Before the Dawn
#1
Before the Dawn - Deathstar Rising (2011)

[Obrazek: R-3733750-1367745056-2482.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The First Snow 01:20
2. Winter Within 04:32
3. Deathstar 03:31
4. Remembrance 03:38
5. Unbroken 04:40
6. Judgement 04:20
7. The Wake 05:07
8. Sanctuary 04:52
9. Butterfly Effect 03:53
10. Wraith 05:16

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Dark/Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Tuomas Saukkonen - śpiew (harsh/growl), gitary, instrumenty klawiszowe
Lars Eikind Eric Si - śpiew (clean), bas
Juho Räihä - gitara
Atte Palokangas - perkusja

BEFORE THE DAWN, przez te wszystkie lata to, przede wszystkim, Saukkonen. To jego zespół, jego pomysł i jego realizacja, zazwyczaj we współpracy w ciekawym, doborowym towarzystwie. Jest to jednak zespół nieco kontrowersyjny. Nawet nie patrząc przez pryzmat projektów "fińskich" Saukkonena, czy też ciężkich klimatów BLACK SUN AEON, to płyty BEFORE THE DAWN zawsze wzbudzały jakieś "ale"...
Albo było w tym gothic heavy za dużo death, albo występowało zbyt duże przeniesienie ciężaru na radiową melodyjność, albo tej elektroniki było zbyt wiele. Zawsze jakiś element decydował o tym, że te płyty w całości nie chwytały. Nieraz Saukkonen potrafił być tam porywający - to melodią, to klimatem, ale to wszystko w oddzielnych kompozycjach, które nieraz ginęły w masie rzeczy średnich i co najwyżej dobrych rzeczy, na granicy różnych gatunków.

Ta płyta jest inna. Jest przede wszystkim bardziej energiczna, nowocześniejsza w sferze rozwiązań niż poprzednie, przy czym tym razem ta nowoczesność nie polega na atakowaniu samplerami i melodyjna bezdusznością modern. To album melodyjny, ale tradycyjny, intrygujący w dwóch wokalach biegunowo odmiennych, pełen szczegółów i ornamentacji, a do tego w wielu miejscach przywodzący na myśl to, co najlepsze w tradycji melodic death metal gothenburgskiej szkoły.
To album extreme melodic metal nowej generacji, ale podkreślam tradycyjny, a przy tym nie wyzbyty tego chłodu, jaki Saukken zawsze wytwarza i nieraz potrafi nim zupełnie zamrozić.
Tu jednak jest i ta ciepła strona. To refreny śpiewane przez Larsa Eikinda. To jest mocny kontrast z wokalem Tuomasa z pogranicza harshu i growla, co więcej Lars tym razem śpiewa lepiej niż dotychczas w BEFORE THE DAWN. Może ten rodzaj kompozycji bardziej mu odpowiada.
Gdy już opada pierwszy śnieg, BEFORE THE DAWN czaruje przepięknym, dynamicznym i pełnym mroźnego nastroju z promykami słońca "Winter Within". "Deathstar" jest cięższy, pięknie jednak płynie w refrenach i ten lód topnieje strumieniami w rytm gitarowych zagrań Saukkonena i Räihä. Świetne solo, w którym jest sporo z tego, co można było usłyszeć w tym zakresie na ostatnim albumie BLACK SUN AEON (CD1).
"Remembrance" przypomina najlepsze nagrania BEFORE THE DAWN z dawnych lat i dobrze, że ten refren jest tu ponownie łagodny. Mocno atakuje gitara na palnie drugim, nerwowa, pulsująca. Tak samo pulsuje ona w "Unbroken", ale to jest killer w typowo gothenburgskim gitarowym stylu, gdzie jednak ponownie Saukkonen nie dopuszcza do nadmiernych skojarzeń z IN FLAMES, kontrastując wszystko miękkim, ale nie modern rockowym refrenem, który najbardziej przypomina skandynawskie nagrania dark metalowe.

"Judgement" mógłby zostać jednak rozegrany nieco inaczej. Tu najlepszy jest ten element alternatywny w łagodnej części i oparcie tego o perkusję Palokangasa, którego występ na tym albumie jest znakomity i to jeden z najciekawszych fińskich perkusistów aktualnej metalowej sceny w tym kraju. Tu refreny są brutalne, nastąpiło odwrócenie sytuacji z kompozycji poprzednich. Ten brutalny pierwiastek mógł zostać pominięty w tej nastrojowej kompozycji. Nastroju nie brak również w "The Wake", rozgrywanego ciężko w średnim tempie, ale tu chyba jedyny raz pojawia się to "ale", tym razem wynikające z rezygnacji z kontrapunktowego refrenu, a ten by się bardzo przydał. Zdecydowanie warty uwagi jest jednak sam początek tego utworu. Czysty wokal wchodzi chyba za późno, ale to wejście jest fantastyczne.
"Sanctuary" to skomplikowana perkusja, gitara akustyczna na wstępie, prowadzenie ku melancholii, tej chłodnej, skandynawskiej. Potem jest pięknie. Po prostu pięknie... Lars tu rządzi głosem niepodzielnie, a mocne gitary od czasu do czasu tylko dodają kolorytu. Kapitalnie to zostało zrobione w zwolnieniach i przyspieszeniach zimnych jak górski potok. Wspaniały utwór, ale ten niezwykły nastrój nagle przerywa potężnie zagrany "Butterfly Effect" z riffami ze staroszkolnego sztokholmskiego death metalu i solem granym na tle tych mocarnych akordów.
Na koniec rozpędzony "Wreith", mocny, brutalny, z rycerskim folkowym motywem, który jednak dla melodii nie staje się w żadnym miejscu przewodnim.
No i ten gothenburg w drugiej części. Czysty niczym nieskażony gothenburg.

Saukkonen zdecydowanie ostatnie dwa lata może zaliczyć do bardzo udanych. W BEFORE THE DAWN tę poprzednią formułę przerobił, wyzbył się schematyzmu i przewidywalności, stworzył piękne melodie, pełne dumy i melancholii. Zagrane zostało wszystko dynamicznie, z doskonałym wyważeniem ciężaru i dozy brutalności w stosunku do grania nastrojowego.
Wszyscy dali tu z siebie maksimum, to słychać i chyba żaden z dotychczasowych albumów BEFORE THE DAWN nie emanował takim zaangażowaniem ludzi, którzy go stworzyli.
Jest to także płyta idealnie dobranego brzmienia, głęboka w gitarach, przestrzenna w klawiszach, soczysta w basowych dołach i subtelna w skromnych klawiszach.
Tym razem zróżnicowanie i kontrastujące zestawienia pewnych elementów wyszły zdecydowanie na dobre. Jest w tym wszystkim coś z INSOMNIUM, coś DARK THE SUNS i jest przede wszystkim Saukkonen z konkretną, atrakcyjną wizją extreme melodic metalu.

Ocena: 9/10

25.02.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Before the Dawn - Deadlight (2007)

[Obrazek: NC03Njc3LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Wrath 04:08     
2. Faithless 03:16     
3. Fear Me 04:30     
4. Eternal 04:02     
5. Morning Sun 04:52     
6. Deadsong 03:23       
7. Guardian 04:41     
8. Star of Fire 03:18       
9. Reign of Fire 03:16     
10. ... 04:14

Rok wydania: 2007
Gatunek: Heavy Dark/Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Tuomas Saukkonen - śpiew, gitara, perkusja, instrumenty klawiszowe
Lars Eikind - śpiew (clean), bas


To czwarty album BEFORE THE DAWN Tuomasa Saukkonena i pierwszy z Larsem Eikindem jako oficjalnym członkiem zespołu. Kontrakt z Locomotive Records po poprawnym The Ghost nie został przedłużony i Deadlight został wydany przez fińskie Stay Heavy Records 4 kwietnia 2007 roku.

BEFORE THE DAWN grało różnie, ale to był raczej metal poprawny z drobnymi przebłyskami, które pomagały się przebić grupie przez bogatą i rozwijającą się wtedy lokalną scenę metalową.
Przy The Ghost wydawało się, że styl jest, ale bez przyszłości i mało przekonujący w melodiach, jak i realizacji. I tu pojawia się Deadlight, LP bardzo przemyślany, dojrzały, pełen melodii i namacalnej, autentycznej refleksji i nostalgii, przystępny i pokazujący, że Saukkonen ukrywał ogromny potencjał. Wrath to bardzo mocny początek i jest to najlepszy utwór na całym albumie. Genialna melodia, zapadający w pamięci na zawsze refren, prosty, ale skuteczny, prosty w aranżacjach i rytmice, ale porywający. Idealne połączenie Dark Metalu z Extreme i duet Saukkonena z Eikindem i te ich duety, nakładki i kontrasty to jest największy atut LP. Do tego jeszcze czysty, przestrzenny sound w wykonaniu panów Kuosa i Pappi. Znakomite talerze i krystaliczne czyste wokalizy.
Jest to też najlepiej zaśpiewany przez Saukkonena album i jego growl w końcu ma w sobie moc i nie jest to wymęczony harsh, a delikatny głos Larsa Eikinda... Cudo.
Dalej jest już różnie, ale nie można mówić o kompromitacji, co najwyżej o niesprostaniu oczekiwaniom, jakie nadał Wrath. Faithless i tytułowy Deadsong są dobrym nawiązaniem do przebojowej fińskiej sceny gothic metalowej z POISONBLACK na czele. Udany też jest Eternal, ale to znów dzięki duetom i czystym partiom czarodzieja Eikinda i można odnieść wrażenie, że początkowy motyw nie został w pełni wykorzystany. Atutem jest też to, że żadna kompozycja się nie dłuży i bardzo dobrze Saukkonen wykorzystał ten czas, może poza Guardian, z którego niewiele wynika, niepotrzebnie brutalnego Fear Me, w którym przesadzają z death metalem czy przesadnie radiowym Start of Fire z przesłodzonym refrenem, ale za to znakomitą gitarą i soczystą perkusją. Reign of Fire to gatunkowa poprawność, która szybko mija, a ... to delikatnie mówiąc gatunkowe zagubienie. Czy to miał być doom/death, czy gothic powiedzieć trudno, ale nie wyszło to przekonująco.

Mimo tradycyjnego dla zespołu braku równowagi gatunkowej i przesadzania z death albo gothic metalem czy przebojowością, to w momencie premiery spokojnie można go było uznać za najlepszy LP BEFORE THE DAWN.
Nierówności są, ale mimo to jest to album stosunkowo spójny, dobrze odegrany i zaśpiewany z najlepszym jak do tej pory brzmieniem.
Album został przyjęty bardzo ciepło na scenie metalowej i BEFORE THE DAWN zaczęło zyskiwać na popularności.
Na fali w następnym roku został nagrany kolejny album, Soundscape of Silence, który niestety nie kontynuował obranego tutaj kierunku, a zaczęło się niezbalansowane granie z regionów progressive, death metalu, gothic i rocka, z przesadną brutalnością albo przebojowością.
Na 3 lata zespół zamilkł, a efektem tego był znakomity i dopracowany Deathstar Rising w 2011 roku.


Ocena: 8/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Before the Dawn - Rise of the Phoenix (2012)

[Obrazek: Mi03NTcxLmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Exordium 01:27     
2. Pitch-Black Universe 04:43     
3. Phoenix Rising 04:43     
4. Cross to Bear 03:29       
5. Throne of Ice 06:31     
6. Perfect Storm 04:42       
7. Fallen World 04:22     
8. Eclipse 05:39       
9. Closure 03:43

Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy Dark/Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Tuomas Saukkonen - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Juho Räihä - gitara
Pyry Hanski - bas

Gościnnie:

Joonas Kauppinen - perkusja
Saku Moilanen - instrumenty klawiszowe


Niestety, po premierze znakomitego Deathstar Rising, drogi Larsa Eikinda i Tuomas Saukkonena niestety się rozeszły. Składsię zmienił i pozyskano nowego basistę, a muzycy sesyjni uzupełnili stanowisko perkusisty i klawiszowca.
Szybko i na fali, bo 24 kwietnia 2012 roku, Nuclear Blast wydało ich kolejną płytę.

Niestety, brak Larsa Aikinda słychać od razu, nie ma już zadumy, refleksji, nie ma też przyjemnego balansu z 2011 roku. Agresywna kolorystyka okładki niejako oddaje sens tego albumu. Jest zło, jest agresywnie, ale mało melodyjnie i jest to muzyka co najwyżej odtwórcza w tych co bardziej udanych motywach, jak refleksyjny Pitch-Black Universe, pędzącym i złym, wściekłym i poza łagodniejącymi gitarami trudno o chwilę oddechu. Zabrakło drugiego głosu, ale i pomysłu na rozwinięcie kompozycji, ponieważ w drugiej połowie niestety dzieje się niewiele i mało ma to wspólnego z budowaniem klimatu.
Refleksyjnie zaczyna się Phoenix Rising i w tej extreme metalowej łupaninie muszę przyznać, że to najlepszy utwór, z solidną, dobrze wyeksponowaną melodią i znakomitą pracą sekcji rytmicznej, chociaż refren mógł być lepszy. Cross to Bear to gothic metal bardzo toporny, a 6 minut Throne of Ice to niestety nijaki power metal z harshem.
Niektórzy za atut tego albumu mogliby uznać spójność stylistyczną, ale to wszystko wychodzi jakoś nijako, dobre pomysły są niewystarczająco wykorzystane i niedopracowane i dobrym tego przykładem jest Perfect Storm z klawiszowymi, gothic metalowym tłem, ale bardzo surowymi melodiami i oschłym brzmieniem wszystkiego. Fallen World to niezbilansowany gothic rock, jaki czasami BEFORE THE DAWN się zdarzał i wypada to nieatrakcyjnie. Przed kompletną kompromitacją ratuje ich Eclipse w stylu starego BEFORE THE DAWN i Saukkonen daje tutaj bardzo dobry występ.
Closure to refleksyjne zakończenie, ładne w drugiej połowie i szkoda, że ona tak szybko mija... Tutaj wszystkie elementy są idealnie dopasowane i pojawia się pytanie po co przydługi wstęp?

Osiem kompozycji, w większości mało atrakcyjnych, w najlepszym razie co najwyżej poprawnych gatunkowo z jednym naprawdę udanym w klasycznym stylu. Mało. Szczególnie po absolutnie dewastującym Deathstar Rising.
Album nie okazał się zbyt wielkim sukcesem, pewne frustracje słychać już w muzyce. Agresja została skierowana do WOLFHEART, a działalność BEFORE THE DAWN została brutalnie zakończona w 2013 roku.
Konkludując i nawiązując do tytułu, feniks niestety nie powstał, tylko obrócił się w popiół.


Ocena: 6.5/10

SteelHammer
Odpowiedz
#4
Before the Dawn - Stormbringers (2023)

[Obrazek: a3707964458_16.jpg]

Tracklista:
1. The Dawn 01:56     
2. Destroyer 04:30     
3. Reveries 04:30     
4. Downhearted 04:50     
5. Chains 04:51     
6. Divided 05:02     
7. The Dark 05:10     
8. Chaos Star 04:06     
9. The Weight 05:32

Rok wydania: 2023
Gatunek: Heavy Dark/Extreme Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Paavo Laapotti - śpiew
Tuomas Saukkonen - gitara, perkusja
Juho Räihä - gitara
Pyry Hanski - bas


Kariera BEFORE THE DAWN zakończyła się rozczarowująco, ale niespodziewanie w 2021 roku feniks powstał z popiołów z singlem, do tego z Larsem Eikindem. Może The Final Storm nie było wielkim zniszczeniem, ale na pewno było to ciekawsze od tego, co było w 2012 roku.
Ostatecznie jednak niestety Eikind odszedł z zespołu jeszcze w tym samym roku i o BEFORE THE DAWN szybko ucichło i dopiero pod koniec 2022 roku pojawił się nowy, zreformowany skład i najciekawsze jest tutaj to, że Saukkonen postanowił odstąpić mikrofon gitarzyście black metalowemu Paavo Laapotti.
Niespodziewany ruch, ale w końcu, 30 czerwca 2023 roku, nakładem znanego niemieckiego Napalm Records, pojawia się długo wyczekiwany album.

Najpierw chyba wypada coś powiedzieć o nowym nabytku, jakim jest Paavo Laapotti, a który słychać, że głosowo miał wpływ na kształt kompozycji. On jest tutaj Saukkonenem i Eikindem, z dużym naciskiem na czyste zaśpiewy, bo harshe są na tym albumie na planie dalszym. To pomaga wyeksponować delikatne, dalsze plany klawiszowe, przestrzeń i charakterystyczną dla Saukkonena grę. Harshe i growl w wykonaniu 27-latka są dobre, ale czysty śpiew w jego wykonaniu jest niestety mało wyrazisty, a przynajmniej nie tak wyróżniający się i charakterystyczny jak Eikinda. Sprawdza się, ale myślę, że może być lepiej.
Kompozycyjnie to ukłon w stronę klasycznego BEFORE THE DAWN, z jego wadami i zaletami. Nie ma tutaj balansu, jest przesadna gothic metalowa przebojowość przeplatana z death metalem (Downhearted), charakterystyczny dla stylu grupy Destroyer i Reveries, w którym bezpiecznie dryfują po gatunkowym rzemiośle.
Od strony kompozycyjnej, album jest przewidywalny i struktura jest niemal identyczna w każdym utworze. To nie jest wielkim problemem głównie dzięki temu, że LP trwa 40 minut, to słuchacz nawet nie zdąży się tym za bardzo zmęczyć. Płynie to wszystko lekko, przyjemnie, ale jednym uchem wpada Chains, drugim Divided wypada... Bardzo obiecująco zaczyna się The Dark i jest to niezłe w planach dalszych, chociaż swoją ociężałością kojarzy się to bardziej z BLACK SUN AEON. Bardzo ładne klawisze, nadające klimatu i konsekwencja, z jaką to jest zagrane jest przekonująca. Refren dobry, klasyczny dla BEFORE THE DAWN. Gothic rockowy w refrenie Chaos Star jest poprawny, ale to znów brak jasnego określenia stylu grupy. Minimalistyczny The Weight, który bardziej przypomina DAWN OF SOLACE i DARK THE SUNS udany, ale trudno mówić tutaj o czymś wyjątkowym.

Brzmienie bez niespodzianek i jest tu wszystko, do czego BEFORE THE DAWN przyzwyczaiło.
Metal nowej generacji to nie jest, ale to nadal BEFORE THE DAWN ze wszystkimi wadami i zaletami, chociaż wszystkie atuty tym razem nie zostały wykorzystane i wyszedł LP przewidywalny i bez niespodzianek. Na plus bardziej aktywny duet gitarowy, który potrafi coś dopowiedzieć skromnymi solami.
Może ta płyta nie wywoła burzy, ale spokojnie można stwierdzić, że tym razem feniks powstał z popiołów.


Ocena: 7.1/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości