up & In 04:12
7.Rise to the Call 03:47
8.The Way, the Truth, the Life 03:54
9.No Rest for the Wicked 04:21
10.Till Death Do Us Part 03:54
11.Ashes to Ashes 03:53

rok wydania: 2022
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Michael Sweet - śpiew, gitara
Oz Fox - gitara, śpiew
Perry Richardson - gitara basowa
Robert Sweet - perkusja

STRYPER. Legenda amerykańskiego christian metalu. Jednak czy na pewno heavy metalu? Przez dziesięciolecia balansowali na granicy hard rocka, rocka arena, glamu, classic heavy w łagodnej formie i niekoniecznie mieli tę samą publiczność co SAINT. Kilka ostatnich albumów wydanych w ramach kontraktu z Frontiers Records było zestawem nieraz infantylnych, rockowych i glamowych w muzycznym wyrazie kompozycji i wydawało się, że to się już nie zmieni. Tymczasem w październiku 2022 ta sama wytwórnia wydaje album "The Final Battle".

Jest to płyta zaskakująca. Michael Sweet doskonale się spisał na mocnym wybornym debiucie amerykańskiej heavy metalowej formacji SUNBOMB w roku ubiegłym i chyba zasmakował w mocniejszym graniu, bo ten LP to realnie najmocniejszy i najbardziej metalowy album STRYPER w historii grupy, pozbawiony ckliwych gram rockowych songów na listy radiowych przebojów i zagrany w mocnej w zasadzie heavy/power i power metalowej oprawie dźwiękowej.
Pod względem kompozycji ekipa pozostaje w okresie lat 80tych w bardziej melodyjnym amerykańskim power metalu, słychać także spore odniesienia także do różnych okresów działalności SAXON. Jest sporo dobrego, zadziornego, heroicznego grania w dynamicznym Transgressor i ten utwór od razu zachęca do posłuchania, co tu w takim stylu proponują dalej. Tym bardziej, że wokale Michaela Sweeta są potężne, w amerykańskim stylu z wysokimi ekstatycznymi zaśpiewami w manierze USPM. No i zaraz potem jest dostojny, miarowy See No Evil, Hear No Evil z udanym chóralnym refrenem i epicko jest bez wątpienia, a jako następny w tym heroicznym stylu pojawia się Same Old Story, choć refren jest lżejszy, niż można by oczekiwać po masywnych, bojowych zwrotkach. Taki bardziej tradycyjny heavy metal lat 80tych to dobrze zrobiony, z dosyć rozległym, podniosłym christian metalowym refrenem, przypominający nagrania BARREN CROSS oraz już zdecydowanie mniej interesujący Out, Up & In, który w christian metalowych obszarach można by bardziej przypisać SAINT. Z kolei ostrzejszy Rise to the Call ma wyrazisty refren, a zwrotki to sporo z SAXON, nawet w wokalnej manierze Sweeta. Jest tu dużo akcentów epickich, jednak trochę formalnego bałaganu aranżacyjnego także słychać. Z drugiej strony, solo Oz Foxa znakomite w ostrej power metalowej oprawie części instrumentalnej.
Do poprzedniej epoki zespołu należy raczej rockowy Near umiarkowanie udany, ale o pewnej romantycznej sile oddziaływania, a także taki sobie The Way, the Truth, the Life, gdzie także najlepsze są te refleksyjne momenty. Spokojnie bujający w classic metalowym stylu epickiej opowieści No Rest for the Wicked rozkwita w dostojnym, pełnym elegancji refrenie i ciężkie gitarowe akordy z pewnymi akcentami orientalnymi mogą się tym razem na pewno podobać fanom tradycyjnego heavy metalu. Melodyjny Till Death Do Us Part ma w sobie dużo światła i ciepła i jest czymś w rodzaju nieco mocniej zagranej metalowej ballady. Ładne. A ostatni Ashes to Ashes rozpoczyna perkusyjnym wstępem Roberta Sweeta i znowu mamy sporo wspólnego z SAXON w dobrej formie kompozytorskiej.

