Azrael
#1
Azrael - Sunrise in the Dreamland (2003)

[Obrazek: R-10742951-1526125948-5820.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sunrise in the Dreamland 04:11
2. Gates Beyond Reality 04:52
3. Deep in my Heart 04:33
4. 2 Many Heroes 04:30
5. The Betrayers 04:22
6. Fantasia 04:20
7. Love´s Lost in Time 04:23
8. New Destination 04:14
9. Promises 04:53
10. Hunger 03:30
11. Lay Down Your Guns 03:31

Rok wydania: 2003
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Akira Ishihara - śpiew
Takehiko Yasuda - gitara
Shigeru Shirao - gitara
Kentaro Sasagawa - bas
Yutaka Sagawa - perkusja
Takuya Kitamura -instrumenty klawiszowe

W Japonii zespołów usiłujących naśladować niemiecki, hansenowski styl melodic power z wysokimi wokalami jest i było wiele. Niestety w większości przypadków to tylko naśladownictwo blade i nieciekawe, często karykaturalne w śpiewie i rażące infantylnością kompozycji. Jest jednak w tym kraju także AZRAEL, którego nie należy mylić z zespołem hiszpańskim o tej nazwie. Zresztą pomylić go trudno, bo wokalistą w grupie japońskiej jest Akira Ishihara, obdarzony niespotykanie wysokim głosem, który potrafi znakomicie wykorzystać. Jeśli istnieją jacyś następcy Michaela Kiske w tym zakresie, to Ishihara należy do najlepszych, jeśli nawet nie jest najlepszy.
Muzyka AZRAEL jest mocno oparta o wczesne dokonania HELLOWEEN, tak grali na wszystkich swoich płytach z lepszym lub nieco gorszym, ale nigdy nieprzynoszącym wstydu rezultatem.
"Sunrise In Dreamland" to album z tych wydanych w latach 1997-2004 najciekawszy (Tokuma Japan Communications - sierpień 2003), choć nieco nierówny pod względem kompozycji.

To, że potrafią zagrać niemiecki melodic power słychać w tytułowym "Sunrise In The Dreamland", gdzie łączy się HELLOWEEN, GAMMA RAY i FREEDOM CALL w radosnej, jasnej melodii, rozkwitającej w refrenie i ten numer byłby znakomity, gdyby nie trochę ospały początek i zwrotki oraz zbędne chórki. Zbędne, bo Ishihara jest klasą sam dla siebie. Swoboda, z jaką wchodzi w te górki jest niesamowita i tu mu to wychodzi lepiej niż Kiske. Charakterystyczne chwyty wokalne Kiske, słyszalne na "Keeperach" są tu także wykorzystane i to skutecznie. Wibracje i drgania głosu zrobione fantastycznie. Radosny lekki i porywający melodic power, strzelający fontannami w chórkach tym razem kapitalnych to "Gates Beyond Reality". Po prostu porywający numer, pełen optymizmu, słońca i fantasy, malowanego wszystkimi barwami. Potrafią porwać, zdecydowanie potrafią, jak w "Many Heroes", gdy tak wesoło i przebojowo grają melodic metal, japoński, a jednocześnie niemiecki, chyba najbliższy temu, co było na "Pink Bubbles Go Ape" HELLOWEEN, ale z większym ładunkiem chwytliwości.
Jest to zespół wysokiej klasy instrumentalistów. Sekcja rytmiczna Sasagawa - Sagawa spisuje się świetnie, a styl gry Sasagawa przypomina ten, jaki prezentował Grosskopf w tych najradośniejszych kompozycjach HELLOWEEN. Jak zwykle w takich zespołach japońskich, gitarzyści grają z ogromną biegłością, często niedostępną Europejczykom, przy czym Yasuda popisuje się wirtuozerskimi solówkami praktycznie za każdym razem. W "New Destination" poszerzają swój styl o mix fińskiego i typowo japońskiego melodic power, a refren jest niesamowicie nośny i ma na tym albumie miejsce pierwsze i może nawet miejsce pierwsze w całej dyskografii AZRAEL. Bardzo japoński jest "Hunter" i tu zbliżają się do tego, co gra GALNERYUS, są tu jednak i pewne elementy melodic metalu stadionowego z USA, podanego jednak z ogromną lekkością i niemal od niechcenia. Pięknie rozgrywają spokojny w melodii "Lay Down Your Guns", nastawiony na ekspozycję ultra wysokich wokali Ishihara, których on tu nie żałuje. Album jest jednak nierówny i pewna liczna kompozycji to standardowy japoński melodic metal w rodzaju "Promises", "Deep In My Heart" czy "Love Lost In Time" i z tych utworów najlepszy jest "The Betrayers", dynamiczniejszy i z większą ilością wokalnych natarć i... starego HELLOWEEN.
Najsłabiej wypada "Fantasia", raczej zbyt romantyczna ballada przy pianinie, owszem, miła dla ucha, ale oparta o bardzo ograne w Japonii motywy.

Starannie wyprodukowany album w stylu najlepszych wzorów realizacji takiej muzyki w Europie o czystym, klarownym brzmieniu i dopracowanym drugim planie, brzmiący lekko i zwiewnie.
Z całą pewnością jest to najwartościowszy zespół japoński, grający muzykę z kręgu HELLOWEEN, co potwierdził kolejnym, nagranym po długiej przerwie, albumem"Dream On" w roku 2010.


Ocena: 8.1/10

18.12.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Azrael - Dream On (2010)

[Obrazek: R-10875409-1505983067-6763.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. (We Can)Dream On 05:25
2. Try Again 04:40
3. Journey Of No Return 04:19
4. Unchained Melodies 05:02
5. Dressed In White 04:54
6. Endless Slaughter 04:27
7. Forever You And I 04:07
8. Vanishing Memories 04:32
9. Don’t Let It Fade Away 04:18
10. My Blackest Heart 04:37

Rok: 2010
Gatunek: Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Akira Ishihara - śpiew
Takehiko Yasuda - gitara
Daisuke Takizawa - gitara
Aoi Yamashita - bas
Yutaka Sagawa - perkusja
Takuya Kitamura - instrumenty klawiszowe

Gościnnie:
Yuhki - solo klawiszowe w "Try Again"
Takahiro Hashimoto - solo w "Vanishing Memories"

Od ostatniego LP, który to był kawałem solidnej roboty, minęło ponad 7 lat. Pięć lat temu, w 2005 roku, wydali EP i zniknęli ze sceny - można powiedzieć, że to była spora strata i sądziłem, że się rozpadli. Jak się okazało, myliłem się i pod koniec 2009 roku zapowiedziano nowy album, nakładem wytwórni Black-Listed Records - i tu zaczęły się obawy, bo jest to wytwórnia, której zespoły mają naprawdę słabe brzmienie. No cóż, przybył 2010, a wraz z nim album "Dream On".

Na początek "(We Can) Dream On", który to zaczyna się melodyjką z pozytywki - bardzo miło, coś w rodzaju przypomnienia, że jednak jeszcze istnieją i postanowili o sobie przypomnieć. Wchodzi gitara z HELLOWEENową melodią i Akira Ishihara, który to jak zwykle jest w formie i słychać, że ta długa przerwa mu na szczęście nie zaszkodziła i jest zgrany z zespołem. Solidne solo i przyjemny refren, choć niektórych może odstraszyć początek refrenu, który to brzmi, jakby głos wokalisty był puszczony przez syntezatory - ja nie mam nic przeciw temu. "Try Again" to utwór, w którym to gościnnie udzielił się Yuhki, klawiszowiec GALNERYUS i mówiąc szczerze, to tutaj trochę tego zespołu słychać - co nie znaczy, że zatracili swój jako taki styl. Bardzo dobry dialog między gitarą a klawiszami i przyjemny pojedynek. "Journey of No Return", w którym to słychać HEAVENLY w klawiszach (z albumu Virus) - bardzo przyjemny, radosny utwór z mocnym solem. "Unchained Melodies" to coś w rodzaju Ameryki z japońską lekkością. "Dressed in White" to już coś z GALNERYUS z pierwszych albumów (a żeby przybliżyć jeszcze bardziej - ostatni REKION) zmieszany z HELLOWEEN. "Endless Slaughter" to szybko, łatwo i przyjemnie - można by powiedzieć, że i tu momentami przemyka duch kolegów z sąsiedniego zespołu, ale i nutkę europejskiego grania. Bardzo dobra melodia i bardzo chwytliwy refren to mocne cechy tego utworu - tak jak dialog między klawiszami a gitarami. "Forever You and I" to bardzo przyjemny, lekki utwór w tradycji japońskiej lekkości w refrenach, może i lat 80 - bardzo fajne sola, chociaż partia klawiszowa też udana. W dynamicznym "Vanishing Memories", z bardzo dobrym basem, gościnnie udzielił się Takahiro Hashimoto, który to odegrał tu gitarowe solo. "Don't Let It Fade Away" to Japonia pełną gębą, czyli życie, sympatyczne wykonanie, czyli w sumie to, za co tak się ten kraj lubi. Na koniec "My Blackest Heart", który to jest odegrany bardzo dobrze, z klasą i niewiele mu można zarzucić. Choć zaskakuje, że wokalista w drugiej połowie przez moment stara się brzmieć jak Udo Dirkschneider.

Akira Ishihara w świetnej formie, świetne sola, do tego zaskakująco dobre, klarowne brzmienie - no trudno zarzucić coś temu albumowi - no, może poza tym, że nie ma tu jakiegoś mocno mordującego utworu, ale takie wrażenie może wynikać z tego, że album jest cholernie równy. Jest wszystko to, za co się ten zespół lubi i jednocześnie to, za co się lubi Japonię bez zbytniego przegięcia w stronę słodzenia. Bez wątpienia mocny zawodnik na początek roku i inne power metalowe ekipy będą się musiały naprawdę postarać, aby ich pokonać. Chociaż tak radosnego klimatu raczej nie będzie nigdzie indziej w tym roku.


Ocena: 8,3/10

2.02.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Azrael - Moonchild (2018)

[Obrazek: R-13008233-1546364436-1313.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Birth of the Universe 01:40
2. Moonchild 04:50
3. Surveillance Society 04:39
4. Fly till the End of Time 04:48
5. Dreams Die Hard 04:49
6. Fight It Out 05:19
7. Infinity 04:17
8. Heaven or Hell 05:03
9. King for a Day 05:04
10. Legacy of Tragedy 06:00
11.Servant of Steel 03:53
12.Sun Will Rise 05:52

Rok: 2018
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Akira Ishihara - śpiew
Takehiko Yasuda - gitara
Akkki - gitara
Yasumune Miyazaki - gitara basowa
Yutaka Sagawa - perkusja
Takuya Kitamura - instrumenty klawiszowe

AZRAEL pojawia się i znika. I znowu się pojawia.

Tym razem pojawił się bez rozgłosu w grudniu 2018 w nieco zmienionym składzie albumem "Moonchild" wydanym tylko w Japonii przez znaną wytwórnię Black-listed Productions. AZRAEL po raz kolejny słuchaczom melodyjny power metal w klasycznym japońskim stylu, radosny i pełen pozytywnej energii, podobnie jak i na poprzednich albumach.
Jest w tym oczywiście spora dawka komercyjnego japońskiego JRocka i na pewno w pierwszej kolejności jest to muzyka skierowana do rodzimej publiczności. Jest tu także bardzo dużo wyeksploatowanych już muzycznych motywów i na próżno szukać tu jakiejś oryginalności. Nie o oryginalność tu jednak chodzi. Bardzo przyjemnie jest posłuchać bezpretensjonalnego, realnie przebojowego melodic power, tym bardziej, że Akira Ishihara śpiewa wybornie. Może nawet śpiewa najlepiej jak do tej pory w AZRAEL i szkoda, że tak rzadko można posłuchać tego uzdolnionego wokalisty w nowych kompozycjach. Drugi element to wyśmienita pełna finezji gra Takehiko Yasuda. Jakże różni się od setek już chyba miernych gitarzystów japońskich z grup około power metalowych. Pięknie gra i tyle. Ponadto jednak te gitary tu nie udają power metalu, tu się power metal gra. Sound gitar jest w wielu momentach mocny i soczysty (Surveillance Society).
Nawet ten typowy JRock jest bardzo dobry, starannie wykonany i to słychać w Fly till the End of Time, łagodnym songu Dreams Die Hard. Najbardziej zapada w pamięć bardzo klasyczny dla JRocka King for a Day. Pełno słońca i radości w ciepłych barwach jest w takich numerach jak Fight It Out, Moonchild czy też bardzo dobrym, delikatnym, ale power metalowym Infinity. Może znów nie ma jakiegoś japońskiego ultra killera, super przeboju, ale to wszystko są bardzo dobre numery w przyjętej konwencji. Ze wskazaniem na Servant of Steel i Moonchild.

Piękna klarowna, ale nie sterylna produkcja z fantastycznie ustawioną perkusją i klawiszami to dzieło gitarzysty Takehiko Yasudy. W zalewie tandetnego "melodic power" z Japonii coś fajnego, coś konkretnego.


ocena: 8/10

new 23.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości