Hellhound (USA)
#1
Hellhound - Nothing Left (2016)

[Obrazek: R-9008565-1473182296-2650.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Red Sun Black Sand 04:27     
2. The Bleeding Edge 04:44     
3. Circle of Trust 05:47     
4. Hollow Faith 04:42     
5. Dark Discovery 04:48     
6. Blood Feud 04:49     
7. As the Needle Drips 03:57     
8. Beyond Time and Space 05:13     
9. Killing Spree 05:06    

Rok: 2016
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA

Skład:
Joe Liszt - śpiew, gitara
Robert Edwards - gitara
Rob Kolowitz - gitara
Rich Pelletier - bas
Steve Pelletier - perkusja

Hellhound ma historię długą, bo sięgającą lat 80-tych, kiedy to paczka przyjaciół próbowała grać metal, ale poza demami niewiele zdziałali w tamtym czasie i pod koniec dekady postanowili zakończyć działalność.
W 2009 roku zrodził się pomysł powrotu, ale po dwóch latach zespół się zawinął i w 2012 roku powstał nowy pomysł - Ancient Empire, który w 2014 roku zdobył świat z zaskoczenia i nagrywał US Power wysokiej klasy.
W 2014 roku, wraz z sukcesem Ancient Empire odrodził się pomysł Hellhound i jak widać tym razem był skuteczny, bo w 2016 roku udało się wydać debiut nakładem Stormspell Records.
Może i Liszt i Pelletier nagrywali w Ancient Empire we dwóch, ale brat perkusisty Rich był gdzieś tam przy nagrywaniu jako tekściarz.
No tak...

Można powiedzieć skład podobny, niby najważniejsze osoby na swoich miejscach i takie projekty często kończą się jako przedłużenie dyskografii kapeli macierzystej, tutaj niby można się doszukać czegoś z Ancient Empire i Shadowkiller, ale i trudno stwierdzić, bo jest to ukryte pod płaszczykiem mocniejszego heavy/power, który może służyć za pretekst do mniejszej przystępności, ale powinno być coś w zamian. Jak nie melodyjki do tupania albo hymny do powstania czy liturgie do słuchania z pozycji kolan, to chociaż chłosta. Tutaj starają się grać gdzieś po środku, co słychać w jakby agresywnym, ale i melodyjnym Circle of Trust. Jednocześnie może to służyć za przykład wszystkich za i przeciw tego albumu i jak próbują grać dla jak największego grona. Kompozycja za długa, z mniejszym niż by się oczekiwało kopem, która brzmi jak bardzo powszechnie spotykany US power spod szyldu chociażby późniejszych płyt Charred Walls of the Damned, gdzie tornado sekcji rytmicznej zostało zastąpione przeciętnymi melodiami.
Oczywiście są momenty, kiedy to brzmi jak powinno, jak w przyspieszeniu Hollow of Faith, w którym są jakieś próby grania Jag Panzer, ale czuć podobny brak pomysłu.
Jag Panzer znów w natarciu w Dark Discovery z czasów Brodericka i to jest niezłe, chociaż melodia refrenu mogłaby być lepiej podkreślona.
Można powiedzieć, że autorytety dobrali sobie dobrze, bo jest i coś z Flotsam and Jetsome i Sacred Reich w Blood Feud, szkoda tylko, że to kompozycja tak nieszczególna i bezbarwna. Niby dobra praca perkusji, łamane rytmy, ale to już nie tylko w wykonaniu tych dwóch kapel słyszało się to lepiej, ale na plus czytelne solo.
Ogólnie słuchając takich kompozycji jak As the Needle Drips przypominają mi się nieodżałowane zespoły, które nie dostały szansy czy po prostu im się nie udało, jak Powerlord, Powermad, Platinum, i że debiut Damien Thorne miał jakiś wpływ na muzykę, a jakimś cudem szansę mają zespoły, które grają taki Cage metal.
Coś tam pod Metallica próbują grać w Beyond Time and Space, ale powiedzmy sobie szczerze, ta stylistyka tutaj ogranicza ich strasznie. Chociaż może to miało być Twisted Tower Dire, a partia solowa pod Slayer? Wyszło bezbarwnie.
Na koniec Killing Spree i może jest to ograna do bólu próba grania speed metalu, wpasowująca się w styl albumu - bezpiecznie, nie za ostro, ale i niezbyt melodyjnie.

Technicznie nie ma co się tutaj rozpisywać, bo jest dobrze, chociaż czasami można odnieść wrażenie, że muzycy angażują się aż za bardzo, przez co się zdarza, że sola są nieczytelne.
Brzmienie jest dobre i nic więcej, wszystkie instrumenty dobrze słychać i tyle. Brzmią jak zespoły, jakich wiele na scenie.
Może i taki był zamiar, żeby zespół się za bardzo nie wyróżniał, tylko szedł z falą. Trochę szkoda, bo umiejętności ci panowie mają i dają kilka solidnych popisów i melodii, ale tonie to wszystko w przeciętności kompozycyjnej, trudno jednak to zignorować i tego nie docenić. Tylko gdzie Hellhound, a gdzie nieodżałowane Noble Beast...
Wartość artystyczna może znikoma, ale skoro to im w duszy grało, to dobrze, że dali upust temu tutaj i wygląda na to, że to pierwsza i ostatnia płyta tego zespołu, bo aktywność zespołu jest bardzo mała. Są całe armie, niezbyt znane i grające ciekawiej, czy to USA, Brazylii, Niemczech czy innych krajach i lepiej chyba im zostawić takie granie.
Może to i lepiej, niech koncentrują się na tym, co im wychodzi najlepiej. Ancient Empire.
Tak będzie lepiej dla wszystkich.


Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości