Torch
#1
TORCH to jeden z mniej znanych zespołów szwedzkiej sceny metalowej lat 80-tych XX wieku, który swój krótki okres popularności miał w połowie tej dekady, ponadto jeden z nielicznych, które w XXI wieku zostały reaktywowane i od czasu do czasu dają znać o sobie na koncertach.
Grupa powstała wcześnie, w 1979 roku, do 1980 nosiła nazwę BLACK WIDOW, z inicjatywy wokalisty, ukrywającego się pod pseudonimem Dan Dark. W pierwszym składzie znaleźli się także:
Claus Wildt -gitara
Chris J. First -gitara
Ian Greg -bas
Steve Streaker -perkusja
i ta grupa zaprezentowała w roku 1982 mini LP "Fireraiser !!" z muzyką mocno osadzoną w NWOBHM.
[Obrazek: R-3625436-1372781457-9116.jpeg.jpg]

 Sporym atutem był wokalista Dan Dark o agresywnym, mocnym głosie i dobrych umiejętnościach krzykacza oraz dwóch gitarzystów, z których jeden w solówkach bardzo przypominał Bourge z BUDGIE. Energicznie zagrane kompozycje, a było ich pięć, robią dobre wrażenie, choć brak nieco melodyjnej przebojowości, tak charakterystycznej dla większości zespołów brytyjskich. Najlepsze wrażenie robi wolniejszy "Pain", poprzedzające go "Beyond" i "Fire Raiser" to poziom dobry. "Mercenary" także dosyć przyzwoity z nietypowym dla stylu NWOBHM riffem głównym. "Retribution" to zdecydowany ukłon w stronę JUDAS PRIEST. W sumie nieźle - ok. 7/10. Nagrania te przyniosły grupie pewną popularność i pozwoliły na nagranie LP.

[Obrazek: R-3265652-1340549336-4796.jpeg.jpg]
Album nosił mało oryginalny tytuł..."Torch" i ukazał się w 1983. Muzycznie stanowił kontynuację poprzednika, z tym że bardziej przypominał już albumy z tradycyjnym, dosyć szybkim heavy metalem, wciąż jednak w tradycji brytyjskiej. "Warlock" i "Beauty And The Beast" bez rewelacji, ale porządne wykonanie nieco podnoszą nie najwyższych lotów wartość samych kompozycji.
Szybki, pulsujący thrashowym wręcz riffem (coś jak EXODUS) "Watcher Of The Night" bardzo fajny i to solo grane z naparstkiem jest tu znakomite. Ogólnie świetny pojedynek obu gitarzystów. "Rage Age" już takiego wrażenia nie robi, ale przyjemnie się słucha długich wybrzmiewań gitar w refrenach. "Beyond The Threshold Of Pain" surowy i prosty, ze skandowanym refrenem także udany. "Battle Axe" to speed powerowy, znakomity killer i tu widać, że zespół ma i parę do grania i potencjał. Na owe czasy był to bardzo ostry numer i do tego jeszcze solo perkusyjne na końcu! Tego już się w owym czasie w Anglii raczej nie stosowało. "Hatchet Man" potwierdza ponownie, że wiedzieli, co chcieli grać. Surowo i ponuro ten utwór brzmi i to taka próbka zimnego, metalowego, szwedzkiego grania, jakie narodziło się w przyszłości. "Sweet Desire" już niestety nieco słabszy i męczy nieustannie powtarzanym riffem. "Sinister Eyes" i "Gladiator" to klasyczne heavy metalowe numery z dawką epickości, chociaż bardzo umiarkowaną.
Brzmienie płyty dobre, instrumenty słyszalne, w tym nawet bas, który swoją drogą jest tu bardzo kompetentny. Jednak utwory nierówne pod względem wartości, więc nota 7,5/10.


W 1984 zespół pokazał się jeszcze raz płytą "Electrikiss".
Otwierający numer "Thunderstruck" zdecydowanie stanowi odbicie tego, co robił w tym czasie JUDAS PRIEST, a głos wokalisty jest stylizowany na manierę Halforda. Podobnie zresztą dwa następne - "Electrikiss" i "Hot On Your Heels", przy czym ten drugi robi znaczne lepsze wrażenie. Nie będę ukrywał, że w zasadzie cała płyta to taki szwedzki JUDAS PRIEST i im dalej to jest, to bardziej słyszalne. Tempa średnie, głośna perkusja, mocno akcentowane riffy i długie wybrzmiewania - wszystko to bardzo bliskie JP z czasów "British Steel". Niestety mało chwytliwe i album jakoś szybko zaczyna męczyć. Gdzieś zagubiła się finezja gitarzystów i urozmaicony wokal Dana Darka. Pozostał heavy metal - ani dobry, ani zły - po prostu heavy metal lat 80-tych w judasowym stylu. Najbardziej udany numer to chyba "Cut" z dobrą melodią i dobrze dopasowanym refrenem.
Kompletnie nieoryginalna płyta i do tego przekalkowana topornie. Najwyżej 5,5/10.
[Obrazek: R-10063237-1490982399-9296.jpeg.jpg]

