24.06.2018, 19:56:02
Planet Alliance - Planet Alliance (2006)
Tracklista:
1. The Real You 06:05
2. Remember Me 04:02
3. Ain't No Pleasin' You 03:51
4. Calling My Name 05:00
5. A Taste Of Paradise 04:26
6. The Quickening 04:16
7. Divided We Stay 03:11
8. It's Your Cross To Bear 04:25
9. The Great Unknown 04:08
10. Where To Go 04:33
11. Digging Your Own Grave 04:24
Rok wydania: 2006
Gatunek: melodic heavy metal/power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Micael Andersson - śpiew, instrumenty klawiszowe
Magnus Karlsson - gitara, instrumenty klawiszowe
Janne Stark - gitara
Carl-Johan Grimmark - gitara
Mattias Eklundh - gitara
Bob Daisley - bas
Magnus Rosén - bas
Anders Johansson - perkusja
Jaime Salazar - perkusja
Ocena: 7,4/10
29.07.2009
Tracklista:
1. The Real You 06:05
2. Remember Me 04:02
3. Ain't No Pleasin' You 03:51
4. Calling My Name 05:00
5. A Taste Of Paradise 04:26
6. The Quickening 04:16
7. Divided We Stay 03:11
8. It's Your Cross To Bear 04:25
9. The Great Unknown 04:08
10. Where To Go 04:33
11. Digging Your Own Grave 04:24
Rok wydania: 2006
Gatunek: melodic heavy metal/power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Micael Andersson - śpiew, instrumenty klawiszowe
Magnus Karlsson - gitara, instrumenty klawiszowe
Janne Stark - gitara
Carl-Johan Grimmark - gitara
Mattias Eklundh - gitara
Bob Daisley - bas
Magnus Rosén - bas
Anders Johansson - perkusja
Jaime Salazar - perkusja
Pomysł na PLANET ALLIANCE, czyli kolejny projekt "All Stars", należy do Anderssona i Karlssona, którzy w roku 2005 rozpoczęli przygotowywanie materiału na płytę, wydaną w rok później, we wrześniu, przez Metal Heaven.Do współpracy zaprosili elitę szwedzkiego i nie tylko szwedzkiego (Bob Daisley) melodyjnego metalu i skład jest bez wyjątku naszpikowany gwiazdami, a liczba uznanych zespołów, w jakich występowali niesłychanie długa. Celem projektodawców było przedstawienie płyty na niebywale wysokim poziomie wykonania kompozycji z różnych gatunków melodyjnego metalu - od hard rocka do power metalu.
Rzeczywiście, trzeba przyznać, że to zostało zagrane na kapitalnym poziomie.
Tam, gdzie gra Salazar perkusja jest mistrzowska w każdej sekundzie, sola gitarzystów, i to wszystkich, idą w zawody w maestrii i dopracowaniu, Daisley poczyna sobie jak za najlepszych swoich lat, a klawiszowe zagrywki Anderssona lepsze nawet niż na innych płytach, gdzie grał. Zresztą, pokazał się on i jako bardzo dobry wokalista ze swobodą przemieszczający się od zabarwionych soulem wokali w stylu Coverdale'a czy Lande, po klasyczny śpiew w stylu szwedzkiego christian melodic power z ugrzecznionymi i wypolerowanymi zaśpiewami w refrenach.
Dopasowano do tego bardzo przyjemne brzmienie, wypośrodkowane pomiędzy typowym dla power metalu a nowoczesnym hard rockiem. Krystaliczne selektywne brzmienie, pozwalające się cieszyć każdym niuansem gry każdego z instrumentalistów. Pięknie w tym wszystkim umiejscowiony jest i głos - zawsze doskonale słyszalny, mimo bogactwa muzycznego tła.
Co jednak poszło nie tak?
Po prostu kompozycje są w większości tylko dobre. Co można powiedzieć więcej o "A Taste Of Paradise" albo "Calling My Name" poza tym, że to solidne utwory melodic power metalowe, typowe dla Szwecji i w prostej linii wynikające z muzycznych doświadczeń jej twórców. Jest tu i AUDIOVISION i NARNIA i trochę progresywnych elementów znanych ze skandynawskich płyt.
Tam, gdzie pojawia się hard rock? AOR jak w "Ain't No Pleasin' You" to melodie są typowe, gładkie i już znane wcześniej. Te wszystkie ozdobniki, sola i drobne zagrywki są wyborne, jednak trudno delektować się tylko i wyłącznie szczegółami. Kuleją refreny, które są przeważnie ułożone tak, aby zadowolić wszystkich jak w "The Real You". Wychodzi mdło i nijako. W jakimś stopniu zespół sięga do zmetalizowanych form mieszania WHITESNAKE i melodic rocka szwedzkiego lat 80tych, co słychać w refrenie "Remember Me". Kapitalnie jest to zagrane, ale co z tego, skoro doprawdy jest trudno pogodzić wysmakowaną formę z naiwną radiową przebojową treścią. Gdzieś to wszystko spoziera na lata 70te w "The Quickening", ładnie popatruje, ale jeśli już to może trzeba było po prostu nagrać płytę z takim ciepłym retro hard rockiem i power metalu tu nie mieszać... i zagrać prościej, niż w "The Great Unknown".
Druga część albumu jest bardziej rockowa niż power metalowa, jest jednak także zapewne nieświadomą próbą nagrania kolejnego albumu za Jorna Lande. Może nawet za MASTEPLAN, bo tu i ten zespół słychać, ale bez odpowiedniej metalowej przebojowości. Niestety, na tym LP nie ma ani jednej kompozycji, która zachwyciłaby od razu i natychmiast. Potem także nie bardzo...
Tam, gdzie gra Salazar perkusja jest mistrzowska w każdej sekundzie, sola gitarzystów, i to wszystkich, idą w zawody w maestrii i dopracowaniu, Daisley poczyna sobie jak za najlepszych swoich lat, a klawiszowe zagrywki Anderssona lepsze nawet niż na innych płytach, gdzie grał. Zresztą, pokazał się on i jako bardzo dobry wokalista ze swobodą przemieszczający się od zabarwionych soulem wokali w stylu Coverdale'a czy Lande, po klasyczny śpiew w stylu szwedzkiego christian melodic power z ugrzecznionymi i wypolerowanymi zaśpiewami w refrenach.
Dopasowano do tego bardzo przyjemne brzmienie, wypośrodkowane pomiędzy typowym dla power metalu a nowoczesnym hard rockiem. Krystaliczne selektywne brzmienie, pozwalające się cieszyć każdym niuansem gry każdego z instrumentalistów. Pięknie w tym wszystkim umiejscowiony jest i głos - zawsze doskonale słyszalny, mimo bogactwa muzycznego tła.
Co jednak poszło nie tak?
Po prostu kompozycje są w większości tylko dobre. Co można powiedzieć więcej o "A Taste Of Paradise" albo "Calling My Name" poza tym, że to solidne utwory melodic power metalowe, typowe dla Szwecji i w prostej linii wynikające z muzycznych doświadczeń jej twórców. Jest tu i AUDIOVISION i NARNIA i trochę progresywnych elementów znanych ze skandynawskich płyt.
Tam, gdzie pojawia się hard rock? AOR jak w "Ain't No Pleasin' You" to melodie są typowe, gładkie i już znane wcześniej. Te wszystkie ozdobniki, sola i drobne zagrywki są wyborne, jednak trudno delektować się tylko i wyłącznie szczegółami. Kuleją refreny, które są przeważnie ułożone tak, aby zadowolić wszystkich jak w "The Real You". Wychodzi mdło i nijako. W jakimś stopniu zespół sięga do zmetalizowanych form mieszania WHITESNAKE i melodic rocka szwedzkiego lat 80tych, co słychać w refrenie "Remember Me". Kapitalnie jest to zagrane, ale co z tego, skoro doprawdy jest trudno pogodzić wysmakowaną formę z naiwną radiową przebojową treścią. Gdzieś to wszystko spoziera na lata 70te w "The Quickening", ładnie popatruje, ale jeśli już to może trzeba było po prostu nagrać płytę z takim ciepłym retro hard rockiem i power metalu tu nie mieszać... i zagrać prościej, niż w "The Great Unknown".
Druga część albumu jest bardziej rockowa niż power metalowa, jest jednak także zapewne nieświadomą próbą nagrania kolejnego albumu za Jorna Lande. Może nawet za MASTEPLAN, bo tu i ten zespół słychać, ale bez odpowiedniej metalowej przebojowości. Niestety, na tym LP nie ma ani jednej kompozycji, która zachwyciłaby od razu i natychmiast. Potem także nie bardzo...
Przy znacznie lepszych utworach i takim wykonaniu i brzmieniu ta płyta byłaby absolutnym hitem.
Jest tylko dobrym albumem, na którym autorom zabrakło pomysłu na zwrócenie uwagi słuchacza czymś więcej, niż wirtuozerskim wykonaniem.
Jest tylko dobrym albumem, na którym autorom zabrakło pomysłu na zwrócenie uwagi słuchacza czymś więcej, niż wirtuozerskim wykonaniem.
Ocena: 7,4/10
29.07.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"