Jak zwykle bardzo dobre brzmienie i jak zwykle wysokiej klasy wykonanie zgranej gwiazdorskiej ekipy. Tym razem heavy metalowo i w kategorii heavy metal to album bardzo dobry.


ocena: 8/10

new 21.10.2022



RE: Stryper - SteelHammer - 13.09.2024

Stryper - When We Were Kings (2024)

[Obrazek: 1251948.jpg?4512]

Tracklista:
1. End of Days 04:20      
2. Unforgivable 04:01      
3. When We Were Kings 04:01      
4. Betrayed by Love 04:32      
5. Loves Symphony 04:15      
6. Trinity 04:10      
7. Rhyme of Time 04:31      
8. Raptured 03:44      
9. Grateful 04:01      
10. Divided by Design 04:48      
11. Imperfect World 03:25

Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal/Hard Rock
kraj: USA

Skład zespołu:
Michael Sweet - śpiew, gitara
Oz Fox - gitara, śpiew
Perry Richardson - bas
Robert Sweet - perkusja


Bez zmian w składzie, wiekowy STRYPER nagrywa kolejny album, którego bez zmian zajęła się wytwórnia Frotniers Records.

Ostatni album SUNBOMB to była artystyczna porażka, ale When We Were Kings zaczyna się bardzo dobrym End of Days, który jest bezpośrednią kontynuacją pomysłów z albumu poprzedniego. I na tym niejako nawiązania do The Final Battle się niestety kończą. Niezły jest heavy metalowy Unforgivable z echami BARREN CROSS, tytułowy When We Were Kings to już arena metal z bardzo słabo zaznaczonym, rozmytym refrenem i to jest największy problem tego LP, który powtarza się w Loves Symphony oraz Rapture, od których bije generyczny heavy metal. Taki rozmyty, rockowy refren można też usłyszeć w Grateful, ale tak bezpieczny klimat pośrednio wynika też z christian metalu i trudno tutaj robić wyrzuty w kwestii aranżacji. Mogło to być jednak bardziej przebojowe i zapadające w pamięć i pokazali na The Final Battle, że to da się ze sobą pogodzić. Gdzieś zabrakło tutaj tego rycerskiego ducha albumu poprzedniego, kiedy się pojawia, to jest tylko niezły motocyklowy heavy metal Trinity. Typowy dla STRYPER i HOUSE OF LORDS Rhyme of Time jest nawet niezły, ale cięższy Divided by Design zdecydowanie kradnie tutaj show, tak jak świetny Imperfect World. Można zagrać christian metal bez przesłodzenia i z solidnym refrenem? Można!
Wszystko zostało zagrane tutaj na wysokim poziomie. Co by nie sądzić o samych kompozycjach, to od strony technicznej poziom wykonania jest równie wysoki, jak na The Final Battle, chwilami może nawet i wyższy od strony znakomitych sol gitarowych i dialogów pomiędzy Foxem i Sweetem, do których lubi się wtrącić również Richardson. Bas jest tutaj bardzo dobry, tak jak sekcja rytmiczna zresztą, ale Robert Sweet już na poprzednim LP pokazał moc.
A jak Michael Sweet? Dyspozycja wokalna znakomita, cudowne falsety, głos pełen ekspresji i z pazurem. On jest jak wino, z wiekiem coraz lepszy!

Brzmienie tak jak poprzednio zostało wykonane przez duet Danny Berniniego i Alexa Saltza i jest równie dobre, jak na LP poprzednim.
Szkoda, że tym razem jednak nie starczyło pomysłu na kompozycje heavy/power metalowe i więcej jest "christian" metalowego i rockowego grochu z kapustą. End of Days dewastuje i takiego metalu powinni się trzymać, bo wbrew pozorom w USA nie ma tak dużo zespołów grających USPM na tak solidnym poziomie.


Ocena: 7.4/10

SteelHammer