Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - Roots of Eternity (1999)
Tracklista:
1. ...from Far Beyond 00:31
2. When Forever Ends 06:49
3. The Vision 04:58
4. Intoxicated 06:37
5. Beyond the Walls of Sleep 03:32
6. The Saga of the Exiles (Part 1: Nowhere Land) 05:00
7. The Saga of the Exiles (Part 2: The Flood) 09:25
8. Pale Faces 04:32
9. Private Hell 03:45
10. Roots of Eternity 11:44
Rok: 1999
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Flemming Schultz - gitara
René S. Nielsen - bas
Mads Volf - perkusja
Jeppe Eg Jensen - instrumenty klawiszowe
FEAR ITSELF, które próbował łączyć style IRON MAIDEN, METALLICA i SLAYER, nie wzbudziło zbyt wielkiego zainteresowania, dlatego też na fali popularności power metalu, panowa Lars i Kristian Larsen postanowili zamknąć ten rozdział i rozpocząć nowy, pod szyldem MANTICORA razem z perkusistą Mads Volfem w 1997 roku.
Power metal był na fali i zespołem szybko zainteresowała się grecka wytwórnia Black Lotus Records i w 1999 roku został wydany debiut, Roots of Eternity.
Zapatrzenie na niemiecką scenę metalową jest niezaprzeczalne i najbardziej słychać wpływy BLIND GUARDIAN, słychać to bardzo mocno w The Vision, niewiele mniej jest tego w Intoxicated, w którym słychać ciężar US power z kręgów debiutu NEVERMORE.
Po typowo BG Beyond the Walls of Sleep jest typowy niemiecki power metal Nowhere Land, jakiego było wiele, który w latach 80-tych nie zwrócił niczyjej uwagi. Muzyka utrzymana raczej w średnich tempach, kiedy jest wolniej, to jest NEVERMORE, kiedy przyspieszają, jest to BLIND GUARDIAN w średnich tempach, czasami też zdarzy im się pożyczyć pomysł od ICED EARTH i patrząc na to, jak The Dark Saga i Something Wicked This Way Comes były popularne w Europie, to silna inspiracja ekipą Schaffera nie dziwi w długim The Flood, który nie powala ani technicznie, ani kompozycyjnie.
Niestety, Lars Larsen to ani Hansi Kursch ani Barlow, ale słychać, szczególnie przez harmonie wokalne, że stara się jak może być liderem BG, ale niewielu na świecie jest Jensów Carlssonów i Lars do tego grona nie należy. Brakuje mocy i przekonania w głosie i często ginie gdzieś pod potężnym brzmieniem perkusji i dwóch gitar. Poprawny śpiewak, ale raczej nic ponad to.
Pomimo dwóch gitarzystów, nie ma tutaj bogatej oferty solówek i jest to raczej typowe granie na dwa wiosła, coś tam ożywa w opartym na szwedzkim fundamencie Private Hell, ale to chyba bardziej pokaz, że w gitarze jest sprawny whammy. Perkusista Volf może i jest dobry, ale rzadko ma tutaj okazję pokazać coś więcej niż rzemieślniczą grę i typową dla power metalowych ekip z Niemiec i Szwecji, podobnie basista Nielsen, który jest bardzo dobrze słyszalny.
Największym pokazem umiejętności zespołu jest chyba dość rozwlekły Roots of Eternity, gdzie jest cała scena niemiecka i ICED EARTH, gitarzyści serwują solidne heavy metalowe sola, a kompozycja kończy się rockowym akcentem. Dziwny zlepek pomysłów, z którego wyszłyby 2 albo 3 solidne kompozycje, a wyszła jedna zbyt długa z nadzieją, że coś chwyci.
O ile kompozycyjnie to jest raczej nic innego jak poprawny przekrój niemieckiej sceny metalowej podlanej ciężarem US power, który nie wzbudza zbyt wielkich emocji, tak brzmienie jest bardzo dobre. Grzmiąca perkusja, ostre gitary, świetnie wyeksponowany bas i wokalista lekko cofnięty, aby aż tak nie eksponować braków w tym zakresie. To robota Chris Hadjestamou i Jacoba Hansena, spisali się dobrze i swoje zrobili bez zarzutu, ale chyba jednak styl trochę zbyt surowy.
Album w swoim czasie zdobył uznanie, bo poza IRON SAVIOR i NEVERMORE, dużo "mocnego" power metalu w mainstreamie nie było, a niektórzy, co grali ostrzej wycofywali się do grania łagodniejszego, jak BLIND GUARDIAN, chociażby.
Debiut niezbyt odkrywczy, monotonny i wtórny, zagrany bardzo mechanicznie i poprawnie i kto nie ma zbyt wielkich oczekiwań ten spędzi czas dobrze, ale istnieje szansa, że spora część będzie znudzona.
Zespół trafił w swoją niszę i zyskał poklask, co zaowocowało kontraktem z wytwórnią Scarlet Records w 2000 roku i kolejnym albumem rok później.
Ocena: 6.3/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - Darkness with Tales to Tell (2001)
Tracklista:
1. ...from Far Beyond 00:39
2. The Chance of Dying in a Dream 05:27
3. Dynasty of Fear 04:43
4. Dragon's Mist 08:56
5. The Saga of the Exiles (Part 3: Felice) 06:37
6. The Saga of the Exiles (Part 4: The Nightfall War) 05:26
7. The Puzzle 06:10
8. Critical Mass 05:01
9. Lost Souls 05:59
10. The Twilight Shadow 05:24
11. Shadows with Tales to Tell 07:03
Rok: 2001
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Flemming Schultz - gitara
René S. Nielsen - bas
Mads Volf - perkusja
Jeppe Eg Jensen - instrumenty klawiszowe
Obeszło się bez zmian składu i ekipa Larsenów szła za ciosem, podpisując kontrakt z wytwórnią Scarlet Records w drugiej połowie 2000 roku i pół roku po tym wydarzeniu wydany zostaje kolejny album.
Debiut był dość szaro-bury i odtwórczy, przez co momentami nudny i bez życia. Widać i zespołowi nie do końca to pasowało i kolejny album jest inny.
BLIND GUARDIAN i ICED EARTH są nadal, ale nie grają już aż tak kluczowej roli, zespół też przyspieszył, dzięki czemu muzyka jest znacznie bardziej ożywiona. Bardzo dobre otwarcie The Chance of Dying in a Dream z bogatymi solami klawiszowymi, dobrymi ozdobnikami gitarowymi i energiczną pracą perkusji. Zmiana na lepsze.
Dynasty of Fear to pogłosy Zagłębia Ruhry i tu jest zgrzyt pomiędzy refrenem a zwrotkami, w których jest element szwedzki. SYMPHONY X i Szwecja atakują w mrocznym Dragon's Mist z wybornymi solami i fantastyczną częścią środkową. Świetny akcent neoklasyczny i Jensen okazuje się bardzo dobrym klawiszowcem w przeciwieństwie do poprzedniego albumu.
Felice to spotkanie ICED EARTH i BLIND GUARDIAN i tutaj jest już poprawny heavy power, może i sola dobre, ale zabrakło tutaj kropki nad i, jakiegoś mocniejszego wykończenia. Bardzo przeciętne jest The Nightfall War, który poza partią środkową nie ma wiele do zaoferowania. Kompozycja utrzymana raczej w średnich tempach, która próbuje budować klimat, ale wychodzi bardzo przewidywalny wałek.
The Puzzle to kolejny przeciętny utwór inspirowany ICED EARTH z wtrąceniami BG. Nic nie wnosi ani jako ballada, ani jako kompozycja klimatyczna. Larsen śpiewa lepiej niż na debiucie, nadal jednak jest to styl śpiewu, który dzieli niż jedna.
Critical Mass to SYMPHONY X, BLIND GUARDIAN i to typowe, sweterkowe granie bez historii, którego słyszało się już wiele. Dopiero pod koniec to wszystko ożywa, ale wtedy jest już za późno. Lost Souls to próby progresywnych łamańców, ostatecznie przeradza się to w tylko poprawną, bladą kompozycję BLIND GUARDIAN w sosie USPM i ZANDELLE grało takie rzeczy lepiej. Bardzo obiecująco zaczyna się The Twilight Shadow z bardzo miłym dla ucha tłem klawiszowym, ostatecznie to tylko dobra kompozycja z niezłym pokazem gitarzystów i świetną partią środkową. Gdyby nie tło klawiszowe, to by była kolejna kompozycja do dyskografii z czasów kryzysu ICED EARTH.
Krystalizacja stylu MANTICORA pojawia się w finałowym Shadows With Tales to Tell. Świetny bas Nielsena, dobre sola, drobne pokłosia EVERGREY i SYMPHONY X i tylko niepotrzebny tutaj jest trochę chaos wczesnych płyt BLIND GUARDIAN. Solidne podsumowanie, chociaż refren mógł być lepiej zaznaczony.
Debiut miał brzmienie dość surowe, mocne, może nawet zbyt mocne i dały tam o sobie znać doświadczenia Hansena z ekipami death metalowymi jak ILLDISPOSED, który nie do końca jeszcze miał wypracowany chyba styl dla ekip z łagodniejszej strony metalu. Brzmienie jest czyste, ale ostre i selektywne, świetnie słychać bas i nie ma wrażenia przytłoczenia i miażdżenia albumu poprzedniego. Znakomita robota.
Skład niby ten sam, ale gitarzyści, sekcja rytmiczna oraz klawiszowiec to zupełnie nowy poziom i ogromna zmiana względem dość bladego debiutu. Tylko Larsen nadal kontrowersyjny.
Znaczna poprawa względem debiutu i słychać, że zespół uczy się na błędach i wiele zmian na lepsze, od melodii po technikę, ale jeszcze wiele rzeczy można poprawić i w tych klimatach ZANDELLE serwowało lepsze rzeczy, może i równiejsze pod względem poziomu.
Album został przyjęty lepiej od debiutu i znalazło to odzwierciedlenie w wynikach sprzedaży i powoli rosnącej popularności zespołu, sława jednak przyszła z kolejną płytą.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - Hyperion (2002)
Tracklista:
1. A Gathering of Pilgrims 02:21
2. Filaments of Armageddon 07:36
3. The Old Barge 03:51
4. Keeper of Time - Eternal Champion 07:53
5. Cantos 07:00
6. On a Sea of Grass - Night 01:41
7. Reversed 07:36
8. On a Sea of Grass - Day 03:03
9. A Long Farewell 08:44
10. At the Keep 04:40
11. Swarm Attack 02:09
12. Loveternaloveternal... 07:03
Rok: 2002
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Martin Arendal - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Jeppe Eg Jensen - instrumenty klawiszowe
Niby minął tylko rok, a zaszły zmiany na stanowisku gitarzysty i basisty. Grama można było usłyszeć na debiucie WUTHERING HEIGHTS, ale Arendal to była zupełnie nowa postać na scenie.
28 października 2002 roku album miał premierę nakładem Scarlet Records, ale najpierw pojawił się w Japonii 2 października, nakładem znanej wytwórni Nexus i był to pierwszy album MANTICORA, który oficjalnym, japońskim nakładem tam został wydany.
Ponownie długie kompozycje, ale zagrane jest o wiele przystępniej. To już słychać w melodyjnym, bujającym Filaments of Armageddon z bardzo dobrymi ozdobnikami gitarowymi, płynnymi przejściami i klimatem pełnym dramaturgii. Ta kompozycja to manifest stylu MANTICORA i tego stylu będą się trzymać przez lata. Słychać, że to muzyka, która wyrosła na wczesnych płytach BLIND GUARDIAN, jednak jest to podane nowocześniej i bardziej progresywnie, przy tym przystępniej i z większym naciskiem na melodię. Nie obeszło się bez minusów i wychodzi pewien schematyzm i rutyna w tej muzyce, bo Keeper of Time i Cantos są skrojone bardzo podobnie do Filaments of Armageddon, chociaż Cantos stara się nieco to przebić bardzo delikatnym szwedzkim akcentem.
Technicznie album jest bez zarzutu i duet gitarowy Larsen/Arendal nie nudzi, jednak można odnieść wrażenie, że ciekawsze rzeczy gra sekcja rytmiczna, szczególnie Volf, którego przejścia są bardzo płynne, ale i Gram jest tutaj więcej niż tylko dodatkiem do gitary. Pozostałością po BLIND GUARDIAN jest okropny i nudny, typowo bardowe granie przy mandolinie na ganku At The Keep. Reversed to próba grania DREAM THEATRE, SYMPHONY X z resztkami BG, niestety to tylko kolejny, nudny progressive metal do kolekcji, jakiego pełno. Szkoda, bo sola są całkiem niezłe. Co jest godne pochwały to przerywniki, bo nie są to przydługie symfoniczne wypełniacze, a metalowa szarża, która stara się trzymać cały koncept. Dobry jest prawie 9 minutowy A Long Farewell i mimo tego, że jest dość przewidywalnie zagrany i nie wychodzi poza ramy, w którym słychać podwaliny pod DRAGONFORCE. Próbą przełamania rutyny jest Loveternaloveternal... i to jest poprawne, progresywne granie, które może się podobać, bo technicznie solidnie i tło klawiszowe jest ciekawe, ale to jednak bezpieczny progressive metal.
Japońskim bonusem był Future World i dobrze, że tam pozostał. Okropna kompozycja.
Gościnnie na albumie zaśpiewały dwie bliżej nieznane panie, Karin Bodum oraz Stine Q. Pedersen i może to i lepiej, że nie rzuciły pracy dla muzyki, bo są dość przeciętne i Larsenowi nie za bardzo pomagają.
Larsen nadal śpiewa kontrowersyjnie i chyba już przy nagraniach zauważył to Jacob Hansen, tak jak Tommy Hansen przy miksie i wokalista został cofnięty. Rozsądny zabieg i aż tak nie męczy. Na plus ustawienie perkusji i świetny bas, który bardzo dobrze słychać i jest czego posłuchać.
Album okazał się ogromnym sukcesem i wydanie w Japonii okazało się słusznym posunięciem. Udało się zespołowi przebić do głównego nurtu i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów Danii.
Ocena: 8/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - 8 Deadly Sins (2004)
Tracklista:
1. Present. If? 03:07
2. 1934. King of the Absurd [Self Indulgence] 06:06
3. 1944. Playing God [Hatred] 05:42
4. 1946. Melancholic [Betrayal] 05:30
5. 1963. Creator of Failure [Aggression] 07:40
6. 1964. It Feels like the End [Jealousy] 07:27
7. 1969. Enigma [Arrogance] 06:31
8. 1981. Fall from Grace [Ignorance] 04:20
9. 2004. Help Me like No One Can [Apathy] 05:12
10. Present. If, Then... 03:18
Rok: 2004
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Gościnnie:
Martin Arendal - gitara
Finn Zierler - instrumenty klawiszowe
Popularność MANTICORA rosła z dnia na dzień, udało się podpisać kontrakt z Massacre Records na kolejne płyty, ale coś poszło nie tak. Z zespołem pożegnał się Jeppe Eg Jensen, a Martin Arendal zagrał jedynie dodatkowe partie gitar, bo w tamtym czasie był zbyt zajęty WUTHERING HEIGHTS.
Nagrana została płyta bardzo wymagająca i złożona, na której ponury klimat jest jeszcze bardziej wyczuwalny, jest też znacznie bardziej wyczuwalny i podkreślony nacisk na tła i orkiestracje, co było już na poprzedniej płycie, ale jest to jeszcze bardziej naznaczone. Jest więcej progresji, ale mniej melodii, to słychać w wymagającym uwagi King of the Absurd. Całkiem melodie nie zaginęły, to słychać w prostszym i łatwiejszym do przyswojenia Playing God, który od strony technicznej jest zrealizowany wybornie. Melancholic ma świetne refreny i w tym mechanicznym, konsekwentnym graniu jest coś frapującego.
Ta nostalgia i odhumanizowanie to bardzo mocny element w Creator of Failrue, jednak czegoś zabrakło w It Feels Like the End, który nie wybija się ponad poprawne granie niemieckie i szeroko pojęty progressive metal z kręgów SYMPHONY X. To samo można powiedzieć o prostym i zbyt przerysowanym, pastelowym Enigma. Do takiego grania nie potrzeba 6 minut, szczególnie przy tak średnim refrenie. Fundament DREAM THEATRE z pomrukami SX pojawia się w Fall From Grace, jednocześnie BLIND GUARDIAN powraca tutaj ze zdwojoną siłą. Okropna, ciężkostrawna mieszanina z niemal AORowym refrenem, ale kompletnie nieudanym i zbyt przerysowanym.
Bardzo dobrym, dramatycznym i smutnym zakończeniem jest Help Me Like No One Can. Zdumiewający, zapadający w pamięć refren, rozczarowuje tylko partia środkowa.
Niby prawdziwym zakończeniem jest Present If, then, ale to słabszy odrzut nagrań EVERGREY.
Mocne, ostre brzmienie, świetne rozplanowanie dalszych planów i słyszalny bas to zasługa Tommy Hansena i ponownie nie zawodzi, chociaż momentami może jest zbyt ostro i wychodzi niekontrolowany bałagan w pewnych momentach. Na pochwałę zasługuje tu Lars Larsen, który może nadal nie jest najlepszym wokalistą, ale jest znaczna i dobrze słyszalna poprawa, jednak nie pokazuje tutaj swoich wszystkich możliwości.
Od strony instrumentalnej jest w większości bez zarzutu i wiele sol gitarowych i klawiszowych jest bardzo dobrych, najbardziej jednak wyróżnia się Mads Volf, którego partie perkusji są bardzo bogate, a przejścia bardzo płynne.
Bardziej złożone granie, techniczne, które częściowo wypchnęły przebojowość i nie zawsze starczyło pomysłu na to, jak to wszystko spoić w obrębie kompozycji.
Wyszło granie krótsze niż na poprzedniej płycie, jednocześnie bardziej przeładowane pomysłami, nie zawsze dobrymi.
Ocena: 7.6/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - The Black Circus Part 1 - Letters (2006)
Tracklista:
1. Enter the Carnival 02:07
2. The Black Circus 05:26
3. Intuneric I 00:31
4. Enchanted Mind 05:30
5. Intuneric II 01:02
6. Forever Carousel 05:54
7. Freakshow 04:53
8. Gypsies' Dance Part 1 06:34
9. Intuneric III 00:36
10. Wisdom 07:00
11. Intuneric IV 02:00
12. Disciples of the Entities 05:48
Rok: 2006
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Martin Arendal - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Gościnnie:
Andreas Lindahl - instrumenty klawiszowe
Pozycja MANTICORA była już solidnie ugruntowana i przypieczętowana przez potężne Massacre Records. Arendal tym razem znalazł czas na nagranie dodatkowych partii jako pełnoprawny członek zespołu, ściągając przy okazji Lindahla, klawiszowca WUTHERING HEIGHTS jako gościa.
Tym razem zespół postawił na koncept album, oparty o dzieła H.P. Lovecrafta, bardzo popularnego pisarza w świecie metalu i podeszli do tego dość ambitnie, bo materiał został podzielony na dwie części. Jest mrok, jest posępnie, jest nostalgia i charakterystyczny dla zespołu klimat, który zaczął tworzyć już na Hyperion, ale jest coś jeszcze.
The Black Circus wskazuje na kompozycje łatwiej przyswajalne, z mocniej zaznaczonymi refrenami i melodią, gdzie progresja jest bardziej tłem i służy tylko jako dodatek do urozmaicenia muzyki, a nie jest sztuką dla sztuki, zrozumiałą tylko dla twórców czy niepotrzebnymi łamańcami.
Dużo dramaturgii, dobrze rozegranej i świetny, chóralny refren. Bardzo dobrze prezentuje się również marszowy Enchanted Mind, w którym rozbrzmiewają echa BLIND GUARDIAN, do tego bardzo dobre solo. Niemiecko-szwedzki Forever Carousel jest już tylko niezłym graniem w stylu SAVAGE CIRCUS/BLIND GUARDIAN z bardzo dobrym solem , ale wszystko zaczyna się psuć od Freakshow, który jest dość słabym naśladownictwem ICED EARTH. Czeka się z niecierpliwością, czy ta ballada się jakoś rozwinie, ale niestety pozostaje niedosyt.
Bardzo obiecująco zaczyna się Gypsies Dance Part 1, dalej to zwalnia, są próby budowania napięcia, cała moc schodzi w przerysowanym, przesłodzonym refrenem pod BG. Braków nie nadrabiają tutaj dobre sola, tylko pozostaje jeszcze większy niedosyt, kiedy okazuje się, że druga część kompozycji to niezbyt spektakularna partia instrumentalna. Punktem kulminacyjnym jest Wisdom i to zderzenie stylów BG i IE, zderzenie folkloru z bezradnością IE tamtego okresu, oraz próba urozmaicenia tego żeńskimi wokalizami, co prawdopodobnie miało być ukłonem w stronę NIGHTWISH i EDENBRIDGE. Na Hyperion pani Karin Bodum nie powalała, i nie powala też tutaj.
Jedynymi elementami godnymi uwagi są tła symfoniczne i klawiszowe, w których Lindahl próbuje coś przemycić z WUTHERING HEIGHTS, ale poza paroma solami gitarowymi niewiele się tutaj dzieje. Zabrakło romantyzmu w refrenie, a melodia jest przeciętna.
Disciples Of The Entities jest niestety co najwyżej niezłym zakończeniem, z bardzo oszczędnymi solami i momentami można odnieść wrażenie, że próbują niezbyt skutecznie naśladować STORMWARRIOR.
Produkcja to robota Tommy Hansena i została wykonana bez zarzutu. Ostro i czysto, z wybornie ustawioną perkusją.
Jest tutaj kilka dobrych pomysłów i słychać, że zespół chciał zagrać przystępniej i bardziej mainstreamowo, ale pomysłu starczyło niestety na tylko dwie świetnie zrealizowane kompozycje. Reszta to przeciętne kopie i tak przeciętnych pomysłów IE i BG.
Wyszło prościej i krócej, za co plus, bo nie ma przeładowania pomysłami jak na albumie poprzednim, niestety przy upraszczaniu w większości utworów zapomniano o melodii.
Dobra płyta, z potencjałem na więcej, ale jest lekkie rozczarowanie.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - The Black Circus Part 2 - Disclosure (2007)
Tracklista:
1. Entrance 00:36
2. Beauty Will Fade 07:32
3. Gypsies' Dance Part 2 08:29
4. Intuneric V 00:35
5. Haita di Lupi 02:30
6. When the Soulreapers Cry 06:40
7. Intuneric VI 01:16
8. All That Remain 05:44
9. Intuneric VII 02:32
10. Of Madness in Its Purity 06:22
Rok: 2007
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Martin Arendal - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Gościnnie:
Andreas Lindahl - instrumenty klawiszowe
Finn Zierler - instrumenty klawiszowe
Ronni Clasen - instrumenty klawiszowe
Na drugą część konceptu nie trzeba było czekać długo i zgodnie z zapowiedziami, pojawiła się rok później, nakładem Locomotive Records, z którym zespół współpracował już przy okazji płyty poprzedniej.
Zmian w składzie nie było, muzyka uległa skróceniu, bo jest jej łącznie 42 minuty, a bez przerywników około 35. Poprzednio było 7 kompozycji, teraz jest 5, ale dłuższych.
Beauty Will Fade wskazuje na jeszcze większą koncentrację na melodii, ale posępny i nostalgiczny klimat jest tutaj nadal. To bardzo dobra, dynamiczna kompozycja z ciekawymi ozdobnikami gitarowymi i zapadającym w pamięć refrenem. Gypsies Dance part 2 próbuje być mrocznym marszem i tutaj wychodzi świetna produkcja, bo gitary akustyczne brzmią wybornie. Coś jest tutaj z ICED EARTH i BLIND GUARDIAN, może i SYMPHONY X w stylu, jakim to jest prowadzone i tutaj chyba jest też najwięcej progressive, prób łączenia różnych pomysłów. Niezła kompozycja, ale odnoszę wrażenie, że zabrakło pomysłu, jak zrobić z tego 8 minut muzyki nieszablonowej i powtarzalność jest gorzej ukryta niż w Beauty Will Fade.
Po 2 niezbyt interesujących przerywnikach, jednym z nich nawiązujących do folkloru, z bardzo dobrym, choć skromnym występem nieco zapomnianego Zierlera, dość jest lekko thrashowy When The Soulreapers Cry i w tej ostrości ginie gdzieś wyrazistość melodii, którą starają się nadrabiać w All That Remain z udanym solem Lindahla. Jak bardzo by się chciało, aby było tego więcej, jakiegoś konkretnego starcia na dwie gitary i klawisze, szczególnie z zebranymi tutaj gośćmi. Zakończeniem jest tęskny Of Madness in its Purity z bardzo ładnie nakreślonym refrenem, chociaż końcówka utworu mogła być ciekawsza.
Za brzmienie ponownie odpowiada Tommy Hansen, ale tym razem jest nieco cieplej i gitary nie są aż takie ostre i suche, jak poprzednio, nadal jednak jest to sound czysty i czytelny z bardzo dobrze wyeksponowanym basem.
Technicznie można odnieść wrażenie, że poprzeczka została podniesiona, bo jest więcej sol i ozdobników gitarowych, ale powodem może też być to, że materiału jest mniej.
Lars Larsen poprawił się znacznie względem albumów poprzednich i słychać zachodzące zmiany, jednak prawdziwą zmiana w stylu jego śpiewu i głosie zajdzie w 2009 roku w FOOLS GAME i to doświadczenie przeniesie się również na MANTICORA. Tutaj są odważne, pierwsze kroki.
Album został przyjęty z mieszanymi uczuciami, głównie z powodu większej przystępności, a mniejszej ilości progressive.
Czegoś tutaj zabrakło do LP bardzo dobrego. Na szczęście to zostanie odnalezione w 2010 roku.
Ocena: 7.6/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - Safe (2010)
Tracklista:
1. In the Abyss of Desperation 05:32
2. Silence the Freedom 07:05
3. Complete 05:30
4. From the Pain of Loss (I Learned About the Truth) 04:37
5. A Lake That Drained 06:02
6. Carrion Eaters 06:35
7. Safe (Searching / A Miracle / Fading / End(less)) 14:10
Rok: 2010
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Martin Arendal - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Ronni Clasen - instrumenty klawiszowe
Po bardzo ciepło przyjętym międzynarodowym projekcie FOOL'S GAME, odmieniony, bogatszy o doświadczenie Larsen stwierdził, że przyszedł czas na kolejny album MANTICORA. W tym czasie do zespołu dołączył nowy klawiszowiec, Ronni Clasen, który jako gość zagrał na płycie poprzedniej.
Płyta została wydana przez Nightmare Records 12 października, premierę jednak miała wcześniej w Japonii, 8 września nakładem japońskiego Stay Gold, który miał już kilka udanych zagranicznych wydań na swoim koncie.
7 kompozycji, 49 minut muzyki. Można powiedzieć, że muzyki MANTICORA, ale zagranej nie tylko jak zwykle na wysokim poziomie, ale i dojrzałej. Mało jest tutaj hobbitów i smoków, jest wyważony, wysmakowany progressive metal i widać styl FOOL'S GAME spodobał się Larsenowi. Poza MANTICORA jest ten amerykański chłód i pierwiastek FG, słychać to w niemal każdej kompozycji. Nadal są momenty, gdzie zagrają szybciej, jak w otwierającym In The Abyss of Desperation, w którym już słychać rozwiązania klawiszowe i gitarowe, ten wyważony heavy/power FG z delikatnie zaznaczoną obecnością MANTICORA. Ciekawie te kontrasty brzmią w Silence of Freedom, gdzie MANTICORA zderza się z mechanicznym, wyliczonym, zimnym heavy/power USA.
Larsen to zupełnie inny wokalista niż na albumach poprzednich. Śpiewa mocno, odważnie, stara się trzymać średnich i niższych rejestrów i nie nudzi. Przeszedł długą drogę i już przy poprzednich dwóch płytach śpiewał nieźle, ale w FOOL'S GAME oczarował, tak jak tutaj i pokazuje wszystkie swoje atuty, o które raczej mało kto by go podejrzewał, mając w pamięci płyty wcześniejsze. Można nawet odnieść wrażenie, że pozostali muzycy przygrywają Larsenowi, niczego im nie ujmując, bo sola, mimo że dobre, są dość oszczędne, a sekcja rytmiczna nie próbuje konkurować ze STORMWARRIOR i DRAGONFORCE, co nie znaczy, że grane są tutaj proste rzeczy.
Jest mrok, jest ciężar, jest tragedia, a jednocześnie melodie są zaznaczone bardzo wyraźnie, a chóralne refreny w pełni wykorzystane, jak we wspaniałym A Lake That Drained. Nie można też nie wspomnieć o najdłuższym tytułowym Safe z jasno zaznaczonymi częściami, i którego czas trwania jest niemal nieodczuwalny. Tu jest wszystko, od niemal doomowego, posępnego klimatu, nawiązań do swojej przeszłości, gdzie momentami inspirowali się BLIND GUARDIAN i takiej realizacji Niemcy mogą pozazdrościć. Wykonanie solidne i gdyby się do czegoś przyczepić, to może tego, że końcówka rozczarowuje - to mogło iść dalej i dłużej!
Może tylko pomysłu na From the Pain of Loss (I Learned About the Truth) zabrakło. To jest pozostałość po starym MANTICORA, przemieszanym z dość średnim progressive metalem amerykańskim. Miało być odhumanizowane i zimne, to słychać, ale trochę z tym przedobrzyli i nie ma mocnej melodii jak w pozostałych kompozycjach. Takie rzeczy lepiej wychodzą DARKOLOGY.
Za sound ponownie odpowiada Tommy Hansen, który miał też swój mały udział przy FOOL'S GAME i brzmienie jest bardzo dobre. Perkusja jak zwykle w MANTICORA wyeksponowana, ze wskazaniem na talerze i może tylko momentami gdzieś w tym brudzie i ostrości gitar momentami ginie bas, ale kiedy już wychodzi na front, to jest czego posłuchać.
MANTICORA dojrzała, tak jak Larsen, który sprawia, że nawet kiedy są drobne potknięcia, to skupia całą uwagę na swój bardzo udany występ.
Album okazał się sukcesem i były długie trasy koncertowe, które trwały do 2014 roku. Po tych występach, Larsen postanowił skupić się na pisaniu książki. Zespół oficjalnie nie został rozwiązany, ale skład po części już tak, tak jak aktywność zespołu.
Milczenie trwało długo, ale w 2018 zespół powrócił w nowym składzie.
Ocena: 8.8/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - To Kill to Live to Kill (2018)
Tracklista:
1. Piano Concerto 1: B flat minor... 01:00
2. Echoes of a Silent Scream 06:03
3. Through the Eyes of the Killer - Towering over You 06:15
4. Katana - Awakening the Lunacy 07:04
5. The Farmer's Tale Pt. 1 - The Aftermath of Indifference 06:35
6. The Devil in Lisbon 05:40
7. Growth 09:19
8. Humiliation Supreme 02:43
9. Nothing Lasts Forever 05:48
10. Katana - Opium 05:44
11. Through the Eyes of the Killer - Revival of the Muse That Is Violence 07:28
12. The Farmer's Tale Pt. 2 - Annihilation at the Graves 06:13
Rok: 2018
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Stefan Johansson - gitara
Sebastian Andersen - bas
Gościnnie:
Lawrence Dinamarca - perkusja
W 2014 roku, Lars Larsen postanawia skoncentrować się na pisaniu książki, wygaszając tym samym aktywność MANTICORA.
Skład się wykruszył, i kiedy zespół postanowił o sobie przypomnieć w 2018 roku, to wiadomość została przyjęta ciepło przez fanów. Problem pojawił się ze składem, bo był tylko Larsen wokalista i gitarzysta Larsen, Larsenowy fundament zespołu. Pozostali z poprzedniego składu byli zajęci innymi sprawami.
Ostatecznie udało się uzupełnić skład i Martin Arendal został zastąpiony przez Stefana Johanssona, który grał na żywo w MANTICORA w 2005 roku na gitarze. Gram był zajęty innymi sprawami, dlatego z marszu został wzięty debiutant Sebastian Andersen. Perkusisty stałego nie udało się znaleźć, Volf tak jak Gram miał inne rzeczy do roboty, więc perkusistą sesyjnym został Lawrence Dinamarca z melodic death metalowego NIGHTRAGE.
Wiele w metalu się pozmieniało, i jak widać MANTICORA nie chciała pozostawać w tyle i nagrała płytę inną niż amerykański chłodny progressive metal Safe, co nie znaczy, że progressive z USA tu nie ma.
Ewidentnie słychać naleciałości MERCENARY, co słychać już w bardzo udanym otwieraczu Echoes of a Silent Scream, jest i bardziej progresywne podejście do MDM SCAR SYMMETRY, którego echa rozbrzmiewają w Trough The Eyes of The Killer, gdzie również jest jakaś nutka MYRATH, choć nie na tak wysokim poziomie. Jest powrót do mrocznego cyrku w Katana - Awakening The Lunacy i typowego klimatu nostalgii w melodiach i tłach. Jest i coś z nostalgii NOVERIA i VOYAGER. The Farmer's Tale Part I to nic innego jak zderzenie SCAR SYMMTERY z MERCENARY.
Znalazło się miejsce na niezły technicznie, instrumentalny The Devil in Lisbon, który niestety poza techniką, która w przypadku tego zespołu raczej nigdy nie podlegała dyskusji, nie ma niczego do zaoferowania. Growth to wspomnienie NEVERMORE, momentami lekka teatralność EVIL MASQUARADE się pojawi, ale dominuje głównie USA. Niby 9 minut i nic nowego, ale jest to hipnotyzujące.
Znalazło się miejsce na całkiem niezłą, choć długo rozwijającą się balladę Nothing Lasts Forever, gdzie Larsen porywa głosem i ponownie coś z NEVERMORE, tym razem z czasów Enemies of Reality.
Najbardziej chyba zaskakują chórami w Katana - Opium. Mechaniczny, ale jednocześnie bardzo melodyjny i zapadający w pamięć refren, przecinany pędem godnym STORMWARRIOR.
MERCENARY ponownie pojawia się w Through the Eyes of the Killer, a przy The Farmer's Tale Pt. 2 SCAR SYMMETRY i zaczyna pojawiać się pytanie, czy to aby nie zostało jednak nieco zbyt przekombinowane, bo refren niestety jest dość przeciętny.
Po 17 latach, bogatszy o nowe doświadczenie i już na szczycie, za konsoletę MANTICORA powrócił Jacob Hansen. Oczywiście jest czysto, ostro i mocno, z koncentracją na chórach i ekspozycji melodii, ze świetnymi blachami, tak jak MERCENARY.
To nie jest album zły. Od strony technicznej może to jest jak do tej pory najlepszy album MANTICORA, a na pewno najlepszy, jeśli chodzi o perkusję. Volf był bardzo dobrym perkusistą, ale to, co gra tutaj Lawrence Dinamarca jest godne podziwu. Tak dobrych i bogatych partii jeszcze nie było. Duet Larsen/Johansson również się sprawdził i sola są bardzo dobre i dają też radę w harshowych partiach, chociaż daleko im do mistrzów. Lars Larsen również w bardzo dobrej formie.
To jest zagrane bardzo solidnie i z przekonaniem, ale niewiele jest tutaj nowego i gdzieś w tym wszystkim momentami zabrakło MANTICORA, a jest próba grania jak MERCENARY, ale bez mocnych, poruszających i jednocześnie mocno zapadających w pamięć refrenów. Problem, który po części dotyczy ostatniej płyty MERCENARY.
Niby nic nowego to nic złego, ale porównania z IMMORTAL GUARDIAN, który wydał swój debiut w tym samym roku nie wytrzymują. Niby tam podana została muzyka bardziej złożona, również brutalizowana harshami, ale ze znacznie bardziej wyrazistymi refrenami, nie mówiąc już o formie wokalnej Zema.
Tutaj jest bardzo dobry powrót i prawie bardzo dobra płyta.
Ocena: 7.8/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - To Live to Kill to Live (2020)
Tracklista:
1. Katana – The Moths and the Dragonflies/Katana – Mud 14:40
2. To Nanjing 01:57
3. The Farmer's Tale, Pt. 3 – Eaten by the Beasts 04:23
4. Slaughter in the Desert Room 06:11
5. Through the Eyes of the Killer – Filing Teeth 04:59
6. Katana – Death of the Meaning of Life 05:25
7. Tasered/Ice Cage 05:45
8. Goodbye Tina 05:54
9. Tasered/Removal 03:16
10. Stalin Strikes 02:36
11. Ten Thousand Cold Nights 00:51
12. Katana – Beheaded 07:26
Rok: 2020
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Stefan Johansson - gitara
Kasper Gram - bas
Lawrence Dinamarca - perkusja
Poprzedni album był pierwszą częścią konceptu, opartego o książkę, napisaną przez Larsa Larsena w ciągu czterech lat nieobecności MANTICORA na scenie.
Został przyjęty ciepło i długo nie trzeba było czekać na kontynuację. Zaszły też zmiany i do zespołu powrócił wieloletni basista Kasper Gram, a perkustia Dinamarca został pełnoprawnym członkiem zespołu.
Zaczynają z grubej rury, niemal 15 minutowym "Katana – The Moths and the Dragonflies/Katana – Mud", gdzie prezentowane są umiejętności wszystkich muzyków i Gram prezentuje rzeczy znacznie ciekawsze od swojego poprzednika. Dzieje się tutaj dużo, jest NEVERMORE, Dinamarca ponownie udowadnia, że jest bardzo dobrym perkusistą. W przeciwieństwie to płyty poprzedniej, słychać tutaj więcej MANTICORA i nie jest spychana przez progressive USA, SCAR SYMMETRY i MERCENARY, a wszystko to okraszone bardzo dobrymi solami.
Tylko harshe mogły być ciekawsze, bo te wypadają słabiej niż dwa lata temu. Udane też są chóralne nawiązania do BLIND GUARDIAN i w pewnych momentach słychać coś z SAVAGE CIRCUS i PERSUADER.
Można to uznać za punkt kulminacyjny albumu, bo dalej powietrze schodzi i są próby komplikacji jak w WINTERHORDE, co mocno słychać w Slaughter of the Desert Room, jest próba pancernego, powolnego i ociężałego grania w Through The Eyes of The Killer, w którym czeka się w napięciu na rozwinięcie, które niestety nigdy nie nadciąga i jedyne, co nie pozwala się nudzić tutaj to perkusja.
Dramaturgii nie można odmówić bardzo udanemu Katana - Death of the Meaning of Life z wpływami BLIND GUARDIAN, NEVERMORE, potem znów BLIND GUARDIAN, ale tym razem do NEVERMORE można dodać SYMPHONY X, a może i coś z nieudolnej wizji DARK EMPIRE drugiej płyty. Przy okazji w Tasered - Ice Cage słychać, że Larsen jest w nieco słabszej dyspozycji i ponownie został cofnięty i przykryty gitarami, od czasu do czasu przebijając się przez tę ścianę, kiedy jest w formie. W tej kompozycji jednak powraca Larsen kontrowersyjny.
Nie wiem, czym miało być Goodbye Tina. Chyba nawiązaniem do fatalnych, rockowych ballad NEVERMORE. Poza perkusją nie ma tutaj nic ciekawego, chyba że ktoś lubi radiowy zmetalizowany rock.
Stalin Strikes lepiej pozostawić bez komentarza i dziwne to jest wprowadzenie do przegadanego Ten Thousand Cold Nights, którego zwieńczeniem jest Katana - Beheaded. Na początku wytwarzany jest bitewny i epicki klimat, jest NEVEMORE i SCAR SYMMETRY i to jest solidne zakończenie, ale nie na takim poziomie, jak ten album się rozpoczął.
Produkcja ponownie Jacob Hansen, jest czystsza, mocniejsza i bas jest bardziej wyeksponowany i słychać go znacznie lepiej niż poprzednio. Perkusja ustawiona perfekcyjnie, podobnie gitary i zsunięcie w pewnych momentach Larsena na dalszy plan było dobrym posunięciem.
Technicznie ponownie bez zarzutu, album poza kiepską balladą zagrany jest na w miarę równym poziomie, ale najlepszym punktem jest otwieracz, który rzutuje na pozostałe kompozycje, a one w porównaniu bledną.
Lawrence Dinamarca na poprzedniej płycie grał świetnie, tutaj gra jeszcze lepiej. Pełen profesjonalizm i wyczucie, nie ma mowy tutaj o bezmyślnym pukaniu w zestaw.
Pod pewnymi względami jest lepiej niż poprzednio, bo sola są jeszcze bardziej techniczne i melodyjne, bas jest znacznie ciekawszy, a z drugiej poza otwieraczem materiał jest tylko dobry i nie ma takiego błysku. No ale jest chociaż MANTICORA, a nie kolejny album do dyskografii MERCENARY i SCAR SYMMETRY, które nie nagrywają już od dłuższego czasu.
Może nie jest to poziom Safe czy Hyperion, ale technikę trzeba docenić.
Ocena: 8/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni ViciSolum Productions
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Manticora - Mycelium (2024)
Tracklista:
1. Winter Solstice 01:40
2. Necropolitans 04:18
3. Demonday 05:50
4. Angel of the Spring 05:31
5. Golem Sapiens 04:52
6. Mycelium 04:54
7. Beast of the Fall 04:53
8. Equinox 01:57
9. Mementopolis 06:16
10. Día de los Muertos 06:34
Rok wydania: 2024
Gatunek: Progressive Power/Melodic Death Metal
Kraj: Dania
Skład zespołu:
Lars F. Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Stefan Johansson - gitara
Kasper Gram - bas
MANTICORA powraca po czterech latach milczenia z nowym albumem, który zostanie wydany w ramach świeżo podpisanego kontraktu z Mighty Music 26 stycznia 2024 roku.
Wyjątkowo po ostatnich albumach, które trwały powyżej 60 minut, postanowili wrócić tutaj do kompozycji zdecydowanie krótszych, mieszcząc się w 48 minutach. Wstęp Winter Solstice bardzo przypomina The Black Circus w klimacie, podobnie jak Necropolitans, w którym jest coś z Hyperion i MERCENARY, szczególnie w refrenach i te inspiracje są zaskakujące, ale nie zawsze wplecione jak należy. I tego przykładem jest środkowa część tego utworu, gdzie niebezpiecznie zbliżają się do nijakiego metalu ostatnich albumów SCAR SYMMETRY.
Jest to LP zdecydowanie bardziej agresywny od poprzednich, jednocześnie najmniej zdecydowany w tych motywach i extreme metalowe wstawki chwilami są wplecione bardzo topornie, jak w Demonday, gdzie standardowy styl MANTICORA krzyżuje się z MERCENARY czy może ostatnio popularnym dark symphonic metalem z powodu orkiestracji, które można usłyszeć na planach dalszych. Oczywiście wokalnie Larsen w takiej samej formie, jak na płytach poprzednich i przeciwników raczej nie przekona. Niezrozumiałym posunięciem jest Angel of the Spring, przerysowana rockowa ballada przy której trudno zignorować jeden z największych mankamentów. Oczywiście Mistrz Jacob Hansen z masteringiem robił, co mógł, ale samodzielny mix wykonany przez zespół jest fatalny. Wszystko się na siebie nakłada, tworząc jednolity plan, to najbardziej słychać właśnie w Angel of the Spring, którego refren jest mało czytelny, a chóry niemal niezauważalne, ale przez cały album tworzy to niepotrzebną duchotę i ścisk. Zdecydowanie zabrakło selektywności LP poprzednich i w Golem Sapiens, klasycznym dla okresu The Black Circus, zaczyna się zauważać coś innego, bardzo mechaniczną i elektryczną perkusję. W materiałach nie został wymieniony żaden perkusista, co tylko podsyca podejrzenia co do wykorzystania automatu. Słychać to i w bębnach, i talerzach.
Do tej pory kompozycje były raczej standardowe, gdzie styl MANTICORA ustępował MERCENARY, tytułowy Mycelium kojarzy się bardziej z NEVERMORE i lekki, zwiewny motyw gitarowy jest tutaj bardzo dobry, szkoda tylko, że nie ma takiej siły rażenia przez taki, a nie inny mix, który niestety trudno zignorować. To jedna z udanych kompozycji tego albumu, gdzie nie ma zlepka różnych, topornie zrealizowanych pomysłów sceny Goteborga.
Beast of the Fall bez szwedzkich wstawek to klasyczna MANTICORA i słucha się tego przyjemne, ale należy zaznaczyć, że to jest LP zdecydowanie wokalny i ozdobniki gitarzystów są tutaj bardzo skromne. Można odnieść wrażenie, że przerywnik Equinox kończy tę agresywną część historii i najlepsze pozostawiono na koniec.
Mementopolis jest bardzo udany, w końcu jasno wyrażony, nieprzyćmiony motyw przewodni toporną agresją. Przede wszystkim należy pochwalić za ciężką pracę Jacoba Hansena, który tutaj odratował brzmienie i nie jest tak surowe, jednocześnie jest tutaj kolejny dowód na automat perkusyjny. Szkoda, ponieważ sądzę, że prawdziwi muzycy w MANTICORA sprawdzali się lepiej i byli bardziej żywiołowi niż automat, który przygrywa jako tło pod gitary.
Día de los Muertos to 100% MANTICORA w MANTICORA i słychać, że wszyscy czują się w tym stylu swobodniej. Świetny, klasycznie nostalgiczny i przestrzenny refren z udanymi nakładkami wokalnymi. Nieoczekiwane, wspaniałe zakończenie.
To pierwszy tak nierówny LP MANTICORA od lat i zapewne będzie budził podobne kontrowersje jak obie części The Black Circus. Fani takiego, a nie innego mixu znajdą się na pewno, ale ja wolałem bardziej czytelne i przestrzenne brzmienie płyt poprzednich.
Agresywne partie niedopracowane ze źle dobranymi inspiracjami, które czasami niewiele wnoszą. Tam, gdzie MANTICORA jest, to jest to udane i dobre, ale perkusja i jej ustawienie potrafią momentami odciągać uwagę od tego, co istotne.
Mycelium to album, który na siłę próbuje się różnić od pozostałych i niepotrzebnie, bo najlepsze fragmenty to te, w których gra MANTICORA, a nie "progressive" SCAR SYMMETRY.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Mighty Music.
|