Ludzie chyba też woleli słuchać JUDAS PRIEST. Zespół już sukcesu nie odniósł i rozpadł się w końcu lat 80-tych, przechodząc w międzyczasie kolejne zmiany osobowe. Lista muzyków, którzy towarzyszyli była długa, a reaktywowany w 2003 roku skład stworzyli już ludzie nowego pokolenia, aby czasem zaprezentować stare kawałki TORCH, zaśpiewane przez Dan Darka.
W roku 2009 ukazała się kompilacyjna płyta "Dark Sinner", zawierająca 13 najbardziej znanych utworów zespołu z lat 80-tych, nagranych ponownie oraz dwie kompozycje premierowe.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Torch - Reignited (2020)

[Obrazek: 866385.jpg?1727]

traclista:
1.Knuckle Duster 03:49
2.Collateral Damage 04:17
3.All Metal, No Rust 04:56
4.Feed the Flame 04:19
5.In the Dead of Night 05:27
6.Cradle to Grave 03:19
7.Snake Charmer 04:07
8.Intruder 04:34
9.To the Devil His Due 07:22

rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Dan Dark (Östen Bidebo) - śpiew
Chris J. First (Christer First) - gitara
Håkky - gitara
Ian Greg (Greger Gerlehagen) - gitara basowa
Steve Streaker (Håkan Hedlund) - perkusja

W roku 2013 Dan Dark całkowicie zreformował skład TORCH i poza Causem Wildtem pojawili się w nim wszyscy muzycy z lat 1980-1986 oraz nowy gitarzysta Håkky. Po siedmiu latach ta ekipa we wrześniu 2020 nakładem Metalville przedstawiła trzeci album z nowym materiałem muzycznym.

Nie można odmówić Dan Darkowi ani charyzmy, ani bardzo dobrego woklalu, o ile ktoś lubi kopie Udo Dirkschneidera. Tym razem grupa przedstawiła tradycyjny heavy metal w obszarach mocno umiejscowionych w UDO i ACCEPT z lat 80-90tych i takich kompozycji jest tu najwięcej (Knuckle Duster, Collateral Damage, Feed the Flame i inne). Przeciętnych, niczym się specjalnie nie wyróżniających, bo i tempa podobne i rytmika nieco wolniejszych to tylko kopia UDO (głównie), no i brak melodii, które jakoś mocniej zapadałyby w pamięć. Takie niby bardziej mroczne granie w Collateral Damage czy też w lekko usypiającym All Metal, No Rust  nie wzbudza emocji, lub zbudza tyle, ile podobne nagrania grup niemieckich z kręgu ACCEPT. I bardziej niestety VANIZE niż ACCEPT czy UDO.
Do lepszych, choć nie bardzo dobrych kompozycji można tu zaliczyć semi-balladowy song In the Dead of Night, który ma dobry muzyczny motyw przewodni, ale już refren trudno uznać za interesujący. Jest tu także trochę zabarwionego Szwajcarią hard'n'heavy w Cradle to Grave i Snake Charmer, ale to bardziej KROKUS w przeciętnej formie niż chwytliwość GOTTHARD czy SHAKRA. Ta nieumiejętność stworzenia atrakcyjnej kompozycji w tym stylu szczególnie przejawia się w Intruder. Na koniec próbują zagrać coś trochę innego w rozbudowanym To the Devil His Due i początek jest obiecujący, ostatecznie jednak wszystko rozpływa się w mocnych riffach i tak jakby mamy do czynienia z takim kompozycjami UDO, gdzie Kapral próbował być klimatyczny, ale jednak mu to nie wyszło.

Wykonanie jest przeciętne. Dan Dark na planie pierwszym jest w miarę interesujący, natomiast sola gitarowe są przeciętne i pozbawione inwencji, podobnie jak dosyć mechanicznie prezentująca się sekcja rytmiczna. Brzmieniowo mało oryginalne ustawienie wszystkiego w niemieckim, lekko topornym i twardym stylu, choć nie można odmówić selektywności i pięknego ustawienia mocnego basu.
W sumie coś dla zatwardziałych fanów stylu Udo Dirkschneidera i prostego germańskiego heavy metalu.
I niewiele ponadto.

ocena: 6/10

new 25.09.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości