Crimfall
#1
Crimfall - As the Path Unfolds... (2009)

[Obrazek: R-9563262-1544021717-4370.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Neothera Awakening 02:55
2. The Crown of Treason 05:01
3. Wildfire Season 05:24
4. Where Waning Winds Lead 04:27
5. Sun Orphaned 02:04
6. Ascension Pyre 04:06
7. Shadow Hearth 04:55
8. Non Serviam 05:01
9. Aubade 03:41
10. Hundred Shores Distant 05:58
11. Novembré 03:15

Rok wydania: 2009
Gatunek: Symphonic/Progressive Power/Viking/Folk Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Mikko Häkkinen - śpiew
Helena Haaparanta - śpiew
Jakke Viitala - gitara, instrumenty klawiszowe, programowanie
Henri Sorvali - bas
Janne Jukarainen - perkusja
Maija Arvaja - skrzypce
Terri Kunnaskari - akordeon


W lutym Napalm Records wydał debiut CRIMFALL z Helsinek.
Wydawać by się mogło, że w gatunku viking/folk powiedziano już niemal wszystko. Często albumy z tego kręgu są bliźniaczo podobnymi do siebie okołoblackowymi nawalankami z Wikingiem w tle... Nie tym razem jednak.

Tym razem mamy skomplikowaną mieszankę symfonicznego grania, folk, viking, power oraz mieszany wokal damsko - męski, przy czym męski to black scream. Od strony produkcyjnej płyta przygotowana jest bardzo dobrze, a na największe brawa zasługuje wieloplanowa realizacja i klarowność brzmienia. W wysmakowany sposób wpleciono instrumenty niemetalowe, a ustawienie głośności wokali zostało starannie przemyślane.
Album otwiera symfoniczne intro „Neothera Awakening”, filmowe wręcz i... klimatycznie doskonałe. Rozwinięcie następuje w połączonym z nim „The Crown of Treason”, gdzie podniosła melodia śpiewana przez Helenę Haaparanta wspierana jest oczywiście wokalem black metalowym, a w części instrumentalnej instrumenty nie-elektryczne. Opowieść kontynuuje „Wildfire Season” rozpoczynający się jako pagan folkowy numer i tu partie symfoniczne urozmaica męski głos black metalowy Mikko Häkkinena. Motyw muzyczny od trzeciej minuty rewelacyjny i porywający! Wejście wokalu żeńskiego wpasowane idealnie. Majstersztyk.
”Where Waning Winds Lead” pełen wewnętrznego napięcia nagle rozładowuje delikatny wokal żeński, no i tu refren znakomity. Wszystko przybrudzone black metalowymi wstawkami wokalnymi i klawiszami. I znów refren... Wspaniały, z ogromnym wpływem stylistyki FALCONER. „Sun Orphaned” to klimatyczny wstęp do „Ascension Pyre”, opartego na motywie orientalnym, który niebawem przechodzi w numer mocno blackmetalowy, ale łagodzony delikatnymi wokalizami żeńskimi. „Shadow Hearth” o podobnej strukturze jak „Where Waning”... nieco słabszy od niego, choć symfoniczna część bardzo dobra. „Non Serviam” zbudowany według tego samego schematu, znakomity i klimatyczny oraz okraszony znakomitymi operowymi wokalizami. Chyba najbardziej energetyczny numer na płycie. „Aubade” niemetalowy, nieelektryczny, nastrojowy delikatny - także pięknie zaśpiewany, wręcz wzruszający poprzez melodię i sposób przekazu. „Hundred Shores Distant” zbudowany na kontrastach - black - folk metalowych i raz górę bierze gitara, a drugim razem delikatne symfoniczne zagrywki i żeński wokal. Świetny numer. Album zamyka „Novembré”, akustyczne outro wyciszające nastrój.

Album robi wrażenie, bo jest po prostu nieschematyczny - poprzez tę różnorodność i łączenie stylów i motywów.
Niemal filmowa, epicka opowieść.
Czarne i białe.
Dobro i zło.
Mężczyzna i kobieta.
Brutalność i łagodność.


Ocena: 8/10

25.02.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Crimfall - The Writ of Sword (2011)

[Obrazek: R-2890995-1587150458-8010.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dicembré 01:43     
2. Storm Before the Calm 05:56     
3. Frost upon Their Graves 05:31     
4. Cáhceravga 01:11     
5. Shackles of the Moirai 05:01     
6. The Writ of Sword 06:53       
7. Geađgái 04:35     
8. Silver and Bones 08:21       
9. Son of North 05:49

Rok wydania: 2011
Gatunek: Symphonic Power/Viking/Folk Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Mikko Häkkinen - śpiew
Helena Haaparanta - śpiew
Jakke Viitala - gitara, instrumenty klawiszowe, programowanie
Miska Sipiläinen - bas
Janne Jukarainen - perkusja

CRIMFALL i jego debiut okazały się prawdziwą sensacją i ten z początku trzy-osobowy zespół dość szybko zyskał sławę.
Zaczynał już dobrze, bo wydawcą debiutu było Napalm Records, ale i przy drugiej płycie nie trafili źle, bo do swojego lokalnego giganta Spinefarm Records.

Następca był oczekiwany z niecierpliwością i pojawił się dość szybko, bo już w 2011 roku.
Można by się spodziewać, patrząc na tytuł Dicembre, że zapowiada się kontynuacja albumu poprzedniego, ale Storm Before the Calm na fundamencie EPICA rozwiewa te wątpliwości. Melodia oklepana do bólu, mało w melodii rozmachu, a środkowa część kompozycji uwypukla, w czym tkwi problem.
Brzmienie względem płyty poprzedniej zostało znacznie zmiękczone, przez co gitary nie są ostre jak miecz, a perkusja nie brzmi jak bębny wojny, tylko jak bębenki i jest gdzieś na dalekim planie. Większa też jest koncentracja na elementach folkowych niż poprzednio, co słychać również w Frost Upon Their Graves, ale tutaj melodia jest lepsza i lepiej zaznaczona, chociaż koncentracja na folku może trochę za duża. Tym bardziej, że to folk ograny, znany i bardzo powszedni.
Shackles of the Moirai ma w sobie coś z melodyki ANTESTOR i to jest chyba najlepsza kompozycja na tej płycie, przypominająca przy okazji najmocniejsze atuty płyty poprzedniej, czyli połączenie orkiestracji z muzyką metalową, a nie bycie zapychaczem.
Czym miał być tytułowy The Writ of the Sword jak nie manifestem braku pomysłu? Jakieś momenty i próby zaciekawienia słuchacza są w drugiej połowie, ogółem jednak jest to muzyka dobrze wykonana, ale raczej bez większego sensu.
Zaskakująco dobry jest podniosły i mocny Silver and Bones, w którym słychać coś z Reptilian KEEP OF KALESSIN i w drugiej połowie strasznie wychodzi zmiękczenie perkusji, gdzie blasty brzmią gorzej niż nawet w podrzędnym zespole flower power metalowym i trochę szkoda, że zakończenie tego kolosa jest wykonane raczej bez mocy.
Tak jak bez mocy i pomysłu jest Son of North, który jest tylko porwanym folk/viking metalem.

Płyta wyprodukowana dobrze, chociaż perkusja zbyt miękka i za bardzo cofnięta, za to brzmienie basu bardzo dobre i jego wysunięcie wywołuje przesunięcie śledziony.
Album powstał po prostu za szybko i na płyty symfoniczne, wieloplanowe potrzeba czasu i dużo pracy, a tutaj tego zabrakło. Wykonanie jest solidne, sama muzyka niestety zmierza donikąd i wyszła dość średnia płyta kategorii power folk/viking z mało filmowym rozmachem, za to równie szaro-bura jak okładka.
Płyta przy premierze spotkała się w większości z równie chłodnym przyjęciem i zespół usunął się w cień na kilka następnych lat.


Ocena: 6/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Crimfall – Amain (2017)

[Obrazek: R-10744427-1569668565-3725.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Eschaton 01:59             
2. The Last of Stands 05:04         
3. Ten Winters Apart, Pt. 1: Far from Any Fate 05:04        
4. Ten Winters Apart, Pt. 2: Song of Mourn 04:23              
5. Ten Winters Apart, Pt. 3: Sunder the Seventh Seal 03:28          
6. Ten Winters Apart, Pt. 4: Dawn Without a Sun 03:10                   
7. Mother of Unbelievers 05:07                
8. It's a Long Road 04:48              
9. Wayward Verities 04:56           
10. Until Falls the Rain 07:50        
11. Ten Winters Apart 16:07        
12. Kunnes sade saa 05:07            
13. Writ of Pitchfork 02:58
 
Rok: 2017
Gatunek: Symphonic Power/Viking/Folk Metal
Kraj: Finlandia
 
Skład:
Mikko Häkkinen – śpiew
Helena Haaparanta – śpiew
Jakke Viitala - gitara, instrumenty klawiszowe, programowanie
Miska Sipiläinen – bas
Janne Jukarainen - perkusja
 
Po chłodno przyjętym The Writ of Sword, CRIMFALL zniknęło ze sceny i nie przejawiało żadnej aktywności. Mówiło się o rozwiązaniu zespołu, jednak oficjalnie nigdy do tego nie doszło i po 6 latach powrócili z albumem wydanym nakładem Metal Blade.
 
Rozmachu bez wątpienia nie brakuje i The Last of Stands to całkiem niezła symfoniczna wariacja na temat DRAGONLAND i BATTLELORE, z elementami folkloru i zwolnieniami pod ANTESTOR. Wyborna realizacja, chóry i rozmach, z którego CRIMFALL jest znane. Część metalowa Far From Any Fate odegrana również na wysokim poziomie, ale pokazuje powrót problemów płyty poprzedniej – folkowe, niemetalowe elementy takich kompozycji jak Song of the Mourn, Sunder the Seventh Seal kładą je zupełnie i próbują ukrywać bezradność kompozycyjną. O ile poziom orkiestracji Sunder the Seventh Seal jakoś ratuje sytuację, tak Song jest nijaką balladą. Jest nieźle w Dawn Without a Sun, ale zakończenie niestety jest fatalne. Powrót do pomysłów i motoryki debiutu jest w solidnie wykonanym, Mother of Unbelievers, chociaż tutaj MYRATH pokazało, że można zrobić więcej w kwestii klimatów bliskiego wschodu.
It’s a Long Road, który nawiązuje do Pierwszej Krwi to dowód jak zmarnować gościnny występ lubianego i uznanego wokalisty, jakim bez wątpienia jest Rob Lundgren i daje solidny występ. Szkoda tylko, że druga połowa jest po prostu fatalna i Lundgren znika w okolicach drugiej minuty.
Until Falls the Rain to kolos, ale takie rzeczy znacznie lepiej grało GWYDION i SUIDAKRA. Jest też 16 minutowy instrumentalny Ten Winters Apart, ale to bardziej medley niż coś faktycznie wartościowego.
 
Produkcja jest absolutnie bez zarzutu, bębny są potężne, świetnie zrealizowane i wplecione orkiestracje i chóry. Aż szkoda, że cały album nie jest taki, jak pierwsze dwie kompozycje i wszystkie atuty rozmywają się w bardzo powszednich i trzecioligowych zagrywkach folkowych.
Wokalnie jest bardzo dobrze, Helena Haaparanta radzi sobie cudownie, Mikko Häkkinen też nie ma nic do zarzucenia, chociaż może to jest głos nieco bezbarwny na tle folk czy extreme metalowych gardeł.
Zespół powrócił w stylu i wyszła płyta ciekawsza niż poprzednio, ale nie odnieśli sukcesu. Album okazał się kompletną klapą finansową i przez kompletny brak zainteresowania rok po jego wydaniu zespół zakończył działalność.
Po tylu latach milczenia i albumem poprawnym, trudno się dziwić, że nie wywołali żadnej sensacji.
 

Ocena: 7/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości